Jednym z wykonawców na czerwcowym Hard Rock Heroes Festival, będzie JORN – formacja dowodzona przez charyzmatycznego lidera Jorna Lande, który jadł chleb z niejednego pieca. W przeprowadzonym niedawno wywiadzie nie zabrakło zatem pytań o przeszłość artysty, ale także o to co porabia obecnie. Porozmawialiśmy też o tym. czego mogą spodziewać się fani na krakowskim koncercie.
Cześć nie wiem czy mnie pamiętasz, spotkaliśmy się kiedyś… jakieś 15 lat temu prowadziłem twój fan klub. Trochę inaczej wyglądałem: długie włosy dwa razy więcej wagi. hehe
Tak, jasne że cię kojarzę. Dzięki za prowadzenie fanklubu i wszystko.
Bardzo się cieszę się że mamy okazję pogadać znowu po tylu latach .
Tak czas leci, wszędzie wszędzie pełno napięcia. Świat jest jakiś rozgorączkowany, jak o tym pomyśleć to trochę straszne. Jak zdasz sobie sprawę, spojrzysz na czas wstecz i myślisz sobie o to tylko 10 lat a ja już jestem taki stary. Moja żona powstrzymuje mnie przed takim myśleniem, zawsze mówi „nie mów o tym – nie jesteś aż tak stary” albo „nie wyglądasz aż tak staro, wciąż jesteś młody i w ogóle”. Ale nie mogę powstrzymać się przed takim myśleniem. Jedyne co można zrobić, to być bardziej obecny w życiu i bardziej się tym bawić, poświęcić trochę pracy na rzecz czasu z przyjaciółmi. A jeśli chodzi o muzykę to może więcej pisania więcej nagrywania niż podróżowania w interesach.
Przygotowałem sobie parę pytań, ale na wstępie chciałem zapytać co robiłeś podczas pandemii, jak sprawy się miały z twoim zdrowiem ?
Miałem szczęście bo wcale nie miałem Covid, zaszczepiłem się trzy razy, jeśli nawet go miałem to tego nie zauważyłem. Miałem okazję zaliczyć kilka podróży kiedy wszystkie granice były pozamykane. Ale miałem też czas aby pisać piosenki i zacząć pracować nad rzeczami na które nie miałem wcześniej czasu, więc właściwie wynikło z tego nieco dobrego.
Odczułeś lockdown finansowo?
Miałem na tyle szczęścia że byłem w miarę stabilny i gdyby się okazało, że przez pół roku czy rok nie mógłbym nic zrobić, nie groziło by to żadnymi konsekwencjami, nie zbankrutowałbym czy coś w tym stylu. Może dla mnie lepiej byłoby gdyby taka przerwa zdarzyła się z 10, 20 lat temu. Ale na takie rzeczy nigdy nie jest dobry czas. W sumie miałem szczęście, że byłem w takim miejscu w jakim byłem, bo miałem pewne rezerwy. Mogłem też poświęcić się pracy studyjnej, tak jak wielu ludzi nagrywało sporo rzeczy w tym czasie.
Wspomniałeś, że podróżowałeś w trakcie pandemii?
Miałem szczęście współpracować z wielką firmą z LA – Riot Games . To Firma która stoi za grą League of Legends. Miałem więc w tej grze wirtualny zespół metalowy PENTAKILL. Zrobiliśmy więc album Pentakill III i to było dla mnie dobre, bo to były dobre pieniądze. W takich czasach dużo prościej jest, kiedy masz za sobą taką dużą firmę. Oni nie proszą cię żebyś robił rzeczy za darmo. Jak masz nagrywać czy iść na inne kompromisy, albo nagrywać w swojej sypialni wysyłać pliki.
No właśnie miałem podpytać o Pentakill, jak dokładnie się to odbyło?
Mogłem wybrać się do świetnego studia tutaj w Norwegii w trakcie pandemii. To takie studio, które pracuje dla telewizji, robi rzeczy dla animacji, a do tego jest położone 5 min od mojego domu… i znam też jego właściciela. Nie jest to dobre miejsce, jeśli chodzi o zespół rockowy. Nie wynająłbyś go by nagrać swój album, czy go zmiksować bo normalnie nie byłoby cię na to stać. Zdarzyło się też tak, że pozwolili mi polecieć do Stanów momencie kiedy nikt z Europy nie mógł latać do Stanów. Znaleźli sposób żeby przetransportować mnie do Los Angeles. Przetransportowali mnie, perkusistę i jednego z gitarzystów który jest z Anglii, spotkaliśmy się w Cancun na Karaibach, okazało się że jest jakaś ugoda między stanami Meksykiem i Karaibami, że jeśli jesteś tam więcej niż 7 cz 14 dni, zezwalają ci podróżować do Stanów. I nikt nie pyta cie czy przybyłeś z Europy. Jeśli pytają skąd przybyłeś, no to mówisz że przybyłeś z Cancun. Poleciałem tam, spotkaliśmy się z chłopakami i jak turyści rezydowaliśmy w jakimś resorcie. Oczywiście byliśmy ostrożni, testowaliśmy się co trzy dni czy coś. Kiedy masz ze sobą dużą firmę jesteś trochę rozpieszczany. Kiedy rozmawiałem z rodziną czy znajomymi, albo oglądałem wiadomości w telewizji szczypałem się w ramię bo byłem w tym miejscu jeździłem sobie na skuterze wodnym, piłem pinacoladę z przyjaciółmi. Ale musieliśmy to zrobić żeby dostać się do Stanów, bo Riot Games tego wymagało. To była dobra robota. To samo tam na miejscu. Zostaliśmy w Hollywood przez kilka dni kwarantanny. Udało mi się odwiedzić grób Dio, pojechałem taksówką oddałem hołd jako stary fan… W końcu był ze mną jak przyjaciel przez tyle lat, od czasu kiedy byłem dzieciakiem, od czasów pierwszych albumów Elf czy Rainbow. Miałem okazję go poznać i koncertować z nim przez jakiś czas… Po prostu miałem potrzebę żeby tam pojechać.
