Amerykanie z LANSDOWNE w ostatnim czasie kilkukrotnie pojawiali się jako support na koncertach w Europie, ale w ramach nadchodzącej trasy odwiedzą nasz kraj i zagrają trasę jako headliner. A że niedawno pojawiła się ich nowa EPka, postanowiłem zamienić parę słów z gitarzystą grupy i wypytać szczególnie o te kwestie… (wywiad odbył się dokładnie dwa tygodnie przed ich koncertem w Polsce).
W przyszłym tygodniu rozpoczynacie europejską trasę jako headliner, czy jesteście podekscytowani?
Jesteśmy bardzo podekscytowani tak właściwie to za dwanaście godzin wyruszamy na lotnisko. Na początek udajemy się do Belgii by wykonać produkcję i przygotować show i szóstego rozpoczynamy trasę w Kolonii.
Ostatnio grywaliście w Europie co sześć miesięcy i widziałem setlisty z waszych poprzednich koncertów było tam dziesięć kawałków i pięć z nich z nowego albumu. Tym razem jesteście podczas promocji nowej EPki więc czy zagracie z niej wszystkie cztery kawałki?
Tak wszystkie cztery kawałki z nowej EPki są w setliście i zagramy ulubione kawałki z Blue Collar a także z Medicine. Mamy zaplanowaną świetną setlistę, wybraliśmy to, co uważamy że wszyscy będą chcieli usłyszeć…
Ja wiem, że to jest trasa klubowa i nie będzie żadnych fajerwerków ale czy przygotowaliście coś specjalnego dla waszych fanów?
Tak, fajerwerków nie będzie, ale przygotowaliśmy trochę energetycznych interludiów, rzeczy w tym stylu.. włożyliśmy sporo pracy i czasu w przygotowanie produkcji tej trasy, aby przygotować dla fanów coś takiego że nawet jeśli nas wcześniej widzieli z Ice Nine czy Thundermother, to będzie zupełnie inne doświadczenie. Zdecydowanie będzie to wyższy poziom niż nasze poprzednie koncerty które graliśmy jako support. Niestety oczywiście bez pirotechniki tym razem (śmiech). Może następnym razem uda nam się zrobić upgrade dla większych klubów.
Czy byliście kiedykolwiek wcześniej w Polsce?
Nie, nie byliśmy wcześniej w Polsce, ale zabawna informacja – mój ojciec urodził się i mieszkał w Warszawie dopóki nie skończył 12 lat. Wtedy przeprowadził się do Stanów. Więc mam warszawską krew.
Haha – to świetnie jesteś prawie Polakiem.
Tak dokładnie – trochę Polakiem. I po raz pierwszy przyjeżdżam zobaczyć Ojczyznę. Następna zabawna opowieść – nasz kierowca który woził nas podczas poprzedniej trasy – Grzegorz, również był Polakiem więc kochamy Polaków. Najwyższy czas by zabrać nasze tyłki do Polski i zagrać bo Polacy są naszymi ziomalami.
W zeszłym miesiącu wydaliście cztero-utworową EPkę dlaczego zdecydowaliście się na taki format, dlaczego nie z nie zdecydowaliście się poczekać i wydać pełny album?
Poskładaliśmy trochę muzyki razem, tak naprawdę te cztery kawałki są częścią nadchodzącej płyty która miejmy nadzieję ukaże się wiosną dwudziestego piątego roku. Mamy zamiar wydać jeszcze jeden kawałek jako singiel, ale faktycznie zbliża się nowa płyta. A powód jest taki że właśnie tak działa streaming i tak działa przemysł muzyczny. Chcieliśmy być obecni cały czas gdzieś w głowach ludzi, dlatego kiedy tylko kawałki były gotowe postanowiliśmy je wydać. Generalnie wydawaliśmy singiel każdorazowo dla promocji trasy, więc staraliśmy się żeby zawsze gdzieś tam było o nas głośno.
Podoba mi się ten zestaw utworów, a pierwszy z nich usłyszałem „Oxygen” a właściwie obejrzałem klip. I zauważyłem tam reminiscencje starych filmów. Zwróciłem uwagę na ciekawą rzecz – zdjęcie rodziców Marty’ego McFlya (śmiech) czy możesz to wytłumaczyć?
