KRUK – Piotr Brzychcy (19.12.2012)

KRUK - Be3

Na scenie hard rockowej, KRUK umacnia swoją pozycję trzecim studyjnym albumem. Fani mają powody do zadowolenia, bo mówi się, że nowa płyta to najlepsza pozycja w dyskografii zespołu.
Zarówno nowa płyta jak i sytuacja zespołu (zmiany, plany), były tematem naszej rozmowy z Piotrem Brzychcy – gitarzystą formacji.



Nowy album już w notkach wydawniczych zapowiadany jest jako „inny” i „najlepszy” i ja muszę się z tym zgodzić. Chciałbym jednak spytać o powody zmian. Od poprzedniej płyty zmienił się klawiszowiec i zmieniliście brzmienie. Właśnie w zmianie klawiszowca upatruję powodów zmiany brzmienia, wydaje mi się, że klawisze są bardziej schowane, w miksie bardziej powściągliwe, wydaje mi się też że album jest bardziej gitarowy, Czy taki był zamysł?

Nie było takiego zamysłu. Nie było żadnych zamysłów. Jedynym zamysłem było utrwalenie niesamowitej energii jaka w nas drzemała, w trakcie tworzenia, aranżowania materiału i nagrywania płyty. Pokazać świeżość pokazać energię i przeskoczyć poprzeczkę, jaką sobie postawiliśmy.
Bo poprzedni album był naprawdę wysoko postawioną poprzeczką dla zespołu który tak sobie działa suwerennie i jest dodatkowo uznawany za niszowy. Więc postawiliśmy poprzeczkę wysoko i mieliśmy na tyle energii, aby niespełna rok później ją przeskoczyć. Mieliśmy też tego świadomość, że jesteśmy to w stanie zrobić.
Może to trochę sportowe podejście, ale w muzyce kondycja jest też ważna, znamy przecież w historii wiele wymęczonych płyt, zmęczonych składów i nieudanych później pozycji w dyskografiach przeróżnych wykonawców.
Pytasz o zmiany i ich wpływ na zespół. Oczywiście każda zmiana ma wpływ. Czy ta płyta jest bardziej gitarowa czy nie, to akurat pozostawiłbym przypadkowi. Na pewno zauważyłeś, że jest mniej solówek gitarowych, są one krótsze, czasem bardziej zwarte, czasem delikatniejsze. Więc z jednej strony niby więcej gitar, z drugiej strony mniej. Więc to też obraz tego, że nie ma żadnej premedytacji i nikt nie pchał się na pierwszy plan.
Nowy klawiszowiec – Michał, to bardzo młody facet i nie ma muzycznej przeszłości, co bardzo nam odpowiadało. Z klawiszowcami jest ten problem, że grają w wielu zespołach i grają też tzw. „joby”, przez które są skrzywieni lekko i patrzą na muzykę inaczej niż patrzy muzyk rockowy.
Tymczasem trafiliśmy na faceta, który kocha rocka, ma świadomość klasyki, potrafi ją oczywiście grać, cały czas się uczy, mało tego jest jeszcze w tym wszystkim jakimś innowatorem. Sprawia, że jego pomysły są właśnie na drugim planie, ale gdybyś te pomysły nagle wycofał z tej muzyki, to nagle okazałoby się, że czegoś bardzo brakuje, że jest gorzej. Takie jest moje zdanie.
Mogliśmy od niego wymagać, żeby to była taka stylistyka jak na poprzednich płytach, żeby to było hammondowe, żeby to było ozdobione wieloma solówkami, ale popchnęło nas w nową stronę Chcieliśmy poczuć świeżość, radość grania, patrzeć sobie głęboko w oczy i wiedzieć, że to co robimy jest właśnie nasze, więc jeśli ty postrzegasz ten album jako nasz najlepszy, – to znaczy że to wyszło z korzyścią – i tyle.

Dalej będę pytał o zmiany… Dlaczego zmieniliście logo?

Jeśli przyjrzysz się obecnemu logo, zauważysz że ma ono te same kształty, zmienił się charakter wewnętrzny, a to tylko i wyłącznie po to – właśnie mam przed sobą płytę i patrzę na logo – żeby jak spojrzysz z daleka widzieć napis „KRUK”, w sytuacjach kiedy robiliśmy koncerty i na plakatach pojawiało się tylko to stare logo, dochodziło do tego, że ludzie nie potrafili tego przeczytać, nie potrafili wyodrębnić tych liter. Oczywiście fani doskonale znali to logo, zresztą na płycie też jest ono na naklejce. Nowe logo jest tym samym znakiem graficznym, tylko ubranym w czytelne literki.

