GRENDEL – Wojtek Biliński/ Sebastian Kowgier (03.11.2008)

GRENDEL - The Helpless

Grendel to chyba jeden z ciekawszych (o ile nie najciekawszy) debiutant na naszym progresywnym rynku. Obserwuję ten zespół od jakiegoś już czasu, miałem okazję słuchać demo, które przygotowali w 2007 roku a dziś mogę już delektować się pierwszym krążkiem grupy. Na kilka pytań odpowiedzieli Wojtek Biliński (perkusja) oraz Sebastian Kowgier (gitara, wokal).


No i słowo stało się ciałem. Wasz debiutancki album od kilku dni można już kupować i słuchać, ale na początek powiedz może kilak słów o samym zespole, jesteście debiutantami i zapewne wiele osób zastanawia się kim są ludzie z Grendel i jak powstawał zespół?

W.B. – Dość skomplikowana to sprawa – Grendel swoją historią sięga roku 1993. Istniał 3 lata i tak naprawdę był to twór kilku nastolatków grających dla samych siebie, bez większych zobowiązań czy też planów. W pewnym momencie przestał funkcjonować. Każdy poszedł w swoją stronę. Ja i Sebastian zawsze przejawialiśmy chęć uczestniczenia w dalszej przygodzie z muzyką, jednak nasza praca i nasze życie osobiste wykluczało w tamtym okresie zajęcie się graniem na poważnie. Pewnego dnia poznałem Czarka. Przejawialiśmy podobne skłonności muzyczne i automatycznie połączył nas pomysł stworzenia zespołu. Problem polegał na skompletowaniu odpowiedniego składu. Był rok 2002. Nagle pojawił się też Seba. I tak kilka razy w roku spotykaliśmy się by pograć sobie dla przyjemności. Taki stan rzeczy miał miejsce do roku 2005 – bo wtedy bowiem narodził się prawdziwy zespół. Dołączyła Ula i w naturalny sposób zawiązała się owocna współpraca. Szukaliśmy nazwy dla naszego nowego projektu i ktoś w pewnym momencie rzucił – a może Grendel – nikt nie protestował i tak już zostało. A więc dzisiejszy Grendel to ten mający swój nowy początek w 2005 roku.

S.K.- O historii nie da się więcej nic dodać. Ale jeśli pytasz kim są ludzie z Grendela odpowiem Ci że grupką przyjaciół, których fascynuje muzyka ,wspólne imprezowanie i niekończące się „konstruktywne” kłótnie ,zakończone „pojednawczą imprezą” 🙂


Płyta „The Helpless”, jak wspomniałem, jest już do kupienia. Powiedzcie mi, jesteście z niej zadowoleni w 100%? Czy może teraz już byście coś w niej zmienili?

W.B. – Zadowoleni jesteśmy, ale z pewnością nie w 100%. Osobiście pewne rzeczy już dziś chciałbym poprawić, myślę że to rzecz normalna 🙂 Słuchasz i myślisz sobie – Jezu dlaczego to zagrałem w ten sposób? No ale sprawa jest zamknięta i trzeba z tym jakoś żyć 🙂 Mimo niedogodności i wielu utrudnieniom udało się zrealizować płytę i z tego jesteśmy bardzo zadowoleni.

S.K.- Nie będę powielał wypowiedzi w stylu „to nasze dziecko” itp. Podchodzę do tego raczej w taki sposób; zrobiliśmy Coś , ponieśmy tego konsekwencje. ”The Helpless’ to taka „hybryda” muzyczna i tekstowa .Nie dzieje się tu nic z przypadku. Każdy z nas widział materiał na tą płytę w swojej ulubionej stylistyce, każdy miał inną koncepcję i każdy poważnie się zdziwił gdy napotkał opór ze strony reszty zespołu. Tak więc naturalnym rozwiązaniem owego problemu było połączenie tych „założeń” w jedną spójną całość co według mnie udało się. Co do warstwy tekstowej. Powstawała równie naturalnie, często rozmawialiśmy o czym mają być teksty, Wojtek zgrabnie zbierał to wszystko i pisał .Kilka tekstów wykorzystywało moje wersy które podczas układania motywów samoistnie pchały się mi na usta .Ostanie kilka tekstów było niespodzianką nawet dla zespołu skończyłem je tydzień przed nagraniem (dzięki Justa za tłumaczenia) i w studio dopiero uczyłem się je śpiewać (czasem z Czarkiem w Hotelu o 3 w nocy:-) )Tak więc wracając do pytania bo jak zwykle gdzieś się zagalopowałem 🙂 Jestem zadowolony z „The Helpless” jak malarz ze swego pierwszego obrazu, mógłby zawsze być lepszy, ale to się wie dopiero z perspektywy czasu. Nie zapominaj że to był nasz pierwszy kontakt z profesjonalnym studiem I tylko dwa tygodnie na rejestrację materiału.