Przy czym jeszcze pracowałeś w tym czasie?
W tym samym czasie zacząłem nagrywać swoją własną płytę. Właściwie przez przypadek zdarzyło się to w tych samych ramach czasowych więc robiłem swoją robotę nawet jeśli nie mogłem jechać w tournee czy grać wielu koncertów. Zazwyczaj musisz się bardzo gonić, żeby zrobić coś ekstra coś dodatkowego czy to w swojej karierze, czy żeby zarobić jakieś dodatkowe pieniądze. Ale miałem akurat na tyle szczęścia żeby powiedzieć sobie – ok nie będę w biegu przez jakiś czas, zrobię swoje płyty i zapłacę rachunki. Mieliśmy też tutaj trochę wsparcia od strony rządu dlatego że nasi księgowi powiedzieli, że możemy starać się o pewne fundusze czy też rekompensaty które tak naprawdę wiele krajów przydzielało. I mój księgowy powiedział że nawet jeśli tego nie potrzebuję powinienem złożyć wniosek. No i oczywiście była to zawsze jakaś pomoc. może nie do końca potrzebna, ale zawsze pomocna w czasie kiedy wszystko się zatrzyma.
Więc generalnie trakcie pandemii byłem trochę rozpieszczony. To jest też tak że czasami masz szczęście, że urodziłeś się z jakimś miejscu albo masz taki a taki paszport. Więc jestem za to wdzięczny – no i za to że nie miałem Covid, który jeszcze w końcu wciąż jest niebezpieczeństwem.
Ale już wszystko wraca na normalne tory?
No tak. Parę dni temu graliśmy fajny koncert w Trondheim w dużym teatrze. I czasami o tym zapominasz, spotykasz ludzi, robisz sobie z nimi zdjęcia. To była magiczna noc. To był świetny teatr. Wróciliśmy do domu i usłyszeliśmy że nasz promotor został w domu bo jego cała rodzina zachorowała i to dość ciężko. Cóż, tak łatwo było o tym zapomnieć. Ale uświadomiłem sobie, że może nie było to zbyt mądre aby zapominać o zagrożeniu. A co jeśli zachoruje dzisiaj albo jutro. Być może jestem bardziej odporny, kto to wie, może nabyłem odporności wciąż podróżując może już to przeszedłem, a poczułem jak przeziębienia nigdy nie wiadomo.
Byłem dość zdziwiony kiedy w ogóle usłyszałem, że ty za śpiewałeś na wspomnianych płytach Pentakill, myślę że wielu fanów rocka czy metalu nie wiedziało o tym projekcie
Tak, świat gier online to zupełnie inny świat, ale to wielki świat jakby zupełnie równoległy do sceny metalowej i niekoniecznie te informacje pojawiały się w rockowych magazynach czy na stronach internetowych. Ten świat jest tak wielki nawet w porównaniu do tego który był w tych czasach kiedy my dorastaliśmy. Telewizja jako medium jest wciąż silna. Ale jeśli uświadomisz sobie ile milionów ludzi jest aktywnych na tych platformach, to nawet może ją przyćmić. To szalone jakie zyski te firmy generują. Można to porównać do czasów kiedy MTV i ich teledyski miały wpływ na wszystko. Jeżeli twój teledysk pojawił się w MTV to twoja kariera była ustawiona nawet jeśli nie byłeś w zespole który sprzedaje miliony, albo ma jeden hit. Zresztą do dzisiaj te zespoły mają się nieźle. Grają w dobrych miejscach na dobrych festiwalach duże koncerty. Oczywiście nie można tego porównać jeden do jeden no ale jest pewna analogia. Bo te platformy są tak wielkie i docierają zwłaszcza do wielu młodych ludzi ale także do starszych ludzi którzy kochają grać. Zresztą wydaje mi się, że nie ma jednego rodzaju ludzi typu ludzi którzy grają. Grają ojcowie, synowie, córki obecnie wielu ludzi się tym interesuje
A ty osobiście grasz w gry wideo?
Muszę przyznać, że niewiele gram Ale jestem trochę w to zaangażowany. Np. sprawdzam niektóre rzeczy kiedy robią animacje. Albo sprawdzam jak coś działa. Znam też postacie z tego uniwersum. Moja postać to wokalista Pentakill, więc jestem tym kolesiem w grze. Ale ja raczej jestem oldskulowy. Gram w Pacmana i na maszynach paintballowych albo w te wczesne gry zrobione na kwadratach stylizowany na gwiezdne wojny – jak to się nazywało?
Space Invaders?
A, no tak – rzeczywiście, sam nam dwoje dzieciaków i oni teraz zaczynają swoje własne życie ale wychowywali się w późnych latach dziewięćdziesiątych czy dwutysięcznych i na tamtych grach więc mnie znane były również tamte gry… sporty walki. Ale od czasów kiedy powstał Guitar Hero staliśmy się trochę starsi. Wiesz właściwe kiedy jesteś w tym, w tej społeczności razem ze swoimi dziećmi bardzo łatwo się w to w gryźć. Lubię kilka klasycznych gier z drugiej połowy lat dziewięćdziesiątych takie w stylu walk, albo jakieś gry w stylu Super Mario. Zresztą jeśli obecnie masz oryginalną grę ona jest warta jakieś straszne pieniądze. O – widzisz byłem całkiem dobry w Donkey Kongu.
Ok jeśli rozmawiamy o innych mediach muszę zapytać ciebie o udział w eliminacjach do konkursu Eurowizji – oddałem na ciebie kilka głosów osobiście haha
Tak? Dzięki! Właściwie to była misja dla muzyki rockowej wiesz to był już czas pandemii. Wcześniej trzykrotnie już mnie o to proszono. Właściwie nawet prawie to zrobiłem gdzieś w okolicach 89/90 roku ale wtedy to nie wyszło. Później kiedy mnie o to prosili akurat byłem zajęty albo byłem w trasie, albo to nie był właściwy kawałek, albo to nie było coś w czym się dobrze czułem. Wiesz to jest bardzo czasochłonne jeśli jesteś zaangażowany w konkurs Eurowizji to zabiera kilka miesięcy twojego czasu. Cały czas oczekują od ciebie że będziesz pojawiał się wtedy kiedy trzeba gdzieś blisko stacji telewizyjnych, uczestniczył w przygotowaniach wielu spotkaniach więc kilka razy wcześniej odmówiłem. Innym razem grałem koncert w Bułgarii w Sylwestra a oni chcieli żeby pojawić się w studio i zagrać następnego dnia i nie było możliwe aby dotrzymać terminu i dotrzeć z Bułgarii do domu i zdążyć na nagrania.