No tak – teraz jak na to patrzę, to faktycznie widzę…

Ja walczyłem o to logo, bo były sugestie, by były proste drukowane litery, a ja stwierdziłem, że musi być stary znaczek, oczywiście te skrzydełka są jakby mniej ostre, ale jest to o co mi chodziło.
I wszyscy, którzy mieli jakieś pomysły na logo kiedy zobaczyli ten mój pomysł, oczywiście przetworzony przez grafika, mówili, że jest ok, że jest super. Mam nadzieję, że jak to dostrzegłeś, to też już wiesz , że ten charakter się nie zmienił.

Haha, no tak – teraz jakoś lepiej mi się na to patrzy.

Może za wcześnie aby traktować to jako trend, ale zauważyłem, że wasze dwa poprzednie albumy miały dłuższe nazwy i trudniejsze do zapamiętania, ten jest wręcz ascetyczny. Ja znajduję w nim dwa przesłania: Be 3, czyli be free, slogan „być wolnym” i trójka jako, że to wasz trzeci album studyjny.


Jest dokładnie tak jak to odebrałeś. Jesteśmy fanami muzyki i interesujemy się pewnymi aspektami, wgłębiamy się w nie. Jako muzyk i jako fan muzyki zawsze zastanawiam się co mogę dać ludziom, Faktycznie nie ma w tym żadnej filozofii, to bardzo proste, niektórzy mogą nawet powiedzieć : „ ale wioska”. Ale jak masz możliwość przekazania czegoś co jest podstawą do kombinowania, pobudzenia wyobraźni, to właściwie dlaczego nie. „Trójka” jako trzeci album, „Free” jako wolność, chcieliśmy pokazać, że muzyka rockowa jest dla ludzi. Nie chodzi o to żeby być nabuzowanym, napompowanym, prowadzić do sytuacji depresyjnych. Chodzi o to, że w takiej muzyce też jest przestrzeń, jest powietrze, trzeba tylko otworzyć szeroko oczy i to wszystko zobaczyć.
My jako twórcy też musieliśmy otworzyć szeroko oczy i zorientować się, że tu jest jeszcze mnóstwo historii do zagospodarowania. Po prostu idziemy i robimy to, walczymy. Ten tytuł jest takim przesłaniem. Bardzo krótko zwięźle i na temat. Też w kontraście do poprzednich tytułów.

Chciałem nawiązać do wersji językowych. Pierwszy album pojawił się od razu w dwóch wersjach polskiej i angielskiej, po drugiej płycie, ponoć ponawiały się naciski i zarejestrowaliście niektóre utwory także po polsku, tym razem mamy jakby kompromis, bo od razu pojawia się 5 bonus tracków, 3 utwory po polsku i 2 instrumentalne.
Nie myśleliście o skitraniu tych utworów na jakieś wydawnictwo typu b-sides? Zamiast wykładać od razu wszystkie karty na stół?


Zacznę może od tyłu. Godzinę temu byłem w studiu, rozmawiałem z jednym z producentów, jest bardzo zadowolony, bo już dawno nie pracował przy takiej rockowej produkcji, więc wciąż jest ta niesamowita energia, która nami kierowała przy pracach. Padła dziś nawet zupełnie spontaniczna propozycja żeby na wiosnę pojawiła się reedycja + 3 nowe kawałki. Zespół jest cały czas na fali rozwojowej, nie potrzebujemy trzymać czegoś w szufladzie, by późnej to wyciągać , skoro możemy proponować rzeczy całkowicie nowe. Jeśli faktycznie dojdzie do reedycji, to zaproponuję na nie 3 nowe bonusy w miejsce tych obecnych.
Przy drugiej płycie nikt nam tego nie narzucił, my bardzo chcieliśmy dorzucić coś w języku polskim, ale nie było takiej możliwości, nie było budżetu na studio. W pewnym momencie pojawiła się sugestia z Polskiego Radia żeby nagrać trzy utwory w języku polskim, gdyż to pozwoli na większe możliwości funkcjonowania na antenie.
Tym razem rzuciliśmy z tą myślą trzy kawałki w języku polskim i oczywistym jest , że one nie trafią do fanów, którzy wolą muzykę z angielskimi tekstami, wiesz, teraz udzielam wielu wywiadów – i uwierz zdania są bardzo podzielone. Niektórzy mówią, że to polskie, wspaniałe, dlaczego nie więcej, inni – no po co te polskie, przecież to beznadziejne (śmiech).
Najważniejsze jest to, że mamy album i kto chce – słucha dalej, kto nie – naciska przycisk stop.
W przyszłości na pewno będziemy nagrywać także w języku ojczystym. Ja bardzo chciałem żeby ta płyta ukazała się jako album z dwoma krążkami, ze względów biznesowych czasem nie ma takich możliwości.

