HIPGNOSIS – Ssaweq (03.07.2008)

hipgnosis

Hipgnosis to zjawisko wyjątkowe na naszej scenie. Unikalna mikstura rocka i ambientu nie każdemu musi przypaść do gustu, ale grzechem jest nie spróbować posłuchać muzyki tworzonej przez ta grupę. Jestem przekonany, ze w swój chory świat dźwięków wciągną jeszcze niejedną duszyczkę.


Na polskim rynku muzycznym Hipgnosis to zjawisko wyjątkowe, skąd czerpiecie pomysły na tak zakręconą muzykę?

Chyba z tych wielu lat słuchania przeróżnych dżwięków ( mam w domu na półce i Mozarta, i Tangerine Dream, i Darkthrone, inni podobnie … ), a także jak to mówi GoDDarD – z przeczytanych książek i obejrzanych filmów. Może to odrobinę pokrętne tłumaczenie, ale tak chyba jest naprawdę. Nie ma co udawać, nie jesteśmy nastolatkami, trochę już życia zaznaliśmy i chyba jakąś tam mądrość z tym związaną posiedliśmy. Bez przegiętego samozadowolenia, ale i fałszywej skromności. Poza tym podchodzimy do muzyki z jednej strony z pokorą, ale i bez przesadnej czci, w sensie „tego zrobić nie wolno”. Zresztą ja osobiście jako ateista wolny jestem od „czczenia w ciemno”.


Skąd pomysł na nazwę zespołu?

„Gnosis” to poszukiwanie, ja sam rozumiem to jako ciągłe poznawanie świata – tego na zewnątrz i tego we mnie samym. Hipgnosis jest pewną grą słów, definiuje również nasze postrzeganie muzyki i chęć wprawiania ludzi w specyficzny trans, choć oczywiście to także ukłon w stronę Floydów i firmy o takiej samej jak nasza nazwie, która zajmuje się od lat projektami graficznymi wielu naprawdę zespołów: właśnie Floydów, Zeppelinów i dziesiątek innych, ostatnio choćby Mars Volta.



Jesteście bardzo tajemniczym zespołem. Wasza strona to raczej obrazy niż tekst, wszyscy podpisujecie się mniej, lub bardziej zakręconymi ksywami, skąd pomysł na taką formę prezentacji?

Chcemy zaistnieć jak każdy, kto coś robi, ale chcemy aby ludzie zaakceptowali naszą muzykę, a nie nasze twarze i nazwiska. Każdy z nas gdzieś wcześniej grał i nie ma co o tym zapominać, ale Hipgnosis jest jednak w tej chwili czymś nowym i najważniejszym, a wspieranie się przeszłością przeczy założeniom tego zespołu. Albo uda się od zera bez pomocy tego co było, albo okaże się iż muzyka, jaką jesteśmy w stanie stworzyć będzie niewarta szerszego zainteresowania.
I nie chodzi mi tutaj o sukces komercyjny – choć nie mam zamiaru przeczyć, że tego chciałbym, ale na naszych wyłącznie warunkach, beż żadnych kompromisów, dokładnie grając i ubierając te nasze dżwięki w taką otoczkę ( np. graficzną ), jaką chcemy. Dlatego płyty wydajemy sami, poprzez własną firmę, choć „jedynkę” chciał np. wydać Universal.
I to nie zmieni się na pewno.








Skąd pomysł na nazwę zespołu?

„Gnosis” to poszukiwanie, ja sam rozumiem to jako ciągłe poznawanie świata – tego na zewnątrz i tego we mnie samym. Hipgnosis jest pewną grą słów, definiuje również nasze postrzeganie muzyki i chęć wprawiania ludzi w specyficzny trans, choć oczywiście to także ukłon w stronę Floydów i firmy o takiej samej jak nasza nazwie, która zajmuje się od lat projektami graficznymi wielu naprawdę zespołów: właśnie Floydów, Zeppelinów i dziesiątek innych, ostatnio choćby Mars Volta.



Jesteście bardzo tajemniczym zespołem. Wasza strona to raczej obrazy niż tekst, wszyscy podpisujecie się mniej, lub bardziej zakręconymi ksywami, skąd pomysł na taką formę prezentacji?