Śmiech
Czy jesteście fanami powrotu do przyszłości?
Tak zdecydowanie jesteśmy fanami i cieszę się że ktoś wyłapał ten easter egg. Zabawna historia jest taka, że szukaliśmy miejsca które może być swoistą kapsułą czasu w niby futurystycznym świecie post armagedonnowym. Nasz kolega Frank z Pino brothers, ma studio które jest osadzone jak w latach osiemdziesiątych. To co widzisz na klipie to jest właściwie jego studio, więc to trochę tak wygląda jak kapsuła czasu z lat osiemdziesiątych. I wpadliśmy na pomysł by nakręcić to u Franka. Zebraliśmy pomysły, te zdjęcia… a w pewnym momencie już nie było więcej budżetu więc, tak to już zostało i tak pojawiło się to zdjęcie rodziców Martiego… i cieszę się że ktoś je tam wyłapał.
Uważam że wasze klipy mają spory potencjał rozrywkowy… ten dystopijny klimat… dlatego mam pytanie – czy scenariusze do waszych klipów są waszymi pomysłami czy są w pełni zlecone?
Sami produkujemy nasze piosenki i nasze videoklipy. Dwóch z nas – perkusista Glenn i ja mamy firmę produkcyjną, która współpracuje z tonami rockowych zespołów takimi jak Daughtry, Godsmack, Avatar, więc to jest coś co robimy dla innych zespołów i robimy też to dla siebie.
W waszych klipach jest też sporo ładnych dziewczyn, czy jesteście żonaci? Czy wasze żony, dziewczyny nie są zazdrosne? (śmiech)
Nie, nie wydaje mi się żeby były (śmiech) wiedziały w co się pakują wychodząc za nas i umawiając się z rockowcami. Większość z nas ma rodziny ale są wśród nas też single, ale wszystkie żony kolegów są świetne i wiedzą, że zostawiliśmy nasze zachowania złych chłopców w przeszłości i nasze oczy są zwrócone ku nim. Ale potrzebujemy tych klipów, tych wideo, żeby zaserwować jakąś ucztę fanom, więc one są z tym pogodzone.
Zagraliście utwór „Ghost” z zespołem Onlap, jak doszło do tej współpracy?
Zawsze gdzieś skrzyżowały się nasze drogi z Onlap. w społeczności gamerskiej, w tworzeniu muzyki do darmowego wykorzystania, te związki tak naprawdę sięgają głębiej wstecz niż nasze zespoły. Ale tak naprawdę rozmawialiśmy po raz pierwszy z Florianem po podpisaniu kontraktu z AFM Records i uznaliśmy że fajnie by było zrobić coś razem. I Florian powiedział, „wiesz co mam taką taki fajny kawałek – John brzmiałby w nim świetnie…mógłby zaśpiewać drugą zwrotkę?” Więc zaśpiewał zwrotkę, później my pojawiliśmy się w chórkach i w refrenach i doszliśmy do wniosku że wyszło fajnie… wyszło wow. To było zabawne i dawało sporo radochy, a technologia pozwoliła nam wysyłać sobie w tę z powrotem muzykę. Nawet klipy zrealizowaliśmy na odległość, z naszej strony naszą firmą. Było bardzo fajnie współpracować z tymi kolesiami – uwielbiamy ich.
Czy kiedykolwiek wykonywaliście ten utwór sami na żywo?
Nie, nie robiliśmy tego i nie wiem czy zagramy. Ale jeśli Florian i chłopaki będą mieli okazję wpaść na nasz koncert do Paryża, może coś takiego udałoby się razem wykombinować.
Bardzo dobry pomysł.
Wspomniałeś o wytwórni AFM – oni są niemiecką wytwórnią i tak naprawdę zorientowaną na heavy metal, więc czy jesteście zadowoleni z tej współpracy i co z reprezentowaniem waszych interesów w Stanach?
Właściwie podpisaliśmy z nimi umowę ogólnoświatową. Dzieje się wiele dobrego w naszych relacjach, na pewno mamy z nimi dobre doświadczenia, zobaczymy co przyniesie przyszłość, również przy okazji nowej płyty. Kontrakty podpisywał z nim z nami Niels w który nie pracuje już wytwórni… w zeszłym roku opuścił firmę. Więc to zawsze trudna rzecz kiedy twój mistrz w wytwórni opuszcza firmę, ale muszę powiedzieć o nich tylko same dobre rzeczy. Wywiązali się z tego co było umówione, pomogli zespołowi pojawić się w Europie, pomogli nam stać się bardziej rozpoznawalnymi.
