Trudno o bardziej trafną nazwę dla kapeli grającej tak radosną,
imprezową muzę jak warszawski Joy Machine. Chociaż samym muzykom nie
było pewnie ostatnio do śmiechu. Kłopoty ze znalezieniem wytwórni
płytowej, odejście wokalisty… O zawartość debiutanckiej płyty,
zawirowania w składzie i jeszcze parę innych rzeczy zapytaliśmy samych
muzyków. Enjoy!;)
Joy Machine to dla wielu naszych czytelników nowa nazwa. Możesz nam nieco przybliżyć zespół?
Joy to przede wszystkim pasja grania rock’n’roll’a. Zespół, który
stworzony został po to, by przyciągać na koncerty tłumy szaleńców
łaknących współtworzenia energetycznej petardy;). Serio, jest to chyba
najlepszy opis tego co nam przyświeca.
Brzmicie jak kapela rockowa rodem z LA. Takie granie jakoś nigdy nie
cieszyło się w Polsce należnym szacunkiem i popularnością. Nie obawiacie
się niezrozumienia, nawet pewnego lekceważenia ze strony mediów
zwłaszcza?
Mogłbym odpowiedzieć, że można grać z trendem, ale trzeba pamiętać że
wszystko dobiega końca i zgodnie biblijnym powiedzeniem ostatni, będą
pierwszymi, hehe. Póki co jednak, Joy Machine nigdy nie miał
tzw. „parcia na szkło”, co czyni ten zespół bardzo wyjątkowym na tego
typu scenie rockowej. Jak bardzo trafnie zauważyłeś nie mamy na naszym
podwórku zbyt wielu konkurentów, choć za granicą kapele takie jak
Hardcore Superstar czy Backyard Babies, które poruszają się w tym
gatunku, zaczynają być naprawdę popularne. Będzie nam „gorąco”, jak
każdej kapeli, jeśli uda się obronić tą muzykę, ale dopiero czas
wszystko pokaże.
Do ilu wydawców wysłaliście demówkę z debiutanckim materiałem? Płyta
na razie jest dostępna tylko w sieci, kiedy „normalne” wydanie?
Poszło trochę płyt i były różne rozmowy na temat wydania naszego cd,
niestety zakończone fiaskiem, co pchnęło nas ku promocji w Internecie.
Dlaczego fiaskiem? Otóż masa jest „labeli”, które zechcą żądąć od Ciebie
zrzeczenie się praw do muzyki, a jedyny wysiłek jaki włożą w wydanie to
wydrukowanie okładek, wrzucenie płyty w distro i zdzieranie pieniędzy,
do których głupio byłoby żeby zespół miał jeszcze jakieś roszczenia.
Mówimy im NIE. Ściągajcie płytę, to muzyka dla Was, chcemy żebyście ją
znali i walczyli pod sceną na naszych koncertach. Muzyka ma trafiać do
ludzi, a udostępnieni płyty za darmo w sieci, na pewno wiąże się z
większą liczbą osób, które ją posłuchają niż, gdyby płyta kurzyła się na
jakiejś półce z nalepką oznaczającą zbyt wysoką cenę…
Jak wygląda obecnie sytuacja z obsadą stanowiska wokalisty? Taki
wakat uniemożliwia koncertową promocję debiutanckiego materiału. Macie
już jakichś kandydatów na miejsce „Snake’a”?
Masz rację, że jest to dość niefortunny moment na tego rodzaju zmianę,
ale nie zmienia to faktu, że nawet przez chwilę nie zwątpiliśmy w nasze
cele. Snake jest bardzo utalentowanym wokalistą i zrobił z nami kawal
dobrej roboty. Szukamy jednak aktywnie ludzi, którzy mają w sobie duży
potencjał, a niekoniecznie dysponują podobną barwą. Jest to ciekawie
doświadczenie, i uważam, że ze świeżym brzmieniem zespół może dalej
zabójczo brzmieć;) Jest paru kandydatów, niemniej czekamy na zgłoszenia!
Dlaczego
właściwie „Snake” opuścił szeregi kapeli? Czyżby zadecydowało
zniechęcenie do walki z realiami polskiego biznesu muzycznego?
Być może. Nie chcę się za niego wypowiadać. Jak wspomniałem, wierzę w to
że jest w kraju wielu entuzjastów o równie wartościowym warsztacie
wokalnym. Szczerze nie możemy się już doczekać kto stanie za mikrofonem,
bo szykuje się nowy materiał, i napieprza bardzo bardzo dobrze.
Z kim chcielibyście wystąpić na jednej scenie, pojechać na wspólne tournee?
Może z Anią Dąbrowską albo Kombii. Nie musi być Led Zeppelin. Muzyka nie
ma granic, chętnie pojadę wszędzie gdzie zechcą mnie słuchać!
Jak udaje Wam się godzić życie zawodowe z próbami i graniem koncertów?
Zwolnienia na choroby kręgów i umysłu dają radę;). A serio to wygląda to
tak, że wystarczy trochę samodyscypliny – poukładać próby na wieczór,
koncerty na weekend i wszystko działa.
Jakie płyty zabralibyście ze sobą w podróż dookoła świata?
ONA „T.R.I.P”
QTSA „Lullabies to Paralyze…”
George Michael “The Best”
Lenny Kravitz „Mama Said”
Prince “Purple Rain”
Dziękuję za poświęcony czas – zakończenie należy do Ciebie (śmiech)
Pozdrawiam wszystkich, którzy przebrnęli przez ten wywiad, odwiedzajcie
naszą stronę, wpadajcie na koncerty i piszcie do nas koniecznie! – Joy.machine@interia.pl
rozmawiał: Robert Dłucik