“Be There” najnowszy album grupy KRUK jest już od kilku dni dostępny i coś czuję, że właśnie nagrali najważniejszy krążek w swojej dyskografii. Wraz z Wojtkiem Cugowskim za mikrofonem powstał materiał o światowym poziomie, czerpiący pełnymi garściami z historii hard rocka. Na kilka pytań odpowiedział nam Piotr Brzychcy, lider formacji, a że jest osobą, która lubi opowiadać powstał dość obszerny i niezwykle interesujący materiał.
Cześć. Na początku chciałem pogratulować znakomitej płyty! Hard rocka na takim poziomie to ze świecą szukać i to nie tylko w Polsce!
Bardzo dziękuję za te słowa nie tylko w swoim, ale także w imieniu i Wojtka, i pozostałych członków zespołu Kruk. Bardzo mi miło, że muzyka, którą stworzyliśmy doczekała się takiej opinii. To ogromny zaszczyt i radość dla nas. Pozwól, że w tym miejscu również ja złoże podziękowania na Twoje ręce dla Ciebie i całej załogi RockArea. Zawsze dawaliście nam wsparcie i zawsze robiliście kawał solidnej roboty dla muzyki.
Zanim jednak kolejne pytania o „Be There” to muszę zapytać o to co działo się w kruczym obozie po wydaniu „Be4ore”? Przerwa wydawnicza wydłużyła się aż do siedmiu lat.
Po drodze mieliśmy wydawnictwo koncertowe, które ukazało się w 2015 roku – „Beyond Live”. To była wyjątkowa dla nas rzecz, bo o ile na płycie „It Will Not Come Back” i „Be4ore” dołączyliśmy bonusowe krążki DVD z zarejestrowanymi koncertami – jeden z katowickiego Mega Clubu, a drugi ze Spodka, gdzie w 2015 roku graliśmy przed Deep Purple o tyle nie mieliśmy wydawnictwa stricte koncertowego. Poza tym na koncercie pojawiają się dla nas niezwykle ważni goście specjalni – Grzegorz Kupczyk z Ceti, Piotr Luczyk z zespołu Kat i Józef Skrzek z SBB, ludzie, którzy nas przez lata inspirowali i z którymi graliśmy. Zresztą jak wiesz Kruk zadebiutował na rynku muzycznym właśnie dzięki płycie „Memories” nagranej z Grzegorzem Kupczykiem. Po tych dwóch płytach wydanych rok po roku chcieliśmy trochę odpocząć, ale w międzyczasie decyzje o wyjeździe do Londynu podjął nasz ówczesny wokalista Roman Kańtoch. Początkowo wyglądało to tak, że myślałem iż będzie opcja na jego odwiedziny Polski gdy będziemy grać koncerty, ale później sam Roman zaproponował żeby poszukać kogoś na zastępstwo i robić swoje. Nie wiedzieliśmy wtedy na czym do końca stoimy, czy Roman wróci za jakiś czas, zresztą on sam tego nie wiedział i gdy przyszły pierwsze koncerty odezwałem się do Andrzeja Kwiatkowskiego, z którym nie dosyć, że grywaliśmy już wcześniej, to jeszcze kumplowaliśmy się prywatnie. Z tym hasłem 'co dalej?’ wkroczyliśmy na etap koncertowania, z Andrzejem bez zastanawiania się co przyniesie jutro, a czas leciał i leciał. To wtedy na rozmowie z naszym wydawcą usłyszałem słowa, że następna studyjna płyta Kruka musi być wyjątkowa i automatycznie zacząłem o tym myśleć. W międzyczasie wziąłem się za pisanie utworów i ogrywanie ich z chłopakami na próbach dlatego można śmiało powiedzieć, że płyta instrumentalnie była gotowa i nagrana już w 2018 roku.
Gdy zacząłeś myśleć o nowej płycie zapewne pojawiła się kwestia kto powinien na niej zaśpiewać?
