KAT – Piotr Luczyk (18.12.2013)

kat-rarities

Piotr Luczyk to postać, której fanom metalowego grania przedstawiać chyba nie trzeba. Okazją do rozmowy był album „Rarities”, na który trafiły niepublikowane dotąd utwory grupy KAT. Wywiad przeprowadziliśmy jeszcze przed informacją o albumie akustycznym tak więc skoncentrowaliśmy się na przeszłości a przyszłość była wciąż owiana tajemnicą…


Witaj, skąd pomysł na taki album („Rarities”)?

Piotr Luczyk: Pomysł zrodził się wśród fanów. Przeglądałem fora internetowe i okazało się, dotarli oni do unikatowych taśm z naszej katowickiej sesji (w studiu Radia Katowice – przyp. Red). Zrodziła się dyskusja i za sprawą MMP doprowadziliśmy temat do szczęśliwego finału. Prawdę mówiąc nigdy nie spodziewałem się, że taka płyta może się ukazać.


Album jest bez wątpienia nie lada gratką dla fanów. Jednym z jego elementów jest Wasz występ w Jarocinie. Właśnie, pamiętasz jak znaleźliście się na tym festiwalu? Jak wspominasz Jarocin?

Wszystkie nasze występy w Jarocinie były fajne. Nerwowe aczkolwiek udane. To był inny klimat. Wtedy czuło się inne wibracje. Koncerty były unikalne i jednorazowe. Tak dużych festiwali i koncertów, które mamy obecnie nie było. Najciekawsze jest to, że mieliśmy problem dostać się na ten festiwal. Uznawano nas za zespół, który jeszcze na to nie zasługuje. Trzykrotnie wysyłałem taśmę z naszym materiałem, bez rezultatów. Pewnego dnia powiedziałem kolegom „jedziemy w ciemno”. Przed koncertem miało być przesłuchanie młodych zespołów i postanowiłem, że weźmiemy w nim udział a co będzie potem to się okaże. Byłem przekonany o naszej wartości, do tego byliśmy już zespołem dość znanym i rozpoznawalnym w kraju. Przesłuchania odbywały się na sali w Domu Kultury. Każdy zespół, który się zarejestrował prezentował swój utwór a po naszym występie otrzymaliśmy owacje na stojąco.


Czyli można powiedzieć, że pojawienie się KAT w Jarocinie było efektem spontanicznej decyzji?

Byłem pewien, ze musi się udać. Graliśmy w wielu miejscach, byliśmy dość znani i było coś nie tak, że nie możemy się tam dostać. Podjąłem decyzję, koledzy nie mieli innego wyjścia, spakowaliśmy się pojechaliśmy. Po ogłoszeniu wyników, zagraliśmy jeszcze dla publiczności i dostaliśmy się na ten festiwal! Już po przesłuchaniach spotkałem dyrektora festiwalu Waltera Chełstowskiego i zapytałem go dlaczego odrzucali naszą taśmę. Powiedział, że brzmiała tak profesjonalnie, że nie wierzył w to, że jesteśmy amatorskim zespołem, tylko że została ona nagrana przez wynajętych zawodowych muzyków.


Na „Rarities” poza sesją dla Radia Katowice i występu w Jarocinie znalazła się między innymi anglojęzyczna wersja utworu „Porwany Obłędem”. Czy to był jedyny utwór z tego okresu zaśpiewany po angielsku, czy szykowaliście może anglojęzyczną wersję „Oddechu…”?

Moim głównym celem było zaistnienie poza granicami. Już pierwsza płyta ukazała się w dwóch wersjach („Metal & Hell” i „666” – przyp. redakcji) i była ona szykowana na rynek ogólnoświatowy. Nie chciałem aby zespół zamykał się tylko w polskich ramach i robiliśmy to na miarę swoich możliwości. Pomijając wszystkie inne czynniki głównym powodem i naszym problemem był język angielski Kostrzewskiego. Jeżeli chce się być na tamtym rynku trzeba znać ten język a Romek go nie znał i chyba wciąż nie zna. „Menaced” było naszą ostatnią próbą. Muzycznie było ok, ale problemem pozostawał angielski i temat został porzucony.


Luczyk

Przejdźmy na chwilę do teraźniejszości. Czy KAT istnieje? Kilka lat temu (w roku 2009) pojawiły się informacje, że powracasz z zespołem. Były wywiady (dla naszego serwisu tutaj) po czym wszystko umilkło.

Zespół istnieje, ale nie koncertuje w Polsce. Wydaliśmy płytę („Mind Cannibals”) z Henry Beckiem na wokalu, która jest sprzedawana zarówno w Europie, Stanach Zjednoczonych i Japonii. W Polsce nie koncertowaliśmy, ale to już temat na osobną, długą rozmowę. Pracujemy nad nową płytą i nie będzie to krążek pokroju „Rarities”, ale nowy, regularny album KAT.

Ostatnie pytanie. „Rarities” posiada autoryzację wszystkich byłych i obecnych członków zespołu. Czy jest szansa, że Piotr Luczyk i Roman Kostrzewski jeszcze kiedyś zagrają coś razem?

Roman Kostrzewski nie śpiewa w KAT od dziesięciu lat. Ma swój zespół, w którym gra, nagrywa płyty, a KAT to zespół bez Romana Kostrzewskiego i szansa na wspólny występ nie istnieje. Nie myślę o tym, to przeszłość, historia.



Rozmawiał: Piotr Michalski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *