Grendel to chyba jeden z ciekawszych (o ile nie najciekawszy)
debiutant na naszym progresywnym rynku. Obserwuję ten zespół od jakiegoś
już czasu, miałem okazję słuchać demo, które przygotowali w 2007 roku a
dziś mogę już delektować się pierwszym krążkiem grupy. Na kilka pytań
odpowiedzieli Wojtek Biliński (perkusja) oraz Sebastian Kowgier (gitara,
wokal).
No i słowo stało się ciałem. Wasz debiutancki album od kilku dni
można już kupować i słuchać, ale na początek powiedz może kilak słów o
samym zespole, jesteście debiutantami i zapewne wiele osób zastanawia
się kim są ludzie z Grendel i jak powstawał zespół?
W.B. – Dość skomplikowana to sprawa – Grendel swoją historią sięga roku
1993. Istniał 3 lata i tak naprawdę był to twór kilku nastolatków
grających dla samych siebie, bez większych zobowiązań czy też planów. W
pewnym momencie przestał funkcjonować. Każdy poszedł w swoją stronę. Ja i
Sebastian zawsze przejawialiśmy chęć uczestniczenia w dalszej
przygodzie z muzyką, jednak nasza praca i nasze życie osobiste
wykluczało w tamtym okresie zajęcie się graniem na poważnie. Pewnego
dnia poznałem Czarka. Przejawialiśmy podobne skłonności muzyczne i
automatycznie połączył nas pomysł stworzenia zespołu. Problem polegał na
skompletowaniu odpowiedniego składu. Był rok 2002. Nagle pojawił się
też Seba. I tak kilka razy w roku spotykaliśmy się by pograć sobie dla
przyjemności. Taki stan rzeczy miał miejsce do roku 2005 – bo wtedy
bowiem narodził się prawdziwy zespół. Dołączyła Ula i w naturalny sposób
zawiązała się owocna współpraca. Szukaliśmy nazwy dla naszego nowego
projektu i ktoś w pewnym momencie rzucił – a może Grendel – nikt nie
protestował i tak już zostało. A więc dzisiejszy Grendel to ten mający
swój nowy początek w 2005 roku.
S.K.- O historii nie da się więcej nic dodać. Ale jeśli pytasz kim są
ludzie z Grendela odpowiem Ci że grupką przyjaciół, których fascynuje
muzyka ,wspólne imprezowanie i niekończące się „konstruktywne” kłótnie
,zakończone „pojednawczą imprezą” 🙂
Płyta „The Helpless”, jak wspomniałem, jest już do kupienia.
Powiedzcie mi, jesteście z niej zadowoleni w 100%? Czy może teraz już
byście coś w niej zmienili?
W.B. – Zadowoleni jesteśmy, ale z pewnością nie w 100%. Osobiście pewne
rzeczy już dziś chciałbym poprawić, myślę że to rzecz normalna 🙂
Słuchasz i myślisz sobie – Jezu dlaczego to zagrałem w ten sposób? No
ale sprawa jest zamknięta i trzeba z tym jakoś żyć 🙂 Mimo
niedogodności i wielu utrudnieniom udało się zrealizować płytę i z tego
jesteśmy bardzo zadowoleni.
S.K.-
Nie będę powielał wypowiedzi w stylu „to nasze dziecko” itp. Podchodzę
do tego raczej w taki sposób; zrobiliśmy Coś , ponieśmy tego
konsekwencje. ”The Helpless’ to taka „hybryda” muzyczna i tekstowa .Nie
dzieje się tu nic z przypadku. Każdy z nas widział materiał na tą płytę
w swojej ulubionej stylistyce, każdy miał inną koncepcję i każdy
poważnie się zdziwił gdy napotkał opór ze strony reszty zespołu. Tak
więc naturalnym rozwiązaniem owego problemu było połączenie tych
„założeń” w jedną spójną całość co według mnie udało się. Co do warstwy
tekstowej. Powstawała równie naturalnie, często rozmawialiśmy o czym
mają być teksty, Wojtek zgrabnie zbierał to wszystko i pisał .Kilka
tekstów wykorzystywało moje wersy które podczas układania motywów
samoistnie pchały się mi na usta .Ostanie kilka tekstów było
niespodzianką nawet dla zespołu skończyłem je tydzień przed nagraniem
(dzięki Justa za tłumaczenia) i w studio dopiero uczyłem się je śpiewać
(czasem z Czarkiem w Hotelu o 3 w nocy:-) )Tak więc wracając do pytania
bo jak zwykle gdzieś się zagalopowałem 🙂 Jestem zadowolony z „The
Helpless” jak malarz ze swego pierwszego obrazu, mógłby zawsze być
lepszy, ale to się wie dopiero z perspektywy czasu. Nie zapominaj że to
był nasz pierwszy kontakt z profesjonalnym studiem I tylko dwa tygodnie
na rejestrację materiału.