Tym razem jednak się udało…
Poproszono mnie żeby zrobić coś z moim przyjacielem wokalistą zespołu Wigwam. Znamy się od lat, więc tym razem było proste aby to zrobić. Zrobiliśmy mocny kawałek coś w stylu lat osiemdziesiątych coś w stylu Chrisa Thomsona czy Johna Forenama, coś w rodzaju „Your the voice” tylko z takim metalowym chillem. Jest zwrotka która jest bardziej bliskowschodnia czy wschodnia, w takim egipskim w stylu… czy może arabskich nocy. Jest to trochę inne niż to co zazwyczaj robię, bo współpracowali ze mną inni ludzie. Ale pogadałem z moimi chłopakami i zdecydowaliśmy, że to jest dobry moment żeby to zrobić. Nie wszyscy mogliśmy podróżować na przylot. mój perkusista nie mógł przyjechać z Włoch. Francesco Jovino, Świetny perkusista swoją drogą jeden z najlepszych. A także Alessandro Del Vecchio kolejny Włoch z którym współpracuje. Ale znalazło się paru chłopaków w Norwegii którzy mogli to zrobić a zdecydowaliśmy się właśnie zrobić nowy skład do tej piosenki. Na miejscu był mój basista Sid ale w sumie doszliśmy do wniosku, że spróbujemy zrobić to trochę inaczej. W takie przedsięwzięcia zawsze jest zaangażowanych wielu ludzi i tak naprawdę to są też inne opinie kwestia kompromisów. Może dlatego tak naprawdę niewiele robię takich rzeczy, bo nie przywykłem do kompromisów w muzyce. Ale ten kawałek wyszedł świetnie i można go nazwać takim mainstreamowym hardrockowym kawałkiem no i zawiera wszystkie elementy o których wspomniałem jest taki eightisowy z metalowym szlifem, szczyptą akcentu wschodniego i AORowym refrenem. No i w sumie pasował do formatu Eurowizji.
Wspomniałeś o tym, że twój perkusista nie mógł do was dojechać. Ja ostatnio czytałem wywiad z Beatą Polak która również grała z tobą, czy właśnie jej pojawienie się w twoim zespole było spowodowane tym samym? No i jakie są twoje wspomnienia ze współpracy z Beatą?
O – Beata jestem naprawdę słodka, jest kochaną osobą ma naprawdę ciepłe serce i bardzo ją uwielbiamy jest też wielkim talentem i bardzo ciężko pracującą kobietą. Zajmuje się swoją rodziną jako matka. Wciąż jesteśmy z nią w kontakcie, zwłaszcza moja żona. Wiesz w przyszłości formuła była taka że chcieliśmy mieć faceta perkusistę, takiego z mocnym uderzeniem więc mimo, że Beata ma taki klasyczny feeling w swojej grze, był dla nas naturalny powrót do poprzedniej formuły, kiedy nasz perkusista był znowu w stanie podróżować. Kto wie może będziemy jeszcze współpracować w przyszłości. Zrobiliśmy przecież razem to DVD/Bluray i Beata wypadła tam świetnie ale też Francesco mógł przyjechać i zagrał tam kilka kawałków, no ale większość koncertu zagrała Beata. Obecnie coraz bardziej powszechne jest to, że kobiety grają w zespołach metalowych czy ciężkich zespołach ale Beata była kimś w rodzaju pioniera na tej scenie. Wiesz ona też nie jest w tym biznesie po to żeby ładnie wyglądać jak niektóre blogerki, tylko to prawdziwa kobieta która naprawdę potrafi grać, jest naprawdę ciężko pracująca i prawdziwa i to w niej uwielbiam myślę że jest wzorem dla innych perkusistek. Jest super po prostu cool. Być może czasem zbyt wielozadaniowa, ale to cecha kobiet. Wiesz moja żona ma tak samo potrafi robić dużo rzeczy naraz zupełnie bez stresu. Być może nawet w biznesie lepiej znoszą stres niż faceci.
Zespół beaty Wolf Spider właśnie z kwietniu wydał nowy album. Jest naprawdę bardzo dobry – powinieneś go sprawdzić.
O widzisz, nie wiedziałem na pewno sprawdzę . Wiesz znam trochę ludzi z otoczenia Beaty. Byliśmy jeszcze w kontakcie zanim zaczęliśmy razem grać znam nawet jej księgowego. Wiesz to trochę sprawa jak w rodzinie kiedy jesteś związany z ludźmi i pozostajesz w kontakcie. Nie jestem pewien czy będzie w stanie przyjechać na nasz koncert w Krakowie w Tauron Arenie. Ale byłoby super gdybyś przyjechała i moglibyśmy się spotkać. Pamiętam, że żeby do nas dotrzeć i z nami zagrać przejechała przez kilka krajów. Tak jak wspominałem to twarda kobieta w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jeśli chce coś zrobić to to zrobi, to jest jej mocna strona. Ja zresztą planuję zostać kilka dni w Polsce więc wybieram się tam z żoną.
Polecam, powinniście. Kraków to piękne miasto.
Wiesz zazwyczaj lecimy gdzieś na koncert, odpoczywamy po podróży, jemy obiad w jakimś hotelu, gramy koncert i wracamy. Więc tym razem byłoby super gdybyśmy mieli dzień lub dwa, żeby coś zrobić na miejscu sprawdzić miasto i może nawet odwiedzić Auschwitz ponieważ nigdy tam nie byliśmy. Mój szwagier tam był i mówi że to jedyny sposób żeby to poczuć.