Pojawiają się pierwsze recenzje i komentarze. Jesteście zaskoczeni odbiorem krążka?

S.K.- Jestem bardzo miło zaskoczony, w końcu jesteśmy zespołem z „nikąd”. Odzew jest bardzo duży i tu należą się ukłony dla osób które nam zaufały i nabyły Album.

W.B. – Zaskoczenie jest, recenzje są bardzo przychylne. Ludzie widzą w tej muzyce rzeczy których my nie dostrzegliśmy. Padło wiele bardzo ciekawych komentarzy i zaskakujących porównań. Jest to wszystko bardzo zróżnicowane, co niezmiernie cieszy.


Jak pracowało Wam się w studio Lynx Music? Spędziliście tam przeszło miesiąc.

W.B. – Spędziłem tam niestety tylko kilka dni i wspominam ten czas z ogromną przyjemnością. Pracowało się znakomicie i w bardzo sympatycznej atmosferze.

S.K. – Wiesz było całkiem wesoło aż do momentu kiedy nadeszła moja kolej 🙂 sprzęt gitarowy mogłem wystawić na rynku, nic nie chciało zagrać i tu Ryszard Kramarski zaproponował wyjście awaryjne z którego skorzystałem, ale to nasza tajemnica:-)
Praca w studio podzielona była na dwa etapy : Rejestracja i Mix
Po pierwszej części było niby z górki, ale mix wykończył nas na dobre. Codzienne odsłuchiwanie po dziesiątki razy jednego utworu, nanoszenie poprawek i analizowanie czy w pierwszej części nie popełniliśmy błędu i tak na okrągło.
Ja już czasem nie słyszałem różnic , a i tak coś kręciliśmy 🙂
Rysiek miał nas czasem już dość, my siebie wzajemnie też:-)
Dotarliśmy jednak do końca i możecie usłyszeć tego efekty.


Związaliście się z Lynx Music. To coraz prężniej działająca wytwórnia. Jak oceniasz ich podejście do młodego, debiutującego zespołu?

S.K.- Podejście jak najbardziej OK. Sam Lynx nie wywiera żadnego stresu, ale nie zapominajmy, że to studio i wytwórnia więc wchodząc tam musisz liczyć się z potężnym strachem i niepewnością, lub całkowicie zdać się na realizatora i zaufać jego koncepcjom.
My chcieliśmy żeby płyta jak najbardziej była nasza tak więc męczyliśmy się z własnymi wizjami, korzystając oczywiście z pomysłów Ryśka, które uzupełniały nasze wyobrażenie o efekcie końcowym.


W waszej muzyce słychać inspiracje Marillion. Dźwiękom towarzyszy podobna atmosfera i klimat co w przypadku niektórych albumów Brytyjczyków. Jak duże znaczenie ma dla Was muzyka tego zespołu??

W.B. – Myślę że bardzo duże – bynajmniej dla mnie. Marillion towarzyszy mi od bardzo dawna, od samego początku mojej przygody z graniem. Uwielbiam ich muzykę bez względu na to czy są to płyty z Fishem czy H.

S.K -. Hmm………{śmiech} Mam kłamać?, czy mówić prawdę? – oto jest pytanie:-)
Nie będę ukrywał że Marillion to zespół nr 1 dla mnie. Zarówno Hogarth jak i Rothery mieli na mnie wpływ (tu pragnę poinformować, że nie potrafię zagrać solówek Rotherego, nie uczyłem się ich nigdy, no może dwie do coverów) Ja po prostu odbieram w ten sam sposób emocje płynące z muzyki i tak mi to „naturalnie wychodzi”. Co do Steve’a H. Wiele osób słyszało podobieństwo mojego sposobu śpiewania do jego, w studio gdy nagrywaliśmy tzw. „Rybki” (materiał który służy do rejestracji „dobrych” śladów) Rysiek „wyzywał” mnie od Hogarthów :-), no ale cóż gdy musiałem zaśpiewać zachorowałem troszkę i zmieniła mi się lekko barwa, co w końcowym efekcie „odhogarciło „mnie 🙂


Wiadomo, że nie samym Marillion człowiek żyje. Jakie zespoły wywarły największy wpływ na kształtowanie Was jako muzyków?