Chcemy zaistnieć jak każdy, kto coś robi, ale chcemy aby ludzie zaakceptowali naszą muzykę, a nie nasze twarze i nazwiska. Każdy z nas gdzieś wcześniej grał i nie ma co o tym zapominać, ale Hipgnosis jest jednak w tej chwili czymś nowym i najważniejszym, a wspieranie się przeszłością przeczy założeniom tego zespołu. Albo uda się od zera bez pomocy tego co było, albo okaże się iż muzyka, jaką jesteśmy w stanie stworzyć będzie niewarta szerszego zainteresowania.
I nie chodzi mi tutaj o sukces komercyjny – choć nie mam zamiaru przeczyć, że tego chciałbym, ale na naszych wyłącznie warunkach, beż żadnych kompromisów, dokładnie grając i ubierając te nasze dżwięki w taką otoczkę ( np. graficzną ), jaką chcemy. Dlatego płyty wydajemy sami, poprzez własną firmę, choć „jedynkę” chciał np. wydać Universal.
I to nie zmieni się na pewno.






Na polskim rynku muzycznym Hipgnosis to zjawisko wyjątkowe, skąd czerpiecie pomysły na tak zakręconą muzykę?

Chyba z tych wielu lat słuchania przeróżnych dżwięków ( mam w domu na półce i Mozarta, i Tangerine Dream, i Darkthrone, inni podobnie … ), a także jak to mówi GoDDarD – z przeczytanych książek i obejrzanych filmów. Może to odrobinę pokrętne tłumaczenie, ale tak chyba jest naprawdę. Nie ma co udawać, nie jesteśmy nastolatkami, trochę już życia zaznaliśmy i chyba jakąś tam mądrość z tym związaną posiedliśmy. Bez przegiętego samozadowolenia, ale i fałszywej skromności. Poza tym podchodzimy do muzyki z jednej strony z pokorą, ale i bez przesadnej czci, w sensie „tego zrobić nie wolno”. Zresztą ja osobiście jako ateista wolny jestem od „czczenia w ciemno”.


Skąd pomysł na nazwę zespołu?

„Gnosis” to poszukiwanie, ja sam rozumiem to jako ciągłe poznawanie świata – tego na zewnątrz i tego we mnie samym. Hipgnosis jest pewną grą słów, definiuje również nasze postrzeganie muzyki i chęć wprawiania ludzi w specyficzny trans, choć oczywiście to także ukłon w stronę Floydów i firmy o takiej samej jak nasza nazwie, która zajmuje się od lat projektami graficznymi wielu naprawdę zespołów: właśnie Floydów, Zeppelinów i dziesiątek innych, ostatnio choćby Mars Volta.



Jesteście bardzo tajemniczym zespołem. Wasza strona to raczej obrazy niż tekst, wszyscy podpisujecie się mniej, lub bardziej zakręconymi ksywami, skąd pomysł na taką formę prezentacji?

Chcemy zaistnieć jak każdy, kto coś robi, ale chcemy aby ludzie zaakceptowali naszą muzykę, a nie nasze twarze i nazwiska. Każdy z nas gdzieś wcześniej grał i nie ma co o tym zapominać, ale Hipgnosis jest jednak w tej chwili czymś nowym i najważniejszym, a wspieranie się przeszłością przeczy założeniom tego zespołu. Albo uda się od zera bez pomocy tego co było, albo okaże się iż muzyka, jaką jesteśmy w stanie stworzyć będzie niewarta szerszego zainteresowania.
I nie chodzi mi tutaj o sukces komercyjny – choć nie mam zamiaru przeczyć, że tego chciałbym, ale na naszych wyłącznie warunkach, beż żadnych kompromisów, dokładnie grając i ubierając te nasze dżwięki w taką otoczkę ( np. graficzną ), jaką chcemy. Dlatego płyty wydajemy sami, poprzez własną firmę, choć „jedynkę” chciał np. wydać Universal.
I to nie zmieni się na pewno.



Płyta „Sky is the Limit” ukazała się w 2006 roku. Czy nie pora już na nowy album? A może już coś powstaje? Czego możemy oczekiwać po Hipgnosis w przyszłości?