Tym razem nie pokusiliście się o zaproszenie tak wyrazistych gości jak poprzednio (jak Kupczyka, White’a czy Kupichę). Owszem pojawiają się tu goście ale nie tak charakterystyczni na tej scenie… dlaczego?

W naszym przypadku to nie jest kwestia promocji. My nie oczekujemy, że jakieś nazwisko nas wywinduje i zwiększą się słupki sprzedaży. Dla nas to kwestia zabawy. Jeśli mamy okazję zaprosić takiego Doogiego White’a to dla nas jest to nieprawdopodobna historia, bo to jest twój idol i zaśpiewał twój kawałek na twojej płycie, dla mnie osobiście historia na książkę.
Tutaj mieliśmy taki plan, żeby do „Child in time”, zaprosić Gillana, w związku z tym, że współpracowaliśmy z nim przy filmie o Chopinie i on poznał zespół Kruk i nawet zapowiadał nasz koncert, więc była taka nasza nadzieja, że na przykład zaśpiewa 3-4 wersy, to byłoby niesamowite, bo ta wersja jest taka delikatna i w sam raz pod jego dzisiejszy głos, ale niestety Gillan z powodu nagrywania swojej płyty z Deep Purple odwołał nawet trasę koncertową. Więc nie dziwota, że kiedy my nagrywaliśmy on głównie koncentrował się na swoim albumie i odwołał wszystko wokół. Kiedy więc Gillan odpadł, to stwierdziliśmy, że nie będzie żadnych gości specjalnych, a to, że pojawia się Auman z Frontside i Marcin Kindla, to jest całkowitym spontanem, dodaje kontrastu i smaku muzyce. Zbierając opinie od fanów, to jeszcze nie słyszałem złego słowa na ten temat, generalnie są opinie, że jest fanie że jest klimat, że robi się coś innego, że taki kawałek jest inny ale ma energię Kruka i daje fajny „pałer”.

Piotr Brzychcy

Dlaczego na singla wybraliście numer „Gdyby upadł świat”? Moim zdaniem, jeden z gorszych utworów na płycie.

No nie ma co ukrywać to inne spojrzenie, poprockowe granie – radiowe, można by powiedzieć. Nazwa Kruk jest znana w środowisku muzyki rockowej, chcieliśmy pokazać tą nazwę każdemu.
Siadłem z gitarą akustyczną, zagrałem numer, powstał tekst, powstał aranż i nagle okazało się, że jest taki kawałek, i każdy ugryzł się w paznokieć i powiedział „co teraz”?
To nic, zostawiamy ten numer taki jaki jest. Mało tego, może tym numerem dotrzemy do kogoś więcej? I co się okazuje, finalnie, poleciał ten numer w wielu radiostacjach w których normalnie nie puściliby Kruka ponieważ tak gitara elektryczna jest zabroniona, zakazana.
I generalnie można by się na takie stacje wypiąć. Ale dostałem wiele maili, czy wiadomości przez facebooka, od ludzi którzy słyszeli ten numer i dzięki niemu odkryli muzykę Kruka, ludzie którzy nie słuchali rocka, bo im się wydawało, że to takie ciężkie i mroczne. Więc nie tylko docieramy do ludzi, którzy słuchają rocka, ale także w pewnym sensie nawracamy… ja wiem, że to jest bardzo daleko idąca filozofia, bo wiadomo, że świata nie zmienimy, ale myślę, że ten utwór ma swoje miejsce na tej płycie. Jeśli spojrzysz na całokształt tej płyty, na prawdziwość muzyki rockowej jaka na niej jest zawarta, to ten utwór ma na niej swoje miejsce jako kawałek przyciągający ludzi do muzyki rockowej. Oczywiście jest w innej estetyce i zdziwiłbym się jakbyś mi powiedział, że to jest jeden z najlepszych utworów na płycie, nie wiedziałbym co odpowiedzieć. A tak – mówimy tym samym językiem, ja oczywiście mam do niego swój sentyment bo jestem jego twórcą, bo go pisałem, bo np., graliśmy go z Wiśnią tylko na gitarze akustycznej i bongosach. Więc podkreślam – on zrobił dokładanie taką robotę jaka miał zrobić, wszystkiego byliśmy świadomi, jesteśmy i tego typu historie też są potrzebne w rock n rollu, zresztą popatrz na Scorpions czy Europe itd.