Tak, zdecydowanie szokujące przeżycie…
Tak – zdecydowanie chcemy się tam wybrać, być może nawet z chłopakami z zespołu. No wiesz mam wielu przyjaciół w Polsce to oczywiście zaszczyt grać na tym festiwalu. Sporo ludzi których znam przybędzie na ten koncert. Zresztą z tym promotorem robiłem koncerty w przeszłości. To zaszczyt być na tego typu festiwalu bo zawsze myślałem że nie jestem aż tak stary. Ale z drugiej strony moja żona mówi że jestem w biznesie już do dość długi czas i zasłużyłem żeby być na tego typu festiwalu. Świetnie będzie zagrać wraz z Deep Purple i Nazareth.
Czyli czujesz się obecnie dobrze w tym towarzystwie?
Teraz mam świetny zespół, Francesco Jovino, o którym wspomniałem jest moim zdaniem taką nowoczesną wersją Cozzyego Powela. Nie w sensie, że kopiuje ale tak jakby go wymieszać z Vinnie Appice’m – ma taki świetny groove. Obecnie ze świecą szukać takich perkusistów wiesz pełno jest dobrych metalowych perkusistów, gitarzystów, ale ciężko jest znaleźć kolesi którzy grają z takim wyczuciem z takim tonem który do ciebie przemawia. Większość ludzi obecnie jest po prostu świetna technicznie, ale niekoniecznie daje coś od siebie. Kopiują coś czego nauczyli się z Internetu albo siedzą w domu i w sali prób i są dobrzy w swojej grze, ale nie potrafią napisać świetnych rzeczy. Potrafią wymieszać to czego się nauczyli i wszyscy są pod wrażeniem ale w moim pokoleniu raczej szukało się tych kolesi którzy byli raczej jak Jimmy Page, Tommy Iommi, Richie Blackmore, Randy Rhodes, Eddie Van Halen, Gary Moore… nie zapomnijmy o Scocie Gorhamie… wielu muzyków których powinno się częściej wymieniać w tym biznesie mowa o klasycznych muzyka którzy potrafią przemówić swoim instrumentem. Obecne pokolenie kliktrack uczy się grać według maszyny. Uczą się jak maszyna i w studio świetnie to wychodzi. To jest zawsze wyzwanie kiedy współpracuję z młodszymi muzykami bo w studio oni zawsze patrzą na ekran i nagle patrzą i „o kurczę to wypadło z czasu” ja mówię „to nie jest poza czasem to jest groove – spróbuj nie patrzeć tak dużo na ekran i posłuchaj” no i faktycznie nic złego się nie stało brzmi dobrze. Wiesz oni zawsze używają technologii w inny sposób, ich perspektywa jest inna… ja za tym nie przepadam. Mimo, że lubię dokładność i jeśli wszystko jest z schludnie. Oczywiście może być dobra rzecz która jest bardzo mechaniczna i jeśli pasuje to po prostu piosenki. Ale jeśli twoje korzenie są zorientowane na klasycznego rocka potrzebujesz właściwego rodzaju muzyków żeby piosenka wyszła właściwie. Ten zespół który mam teraz… uważam że jestem szczęśliwcem. Adrian dołączył do nas półtora roku temu. Ma zaledwie 25 lat ale jest tak dobry. To zupełnie jakbyś widział Rogera Glovera – normalnie szczęka opada i tylko możesz się uśmiechać. Bije z niego taka radość bycia na scenie, której brakuje mi w tym biznesie. Adrian wygląda jak jeden z założycieli Jetro Thull jego gra też jest oldskulowa + oczywiście gdybyś dodał do tego trochę nowoczesnego metalu i wtedy mamy jego styl gry. Tzn. wiesz on nie ma swój styl nie kopiuje ale jest ukorzeniony w klasycznym roku. Dla ludzi takich jak ja to jest ekscytujące wiedzieć takie rzeczy. Tacy muzycy nie rosną na drzewach, ciężko ich znaleźć. Jeśli patrzę na dzisiejszą scenę na dzisiejszy świat moim zdaniem ludzie zbyt komplikują rzeczy zbyt mocno skupiają się na tym jak się zaprezentować. Dlaczego po prostu nie będziesz facetem który pojawia się na scenie jak Brian Johnsson Czemu po prostu nie być facetem czy facetką którzy pojawią się na scenie by zrobić swoją robotę i bawić się tym ale oczywiście wiele mrocznych rzeczy dzieje się w muzyce bo samo życie ma wiele odcieni i wielokrotnie po prostu musisz przetransportować mrok do swoich piosenek ale moim zdaniem jest zbyt wielu zbyt poważnych ludzi rozmyślających i rozważających polityczny aspekt biznesu.
Obecnie wytwórnie bardzo często są w stanie ściągnąć ludzi którzy robią muzykę swoich sypialniach i są w stanie pozyskać ich więcej, włożyć mniejsze pieniądze w promocję i tak naprawdę niektórych orżnąć, ale zespoły są szczęśliwe bo pozyskują followersów, ale obecnie to przyjmuje jakieś ekstremalne formy. I wciąż uważam że powinna być jakaś jakość tego wszystkiego co prezentujesz powinieneś dawać swoje serce i duszę w muzyce. My nie próbujemy ponownie wynaleźć koła niewiele eksperymentujemy co zresztą robiliśmy przeszłości, ale obecnie w moim wieku nie muszę tego robić obecnie kontynuuje karierę która jest stabilna robimy swoje z dobrą jakością nie przejmując się tym co jest politycznie poprawne czy pożądane na cyfrowym rynku. I muzykę taką jak nasza możesz wziąć do klubu do teatru na dużą scenę kiedykolwiek. I taką muzykę możesz wplatać w swoje życie tak robimy z moją żoną moja żona coraz częściej pojawia się na moich koncertach oprócz tego sprzedaje koszulki i odnajduje moją bieliznę czy buty tak bez niej się gubię no wszystko polega na tym żeby być obecny w życiu a nie tworzyć coś co koniecznie musi zaimponować ludziom. Ale jeśli dasz poczuć ludziom, że są częścią tego procesu to chętnie wrócą na twój koncert. Mam wielką motywację kiedy otrzymuje feedback od ludzi którzy np. mają problemy zdrowotne, są w szpitalu i dają znać że ta muzyka podtrzymała na duchu gdy byli chorzy dla mnie to jest główne paliwo… jestem szczęśliwy, nie muszę być bardziej nie muszę odnaleźć większego sukcesu w biznesie więcej nie potrzebuje to rock’n’roll.
