Uwielbiam eksplorować metalowe rynki krajów Europy Wschodniej. Okazuje się, że w ich obrębie prosperuje wiele świetnych kapel, które trzeba po prostu odkryć. Ostatnio wysłałem wici do Serbii i udało mi się nawiązać kontakt z dziewczyną, która odważnie idzie do przodu nie bacząc na stereotypy i mody. Przed Wami Marija Dragićević, na co dzień wybijająca rytm w zespole Jenner.
Jak to się stało, że zaczęłaś grać na perkusji?
Początki, jak to zwykle bywa, były trudne. Kiedy miałam 16 czy 17 lat, byłam pod wielkim wpływem Tommy’ego Lee z Mötley Crüe. To on zaszczepił we mnie miłość do bębnów i dzięki niemu zaczęłam grać. Nie miałam pieniędzy, żeby kupić własny zestaw perkusyjny, więc poprosiłam przyjaciół o pomoc, znalazłam sobie studio do ćwiczeń. Za każdym razem, gdy chciałam pograć, opłacałam sobie 2 godziny. Nie potrzebowałam zbyt wiele pomocy, mój przyjaciel stwierdził, że jestem dobra, więc grałam sobie utwory moich ulubionych zespołów, uczyłam się notacji muzycznej i oglądałam na YouTubie filmiki dla początkujących perkusistów. W domu ćwiczyłam tylko „granie na niby”, czyli stukałam pałeczkami perkusyjnymi w poduszki. Jest to śmieszne, kiedy się o tym mówi, ale bardzo mi to pomogło.
Jakiego zestawu używasz dzisiaj?
Och, niestety wciąż nie posiadam własnej perkusji. Mam obecnie więcej wydatków, niż myślałam, więc tak naprawdę nigdy nie dorobiłam się własnego zestawu. Wciąż pomagają mi w tej materii moi przyjaciele, którzy pożyczają mi swoje instrumenty na koncerty.
Pokusisz się o przedstawienie swojego zespołu i jego dotychczasowej historii?
Jenner
jest zespołem wykonującym muzykę z pogranicza speed i thrash metalu.
Pochodzimy ze stolicy Serbii – Belgradu. Nasza historia rozpoczęła się 5
lat temu, kiedy wraz z moją młodszą siostrą Alexandrą zdecydowałyśmy
się utworzyć zespół inspirowany dokonaniami takich tuzów jak Judas
Priest, Warlock czy Accept. Zaprosiłam do współpracy kolejne dwie
dziewczyny: Anđelinę Mitić jako wokalistkę oraz Janę Bacić w roli
basistki. Należy zaznaczyć, że zanim założyliśmy Jenner graliśmy z
Alexandrą w innym zespole z dwójką przyjaciół i po jego rozpadzie
sformowałyśmy naszą obecną grupę. Po roku grania coverów wyżej
wymienionych zespołów, za sprawą naszych przyjaciół, zdecydowałyśmy się
pójść w ostrzejsze brzmienia. Najpierw włączyłyśmy do repertuaru utwory
takich zespołów jak Overkill, Anthrax, Exodus czy Agent Steel. Okazało
się, że te klimaty nie do końca pasowały Janie, więc jej miejsce zajęła
nasza obecna basistka, Mina Petrović. Wkrótce nagrałyśmy nasze pierwsze
demo, które zawierało utwory „Hear The Thunder Roar” i „On A Judgement
Day” – można go posłuchać na naszym oficjalnym kanale na YouTubie. Po
jego wydaniu zagrałyśmy koncert w ramach 49. Serbskiego Festiwalu
Gitarowego w Zajecarze. Nasz występ był świetny, dotarłyśmy w tym
przeglądzie do półfinału. Kilka miesięcy później zaczęłyśmy
przygotowywać debiutancki album, ale prace nad nim opóźniły się z powodu
naszych prywatnych spraw. Zaszłam w ciążę, przez co musiałam na rok
opuścić zespół. W tym czasie zastępowała mnie Selena Simić z
zaprzyjaźnionego zespołu Nemesis, która nagrała też część partii
perkusji na płytę. Z nią w składzie Jenner otwierał belgradzki koncert
brazylijskiego tria Nervosa. Wróciłam do zespołu w listopadzie 2016
roku, zagrałam jeden koncert, po czym ukończyłyśmy album w studiu
Citadela Sound Production w Belgradzie i przygotowałyśmy go do wydania.
Został on wydany przez Infernö Records 20 lutego 2017 roku w wersji CD
(1000 kopii) oraz kasetowej (100 kopii). Oprócz kilku koncertów na
serbskich festiwalach promowałyśmy go także w Ljubljanie w Słowenii i w
Skopje w Macedonii. Osobiste zobowiązania Miny sprawiły, że musiała na
jakiś czas opuścić zespół. Tymczasowo zastąpiła ją Nevena Ilić. Z nią
kontynuowałyśmy promocję płyty, która została w tym czasie wydana także
na płycie analogowej, zarówno na czarnym winylu, jak i (w limitowanym
nakładzie) na pomarańczowym. W tym momencie znów jestem pochłonięta
macierzyństwem, w związku z czym zdecydowałyśmy się przełożyć nagrywanie
EPki i wziąć urlop od zespołu. W tym roku będziemy obchodzić 5 rocznicę
założenia naszej kapeli.