Nie myślałem o tym kto na niej powinien zaśpiewać ponieważ ciągle w głowie miałem słowa, które padły u wydawcy – to musi być coś innego, coś wyjątkowego. Zdecydowałem, że najpierw robimy cały materiał, nagrywamy go i zobaczymy, czy to wszystko w ogóle ma sens. Podsyłałem nagrania z prób do Darka Świtały z Metal Mind Productions i on wyrażał się o tym bardzo pochlebnie dlatego czułem, że idziemy w dobrą stronę, przynajmniej muzycznie. Pracowaliśmy w czwórkę – Darek Nawara na perkusji, Michał Kuryś na hammondach oraz Krzysztof Nowak na gitarze basowej. To były fajne próby ponieważ nie było żadnej presji i mieliśmy bardzo luźny czas. Nikt nikogo nie gonił, a takiej atmosfery jak wtedy chyba nigdy wcześniej nie było w zespole. W listopadzie 2018 roku wskoczyliśmy do studia Maq Records w Wojkowicach aby razem z Michałem Kuczerą nagrać to co mamy. Mieliśmy pięć dni nagraniowych, a uwinęliśmy się w 3 dni, nagrywając 'na setkę’ trzy razy cały materiał. Później przyszedł koniec 2018 roku, a cały materiał był już wstępnie zmiksowany w studiu Mama Music przez Michała Kuczerę i podczas spotkania sylwestrowego powiedziałem Darkowi Świtale z MMP, że mam taki pomysł aby zaproponować Wojtkowi Cugowskiemu współpracę. Darek współpracował wcześniej z Wojtkiem przy projekcie WAMI gdzie udział wzięli także Dogie White, Marco Mendoza, Vinny Appice oraz Igor Gwadera i bardzo się ucieszył z mojego pomysłu.
Opowiedz o szczegółach dołączenia do Was Wojtka Cugowskiego. Nie od dziś wiadomo, że jest wielkim fanem hard-rocka.
Kilka dni po tym sylwestrze, a dokładnie 6 stycznia 2019 roku byliśmy już na spotkaniu w trojkę- Darek, Wojtek i ja, gdzie wręczyliśmy Wojtkowi krążek opisany markerem – 'Kruk’ i zapytaliśmy wprost czy jest szansa żeby choć rzucił uchem na ten materiał. Odpowiedź Wojtka nas zaskoczyła, ponieważ oznajmił, że owszem musi posłuchać najpierw materiału, ale uznał taką propozycje za zaszczyt. Czułem wręcz zawstydzenie taką odpowiedzią. Niedługo potem Wojtek zadzwonił do mnie i powiedział, że wchodzi w to, ale musimy się najpierw spotkać w studiu i spróbować dotknąć jakichś utworów żeby się przekonać, czy o to nam wszystkim chodzi. Z uwagi na dużą odległość jaka nas dzieli, a i obowiązków koncertowych było wtedy bardzo dużo, spotkanie nastąpiło dopiero w kwietniu 2019 roku. Wojtek przyjechał do katowickiego Mama Music studia i zaproponował linie z zupełnie przypadkowym tekstem do utworów „Prayer Oh The Unbeliever: Mother Mary” oraz „The Invisible Enemy”. Oczywiście wtedy nie było jeszcze mowy o tytułach, ale zwrot „Mother Mary” pojawił się w trakcie tamtej próby i na prośbę moją i Darka Świtały ten zwrot pozostał zachowany przez Wojtka w przyszłym tekście, a i alternatywnym tytule. Zresztą każdy z nas mówi o tym utworze po prostu „Mother Mary” (śmiech). W studiu był cały zespół oraz Darek Świtała i Prezes Metal Mind Productiona Jolanta Dziubińska. To był świetny dzień, a my po zakończeniu tej próbnej sesji wiedzieliśmy, że już musimy tę płytę zrobić wspólnie. Można więc powiedzieć śmiało, że nie było czegoś takiego jak namawianie, a czas jaki zleciał od pierwszego spotkania do wydania płyty wynikał z dogrania pewnych kwestii logistycznych, a później intensywnej pracy Wojtka w domu i w studiu gdzie pisał teksty, a potem nagrywał wokale z Adamem Drathem oraz prace nad miksami w Maq Records dokonane przez Michała Kuczerę. Oczywiście wszystko wspólnie konsultowaliśmy i materiał rozgrzewał nasze maile do czerwoności. Zdarzyło się nawet tak, że przedpremierowo dzięki uprzejmości redaktora Piotra Kaczkowskiego tydzień po tygodniu przed premierą płyty zaprezentowane zostały wszystkie utwory z płyty w ramach audycji Max 357 w Radio 357. To był dla nas ogromny zaszczyt. Co ciekawe – niektóre tam zaprezentowane utwory pojawiły się w wersjach odbiegających nieco od tych, które wskoczyły finalnie na płytę gdyż do końca intensywnie nad wszystkim pracowaliśmy. Pod koniec działań Michała Kuczery w studiu Maq Records w Wojkowicach pojawił się jeszcze na dwa dni Wojtek żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik. Wtedy też mieliśmy sesje zdjęciową i imprezę integracyjną (śmiech). To był też czas, który na zawsze pozostanie w naszych sercach.