Dlatego, że jestem fanem twoich wcześniejszych zespołów przygotowałem parę pytań na temat twojej przeszłej aktywności . Jest takie przysłowie że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, ale ty to zrobiłeś… wróciłeś do zespołu MASTERPLAN żeby nagrać z nimi „Time to be King”. dlaczego zdecydowałeś się to wówczas zrobić?
Właściwie to było życzenie ówczesnej naszej wytwórni i Roland poprosił mnie czy bym to zrobił , prawdopodobnie dlatego, że poprzednia płyta nie sprzedawała się aż tak dobrze. Mam na myśli to, że poprzednie płyty były dosyć sporym sukcesem, zwłaszcza jedynka… dwójka właściwie też nieźle sobie radziła. Wiesz ludzie z biznesu patrzą na liczby. Właściwie dlatego to się wydarzyło, zostałem poproszony żeby ponownie dołączyć do zespołu i pomyślałem, że możemy to zrobić jako zabieg jednorazowy, jeśli będzie dobry plan na tournée czy coś w tym stylu i to wszystko przysłuży się marce Masterplan w dobry sposób, i zrobimy to w oryginalnym składzie czy też prawie oryginalnym składzie. Zdecydowałem się,, że mogę to zrobić – to właściwie była umowa biznesowa. Zgodziłem się to zrobić ale chciałem napisać własne teksty i własne melodie. Oczywiście byłem otwarty na wszelkie sugestie, ale jeśli bym widział że to nie zagrało to miałbym luksus odmowy. I może właśnie dzięki temu ta płyta jest moją ulubioną płytą Masterplan. Mimo tego, że na wcześniejszych są takie świetne kawałki jak „Soulburn”. Ale czwórka stała się dla mnie bardzo osobista. Mimo tego, że na pierwsze dwie płyty też napisałem sporo materiału, to były tam takie utwory jak np. „Crystal night” które było napisane dużo wcześniej chyba przez Rolanda (tak mi się wydaje) i wówczas ja musiałem sprawić żeby to zażarło, zadziałało. Wówczas to było jak demokracja, byliśmy jak rycerze Okrągłego Stołu i na koniec musieliśmy uścisnąć sobie dłonie.
Płyta się ukazała i to w dalszym ciągu jest dobra płyta, ale nie jestem zbyt szczęśliwy finałowym miksem albumu uważam, że mógł być lepszy. Ale tak naprawdę tak jest z wieloma płytami. Gdyby „Time to be King” miał takie same brzmienie jak pierwsza płyta Masterplan, byłoby to optymalne. Produkcyjnie wówczas byłaby to płyta świetna ale to moja osobista opinia.
Także tak – to jest moja ulubiona płyta bo zaangażowałem się w nią w na 110%. W przypadku poprzednich płyt były takie utwory w które byli zaangażowani inni ludzie jak np. „After this war” albo np. „Heroes” gdzie zaśpiewałem w duecie z Michaelem Kiske. Na „Aeronautics” również pisaliśmy razem z Rolandem i w wielu przypadkach zgadzaliśmy się spotkać w połowie drogi i właściwie to była to magia tego combo, ale obecnie czuję, że mojemu sercu bliższe są te kawałki które robię sam. Tak samo jest z wykonywaniem tych utworów na żywo. Jeżeli to nie są całkiem twoje melodie tylko tworzone przez innych ludzi może się okazać, że się z nimi siłujesz na żywo. To jest ważny aspekt w momencie kiedy się starzejesz. Kiedy robisz takie rzeczy tylko dla pieniędzy zatracisz się, musisz jednak mieć z tego pewną radość, musi pozostać miłość do muzyki to jest coś co doskonale wiedział Ronnie James Dio. Zaczynał jako piosenkarz popowy, ale rozwinął się właściwie w największego wokalistów wszechczasów oczywiście to były inne czasy kryteria biznes działał w inny sposób bardziej prymitywnie ale w dalszym ciągu były te same wyzwania które są teraz. W dalszym ciągu musisz znaleźć odpowiednich ludzi do współpracy. Obecnie więcej ludzi jest w stanie się sprzedać tylko dlatego, że nie mają innego wyjścia. Biznes kontrolowany jest przez księgowych którzy działają według jakiegoś schematu wg formuły.
A właśnie. Zastanawia mnie jaka jest obecnie twoja opinia o projektach wytwórni Frontiers. Ponieważ sam w przeszłości nagrałeś kilka takich płyt pierwsze z Magnusem Krosnem następnie z Timo Tollki . Potem jak dobrze pamiętam Matt Sinner zrobił dla nich kilka takich albumów, następnie Simone Mularonii, Aldo Lonobile…
Obecnie nie jestem już związany z Frontiers, wywiązałem się z umowy i od zeszłego roku nie jestem z nimi związany. Moim wyborem było nie kontynuowanie tego kontraktu tylko wyruszenie naprzód z bardziej tradycyjną formułą. Działanie pod skrzydłami wytwórni płytowej niekoniecznie jest dobrym rozwiązaniem dla każdego artysty. Obecnie jest wiele innych opcji z platformami cyfrowymi i takimi rzeczami firmami marketingowymi, inwestycyjnymi. Otwarło się wiele nowych dróg. Można współpracować z fizycznymi i cyfrowymi dystrybutorami. Dla mnie to nowa czysta kartka chciałem zacząć coś na świeżo. Co do zasady, to tak jest kiedy wytwórnia płytowa próbuje kreować styl muzyczny. To dla mnie nieco zbyt wiele. To dzieje się nie tylko w przypadku Frontiers, ale w przypadku innych wytwórni również. Wszyscy w tym uczestniczą może jest kilka wyjątków zauważyłem, że taki Ear Music ma kilka fajnych podpisanych zespołów i promuje dobrą muzykę Ale tacy wydawcy są raczej wyjątkiem i dostarczają pewną jakość. Zauważyłem kilka takich wytwórni które które robią dobrą robotę i są bardziej wybredni jeśli chodzi o podpisywane kontrakty.