Takie luźniejsze pytanie… okładka albumu „Medicine” – naprawdę czadowa ta czaszka z maską i ramionami ośmiornicy.. czy widziałeś jakichś waszych fanów z takimi tatuażami?
Mogę powiedzieć ci kto takie ma – śmiech [i w tym momencie Shaun podniósł rękę i zawinął rękaw – ukazując tatuaż] Kiedy podpisaliśmy kontrakt pięciu z nas zrobiło sobie takie tatuaże. Czterech na rękach, jeden na nodze. Jedynie nasz wokalista – John nie zrobił sobie, mówiąć że jesteśmy walnięci robiąc sobie logo zespołu jako tatuaż. A tak naprawdę byśmy bardzo podekscytowani. Polecieliśmy do Niemiec żeby podpisać kontrakt AFM chcieli podesłać nam go w wersji elektronicznej do podpisu, ale stwierdziliśmy że musimy zrobić to porządnie. Pieprzyć to! Lecimy do Niemiec, usiądziemy przy cholernym stole i podpiszemy tą umowę! (śmiech) Podpisaliśmy to w biurze właściciela AFM i jedna z dziewczyn z wytwórni wzięła nas do swojego ulubionego studio tatuażu. W ten sposób wszyscy mamy te tatuaże. Oczywiście mam nadzieję że jest więcej ludzi którzy mają ten tatuaż. Jest masa ludzi z wytatuowanymi wersami z naszych tekstów, znamy takiego kolesia który ma tatuaż Lansdowne na całych plecach. Nie wiem czy ktoś jeszcze ma to logo – ale mam taką nadzieję. Jeśli takie macie dajcie znać, dajcie post na naszego Instagrama!
Na koniec zostawiłem to pytanie.. dlatego że zastanawiam się jakie jest znaczenie nazwy zespołu. Dowiedziałem się że jest takie miasto w Indiach zwane LANSDOWNE a jego nazwa pochodzi z kolei od nazwiska Henrego LANSDOWNE – wicekróla… ale czy ty możesz wyjaśnić mi nazwę zespołu?
Wygładzona wersja mówi że jest taka ulica w Bostonie pomiędzy bostońskimi największymi klubami muzycznymi. Więc jest coś historycznego w naszych korzeniach skąd się wywodzimy i to jest wersja wypolerowana… ale dam ci przeciek z wewnątrz (śmiech) Trochę się szarpaliśmy ze znalezieniem nazwy dla zespołu i nasz wokalista John był w jednej z tych miejscówek, jednym z tych klubów muzycznych i spojrzał do góry na znak z nazwą ulicy i powiedział „hej a co może u żyjemy nazwy LANSDOWNE?” byłem tak wypchany po uszy wszystkimi innymi nazwami że stwierdziłem „O- tak! poproszę, to będzie świetna nazwa, idźmy w tym kierunku”. Ale to jest dobra reprezentacja. Gdzieś, gdzie chodzi o rozrywkę, chodzi o Red Sox chodzi o Fanway Park i muzyczną scenę Bostonu. Tym bardziej, że teraz ona urosła, mamy tam MGM Music, House of blues… więc to wszystko reprezentuje ten moment gdzie zjedliśmy zęby i gdzie zaczynała się historia przemysłu muzycznego w Bostonie. Jeśli spojrzymy wstecz trudno by było powiedzieć że to był zły wybór.
Ok – zanotowane żadnego związku z Indiami (śmiech)
(Śmiech) może coś znajdę i wykreuje jakąś opowieść do następnego wywiadu.
Dzięki, to wszystkie moje pytania do zobaczenia w Polsce za dwa tygodnie.
Jeśli nas znacie albo i nie… obiecuję, złożyliśmy naprawdę fajny show. Jeśli lubicie rockową muzykę albo heavymetalową, to będzie niesamowita noc! Łapcie bilety, przychodźcie nas zobaczyć będzie czad! Do zobaczenia!
Pytał: Piotr Spyra