Ostatni czas jest faktycznie dla was udany, zwycięstwo w
konkursie antyradia, kontrakt z MMP, czy jest coś co wam się ostatnio
nie udało?
(Sebb): Ciężko powiedzieć 🙂 Miniony rok był zwieńczeniem pewnego etapu
istnienia i tworzenia się naszego zespołu. Te sukcesy, jak wielu je
nazywa, traktujemy jako pewną nagrodę od losu za ciężką pracę. W tym
wszystkim najważniejsze jest to, że docenili nas przede wszystkim
ludzie. To dzięki nim mogliśmy zagrać na dwóch wielkich festiwalach. W
tym miejscu chciałbym podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do
tego, co wydarzyło się z udziałem Leash Eye w tym roku.
Co skłoniło was, aby teksty na nowy album napisać po angielsku? Poprzednio były to zaledwie 2 utwory.
(Sebb): Za teksty w zespole odpowiedzialny jestem ja. Próbowałem
wielokrotnie napisać teksty po polsku. Nie chciałem się poddawać, wszak
jesteśmy polskim zespołem. Nie wychodziło nic sensowego a na dodatek
niezbyt pasowało do muzyki i do całej koncepcji kapeli. Wielu może
zarzucić, że poszliśmy na łatwiznę decydując się na teksty w j.
angielskim. Ja osobiście nie uważam, żeby było to ułatwianiem sobie
czegokolwiek – wybrałem taki środek przekazu, jaki odpowiada mi
najbardziej. Teksty po angielsku także sprawiają, że możemy z muzyką
wyjść poza granice naszego kraju. Tak, więc uważam, że jest to nasz
atut.
Niektóre wasze teksty są – trzeba przyznać – fajne, luzackie,
inne przekoloryzowane (nazwy ulic w „The street of will” czy fragment o
„spółkowaniu” w „The Road”. Czy macie jakiegoś zespołowego cenzora, by
nie popadać z dobrej zabawy w przesadę?
(Sebb): Nie, cenzora jako takiego na etacie nie mamy:) Było pewne
założenie, żeby teksty były bardziej bezpośrednie, naturalne w tematyce.
W warstwie lirycznej V.I.D.I jest wiele z tego, czego doświadczyliśmy
jako zespół w trakcie rozmaitych sytuacji przez minione kilka lat. The
Streets Of Will jest pewnego rodzaju hołdem dla warszawskiej Woli. W tej
oto dzielnicy powstały obie płyty Leash Eye – stąd ten sentyment. Pewne
miejsca (niektórych już nie ma na mapie – niektóre niebawem znikną)
mocno zaważyły na tym, gdzie jest dziś Leash Eye. Z kolei The Road jest
jakby swego rodzaju historią znudzonego ciężką robotą człowieka,
przebywającego z dala od domu, z dala od świata ludzi, zawieszonego
pomiędzy dwoma punktami na mapie. On marzy o wielu rzeczach a jedna z
nich jest opisana właśnie w tym tekście.
Kim jest wspomniany w waszych tekstach Chris, że zasłużył na kilkakrotne pojawienie się w waszych kawałkach? 🙂
(Sebb): Niestety, nie mogę ujawnić co to za osoba. Dodam, że ten cały
Chris istnieje naprawdę. To też ktoś ważny dla Leash Eye:) Z Chrisem
wiąże się wiele różnych ciekawych historyjek, a jedna z nich została
zobrazowana w utworze Open Up, Chris właśnie. Tytuł utworu był swoistym
hasłem do tzw. odbezpieczenia zawleczek w ładunkach:). O Chrisie nie
zapomnimy i w przyszłości:)
Od czasów debiutu dorobiliście się etatowego klawiszowca. Kiedy
zapadła decyzja, ze Hammondy SA jednak istotnym elementem waszego stylu?
(Marecki): Ja chciałem grać z organami hammonda od zawsze, Opatha nie
trudno było przekonać do tego samego, wiec trzeba powiedzieć ze od
zawsze chcieliśmy organy w Leash Eye. W tamtym czasie, po wydaniu
V.E.N.I musieliśmy trochę „popracować” nad Voltanem, żeby z klawiszowca
przebranżowił się na organistę!:) Organy to inna technika grania, a z
tym Voltan nie ma problemu i dość szybko zgraliśmy powiększony skład i
wykorzystaliśmy nowy instrument w nowych kompozycjach.