Ale wspominaliśmy Frontiers. Mamy za sobą długi związek i był dobry. Na początku to było bardziej rodzinnie, każdy miał z tego jakieś profity, ale z czasem rozwinęło się to z nową formułę. Wytwórnia chciałaby rzeczy były robione w inny sposób, biznes się zmieniał i wytwórnie chciały podążać jego śladem, dla mnie to nie zadziałało. Jeśli zmuszony jesteś powiedzieć „tak” dla różnych projektów tylko dlatego żeby zyskać dobre wsparcie wytwórni. Jeśli to będzie warunkiem dostania wypłaty jeśli zrobisz tą konkretną płytę albo tamto albo wydanie twojego materiału warunkowane jest jakimś combo z innymi rzeczami. A jeśli to miałoby być jedynym kryterium które warunkowałoby by być związany kontraktem okazało się to dla mnie czymś czego nie chce robić na dłuższą metę. To było przez chwilę dobre szczególnie w przypadku płyty Allen/Lande i kilku projektów które zrobiłem (np. jakieś duety). ale starałem się ich unikać tak bardzo jak mogłem i w pewnym momencie nadszedł czas by iść naprzód. To co obserwujemy obecnie to wiele albumów poskładanych do kupy przez wytwórnię brzmiących tak samo jak płyty poprzednie albo przynajmniej częściowo jak np. płyty Allen/Lande , bo poskładane są przez tych samych autorów czy też naszych przyjaciół tak jak Magnus który jest świetnym muzykiem i autorem i oczywiście jeżeli wstawisz tam innego wokalistę albo wokalistów i trzymasz się tego samego stylu tej samej formuły takie same są okładki czy też w takim samym stylu dla mnie staje się to trochę zbyt rozmyte. Stajesz się trochę owcą i w takim studiu trochę się zmuszasz np. masz problem by zaśpiewać to wyżej albo zastanawiasz się o czym jest ten tekst. Ja w przypadku Allen/Lande napisałem kilka tekstów np. „Lady of winter”. Ale nie pisałem wszystkich tekstów do tych utworów trochę dopasowałem przy niektórych kawałkach… jedynie kilka tekstów numerów napisałem sam. Ale z wiekiem przychodzi ci to bardziej naturalnie. Mówienie „tak” jest niebezpiecznym słowem. Jeśli się na wszystko zgadzasz chcesz być wielozadaniowy chcesz być wszędzie i sprawić by wszyscy byli szczęśliwi w tym samym czasie wiesz że to jest dobre dla twojej kariery i wiesz że coś dobrego z tego wyniknie. Może dlatego że przez wiele lat byłem tak bardzo aktywny spędziłem tak wiele czasu i zachodu by sprawić by wszystko było tak dobre jak to możliwe, być wielu miejscach w tym samym czasie… Ja wiem że to pomogło mojej karierze. Ale zdaje sobie też sprawę że dla mnie należało to zatrzymać. Skupić się bardziej na swojej muzyce i przyszłości. Nie staję się młodszy, potrzebuję więcej czasu. Lubię kiedy mogę spędzić więcej czasu na pisaniu, na swoich pomysłach… mogę być bardziej wybrednym. I nie chodzi tylko o ludzi którzy kupią moją płytę i będą ją porównywać ze wszystkim co zrobiłem dotychczas. Ja nie chce kopiować czegoś, mogę zrobić coś co może przypominać ci coś dlatego, że to jest mój znak rozpoznawczy, tego nie chce zmieniać ale chcę mieć pewność że jeśli jestem z czegoś dumny, mogę sam powiedzieć „wow lubię moje wokalizy w tym kawałku” mogę być wówczas szczęśliwy i wdzięczny za wszystko i to z wiekiem staje się bardziej i bardziej ważne. Nie mogę zdzierżyć jeżeli ktoś każe mi śpiewać jakąś przaśną melodię jak młody dzieciak który śpiewa cienko i wysoko… robiłem to może 30-25 lat temu wtedy śpiewałem inaczej, może bardziej w stylu AORowym ale nie jestem dalej tym facetem. Mógłbym to zrobić ale chyba nie mógłbym znieść słuchania tych piosenek jeśli teraz bym to zrobił . mam na myśli to że jestem dumny z przeszłości, ale z nie zniósłbym kopiowania czegoś z przeszłości. Nawet obecnie niezbyt lubię niektóre rzeczy które uwielbiałem w przeszłości. No weź taki Survivor który miał świetnego wokalistę, czy świetnych wokalistów i na tamte czasy to były świetne kawałki. Ale wyobraź sobie napisać takie melodie teraz obecnie np. w takim stylu oczywiście jeśli masz taką skalę jesteś taką muzyczną osobowością możesz to zrobić, dasz sobie radę w studio ale chyba nie zniósłbym słuchać tego. Takie coś nie sprawiłoby, że byłbym z tego dumny czy szczęśliwy, a nie cierpię być niezadowolony z tego co robię. Dlatego też skupiam się obecnie na moim zespole, na moich piosenkach. Również stylistycznie jestem bardziej związany z tym. Śpiewam piosenki w których czuję się mocny, czerpie radość z przebywania na scenie. Niezbyt się denerwuję. Oczywiście troszeczkę tak… bo to normalna rzecz taka trema sceniczna, ale nie przejmuje się zbytnio czy dam radę zaśpiewać ten set dziś wieczorem, czy ta piosenka nie zabije mojego głosu. Zbyt wielu ludzi nad tym pracuje zbyt wielu ludzi na tobie polega. Ludzie niewiele o tym myślą po prostu słuchają jakąś muzykę albo są fanami jakieś muzyki ale krytykują ludzi że nie podążają w tym stylu czy tamtym. Są ludzie którzy mówią np. że przestali słuchać tego wykonawcy czy tego zespołu po tym albumie, albo kiedy odszedł ten gitarzysta albo kiedy przestali grać w tym stylu, ale nie widzą całego obrazu, że musisz mieć naprawdę dużo siły żeby być świetnym wykonawcą. Bo tak zarabiasz na życie, tak płacisz za rachunki. Te wszystkie rzeczy to jest combo.
