HAPPYSAD – Jakub „Quka” Kawalec (20.11.2012)

happysad

O mrozie, emocjach i muzyce, czyli wywiad z HAPPYSAD a konkretnie z Jakubem „Quka” Kawalcem.


Czy to prawda, że swój najnowszy album nagrywaliście przy 30-o stopniowym mrozie? Jak wpłynęło to na prace? 🙂

Nagrywaliśmy w najmroźniejsze dni lutego tego roku. Przez 2 tygodnie temperatura nie wchodziła powyżej -20 stopni Celsjusza. A dom, w którym zrobiliśmy studio, takie mrozy niekoniecznie pamięta, chociaż ma koło 150 lat. Jeśli chciałby to opisać jednym słowem, to powiedziałby, że było ciężko. W zasadzie pierwszego dnia, kiedy to Jarka (Jarosław „Dubin” Dubiński – perkusja – przyp. red,) kopnął prąd i spalił się super drogi wzmacniacz słuchawkowy, nasza czujność została ustawiona na poziom maksymalny. Trzeba było mieć baczne oko na kulejący prąd, przestarzałe grzejniki olejowe, centralne ogrzewanie, czujniki czadu i wiele rzeczy mniejszych, które miały nam zapewnić przede wszystkim bezpieczeństwo, ale też uprzyjemnić pracę. Przez te dwadzieścia parę dni nazbieraliśmy przygód więcej niż przy nagrywaniu poprzednich 4 płyt. Było ścieżko ale pięknie;)


To Wasz piąty album, od pierwszego minęło 8 lat a jednak wciąż słychać w Waszych utworach pewnego rodzaju młodzieńczą zadziorność, nie starzejecie się?

Oczywiście, że się starzejemy i coraz bardziej nas to przeraża. No ale mamy nadzieje, że ten kawałek dzieciaka w nas prędko nie zaginie.


Miłość wydaje się, jednym z Waszych ulubionych tematów. Jak na przestrzeni lat i albumów zmieniały się Wasze przemyślenia względem niej – czy to nadal Pani na K. z „Mów mi dobrze”, a może stała się już bardziej łaskawa?

Myślę, że tu nie chodzi o miłość samą w sobie, a raczej o miliony emocji z nią związanych. Miłości zawsze towarzyszy zazdrość, strach przed samotnością, tęsknota, wzruszenia, radości, smutki i tak aż do nienawiści. To ta kolorowa paleta uczuć potwornie inspiruje i inspirować nie przestaje. A mnie osobiście, łatwiej pisać o miłości bliższej tej zgagi z Pani na K. Po prostu cierpienie jest dla mnie bardziej plastyczne niż radość.


W utworze „Nie będziem płakać” udziela się gościnie niejaka Marcelina, jak doszło do współpracy z tą wokalistką?

Piosenka powstała na bazie dialogu kobiety z mężczyzną i w zasadzie od kiedy powstała wiedzieliśmy, że będziemy szukać jakiegoś charakternego żeńskiego wokalu. Kolega Łukasz (Łukasz „Pan Latawiec” Cegliński – gitara – przyp. red.) będąc na Openerze w 2011 roku bardzo miło zapamiętał występ Marceliny z zespołem. Zaprosiliśmy ją na wspólny koncert do Warszawy i zaproponowaliśmy wspólne śpiewanie na płycie. Miło nam było usłyszeć „tak”, bo wydaje nam się, że to uczyniło piosenkę lepszą. A jeśli piosenka lepsza to i my lepsi i świat lepszy:)


”Most na Krzywej” to moim zdaniem takie przemyślenia samobójcy w pigułce, jednak przekazany w sposób dość dynamiczny i wesoły, czy łatwiej jest pisać o rzeczach trudnych w sposób beztroski?

Cholernie trudno jest pisać w ogóle. Lubię kontrasty i na takim kontraście opiera się piosenka. Gdybym mógł sobie czegoś życzyć, to chciałbym mieć więcej pomysłów z gatunku fikcji literackiej. Historię wymyśliłem jakiś czas przed powstaniem piosenki, ale skleiła się dopiero na pierwszym z dwóch naszych obozów kompozycyjnych. To taka stricte „songwriterka”. Chciałbym, żebyśmy takich piosenek mieli więcej. Bardzo ją lubię. Lubię historie w piosenkach, kiedy fabuła trzyma słuchacza w skupieniu.


happysad

Gdybyście mieli jednym słowem nazwać przekaz płyty, to jakie by ono było?

Omnipotencja?


Niektórzy oskarżają Was o infantylizm, określając grupę docelową Waszej muzyki jako nastolatków z problemami egzystencjalnymi, czy Wy czujecie się zaszufladkowani do jakiejkolwiek grupy odbiorców?

Niektórzy oskarżają nas o infantylizm, niektórzy o gorsze rzeczy, innym przypominamy Kult, a jeszcze innym Franz Ferdinand. Dla jednych od 10 lat gramy to samo, a z kolei inni wypominają, że pierwsze płyty były lepsze i potwornie źle, że się tak zmieniliśmy. Jak będziemy słuchać wszystkich innych to popadniemy w szybką schizofrenię, zwiniemy w kulki i samounicestwimy. Od złego uratować nas może tylko przyjemność z tego co robimy i zadowolenie z efektów wspólnej pracy. Myślę, że gdyby nie te czynniki trudno byłoby nam wspólnie muzykować.


W jednym utworze śpiewasz -mówią, trzeba być twardym, żeby tu przeżyć – czy rzeczywiście, tym, którzy nie będą silni – pisane są już tylko wszystkie drogi prowadzące na tory?

Tekst do „Na ślinę” jest chyba najstarszym na tej płycie. Inspiracją było moje rodzinne miasto Skarżysko, które w swoim czasie jawiło mi się jako najsmutniejsze miejsce na świecie, podzielone na pół torami kolejowymi. Typowa spuścizna peerelu, gdzie 3 największe zakłady państwowe padły, zostawiając 99% społeczności lokalnej samym sobie. Droga z jednego końca miasta na drugi, zawsze prowadziła przez kolejowy most, który dla mnie był jakby synonimem jedynej drogi ucieczki z tego ponurego miejsca. Po prostu małe miasto, małych spraw, małych biznesów, małych miłości i małych marzeń. Dziś jest już o niebo lepiej. Wciąż tam mieszka moja rodzina i mnóstwo znajomych. Większość radzi sobie całkiem przyzwoicie, ale myślę, że takich miejsc w Polsce jest mnóstwo.


Jak wygląda przekrój jakościowy Waszych albumów, czy doświadczacie niekiedy uczucia wstydu na myśl o początkach swojego grania, czy też może każdy album traktujecie jak ukochane dziecko?

To jest tak jak z fotografiami z przeszłości. Wzruszają nas potwornie, ale mamy masę śmiechu z tego jak kiedyś wyglądaliśmy. Im starsze zdjęcia, tym większy obciach:) Przerażające jest czasem to, że to przecież nie było wcale tak dawno. Ale proszę się nie martwić, nie zamierzamy się niczego wyrzekać.

Pytała: Monika Matura
foto: strona zespołu

Dodaj komentarz