Wasz nowy materiał brzmi bardziej hard rockowo… coraz mniej southernowo, czy to naturalny rozwój, czy działanie z premedytację?
(Marecki): Cieszę się, że nazywasz materiał hard-rockiem. Według mnie to
właściwe określenie muzyki Leash Eye a każdy dodatkowy przymiotnik mówi
o elementach danego stylu, z którego skrzętnie korzystamy. Stoner,
Metal, Heavy, Southern, Blues – sporo tego i nie warto się ograniczać,
bo właśnie wtedy naturalnie muzyka wychodzi z nas. Dodatkowo ważna jest
interakcja pomiędzy nami w czasie tworzenia czy aranżowania utworów. To
są sprawy nieprzewidywalne.
Jak udało wam się zaprosić do współpracy w waszym utworze Piotra
Cugowskiego? Czy zaproponowaliście mu od razu ten utwór? Czy też były
inne koncepcje? Uważacie, że pasowałby do innych?
(Opath): Oczywiście, że tak, bo to wokalista z krwi i kości i odnalazłby
się we wszystkim, co mu się podoba, a nasze granie najwyraźniej
przypadło Piotrowi do gustu. Bardzo nas to cieszy, bo dzięki temu mamy
bardzo fajny udział gościnny, o który przynajmniej mi zawsze chodziło.
Co do „złapania” Piotrka to okazało się to prostsze niż myśleliśmy. Gdy
już ustaliliśmy, że będzie to właśnie on i do jakiego numeru ma nagrać
swoje wokale, wszedłem na Facebook i znalazłem profil jednego z Braci.
Napisałem, wysłałem 2 numery z singla „From Hell To Wyoming” i dostałem
pozytywną odpowiedź. Potem Piotr wpadł do Warszawy na koncert i przy
okazji nagrał nam wokale do „Trucker Song”.
Skąd wasze zainteresowanie muscle-carami? Wśród fanów muzyki rockowej bardziej powszechne jest uwielbienie motocykli…
(Opath): Tu bym się nie zgodził, że tylko motocykle. Wystarczy popatrzeć
na teledyski kapel rockowych, by zobaczyć tam wiele muscle carów. My
natomiast założyliśmy sobie kiedyś, że „uderzamy” w temat samochodowy,
temat drogi, temat barów i alkoholu oraz pikantnych szczegółów ze
spotkań damsko męskich.
To wszystko, czyli muzyka, teksty i okładka ma ze sobą współgrać i
współgra. Staramy się nawiązywać muzycznie do lat 70tych i dlatego tez
na naszych okładkach pojawiają się samochody z tamtego czasu.
Czy planujecie zrealizowanie teledysku? Możemy się w nim spodziewać muscle carów i półnagich babeczek? 😉
(Voltan): Jak na razie w sprawie teledysku są chęci, ale od chęci do
planów droga długa, a od planów do realizacji też może być różnie. Do
tego po drodze spotyka się takie zjawiska jak ekipa, scenariusz czy
budżet 😉 Ale jeśli ktoś ma dobre oko, kamerę, światła, fajny samochód i
koleżanki oraz trochę wolnego czasu, to zapraszamy – możemy zaczynać od
zaraz 😉
Jaką nazwę będzie nosił wasz czwarty album? I co oprócz
samochodu mogłoby znaleźć się na jego okładce? Czy macie w planach
zaproszenie kolejnych gości? A może już kolejnym albumem planujecie nas
zaskoczyć?
(Voltan): Oprócz samochodu na okładce może być np. logo zespołu i tytuł
płyty… co do tego ostatniego to nie ma jeszcze pewności jak nazwiemy
trzecią, a co dopiero czwartą. O gościach raczej nie będziemy myśleć
wcześniej niż przygotowując się do nagrań kolejnego materiału, więc też
nie można na razie mówić o żadnych planach.
Na tę chwilę o kolejnym materiale nie wiadomo absolutnie nic, więc może
jeszcze nas samych zaskoczy 😉 Niczego nie można wykluczyć na tym
etapie.
Pytał Piotr Spyra