Czy od czasu ukazania się Waszego płytowego debiutu wciąż jesteś z niego zadowolona?
Oczywiście, wszystkie jesteśmy z niego zadowolone! Jesteśmy maluczkim
zespołem z maluczkiego i biednego kraju, więc jako undergroundowy band w
ogóle nie nastawiałyśmy się na tak dużą liczbę pozytywnych opinii
płynących z całego świata. Szef naszej wytwórni, Fabien [Pinneteau –
przyp.red.] wykonał fantastyczną robotę przy promocji zespołu.
Kogo najbardziej chciałabyś supportować?
Jesteśmy dość ograniczone, jeżeli chodzi o czas i, oczywiście, środki
finansowe, więc nie możemy grać regularnych tras. Oczywiście, wciąż
pojawia się wiele atrakcyjnych propozycji, które jesteśmy zmuszone
odrzucać. Żal nam, ale jest to po prostu niemożliwe. Jednak mamy
nadzieję, że ta sytuacja nie będzie trwać wiecznie. Osobiście
najbardziej chciałabym poznać członków Anthrax i zagrać z nimi trasę,
ale to wciąż pozostaje w sferze marzeń. Alexandra czasem powtarza, że
dobrą opcją byłyby koncert z Havokiem. Wyobraź sobie też trasę, na
której grałyby Nervosa, Burning Witches i Jenner…
Jak wcześniej wspomniałaś, jesteś matką. Jak Ci się udaje łączyć ten fakt z graniem w zespole?
Jestem nie tylko matką, ale mam też pracę na pełen etat. Łączenie tych
wszystkich rzeczy jest, cholera, trudne. Ale wiesz, wszyscy chcą mi
pomagać, wszyscy mnie wspierają, kiedy mamy próbę czy koncert. Mój mąż,
moi rodzice, nawet moi koledzy z pracy. Zespół, niestety, wciąż jest na
ostatnim miejscu mojej listy obowiązków. Wciąż nie mamy możliwości
porzucenia regularnej pracy, żeby się poświęcić zespołowi. Właśnie
dlatego nie możesz nas teraz zobaczyć na rosterach dużych europejskich
tras.
Na koniec, jaka jest Twoja opinia o damskich zespołach
rockowych? Czy wciąż są traktowane jak ciekawostka, a jeśli tak to
dlaczego?
Jestem pewna, że fakt, iż w naszym zespole są same dziewczyny ma duży
wpływ na to, z jakiego powodu ludzie sięgają po raz pierwszy po nasz
album. Nie jest to nic dziwnego, ponieważ żyjemy dziś w świecie
opanowanym przez stereotypy. Oczywiście zauważyłyśmy w niemal każdym
wstępie do artykułu o nas, czy to wywiad czy recenzja, zdanie w stylu
„Wooooow, w tym zespole są same dziewczyny i grają thrash!” Wciąż nie
mam pojęcia czemu to takie dziwne i nieprzewidywalne. Mam na myśli to,
że od wszystkich girlsbandów dokleja się pewnego rodzaju łatkę, z którą
musimy się zmagać na każdym kroku. Musimy udowadniać swoją wartość, to
że mamy talent i ze ciężko pracujemy. Ale zgodzę się, że pomogło nam to w
wydaniu albumu i przyniosło to pozytywny oddźwięk i przychylne
recenzje. Jesteśmy z tego bardzo dumne i cieszy nas to. Jestem pewna, i
jest to smutne, że nie byłybyśmy w stanie osiągnąć tego sukcesu gdybyśmy
były zespołem męskim. Bycie girlsbandem jest ciężkie, nawet w Serbii.
Uprzedzenia prześladują nas na każdym kroku, to pewna przywara, z którą
muszą się mierzyć wszystkie dziewczyny grające rocka. Bycie członkinią
metalowego girlsbandu – to wywołuje u ludzi konsternację. My jednak mamy
to gdzieś, robimy swoje i staramy się to robić jak najlepiej. Czasami
audytorium nie chce nam dać szansy, bo trzyma się utartych schematów.
Staramy się jak najlepiej udowadniać, że ciężko pracujemy, że to
wszystko nie przyszło znikąd. Damskie zespoły zawsze były rzadkością,
było się im trudniej przebić, dopóki ktoś w nie nie zainwestował i nie
wyciągnął ich z garaży i małych klubów. Dzisiaj jest to o tyle
łatwiejsze, że mamy do dyspozycji internet. Dzięki niemu promocja jest
łatwiejsza i wciąż powstaje coraz to więcej girlsbandów.
Pytał: Patryk Pawelec