W tej chwili koncertowa setlista zawiera już skończoną nową kompozycję pod tytułem „Cold” ( wcześniej „Why?” ). To prawie 20 minut muzyki, sporo ludzi odbiera je jako najlepszy fragment naszego występu! Czyli dobrze jest, widać nasze nowe dżwięki padają na podatny grunt, to dobrze wróży na przyszłość!
Oprócz tego mamy jeszcze około pół godziny innych nowych utworów, nad którymi trzeba jednak sporo popracować. Na pewno należy spodziewać się dużo dziwniejszego grania niż na „Sky…”.
Niezależnie od tego przygotowuję jakby osobną płytę z wyrażniej wyeksponowaną KuL – mniej solówek, zespołowego grania i „progresji”, więcej „nocy” i delikatności, właściwie jej głoś i asceza w podkładach.
Te dwie rzeczy wydamy albo niezależnie, albo w jednym pudełku na dwóch krążkach, zdecyduje się to myślę po napisaniu kompletu tekstów.



Czy na kolejnej płycie również będą się pojawiać zarówno męskie jak i kobiece wokale?

Pewnie tak, PiTu ma bardzo dobry i charakterystyczny głos, więc czemu nie. Choć KuL króluje, na pewno.


W waszej muzyce szczególnie ważną rolę odgrywają instrumenty klawiszowe i dobrodziejstwa współczesnej technologii. Gitara jest tylko dodatkiem. Czy idąc za przykładem niezwykle udanego „Force Hit” planujecie zwiększyć jej rolę w przyszłości?

No, nie bardzo bym się z tym zgodził. A końcówka „Mantry” na przykład, gdzie GoDDarD gra solówkę chyba około 2 minut? Owszem, keyboardy pełnią olbrzymią rolę, pamiętaj, że mamy dwóch klawiszowców, a ja również czasem odstawiam perkusję na korzyść syntezatora ( także na koncertach ), więc musi to być słyszalne. Niemniej nie zgadzam się z opinią, że gitara to dodatek. Co najwyżej nie ma teraz tak „metalurgicznych” zagrywek jak wcześniej to bywało, ale tak wyszło i jest dobrze.


Do kogo kierujecie swoją muzykę? Z jednej strony jest to muzyka, której raczej nie puszczają audycje radiowe, a z drugiej strony fani progresywnych dźwięków również różnie mogą reagować na te wszystkie sample, loopy itp.

To niech otworzą mózgi, to jeszcze nikomu nie zaszkodziło! A na poważnie – gramy tak, jak czujemy, i takie rzeczy, jakich sami chcemy słuchać. Inaczej się nie da i nie chcemy. ZAWSZE znajdą się malkontenci, również zdecydowani przeciwnicy, ale jest to zarazem sposób na dotarcie i potrząśnięcie kimś na tyle mocno, że zostanie z Tobą na dłużej. Poza tym jest w tym zespole kilka osobowości – odmiennych, więc mieszanka musi być, hmm … dziwna.


Jak byś opisał Waszych fanów, kim jest przeciętny odbiorca Hipgnosis? Jakiej muzyki słucha? Na pewno rozmawiacie z ludźmi po koncertach i macie pewien obraz „fana Hipgnosis”

Wiesz co – nie! Nie ma jakiegoś uniwersalnego „modelu” człowieka słuchającego Hipgnosis. Jeśli widziałbym jakąś wspólną cechę, to może osłuchanie i pewne doświadczenie w obcowaniu z muzyką. Choć nie jest to do końca prawda, bo ludzie często działają i poddają się impulsom, również na naszych koncertach.


Jacy wykonawcy są Ci szczególnie bliscy i Cię inspirują?