Rozumiem, nie drążę dalej… (śmiech)
Chciałbym teraz przeskoczyć na kwestię koncertów, bowiem supportowaliście największych tuzów hard rockowych. Chciałem zapytać co dalej. Jakie są wasze plany koncertowe, czy myślisz, ze czas już grać jako headliner, na własne konto?


Graliśmy swoje trasy po każdej płycie w zasadzie, zawsze mieliśmy zespoły, które nas w jakiś sposób wspomagały i grały przed. I to oczywiście jest mega-fajne, bo masz komfort, że ten koncert tak naprawdę należy do ciebie, możesz zagrać repertuar o długości takiej jaką sobie wymarzysz i jak czujesz i jak publiczność chce – i to jest piękne. Będziemy kontynuować granie własnych koncertów, bo choćby przyszła tylko jedna osoba, to znaczy że przyszła ona specjalnie po to by posłuchać twojej muzyki, patrzeć na to co potrafisz, dodać ci werwy do grania. W sytuacji gdy tych osób jest kilkadziesiąt albo kilkaset to jest już bajka, nie można wtedy o niczym więcej marzyć. Dlatego ja wychodzę z takiego założenia, że wszystkie samodzielne koncerty Kruka są najważniejsze, natomiast koncerty u boku gwiazd to takie prywatne spełnienie marzeń. Widzisz jako fan muzyki wybitne produkcje koncertowe od środka masz możliwość w nich uczestniczyć. Mało tego, grasz przed fenomenalną publicznością, bo umówmy się, Kruk nie ściągnie dzisiaj 7000 widzów, do doliny Charlotty, choć bardzo bym tego chciał i życzyłbym sobie tego. Jeśli by tak się stało, to znaczyłoby że kondycja muzyki rockowej jest wspaniała i wszyscy moglibyśmy sobie pogratulować.

Wraz z poprzednim albumem wydaliście DVD. Dla wielu zespołów jest to punkt do którego się dąży. Jaki jest zatem wasz kolejny wymarzony cel w karierze?

MMP wydaje bardzo często DVD z Teatru, i powiem szczerze, mam w głowie rejestrację takiego koncertu Kruka z gośćmi, przyjaciółmi, taką może właśnie pół-akustyczną energią, gdzie są zarówno takie numery, że noga sama chodzi a i takie które wywołują melancholię jak choćby taki Child in Time. Który pojawił się dlatego, że kiedyś mieliśmy okazję zagrać u boku Debbie Davis i musieliśmy przygotować taki stonowany set, akustyczne przeróbki i to sprawiło, że publiczność zaczęła zupełnie inaczej postrzegać nasz zespół na całkowicie innym poziomie spojrzeli na Kruka.
Chciałbym do tego dążyć aby takie wydawnictwo się pojawiło. Ale to oczywiście nie jest głównym celem, bo głównym celem jest propagowanie tego co najważniejsze, czyli muzyki, która w nas siedzi, działać. To byłoby fajne, mieć raz na półtora roku nowe wydawnictwo, grać trasy koncertowe, żyć z tego i pisać jakąś tam ścieżkę muzyki rockowej, przy okazji umacniać jej pozycję na rynku muzycznym. Cały czas ciągle ktoś mówi, że rock to przeżytek i nic już się nie da zrobić. Ja mogę wziąć go za rękę jak przedszkolaka i pokazać jak sprzedaje się album Kruk i powiedzieć, że nie ma racji.

Dzięki, to właściwie wszystkie moje pytania na koniec poproszę o jakąś pointę, może odezwę do naszych czytelników.

Jak najbardziej – Pozdrawiam . Zawsze blisko jesteśmy z waszym serwisem, nawet nieco ciążyło mi gdzieś, że nie zrobiliśmy tym razem raportu ze studia (Dziennik Pokładowy przyp. Red), ale to wszystko jest do nadrobienia…

Pytał: Piotr Spyra
Zdjęcie: kadr z teledysku: „Gdyby upadł świat”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *