HALFWAY FESTIVAL BIAŁYSTOK 2015 – Artur Mrozowski (02.06.2015)

nordic2015

Na polskiej mapie koncertowej cztery lata temu pojawił się nowy festiwal HALFWAY czyli w połowie drogi, łączący kultury Europy Wschodniej i Zachodniej. Gospodarzem imprezy stało się miasto Białystok. W przeszłości można było zobaczyć tutaj popularnych na świecie songwriterów, którzy rzadko zaglądają do naszego kraju. Tak będzie i tym razem. Wśród wykonawców, którzy w czerwcu pojawią się na scenie Amfiteatru Opery i Filharmonii Podlaskiej będą m.in. Moddi, William Fitzsimmons czy Sharon Van Etten. O kulisy powstania, idee, jakie przyświecają organizatorom i szczegóły tegorocznej edycji HALFWAY FESTIVAL BIAŁYSTOK 2015 zapytaliśmy pomysłodawcę wydarzenia Artura Mrozowskiego.


Zbliża się IV edycja Halfway Festival w Białymstoku , która ma się odbyć między 26 – 28 czerwca. Czym będzie się różnic od poprzednich ?

Nie będzie się specjalnie różniła, ani też nie będzie podobna. W założeniu jest to festiwal muzyki songwriterskiej i folkowej. Jego formuła w pewnym sensie nas ogranicza, z drugiej jednak strony pozostaje bardzo otwarta. Tegoroczna edycja będzie się różnić tym, że do Białegostoku przyjedzie więcej artystów ze Stanów Zjednoczonych. W sumie „aż” czterech – to „nasz rekord” w historii festiwalu. Poza tym mam nadzieję, że będzie podobnie jak wcześniej – dobra atmosfera i dużo emocjonalnych koncertów. Nie chciałbym, żeby festiwal się zmieniał. Osiągnęliśmy pewien pułap porozumienia z publicznością, z artystami, sami z sobą. Z jednej strony to jest mocne i trwałe, z drugiej strony łatwo to zniszczyć nieprzemyślanym działaniem. Nasz publiczność podkreśla, że na HF ważna jest atmosfera, pewien rodzaj fluidu, który powstaje z połączenia emocji publiczności i artystów. Bardzo chcielibyśmy to zachować.

Wróćmy do początku. Jakie założenia i idee towarzyszą Państwu , jako organizatorom tworzącym ten wyjątkowy festiwal?

Pomysł powstał kilka lat temu – w mojej głowie. Przedstawiłem go ówczesnej dyrekcji opery. Projekt został zaakceptowany. I tak to się zaczęło. Początki były trudne, ale najważniejsze, że dziś w operze jest grupa zaangażowanych ludzi, która tworzy ten festiwal. Tworzymy zgrany zespół. I po prostu lubimy ten festiwal. Z założenia Halfway poświęcony jest muzyce songwriterskiej i folkowej. Folkowej to nie znaczy folklorystycznej, ale bardzo szeroko pojętej, w ujęciu amerykańskim, europejskim.
Dlaczego w Białymstoku ? Głównie dlatego, że Białystok znajduje się na styku różnych kultur i jest gdzieś w połowie drogi pomiędzy Europą – tą naszą „unijną Europą”, a Europą wschodu . Tu się wszystko spotyka . Z tego też powodu na festiwalu obecni są artyści ze wschodu. To dla nas bardzo ważne. Podczas I edycji widać było, że te wpływy się wzajemnie przenikają . Doszło wtedy do cudownego „spotkania”. John Darnielle lider zespołu The Mountain Goats, w trakcie trwania after party dołączył do jam session muzyków z Białorusi. Wspólne muzykowanie artystów z Białorusi z artystami ze Stanów Zjednoczonych okazało się niezwykle inspirujące, piękne i naturalne. Ideą festiwalu jest łączenie różnych światów, opowieści songwriterskich i folkowych, obecnych również na wschodzie, choć inaczej pojmowanych, niż na zachodzie. Kolejnym istotnym założeniem jest, aby podczas festiwalu najważniejsza była muzyka i publiczność, stąd hasło : bliżej ludzi, bliżej muzyki. Nie powstało ono dla celów marketingowych. Naszym zdaniem oddaje ideę festiwalu. I wreszcie dlaczego muzyka songwiterska i folkowa? Nie tylko dlatego, że artyści, którzy ją wykonują pojawiają się obecnie niemal na każdym festiwalu w Polsce i Europie. Ale także dlatego, że nie było dotąd festiwalu, który by ją prezentował i pokazywał jako osobne zjawisko. Warto zauważyć, że muzyka folkowa i songwriterska jest w zasadzie poza, czy też ponad podziałami. Co chwila mamy jakieś trendy i mody w muzyce. Mniej lub bardziej trwałe. Tymczasem muzyka folkowa i songwriterska jest obecna cały czas. O dawna. W końcu legendarny festiwal Woodstock był jakby nie było tą muzyką wypełniony. Dlatego pomyśleliśmy, że warto poświęcić jej osobny festiwal. I w Białymstoku ta muzyka cudownie się odnajduje, czego dowodem jest – mimo różnych zakrętów – IV edycja festiwalu.

Rozumiem, że Halfway Festival jest wpół drogi między wschodem, a zachodem, bo jesteśmy na granicy tych dwóch światów. Jednak w tegorocznej edycji pojawia się jeszcze jedna kultura – kultura skandynawska. W ramach festiwalu jest duży blok poświęcony nie tylko wykonawcom muzyki, będą jeszcze prezentowane filmy i wystawa fotograficzna. Skąd wziął się pomysł na promowanie kultury skandynawskiej?

To kwestia moich fascynacji muzycznych i „obserwacji” tamtej części muzycznego świata. Nie ukrywam, że dawno temu odkryłem, że w krajach nordyckich robią kapitalną muzykę. Mają bardzo ciekawych artystów, tworzących we wspominanych wcześniej nurtach. Chociaż kraje nordyckie, zwłaszcza niewiarygodnie bogata muzycznie Islandia są raczej bliżej zachodu, to Białystok, jako „połowa drogi” okazał się idealnym miejscem dla artystów z tamtego obszaru geograficznego. Dlatego Skandynawia czy raczej szerzej, kraje nordyckie od początku są mocno obecne na festiwalu. Szczególny sentyment czujemy wobec Islandii. Ale to nie powinno dziwić nikogo, kto się muzyką interesuje. Tam się tyle dzieje… W trzech poprzednich edycjach zaprezentowaliśmy 6 islandzkich wykonawców. Od początku zakładaliśmy, że Islandia będzie ważnym dla nas punktem odniesienia. Ale nie tylko, bo naszym celem jest by cały ten geograficzny region penetrować i odkrywać. W tym roku rzeczywiście udało się to połączyć z innymi projektami pozamuzycznymi, czyli wspomnianymi filmami i wystawami jako projekt Nordic Wind, który zostanie zrealizowany w ramach dofinansowania przez Nordic Culture Fund. To jest „drobny kroczek”, ale mamy nadzieję, że w przyszłości będzie tego więcej.

Jest Pan odpowiedzialny za dobór artystów, którzy wystąpią na scenie. Czym kieruje się Pan w swoich wyborach ?

Jest wiele czynników, które decydują o takim, a nie innym wyborze. Owszem nie bez znaczenia są moje preferencje muzyczne, ale przede wszystkim wspólne założenia, które, jako organizatorzy festiwalu opracowujemy sobie przed każdą edycją festiwalu. Istotnym czynnikiem jest, co ciągle podkreślam, publiczność. Opinie fanów nas inspirują i często są podpowiedzią kierunków, w których powinniśmy poszukiwać. Podczas pracy nad line upem przyświeca nam idea, zgodnie z którą chcemy zapraszać artystów „nieoczywistych czyli niekoniecznie takich, o których zabiegają inne festiwale. Chcemy też prezentować artystów, którzy mają małe szanse by zagrać w Polsce. Bo są mało znani , a grają naprawdę świetną muzykę jak to było w przypadku Under Byen, czy Anny Von Hausswolff.
Organizacja festiwalu nie jest rzeczą prostą nawet, gdy posiada się na to odpowiednie fundusze. Pomysł na tegoroczną edycję zaczął kształtować się na przełomie września i października. Po fazie negocjacji ustaliliśmy terminy. Nie uniknęliśmy też „zderzeń” z innymi dużymi festiwalami, przez co musieliśmy zrezygnować z artystów, którzy już byli niemal dogadani i którzy ostatecznie zagrają na tzw wielkoformatowych festiwalach. Takie sytuacje się zdarzają niemal co roku. Najbardziej bolesne zderzenia to zespół Daughter, o który zabiegaliśmy dwa lata i Devendra Banhart. Mimo to jesteśmy bardzo zadowoleni z tegorocznego line upu. Udało się przekonać m.in. Sharon Van Etten, The Antlers czy Williama Fitzsimmonsa, o którego walczyliśmy rok temu.