Krukowi zawsze bardzo blisko było do Deep Purple, na nowej płycie akcent przesunął się jednak nieco bardziej w stronę Whitesnake. To celowy zabieg? A może to wpływ Wojtka?
Nigdy nie kalkulowałem tego co wypływało ze mnie w kontekście tworzenia muzyki. Czasem zastanawiałem się skąd dane pomysły biorą się w mojej głowie skoro jestem muzycznie napiętnowany tymi wszystkimi klasycznymi zespołami rockowymi. Jeśli mam być szczery to poza faktem, że organy Hammonda brzmią tak jak brzmią i tego nie da się zmienić i poza faktem, że uwielbiam sposób w jaki Ritchie Blackmore podchodzi do grania solówek – czyli pełna improwizacja i brak powtarzalności, to ja czasem czuje wręcz, że te kawałki, które napisałem na przestrzeni lat, a zwłaszcza te z obecnej płyty „Be There” nie mają w sobie odbicia w stronę muzyki Deep Purple czy Whitesnake. Wiadomo, że te skojarzenia będą się zawsze nasuwały choćby z uwagi na fakt, że jesteśmy fanami tych zespołów i zawsze mówimy o tym głośno. W kwestii Wojtka to powiem tyle – od samego początku słyszałem nową jakość wokalu, która oczywiście w jakimś sensie namaszczona jest takimi gigantami jak Coverdale, Rodgers, Turner, czy Jorn. Jednak czuje tu jakąś świeżość i żałuje, że Ritchie Blackmore nie słyszał Wojtka, bo gdyby wziął go do tej nowej reinkarnacji Rainbow to by się działo, zwłaszcza, że Ritchie zawsze był fanem głosu Paula Rodgersa, który sukcesywnie na przestrzeni lat odmawiał mu współpracy (śmiech). Pamiętajcie jednak o jednej rzeczy i o to bardzo Was droga redakcjo i czytelników proszę – takie porównania to dla nas i naszej muzyki ogromny zaszczyt. To są Mistrzowie i naprawdę czasem aż rumieniec wstydu pokazuje się na twarzy gdy się słyszy takie porównanie za co oczywiście bardzo dziękujemy. Jeśli jesteśmy godni z Polski w jakimś sensie kontynuować tradycje takich Gigantów to ogarnia nas największa duma.
Materiał zawarty na ”Be There” ma niesamowity potencjał koncertowy. Jak już sytuacja epidemiologiczna się unormuje to czy planujecie koncerty z Wojtkiem w roli wokalisty?