Pojawiają się pierwsze recenzje i komentarze. Jesteście zaskoczeni odbiorem krążka?
S.K.- Jestem bardzo miło zaskoczony, w końcu jesteśmy zespołem z
„nikąd”. Odzew jest bardzo duży i tu należą się ukłony dla osób które
nam zaufały i nabyły Album.
W.B. – Zaskoczenie jest, recenzje są bardzo przychylne. Ludzie widzą w
tej muzyce rzeczy których my nie dostrzegliśmy. Padło wiele bardzo
ciekawych komentarzy i zaskakujących porównań. Jest to wszystko bardzo
zróżnicowane, co niezmiernie cieszy.
Jak pracowało Wam się w studio Lynx Music? Spędziliście tam przeszło miesiąc.
W.B. – Spędziłem tam niestety tylko kilka dni i wspominam ten czas z
ogromną przyjemnością. Pracowało się znakomicie i w bardzo sympatycznej
atmosferze.
S.K. – Wiesz było całkiem wesoło aż do momentu kiedy nadeszła moja kolej
🙂 sprzęt gitarowy mogłem wystawić na rynku, nic nie chciało zagrać i
tu Ryszard Kramarski zaproponował wyjście awaryjne z którego
skorzystałem, ale to nasza tajemnica:-)
Praca w studio podzielona była na dwa etapy : Rejestracja i Mix
Po pierwszej części było niby z górki, ale mix wykończył nas na dobre.
Codzienne odsłuchiwanie po dziesiątki razy jednego utworu, nanoszenie
poprawek i analizowanie czy w pierwszej części nie popełniliśmy błędu i
tak na okrągło.
Ja już czasem nie słyszałem różnic , a i tak coś kręciliśmy 🙂
Rysiek miał nas czasem już dość, my siebie wzajemnie też:-)
Dotarliśmy jednak do końca i możecie usłyszeć tego efekty.
Związaliście się z Lynx Music. To coraz prężniej działająca
wytwórnia. Jak oceniasz ich podejście do młodego, debiutującego zespołu?
S.K.- Podejście jak najbardziej OK. Sam Lynx nie wywiera żadnego
stresu, ale nie zapominajmy, że to studio i wytwórnia więc wchodząc tam
musisz liczyć się z potężnym strachem i niepewnością, lub całkowicie
zdać się na realizatora i zaufać jego koncepcjom.
My chcieliśmy żeby płyta jak najbardziej była nasza tak więc męczyliśmy
się z własnymi wizjami, korzystając oczywiście z pomysłów Ryśka, które
uzupełniały nasze wyobrażenie o efekcie końcowym.
W
waszej muzyce słychać inspiracje Marillion. Dźwiękom towarzyszy podobna
atmosfera i klimat co w przypadku niektórych albumów Brytyjczyków. Jak
duże znaczenie ma dla Was muzyka tego zespołu??
W.B. – Myślę że bardzo duże – bynajmniej dla mnie. Marillion towarzyszy
mi od bardzo dawna, od samego początku mojej przygody z graniem.
Uwielbiam ich muzykę bez względu na to czy są to płyty z Fishem czy H.
S.K -. Hmm………{śmiech} Mam kłamać?, czy mówić prawdę? – oto jest pytanie:-)
Nie będę ukrywał że Marillion to zespół nr 1 dla mnie. Zarówno Hogarth
jak i Rothery mieli na mnie wpływ (tu pragnę poinformować, że nie
potrafię zagrać solówek Rotherego, nie uczyłem się ich nigdy, no może
dwie do coverów) Ja po prostu odbieram w ten sam sposób emocje płynące z
muzyki i tak mi to „naturalnie wychodzi”. Co do Steve’a H. Wiele osób
słyszało podobieństwo mojego sposobu śpiewania do jego, w studio gdy
nagrywaliśmy tzw. „Rybki” (materiał który służy do rejestracji „dobrych”
śladów) Rysiek „wyzywał” mnie od Hogarthów :-), no ale cóż gdy musiałem
zaśpiewać zachorowałem troszkę i zmieniła mi się lekko barwa, co w
końcowym efekcie „odhogarciło „mnie 🙂
Wiadomo, że nie samym Marillion człowiek żyje. Jakie zespoły wywarły największy wpływ na kształtowanie Was jako muzyków?
W.B. – Miałem ułatwione zadanie gdyż mój starszy brat wprowadził mnie w
świat muzyki. Było jej sporo w naszym domu. Różne nurty – muzyka
elektroniczna, rock progresywny, gotycki, metal w każdej formie itd. W
tamtym czasie znalazłem dla siebie swoich bohaterów – jest ich wielu.