Ale nie miałeś takiego luksusu na początku kariery?
Najgorzej jest kiedy oprócz tego, że się temu wszystkiemu poświęcasz musisz mieć jeszcze normalną pracę. To dla mnie nie było opcją, bo chociaż raz próbowałem (śmiech) kiedy byłem młody. Właściwie Micky Moody i Bernie Mardsen wyjęli mnie w pewnym sensie z biura w połowie lat dziewięćdziesiątych. Planowaliśmy zrobić kilka koncertów, to miał być w pewnym w sensie tribute dla ich muzyki w Whitesnake. Na początku to się nazywało wieczór z muzyką Whitesnake. Wcześniej pamiętam, że obciąłem włosy, nosiłem garnitur do biura i i właściwie siebie nie poznawałem. W pewnym momencie stwierdziłem „pieprzyć to” zerwałem krawat, poszedłem do pokoju szefa i powiedziałem „przepraszam ale rezygnuję, nie mogę tego dalej robić” w przeciwnym razie musiałbym odmówić grania koncertów całej Europie czy też kilku dużych festiwali w Holandii np. jak dobrze pamiętam. Później nagraliśmy własną oryginalną płytę z nowymi kawałkami nazywało się to THE SNAKES. To był tylko jeden album, ja byłem młody dla mnie to było świetne doświadczenia nauka całego procesu. Przez ten cały czas grałem z wieloma ludźmi z niektórymi współpracowałem wielokrotnie z niektórymi tylko na zasadzie styczności czy też występów gościnnych, ale mam związek z wieloma projektami zespołami którymi przechodziłem czy w różnych kombinacjach doprowadziło mnie to tu, gdzie jestem teraz. Zawsze są jakieś rzeczy czy też jakieś kobiety, o których nie chcę wspominać haha ale obecnie trzeba się cieszyć że jesteśmy zdrowi i miejmy nadzieję że pozostaniemy w zdrowiu. Przez długi czas. Nie wyobrażam sobie nie widzę się gdzie się gdzieś indziej, w innym miejscu. Widziałem kiedyś wywiad z Henrym Rollinsem i on powiedział że nigdy nie zostałby ponownie frontmenem. Oczywiście abstrahując od zniszczenia karku, kiedy jesteś kiedy przewodzi się punkrockowemu zespołowi (to trochę inny temat) ale nigdy nie powiedziałbym „O teraz to jestem autorem” albo „teraz to jestem DJ radiowym”, „nie – nigdy nie pojawię się znowu na scenie” jak ludzie mogą takie rzeczy mówić ja szanuję Henrego Rollinsa ale jestem zaskoczony tym co ludzie mówią. No cóż mam nadzieję że będę na tej scenie jeszcze przez długi czas i może znowu będziemy miały mieli okazję spotkać się za 15, 20 lat.
Mam takie pytanie – ponieważ parę razy dokonałeś remake’ów swoich własnych utworów, i pojawiały się one np. jako bonus tracki. Mam na myśli kawałki zespołów Ark, Masterplan czy Beyond Twilight i ja je bardzo lubię. Ale, czy myślałeś o zrobieniu całego albumu z takimi wersjami a może w wersjach koncertowych?
No tak, właściwie to o tym myślałem, ale to co robimy teraz, to kontynuujemy „Heavy rock radio”. Na początku to była jedna płyta później zgodziliśmy się zrobić drugą, następnie zdecydowaliśmy, że to będzie trylogia a teraz robię następną część… już nagrałem wokale do kilku kawałków. Trochę robimy to z doskoku ponieważ teraz żoną przeprowadzamy się z jednego domu do drugiego do Szwecji, do naszych dobrych sąsiadów. Przez wiele lat mieliśmy tam dom i bardzo nam się tam podoba, on jest trochę bardziej na uboczu, na wsi niż to co mam obecnie, więc tak zdecydowaliśmy. Więc jest trochę roboty z przeprowadzką, tym bardziej, że przenosimy się z dość dużego domu. Ale uznaliśmy, że posiadanie więcej niż jednego domu jest niekonieczne i tak naprawdę pomiędzy tymi wszystkimi działaniami trochę nagrywam wokali no i oczywiście gramy jakieś koncerty. Za parę tygodni wybieramy się do Hiszpanii a następnie skupiam się aby skończyć „Heavy Rock Radio 3”. Ale z uwagi na pandemię mamy dużo kawałków i pogadałem z Francesco, dlaczego nie nagrać kilku kawałków ekstra, jeśli by miał czas. Mieliśmy nagrane bębny do kilku kolejnych kawałków więc mamy teraz szansę by zrobić nr 3 i 4. Pewnie zrobimy sobie małą przerwę, trochę koncertowania i później doprowadzimy do końca czwórkę. Ale wiesz nigdy nic nie wiadomo z tymi coverami, o którym mówiliśmy bo sama idea Rock Radio była zbudowana na coverach. Bo jeśli będzie czwórka to dlaczego nie pomyśleć o piątce, a może to właśnie piątka to będą remaki tych oryginalnych kawałków czy też kawałki oparte na otworach z mojego przeszłego katalogu. Może niektóre ponownie nagrane, może niektóre zremasterowane. Zobaczymy – wszystko jest możliwe. Jak mówiłem, to był pomysł na jedną płytę i nagle mamy trzy. Potem zaczynasz myślisz o nowej przygodzie. To jest dobra rzecz bo nagle wszystkie wytwórnie radiowe czy internetowe grają kawałki Jorna. To też taki ukłon w stronę Djów, bo to jest muzyka rockowa i metalowa ale to płyta która wydana z myślą o stacjach radiowych. Pierwsza płyta świetnie sobie radziła, była sukcesem to między innymi było powodem dla którego postanowiliśmy to kontynuować później z powodu pandemii ludzie bardziej przebywali w domach i słuchali muzyki w Internecie. Tak się złożyło że te utwory były grane wraz z oryginalnymi kawałkami Jorna, jak „Lonely are the brave” czy z ostatniego albumu „London”, „Ode to the black nightshade”, „Over the horizon radar” tak przy okazji to świetny kawałek, tak po prawdzie wszystkie te trzy kawałki gramy normalnie na żywo, zawsze próbujemy grać kilka kawałków z najnowszej płyty.