W.B. – Miałem ułatwione zadanie gdyż mój starszy brat wprowadził mnie w świat muzyki. Było jej sporo w naszym domu. Różne nurty – muzyka elektroniczna, rock progresywny, gotycki, metal w każdej formie itd. W tamtym czasie znalazłem dla siebie swoich bohaterów – jest ich wielu. Myślę, że tacy artyści jak Peter Gabriel, Marillion, Fields of the Nephilim, Joy Division, Camel, Pink Floyd, Dead Can Dance, Porcupine Tree, Roger Waters wywarły jednak na mnie największy wpływ. Nie da się ukryć iż progresywny kierunek w muzyce jest mi najbliższy. Wymieniać mógłbym długo.

S.K.- To dość trudne pytanie, bo widzisz moja droga z muzyką przebiega przez różne nurty muzyczne poczynając od pierwszej miłości muzycznej tj. Guns N’ Roses, IQ, Foreigner później etap Marillion, Pendragon, Collage, Rush, Yes, Blackfield, no i na końcu długo przyswajany mr. Wilson Purcupine Tree (ukłony w stronę Czarka za cierpliwość) muszę tu dodać że nigdy nie słuchałem Pink Floyd choć kilka razy próbowałem 🙁


Muzyka zawarta na „The Helpless” jest niezwykle nastrojowa, wręcz przygnębiająca, czy życie naprawdę jest tak przytłaczające?;-))

W.B. – W naszej muzyce dotykamy tej smutniejszej strony życia. Czy jest ona przygnębiająca? Być może w jakimś stopniu. Samo życie oprócz pięknych chwil niesie w sobie sporo problemów i cierpienia. Skupiamy się akurat na tym aspekcie. Wyłaniają się wtedy silne emocje a te są dla nas w muzyce najważniejsze. Kto wie – być może w przyszłości zrobimy coś weselszego 😉

S.K.- „The Helpless” jest płytą, która ma w pewien sposób wstrząsnąć słuchaczem ,zmusić go by spojrzał na te „przygnębiające” sytuacje które dzieją się wokół nas i ZAREAGOWAŁ, by postarał się zatrzymać ten smutny pęd wydarzeń, Wiesz chciałbym by ludzie poradzili sobie z tym całym ”negatywnym ładunkiem” a nie, nie zauważali go bo ich w tej chwili nie dotyczy, Według mnie jest to zgubne i zatraca nas jako ludzi:-(



Czy nagrywając krążek, został Wam jakiś materiał, który nie wszedł w skład albumu? Czy myślicie już może o kolejnym krążku?

S.K- Jest taki jeden „osesek” który nie wpasował muzycznie do płyty nosi tytuł „October”. Myślę że zostawimy go na koncerty lub kiedyś jako „ bonus track”

W.B. – Tak zdecydowanie myślami jesteśmy przy nowej płycie. Jest już trochę materiału do wykorzystania. Nie możemy się doczekać pracy nad kolejnym krążkiem. Tymczasem trzeba promować „The Helpless”.


Płyta na rynku, teraz chyba pora na koncerty. Planujecie jakieś występy na żywo?

W.B. – Problem w tym że u nas na Pomorzu sytuacja koncertowa jest raczej mierna. Jesteśmy odcięci od ważnych wydarzeń jakie mają miejsce choćby na południu kraju.

S.K. -W połowie listopada wznawiamy próby i szykujemy się pod względem koncertowym. W grudniu planujemy koncert w naszym rodzinnym mieście, a dalej czekamy na zaproszenia 🙂


Nie wiecie jak będzie wyglądała dystrybucja płyty poza granicami Polski? Wierzycie w sukces za granicą? Prozaicznie, czasem tam łatwiej jest być dostrzeżonym, niż w naszym kraju.

W.B. – Oczywiście chcemy zaistnieć za granicą i podejmujemy ku temu pewne kroki. Co się wydarzy? Czas pokaże. Na razie jednak jest za wcześnie by powiedzieć coś więcej na ten temat. Faktycznie często dzieje się tak iż rodzime kapele są pozytywniej odbierane za granicami kraju. Widzimy w tym szansę. Zobaczymy.

S.K.- Jesteśmy na etapie poszukiwań wydawcy poza granicami Polski Co do sukcesu wierzę w niego całym serduchem .Mieliśmy sporo odzewów spoza granic naszego kraju tak więc czuję, że musi nam się udać!!


Dziękuję za poświęcony czas, na koniec poproszę o kilka słów do naszych czytelników.

W.B. – Cieszcie się muzyką! Trzymajcie się ciepło!

S.K. -Słuchajcie muzyki „Sercem” a nie tylko zapisem nutowym ,nie zapominajcie że ono jest najbardziej progresywną częścią człowieka.


Piotr Michalski

Dodaj komentarz