Rozumiem, że jest interakcja między fanami Halfway Festival, a jej organizatorami. W jaki sposób się ona odbywa?

Wszystko zaczęło się w sposób naturalny. Festiwal w założeniu miał być inny, niż pozostałe wielkoformatowe festiwale. Chcieliśmy stworzyć festiwal bezpieczny, bez barier, przyjazny widzom, stwarzający możliwość nawiązania relacji między słuchaczami, a artystami. Miejsce, jakie mamy do dyspozycji, czyli amfiteatr Opery i Filharmonii Podlaskiej wszystkiemu, o czym wspomniałem sprzyja. Usytuowana blisko publiczności scena daje komfort obu stronom. Widz ma poczucie bliskości z artystą, a artysta możliwość odbioru ich reakcji. W tej sytuacji nie ma miejsca na fałsz. Tu wszystko musi być szczere i prawdziwe.

Oprócz możliwości podziwiania artystów na scenie, o wyjątkowości tego festiwalu stanowi też fakt, że można się z nimi spotkać po występie i poznać ich trochę bliżej. Na konferencji prasowej wspomniano, że w tym roku czekają na widzów niespodzianki. Czy może Pan ten temat rozwinąć?

Od początku wychodziliśmy z założenia, żeby nie odgradzać artystów od publiczności i dać obu stronom możliwość wymiany myśli i opinii. Stąd pomysł zorganizowania after party, na które zaproszeni są nie tylko wykonawcy, ale też widzowie. To kwestia zaufania do obu stron. Na szczęście nigdy się jeszcze na publiczności nie zawiedliśmy. Tak więc zapraszamy wszystkich na spotkanie z artystami do białostockiego klubu „Zmiana klimatu”.

Kto Pana zdaniem będzie największą gwiazdą w zbliżającej się kolejnej edycji festiwalu?

Zasada jest prosta Halfway Festival nie ma tak zwanych headlinerów. Dla nas ważne jest odkrywanie i promowanie wszystkich artystów. Dlatego każdy artysta oraz publiczności to nasi naturalni headlinerzy. I powtarzamy to przy każdej okazji, bo to dla nas naprawdę ważne. A jaki jest ten nasz tegoroczny line up przekonamy się w trakcie festiwalu.

Halfway Festival dziś jest wciąż skierowanym do niewielkiej ilości osób lubiących taką muzykę. Jaką macie wizję dla przyszłych edycji? Rozszerzać festiwal o publiczność , czy pozostać przy formie kameralnej?

Gdyby to był duży festiwal – stałby się zupełnie inną imprezą. Nie wiem, jak miałby wtedy wyglądać. Natomiast wiem, jak ma wyglądać Halfway Festival. Nie chciałbym też zmieniać naszej „filozofii”, kierować się tym, czy przyciągną oni tłumy. Mamy swoich ulubieńców. Niektórzy są popularni, ale nie u nas. Często potrafią wypełnić przyzwoitej wielkości sale koncertowe w Europie czy w Stanach, ale w Polsce już niekoniecznie. Czy to ma jednak decydować o tym, że taki artysta na naszym festiwalu ma się nie pojawić? Bynajmniej nie. Jesteśmy niszowym festiwalem i liczymy się z tym, że karnety nie sprzedają się w 30 minut. Mamy jednak takie wrażenie, że w muzyce niekoniecznie chodzi o wyścig, ale o emocje. I jeśli dany artysta według nas może te emocje pięknie pokazać to go zapraszamy. A potem dopiero martwimy się, że karnety nam się nie sprzedają. (śmiech) Możliwe jednak, że z okazji „jubileuszowej”, V edycji festiwalu wymyślimy coś specjalnego. Jakąś niespodziankę. Większych zmian jednak na razie nie planujemy. Myślimy o wydłużeniu czasu trwania festiwalu do 4 dni, jednak rozbudowywanie go by stał się imprezą dla kilku tysięcy widzów nie jest dobrym pomysłem. Halfway Festival organizowany w Amfiteatrze Opery i Filharmonii Podlaskiej i finansowany z budżetu miasta Białegostoku pozostanie festiwalem kameralnym. Przynajmniej na razie.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Rozmawiał: Witold Żogała

Dodaj komentarz