Myślę, że grzechem byłoby nie wyskoczyć na scenę z projektem Kruk & Wojtek Cugowski. Grając na próbach Kruka te utwory wiemy, że sprawdzają się świetnie. Gramy te utwory bez wokalu, ale jestem sobie w stanie wyobrazić jaki byłby efekt z wokalem Wojtka. Rozmawiamy o tym często i oczywiście chcielibyśmy przypieczętować ten rozdział w naszych muzycznych karierach serią koncertów. Jak będzie w rzeczywistości tego nie wie nikt ponieważ może się okazać, ze będzie bardzo ciasno w naszych kalendarzach zwłaszcza, że Wojtek ma swój solowy zespół i pracuje nad swoją solową debiutancką płytą. Trzymamy jednak wszyscy kciuki za to, że niebawem przybijemy sobie piątkę na koncertach, a cała ta sytuacja, która teraz mówiąc kolokwialnie zatkała branżę muzyczną stanie się szybko zapomnianą pieśnią przeszłości.
No właśnie – czy Wojtek Cugowski zagości w Kruku na dłużej? Macie już może jakieś plany na przyszłość?
Na razie jesteśmy totalnie zaabsorbowani tym co się dzieje wokół płyty „Be There”. Nikt z nas nie spodziewał się, że będzie aż takie zainteresowanie i tak dobre opinie i recenzje. Jestem przeogromnie wdzięczny Wam wszystkim, że zwróciliście uwagę na tą naszą płytę i ogromnie wdzięczny ludziom, którzy w dobie gdzie płyt już się tak nie kupuje jak kiedyś, ruszyli szturmem do sklepów muzycznych i naszą płytę kupili. To wielkie wsparcie dla nas jako muzyków, bo wiemy teraz, że warto było się poświecić i pracować nad tym bez wytchnienia. Jednak jako fan muzyki powiem tyle – to przede wszystkim wielkie wsparcie dla muzyki, dla Rocka, dla Hard Rocka, dla szeroko pojętej muzyki Hard’n’Heavy. Czy będzie kontynuacja? Tego nie wiem, ale patrząc na nasze nastroje i chęci, na to jak się ze sobą zbliżyliśmy wszyscy jako kumple, to byłoby chyba kolejnym, grzechem na to nie liczyć. To był okres pięknej wytężonej pracy, która pokazała nam, że gramy do jednej bramki, byliśmy totalnie wyluzowani, nikt nikomu nic nie narzucał, a gdy ze strony wytwórni pojawiły się deadline’y dotyczące daty wydania płyty, spięliśmy się maksymalnie i jak jedna drużyna daliśmy z siebie wszystko w nerwowej, ale mega kumpelskiej atmosferze żeby płyta mogła ukazać się na rynku 14 kwietnia. Tak jak wspominałem, Kruk non stop gra swoje próby i nawet od czasu do czasu robi próby otwarte dla przyjaciół zespołu, z Wojtkiem rozmawiam przez telefon non stop, nasz messenger gdzie mamy w trojkę wspólną muzyczną grupę z Darkiem Świtałą jest czasem czerwony od wspólnych muzycznych opowieści i jarania się ulubionymi płytami – swoją droga grupa nazywa się 'Holy Krukersi’ (śmiech).
Czy rozważałeś przesunięcie premiery krążka na czas popandemiczny, gdy będą możliwe koncerty?
Nie rozważałem tego z prostej przyczyny – 2 lata trwały prace nad 'Be There’ i gdyby to jeszcze przesunąć, to byłoby już naprawdę za długo poza tym czasy pandemii w kontekście słuchania muzyki służą jak najbardziej, a zatem być może wiele osób właśnie dzięki temu, że jesteśmy zamknięci w domach może dowiedzie się o nas, i o tej współpracy, i o tym wydawnictwie. Siłą rzeczy wszyscy musieliśmy trochę zwolnic, a muzyka, książka, film dają nam możliwość normalnego życia, opcje na to aby w pewne kwestie bardziej się zagłębić. Przez ostatni rok przeczytałem 28 opasłych książek, obejrzałem sporo filmów i co ciekawe – wysłuchałem muzyki więcej niż przez ostatnie lata. Płyta 'Be There’ wymaga skupienia i wgryzania się w poszczególne warstwy, z których jest zbudowana. To płyta, której nie da się ocenić, ani właściwie poznać po jednym przesłuchaniu. By może paradoksalnie właśnie czasy pandemii dały jej więcej możliwości u odbiorców.
