JENNER – Marija Dragićević (26.10.2018)

jenner_logo

Uwielbiam eksplorować metalowe rynki krajów Europy Wschodniej. Okazuje się, że w ich obrębie prosperuje wiele świetnych kapel, które trzeba po prostu odkryć. Ostatnio wysłałem wici do Serbii i udało mi się nawiązać kontakt z dziewczyną, która odważnie idzie do przodu nie bacząc na stereotypy i mody. Przed Wami Marija Dragićević, na co dzień wybijająca rytm w zespole Jenner.


Jak to się stało, że zaczęłaś grać na perkusji?

Początki, jak to zwykle bywa, były trudne. Kiedy miałam 16 czy 17 lat, byłam pod wielkim wpływem Tommy’ego Lee z Mötley Crüe. To on zaszczepił we mnie miłość do bębnów i dzięki niemu zaczęłam grać. Nie miałam pieniędzy, żeby kupić własny zestaw perkusyjny, więc poprosiłam przyjaciół o pomoc, znalazłam sobie studio do ćwiczeń. Za każdym razem, gdy chciałam pograć, opłacałam sobie 2 godziny. Nie potrzebowałam zbyt wiele pomocy, mój przyjaciel stwierdził, że jestem dobra, więc grałam sobie utwory moich ulubionych zespołów, uczyłam się notacji muzycznej i oglądałam na YouTubie filmiki dla początkujących perkusistów. W domu ćwiczyłam tylko „granie na niby”, czyli stukałam pałeczkami perkusyjnymi w poduszki. Jest to śmieszne, kiedy się o tym mówi, ale bardzo mi to pomogło.

Jakiego zestawu używasz dzisiaj?

Och, niestety wciąż nie posiadam własnej perkusji. Mam obecnie więcej wydatków, niż myślałam, więc tak naprawdę nigdy nie dorobiłam się własnego zestawu. Wciąż pomagają mi w tej materii moi przyjaciele, którzy pożyczają mi swoje instrumenty na koncerty.

Pokusisz się o przedstawienie swojego zespołu i jego dotychczasowej historii?

jenner marija

Jenner jest zespołem wykonującym muzykę z pogranicza speed i thrash metalu. Pochodzimy ze stolicy Serbii – Belgradu. Nasza historia rozpoczęła się 5 lat temu, kiedy wraz z moją młodszą siostrą Alexandrą zdecydowałyśmy się utworzyć zespół inspirowany dokonaniami takich tuzów jak Judas Priest, Warlock czy Accept. Zaprosiłam do współpracy kolejne dwie dziewczyny: Anđelinę Mitić jako wokalistkę oraz Janę Bacić w roli basistki. Należy zaznaczyć, że zanim założyliśmy Jenner graliśmy z Alexandrą w innym zespole z dwójką przyjaciół i po jego rozpadzie sformowałyśmy naszą obecną grupę. Po roku grania coverów wyżej wymienionych zespołów, za sprawą naszych przyjaciół, zdecydowałyśmy się pójść w ostrzejsze brzmienia. Najpierw włączyłyśmy do repertuaru utwory takich zespołów jak Overkill, Anthrax, Exodus czy Agent Steel. Okazało się, że te klimaty nie do końca pasowały Janie, więc jej miejsce zajęła nasza obecna basistka, Mina Petrović. Wkrótce nagrałyśmy nasze pierwsze demo, które zawierało utwory „Hear The Thunder Roar” i „On A Judgement Day” – można go posłuchać na naszym oficjalnym kanale na YouTubie. Po jego wydaniu zagrałyśmy koncert w ramach 49. Serbskiego Festiwalu Gitarowego w Zajecarze. Nasz występ był świetny, dotarłyśmy w tym przeglądzie do półfinału. Kilka miesięcy później zaczęłyśmy przygotowywać debiutancki album, ale prace nad nim opóźniły się z powodu naszych prywatnych spraw. Zaszłam w ciążę, przez co musiałam na rok opuścić zespół. W tym czasie zastępowała mnie Selena Simić z zaprzyjaźnionego zespołu Nemesis, która nagrała też część partii perkusji na płytę. Z nią w składzie Jenner otwierał belgradzki koncert brazylijskiego tria Nervosa. Wróciłam do zespołu w listopadzie 2016 roku, zagrałam jeden koncert, po czym ukończyłyśmy album w studiu Citadela Sound Production w Belgradzie i przygotowałyśmy go do wydania. Został on wydany przez Infernö Records 20 lutego 2017 roku w wersji CD (1000 kopii) oraz kasetowej (100 kopii). Oprócz kilku koncertów na serbskich festiwalach promowałyśmy go także w Ljubljanie w Słowenii i w Skopje w Macedonii. Osobiste zobowiązania Miny sprawiły, że musiała na jakiś czas opuścić zespół. Tymczasowo zastąpiła ją Nevena Ilić. Z nią kontynuowałyśmy promocję płyty, która została w tym czasie wydana także na płycie analogowej, zarówno na czarnym winylu, jak i (w limitowanym nakładzie) na pomarańczowym. W tym momencie znów jestem pochłonięta macierzyństwem, w związku z czym zdecydowałyśmy się przełożyć nagrywanie EPki i wziąć urlop od zespołu. W tym roku będziemy obchodzić 5 rocznicę założenia naszej kapeli.