Ha, trudna sprawa! Oczywiście mam swoich „największych”: Pink Floyd, King Crimson, w ogóle mnóstwo kapel z tamtych lat, także Bach ( który bije na głowę większość tego, co powstało po nim ), Mozart, Morbid Angel, Tangerine Dream, Klaus Schulze, Napalm Death … nie ma sensu takie wymienianie, bo jest tego ogromna rzesza. Bardziej chodzi o emocje, jakie dane dżwięki we mnie wywołują, zresztą po co to „łopatologicznie” tłumaczyć, każdy wrażliwy człowiek wie jak to jest, jak się ma ciarki na skórze lub jak się płacze w kinie.
A niewrażliwi mnie nie interesują, mówiąc brutalnie. Niestety „intelektualnych moherów” na świecie, a także w Polsce mamy na pęczki.
Jak słyszę, że pewien dureń chce odebrania Podolskiemu polskiego obywatelstwa za strzelone nam bramki na Euro 2008 to ręce opadają. Jak to Einstein mówił: „dwie rzeczy są nieskończone – Wszechświat i głupota ludzka. Choć co do tego pierwszego nie ma pewności”.



Latem zagracie wraz z Quidam jako jedyni przedstawiciele naszej rodzimej sceny na Night of the Prog. Jak Wam się udało dostać zaproszenie na ten ciekawy festiwal?


Prozaicznie, naprawdę. Wysłaliśmy płyty w kilka miejsc, odezwali się akurat Niemcy i zaprosili nas. Ponoć spodobała im się nasza wersja „Careful With That Axe, Eugene” Floydów.
I widzisz jak to jest? Męczysz się, aby być oryginalnym twórcą, a jak już cię zauważą, to z powodu cudzego utworu! Ech, życie!


Jakie są Wasze oczekiwania związane z Night of the Prog?

Żadne – i tak jest najmądrzej. Ci, co „oczekują”, rozpadają się w zderzeniu z rzeczywistością. Kompletując ten zespół każdemu uczciwie mówiłem, że NICZEGO nie obiecuję poza mnóstwem pracy i dokładaniem kasy. Zaakceptowali i dlatego jesteśmy chyba szczególnie odporni na niepowodzenia. Zamiast martwić się, że sprzedaliśmy tylko 1000 płyt, cieszymy się, że … sprzedaliśmy aż 1000 płyt.


Czy w najbliższym czasie planujecie może jakieś koncerty? Gdzie będzie można Was zobaczyć na żywo?

Na razie Loreley to priorytet, reszta poszła na bok. Wrócimy, zobaczymy. Chcielibyśmy zagrać w Radiowej Trójce, ale jakoś opornie to idzie – niby tak, tylko cisza w temacie. Poza tym PiTu miał niedawno dosyć poważną operację kręgosłupa, rehabilituje się ostro przed wyjazdem do Niemiec, ale na pewno z tego powodu musimy trochę zwolnić na jakiś czas.


Jak odbierana jest muzyka Hipgnosis poza granicami Polski? Jak wygląda temat fanów spoza naszego kraju?

Wiesz, piszą ci, którym się podoba i chcą kupić płyty, więc oczywiście wyrażają się pozytywnie. Aby mówić o czymś więcej trzeba by grać tam regularnie, a to na razie śpiew przyszłości. Może 18 lipca coś tutaj zmieni, ale spokojnie – patrz jak wyżej.

Dziękuję za wywiad, trzymamy kciuki za udany występ na Night of the Prog!! Na koniec oddaje Ci pole do popisu, możesz zwrócić się z gorącym (lub mniej) apelem do naszych czytelników:-)

Chętnie, choć pozamuzycznie!
Ludzie – myślcie w życiu samodzielnie! Znowu w Polsce jest czas narzucania idei i torpedowania tych, co uważają odmiennie! Zadawajcie – sobie i innym – kłopotliwe pytania, szukajcie odpowiedzi, popełniajcie błędy, ale nie dajcie sobie narzucać, że coś jest wielkie, a coś drugiego – nic nie warte.

I walczcie, walczcie całe życie! Siła jest w człowieku i w tym, że ma tak mało czasu. Ja osobiście nie wierzę w życie „potem” i to przekornie daje mi kopa do wypełniania sensownie każdego dnia! Nawet jeśli sądzisz inaczej to naucz się tolerancji, a nie nawracaj mnie na siłę, jeśli tego nie chcę!
Pozdrowienia dla wszystkich!


Piotr Michalski

Dodaj komentarz