Krążek jest już na rynku i jak obserwuję komentarze wzbudza powszechny zachwyt. Czy dotarła do Ciebie chociaż jedna negatywna opinia (a jeśli powiesz, że tak to Ci raczej nie uwierzę).
Uświadomiłeś mi właśnie, że od początku istnienia Kruk nie dostał żadnej negatywnej recenzji swoich płyt. Jestem w szoku, ale to prawda, a zawsze staram się czytać wszystkie recenzje, bo ciekawi mnie jak moja muzyka trafia do tych, którzy wystawiają jej swoje opinie. Mam tu na myśli zarówno rynek krajowy jak i zagraniczny ponieważ od pierwszej płyty jesteśmy recenzowani też szeroko za granicą z uwagi na fakt iż wydajemy płyty anglojęzyczne. Jednak przy 'Be There’ jestem zszokowany ilością pozytywnych recenzji, opinii i wszelakich reakcji ze strony ludzi. To jest jak sen, z którego nie chcę się obudzić. Faktycznie nie mogę Ci powiedzieć o jakiejkolwiek złej opinii, bo się z taką nie spotkałem, a całe mnóstwo pozytywnych wieści od przyjaciół, kolegów, znajomych, branży muzycznej, osób całkiem mi obcych jest zatrważająca i czasem aż zawstydzająca. Cieszy mnie to, że razem stoimy na straży wiary w szeroko pojętą muzyk rockową i tym wszystkim, którzy chcą nas zalać sztucznymi mainstreamowymi jednorazówkami’ stanowczo mówimy NIE!
Udział Wojtka Cugowskiego w nagranych to na pewno mocna rzecz z punktu widzenia promocji. Czy media mainstreamowe nie dają Ci odczuć, ze to jest raczej płyta Wojtek Cugowski + Kruk a nie na odwrót?
My z Wojtkiem, i z Krukiem mamy swoją drogę, na której nie ma żadnych przeszkód. Jeśli ktoś ma ochotę powiedzieć, ze to projekt Cugowskiego z Krukiem, to mogę mu tylko zwrócić uwagę, że koniecznie musi dodać imię Wojtka, bo gość odwalił kawał solidnej, miażdżącej pracy przy tym i nie ma tu jakiejś polityki tylko szczerość i prawda. Zresztą sam Wojtek też jest uczulony na pewne skłonności ludzi 'niewiedzących’. To jest nasz wspólny projekt i nie ma znaczenia jak go nazywają, albo w jakiej kolejności. Jeśli chodzi o osobę Wojtka i kwestie promocji to ja to wszystko widzę, po swojemu. Wojtek to przede wszystkim dobry człowiek i świetny kumpel, którego poczucie humoru wyprzedza obecną epokę o całe dziesięciolecia. Gdy mam kontakt z jego najbliższą rodziną i widzę ich relacje to wszystko mi o nim mówi jako o człowieku. Sam chciałbym taki być. Poza tym jest znakomitym muzykiem, zarówno w tym względzie instrumentalnym jak i wokalnym, co sprawia, że praca z nim to przyjemność i nauka. Poza tym ma ogromną wiedzę muzyczną i pozamuzyczną co sprawia, że rozmawiamy czasem godzinami. Wybacz, że nie odpowiem konkretnie na to pytanie, ale ja nigdy nie potrafiłem patrzeć na tego człowieka jako na obiekt westchnień w kontekście promocji stąd moje szerokie wyjaśnienie jak go postrzegam. Oczywiście mam świadomość, że można odbierać to jako zabieg promocyjny (ani przez chwilę tak nie pomyśleliśmy znając zamiłowanie Wojtka do hardrockowych brzmień – przyp. red.), jako chwyt marketingowy, ale my to wszystko zrobiliśmy jak kumple z jednego podwórka, którzy bez znaczenia jakie samochody mają ich rodzice, albo kto ma czegoś więcej albo mniej, postanowili razem wyskoczyć na wagary łamiąc wszystkie konwenanse i bawiąc się przy tym najlepiej na świecie. Jeśli Wojtka nazwisko pomaga przy promocji naszej płyty, i przy promocji muzyki rockowej, to też się cieszę, bo w końcu zarówno Krzysztof Cugowski, jak i Piotr Cugowski, Budka Suflera, zespół Bracia to ikony wpisane złotą czcionką w historię polskiej muzyki. Jednak na pewno nawet w jednym promilu z tego nie czerpałem inspiracji aby zaprosić do współpracy Wojtka. Przykładem niech będzie płyta 'Memories’, na którą zaprosił nas Grzegorz Kupczyk. Byliśmy nieznanym zespołem, a pojawiliśmy się w nazwie projektu, bo tak się robi gdy tworzy się określone projekty muzyczne. W tym miejscu ukłony dla Grzesia Kupczyka, który dał nam taką szanse. Kończąc temat Wojtka – to tak jak wspominałem, wydaje niebawem swój album i ma swój solowy zespół, więc trzymajmy kciuki aby na tym gruncie też był sukces.