Czy od czasu ukazania się Waszego płytowego debiutu wciąż jesteś z niego zadowolona?

Oczywiście, wszystkie jesteśmy z niego zadowolone! Jesteśmy maluczkim zespołem z maluczkiego i biednego kraju, więc jako undergroundowy band w ogóle nie nastawiałyśmy się na tak dużą liczbę pozytywnych opinii płynących z całego świata. Szef naszej wytwórni, Fabien [Pinneteau – przyp.red.] wykonał fantastyczną robotę przy promocji zespołu.

Kogo najbardziej chciałabyś supportować?

Jesteśmy dość ograniczone, jeżeli chodzi o czas i, oczywiście, środki finansowe, więc nie możemy grać regularnych tras. Oczywiście, wciąż pojawia się wiele atrakcyjnych propozycji, które jesteśmy zmuszone odrzucać. Żal nam, ale jest to po prostu niemożliwe. Jednak mamy nadzieję, że ta sytuacja nie będzie trwać wiecznie. Osobiście najbardziej chciałabym poznać członków Anthrax i zagrać z nimi trasę, ale to wciąż pozostaje w sferze marzeń. Alexandra czasem powtarza, że dobrą opcją byłyby koncert z Havokiem. Wyobraź sobie też trasę, na której grałyby Nervosa, Burning Witches i Jenner…

Jak wcześniej wspomniałaś, jesteś matką. Jak Ci się udaje łączyć ten fakt z graniem w zespole?

Jestem nie tylko matką, ale mam też pracę na pełen etat. Łączenie tych wszystkich rzeczy jest, cholera, trudne. Ale wiesz, wszyscy chcą mi pomagać, wszyscy mnie wspierają, kiedy mamy próbę czy koncert. Mój mąż, moi rodzice, nawet moi koledzy z pracy. Zespół, niestety, wciąż jest na ostatnim miejscu mojej listy obowiązków. Wciąż nie mamy możliwości porzucenia regularnej pracy, żeby się poświęcić zespołowi. Właśnie dlatego nie możesz nas teraz zobaczyć na rosterach dużych europejskich tras.

Na koniec, jaka jest Twoja opinia o damskich zespołach rockowych? Czy wciąż są traktowane jak ciekawostka, a jeśli tak to dlaczego?

Jestem pewna, że fakt, iż w naszym zespole są same dziewczyny ma duży wpływ na to, z jakiego powodu ludzie sięgają po raz pierwszy po nasz album. Nie jest to nic dziwnego, ponieważ żyjemy dziś w świecie opanowanym przez stereotypy. Oczywiście zauważyłyśmy w niemal każdym wstępie do artykułu o nas, czy to wywiad czy recenzja, zdanie w stylu „Wooooow, w tym zespole są same dziewczyny i grają thrash!” Wciąż nie mam pojęcia czemu to takie dziwne i nieprzewidywalne. Mam na myśli to, że od wszystkich girlsbandów dokleja się pewnego rodzaju łatkę, z którą musimy się zmagać na każdym kroku. Musimy udowadniać swoją wartość, to że mamy talent i ze ciężko pracujemy. Ale zgodzę się, że pomogło nam to w wydaniu albumu i przyniosło to pozytywny oddźwięk i przychylne recenzje. Jesteśmy z tego bardzo dumne i cieszy nas to. Jestem pewna, i jest to smutne, że nie byłybyśmy w stanie osiągnąć tego sukcesu gdybyśmy były zespołem męskim. Bycie girlsbandem jest ciężkie, nawet w Serbii. Uprzedzenia prześladują nas na każdym kroku, to pewna przywara, z którą muszą się mierzyć wszystkie dziewczyny grające rocka. Bycie członkinią metalowego girlsbandu – to wywołuje u ludzi konsternację. My jednak mamy to gdzieś, robimy swoje i staramy się to robić jak najlepiej. Czasami audytorium nie chce nam dać szansy, bo trzyma się utartych schematów. Staramy się jak najlepiej udowadniać, że ciężko pracujemy, że to wszystko nie przyszło znikąd. Damskie zespoły zawsze były rzadkością, było się im trudniej przebić, dopóki ktoś w nie nie zainwestował i nie wyciągnął ich z garaży i małych klubów. Dzisiaj jest to o tyle łatwiejsze, że mamy do dyspozycji internet. Dzięki niemu promocja jest łatwiejsza i wciąż powstaje coraz to więcej girlsbandów.

Pytał: Patryk Pawelec

Dodaj komentarz