Myślę, że tacy artyści jak Peter Gabriel, Marillion, Fields of the
Nephilim, Joy Division, Camel, Pink Floyd, Dead Can Dance, Porcupine
Tree, Roger Waters wywarły jednak na mnie największy wpływ. Nie da się
ukryć iż progresywny kierunek w muzyce jest mi najbliższy. Wymieniać
mógłbym długo.
S.K.- To dość trudne pytanie, bo widzisz moja droga z muzyką przebiega
przez różne nurty muzyczne poczynając od pierwszej miłości muzycznej tj.
Guns N’ Roses, IQ, Foreigner później etap Marillion, Pendragon,
Collage, Rush, Yes, Blackfield, no i na końcu długo przyswajany mr.
Wilson Purcupine Tree (ukłony w stronę Czarka za cierpliwość) muszę tu
dodać że nigdy nie słuchałem Pink Floyd choć kilka razy próbowałem 🙁
Muzyka zawarta na „The Helpless” jest niezwykle nastrojowa, wręcz
przygnębiająca, czy życie naprawdę jest tak przytłaczające?;-))
W.B. – W naszej muzyce dotykamy tej smutniejszej strony życia. Czy jest
ona przygnębiająca? Być może w jakimś stopniu. Samo życie oprócz
pięknych chwil niesie w sobie sporo problemów i cierpienia. Skupiamy się
akurat na tym aspekcie. Wyłaniają się wtedy silne emocje a te są dla
nas w muzyce najważniejsze. Kto wie – być może w przyszłości zrobimy coś
weselszego 😉
S.K.- „The Helpless” jest płytą, która ma w pewien sposób wstrząsnąć
słuchaczem ,zmusić go by spojrzał na te „przygnębiające” sytuacje które
dzieją się wokół nas i ZAREAGOWAŁ, by postarał się zatrzymać ten smutny
pęd wydarzeń, Wiesz chciałbym by ludzie poradzili sobie z tym całym
”negatywnym ładunkiem” a nie, nie zauważali go bo ich w tej chwili nie
dotyczy, Według mnie jest to zgubne i zatraca nas jako ludzi:-(
Czy nagrywając krążek, został Wam jakiś materiał, który nie wszedł w skład albumu? Czy myślicie już może o kolejnym krążku?
S.K- Jest taki jeden „osesek” który nie wpasował muzycznie do płyty nosi
tytuł „October”. Myślę że zostawimy go na koncerty lub kiedyś jako „
bonus track”
W.B. – Tak zdecydowanie myślami jesteśmy przy nowej płycie. Jest już
trochę materiału do wykorzystania. Nie możemy się doczekać pracy nad
kolejnym krążkiem. Tymczasem trzeba promować „The Helpless”.
Płyta na rynku, teraz chyba pora na koncerty. Planujecie jakieś występy na żywo?
W.B. – Problem w tym że u nas na Pomorzu sytuacja koncertowa jest raczej
mierna. Jesteśmy odcięci od ważnych wydarzeń jakie mają miejsce choćby
na południu kraju.
S.K. -W połowie listopada wznawiamy próby i szykujemy się pod względem
koncertowym. W grudniu planujemy koncert w naszym rodzinnym mieście, a
dalej czekamy na zaproszenia 🙂
Nie wiecie jak będzie wyglądała dystrybucja płyty poza granicami
Polski? Wierzycie w sukces za granicą? Prozaicznie, czasem tam łatwiej
jest być dostrzeżonym, niż w naszym kraju.
W.B. – Oczywiście chcemy zaistnieć za granicą i podejmujemy ku temu
pewne kroki. Co się wydarzy? Czas pokaże. Na razie jednak jest za
wcześnie by powiedzieć coś więcej na ten temat. Faktycznie często dzieje
się tak iż rodzime kapele są pozytywniej odbierane za granicami kraju.
Widzimy w tym szansę. Zobaczymy.
S.K.- Jesteśmy na etapie poszukiwań wydawcy poza granicami Polski Co do
sukcesu wierzę w niego całym serduchem .Mieliśmy sporo odzewów spoza
granic naszego kraju tak więc czuję, że musi nam się udać!!
Dziękuję za poświęcony czas, na koniec poproszę o kilka słów do naszych czytelników.
W.B. – Cieszcie się muzyką! Trzymajcie się ciepło!
S.K. -Słuchajcie muzyki „Sercem” a nie tylko zapisem nutowym ,nie
zapominajcie że ono jest najbardziej progresywną częścią człowieka.
Piotr Michalski