Ano właśnie, to opowiedz trochę o ostatniej płycie. Interesujący tytuł…
„Over the horizon radar” jest tak naprawdę inspirowany stacją radarową w Australii przez przypadek odkryłem ją w Internecie – nazywa się J.O.R.N. Bardzo się zdziwiłem, bo to przecież moje imię i chciałem sprawdzić o co chodzi. Okazało się że to stacja radarowa i program radarowy , w Australii, która jest prawdopodobnie jednym z najbardziej zaawansowanych systemów radarowych na świecie. A poniżej przeczytałem że to jest skrót od Jindalee Operational Radar Network. I mają właśnie taki program który się nazywa „Over the horizon radar” i to stąd właśnie wzięta jest nazwa. Z tej prawdziwej radiostacji – jednej z największych. Podobno nawet Stany adaptują tą technologię, ten program. No i tak naprawdę to wszystko gdzieś tam przetransportowane jest do tej piosenki… choć mowa trochę też o ludzkiej egzystencji, bo zazwyczaj takie rzeczy pisze… z grubsza to taki właśnie koncept no i teraz wiesz hehe. Możesz sobie to sprawdzić i wygooglować.
Sprawdzę na pewno . Czy już zdecydowałeś jak będzie wyglądał twój następny koncert w Polsce czy możemy oczekiwać garści klasyków, trochę nowego materiału jakiś coverów.
Postaramy się dobrze to zbalansować. Głównie gram oryginalne, własne kawałki ale czasami pojawia się kilka klasyków, na których wyrastaliśmy, czy które kochamy grać. We wszystkim chodzi o dostarczenie rozrywki wartościowej za te pieniądze. Obecnie niektóre zespoły już więcej nie grają albo nie grają tak dużo i i właśnie my możemy w pewnym sensie oddać hołd tym gościom, którzy wprowadzili nas w ten muzyczny świat. Ale zagramy na pewno jakieś klasyki z repertuaru Jorn. Na pewno zagramy „Walking on water” z albumu Drakula, zawsze to robimy i ludzie zawsze śpiewają refren, więc to popularny kawałek. W zeszłą sobotę graliśmy prawie 3 godziny czy tam 2 h 40 min prawdopodobnie dlatego, że za dużo gadałem haha, mieliśmy dużo kawałków chyba ze 20 kawałków w secie. No, ale czasami niektóre musisz wyciąć… mimo to wciąż jest 20 kawałków które mamy przygotowane. Wiadomo, jeśli grasz na festiwalu masz wytyczony dokładny czas. Jeśli nie jesteś headlinerem, albo grasz przed kimś, zazwyczaj masz do zagrania godzinę czy półtora czasami nawet mniej, zależy od festiwalu, czy w zależności od umowy. Prawdopodobnie zagramy w Polsce godzinę i podczas tej godziny możemy zagrać stare i nowe kawałki. Jakieś rzeczy z nowej płyty. „Life on death road” pewnie tam się znajdzie, zawsze gramy ten tytułowy kawałek bo rocker. Są też takie kawałki w których zespół błyszczy czy też zawierają jak świetne sekcje solowe. Na tym albumie np. mieliśmy Craiga Goldie który gra solo razem z Gusem G, grał też Alex Beyrodt z Primal Fear. Więc mamy kilka takich klejnotów gitarowych, które teraz musimy przetransformować na scenę na żywo. Ostatnio grał z nami Jorn Viggo Lofstad – mój przyjaciel. I graliśmy jak Iron Maiden z trzema gitarzystami… niezła zabawa – do przemyślenia na przyszłość. Bo to dosyć fajne grać z trzema gitarzystami jeśli grają schludnie to naprawdę się sprawdza, daje to ekstra power. Niektóre z tych kawałków mają swój drive więc musimy po prostu je zagrać. Zawsze gramy „Lonely are the brave” na pewno wciśniemy kilka tributów dla naszych bohaterów których nie ma wśród nas, albo którzy już nie grają. Tak… z niecierpliwością czekam na ten koncert. Wyczekuję tego festiwalu. No cóż – Festiwal Legend, dotychczas wydawało mi się, że jestem młody… ale jak mówiłem, moja żona utwierdziła mnie, że powinienem znaleźć się na tym w tym towarzystwie, zasłużyłem na to by się tam znaleźć. Właściwie to dość dziwne jeśli sobie uświadomisz że zaczynasz mieć takie oferty żeby grać na festiwalu legend wśród weteranów na scenie. Zdajesz sobie sprawę, że czas leci. Ale to dobrze, to dla mnie honor. Mam dobry zespół, nie martwię się, grają świetnie… jest dobra energia na scenie. Mam szczęście, że mam tych kolesi ludzie to od razu zauważają. To prawdziwa radość na scenie. Dajemy czadu.
Dzięki, to moje wszystkie pytania
Oj to teraz będziesz miał dużo roboty żeby to spisać. Wiesz, ja zawsze lubię powiedzieć więcej, wytłumaczyć tak na spokojnie z kawą…
Nie ma sprawy – mam czas (śmiech).
Do zobaczenia w Krakowie miło będzie pogadać na żywo.
Pytał: Piotr Spyra