Jakie to uczucie widzieć się na okładce tak szanowanego czasopisma jakim jest magazyn Gitarzysta czy Metal Hammer?
Szokiem totalnym było dla mnie to, że magazyn Gitarzysta zaproponował mi obszerny wywiad, a po odsłuchaniu płyty Asia z działu promocji MMP poinformowała mnie, że będzie to jednak obszerny wywiad i okładka. Usiadłem wtedy i otarłem krople potu z czoła, a jak dostałem okładkę to usiadłem po raz drugi i otarłem jeszcze dodatkowo łzy z oczu. Marzeniem każdego gitarzysty jest to aby napisali o nim choćby słowo w Gitarzyście, a ja jeszcze dodatkowo trafiłem na okładkę. Zresztą sam wywiad z Krzysztofem Inglikiem z Magazynu Gitarzysta (nigdy wcześniej nie rozmawialiśmy) trwał prawie 4 godziny i przerodził się w przyjacielską rozmowę dwóch nawiedzonych maniaków gitary(śmiech). Później dostałem od Asi info, że nasza płyta zdobyła status Płyty Miesiąca w magazynie Metal Hammer i że wskakujemy też na okładkę !!!!!! Byłem zszokowany, bo zespół Kruk był już raz na okładce Metal Hammera, ja przy okazji promocji płyty 'Be4ore’ byłem po raz drugi na okładce tego magazynu i teraz kolejny raz, i to w zacnym towarzystwie Wojtka. To był dla mnie szok dlatego nie spodziewałem się, że przyjdzie jeszcze jedna niespodzianka. Zresztą nie sądziłem, że to może zdarzyć się kiedykolwiek – Asia zadzwoniła znów i powiedziała, ze redakcja magazynu Teraz Rock jest pod wrażeniem płyty i przez to chcą zrobić z nami duży wywiad, i … dają nas na okładkę. Uszczypnąłem się kilka razy zanim dotarło do mnie co się właśnie dzieje. Naprawdę to jest szok dla nas, dla Wojtka, dla zespołu, dla mnie, że takie rzeczy spotkały nas przy tej płycie 'Be There’. Nie wiem czy sobie zasłużyliśmy, nie wiem czym sobie zasłużyliśmy, ale cieszy nas to przeogromnie i jesteśmy losowi wdzięczni za to co nam dał. To uczucie jest kosmiczne, nieziemskie, cudowne jednak musicie wiedzieć, że jednego nic nie zastąpi – szczerej radości i przyjemności słuchacza, któremu podoba się to co wspólnie zrobiliśmy oraz naszej dobrej relacji kumpelskiej.
Dziękuję za poświęcony czas! Dużo zdrowia i powodzenia w promocji „Be There”!
Dzięki za jak zwykle ciekawą rozmowę, pozdrowienia dla Ciebie, wszystkich współpracowników oraz czytelników!!! Dzięki jeszcze raz za to, że jesteście i że dzięki Wam wszystkim i my możemy być…. Be There (śmiech) Do następnego !!!
Pytał: Piotr Michalski
zdjęcia: MMP