I oto mamy na naszym rynku kapitalny album heavy/powermetalowy, odpowiedzialna za jego wydanie jest grupa EXLIBRIS. Płyta kompozycyjnie i brzmieniowo zdecydowanie stoi na światowym poziomie, ale czy chwyci w naszym kraju? W EXLIBRIS zaangażowani są muzycy udzielający się również w innych rock/metalowych zespołach, nie brakowało nam więc tematów do pytań. A wywiadu udzielił nam klawiszowiec grupy – Piotr Sikora.
„Humagination” od kilku dni stał się dostępny – z jakim odzewem spotkaliście się do tej pory, bo jak powszechnie wiadomo rodacy są wredni jak cholera. Jeżeli ktoś zbyt mocno wychyli się przed szereg, od razu kierowane są w jego kierunku pociski nienawiści. Jak to wygląda w waszym przypadku?
Nie przepadam za tego typu generalizowaniem… Oczywiście ci, których coś boli, krzyczą najgłośniej, stąd zapewne ten stereotyp. Przeczytaliśmy już w internecie, że gramy najgorszy gatunek metalu, nie da się tego słuchać itd, zdarzają się recenzje mówiące, że generalnie wszystko fajnie, tylko szkoda, że muzyka nie jest inna. Oczywiście nie zwracamy na to uwagi i dalej robimy swoje i pewnie dlatego przeważają jednak bardzo pozytywne opinie, a frekwencja na pierwszym koncercie promującym płytę pokazała, że odbiorców tej muzyki nie brakuje i u nas.
Skąd pomysł na granie muzyki, która w Polsce (szczególnie wśród zespołów) należy do rzadkości… Poza tym nawet w innych projektach prezentujecie odmienne klimaty, czyżby Exlibris stanowił pewną formę odskoczni?
Zespół nie był może zbyt aktywny przez ostatnie kilka lat, ale istnieje od roku 2003, czyli już 10 lat. Za większość kompozycji zawsze odpowiedzialny był Daniel Lechmański i ja, a rozpoczęliśmy tę współpracę właśnie ze względu na zainteresowanie graniem takiej muzyki. Dopiero później Daniel dołączył do Chain Reaction i ostatnio Corruption, a ja do Leash Eye, ponieważ lubimy też inne granie i czuliśmy potrzebę rozwijania się w innych kierunkach. Podobnie Piotr Torbicz, który dołączył do nas z prog-metalowego Qube. Myślę, że żadnego z tych zespołów nie można nazwać odskocznią. To różne strony naszych muzycznych osobowości i pewnie byłoby ich jeszcze więcej, gdybyśmy mieli na to czas.
Obok Pathfinder i Titanium stanowicie ewenement na rodzimej scenie metalowej, znacie te formacje?
Rzeczywiście zespołów grających melodyjny metal jest w Polsce niewiele. Pathfinder to już dość znana marka, a o istnieniu Titanium dowiedziałem się dosłownie parę miesięcy temu. Co ciekawe – wygląda na to, że większość przedstawicieli takiego grania działa na terenie Wielkopolski. Muzycznie prezentujemy jednak trochę inną odmianę takiego grania – mimo współczesnego brzmienia i wielu dosć nowoczesnych elementów, czy nawet wpływów muzyki progresywnej, kompozycjom bliżej jest do klasycznego heavy metalu z lat 80 czy nawet 70 niż power metalu z pierwszej dekady XXI wieku.
Opowiedz coś więcej o okładce, o co w niej chodzi i wg czyjej sugestii powstała. Główny bohater kojarzy mi się z postacią z komputerowej serii Half-Life.
Okładkę wykonał Michał „Xaay” Loranc według pomysłu Daniela. Przedstawia człowieka, który próbował swoich sił w tajemnych, zapomnianych sztukach… poszedł jednak o jeden krok za daleko i sprawy wymknęły się spod jego kontroli, nie jest w stanie panować nad mocami, które rozbudził. Chcieliśmy, żeby okładka jednocześniej dobrze pasowała do nazwy zespołu, tytułu płyty jak i do muzyki na niej zawartej – i to chyba udało nam się osiągnąć. Muszę powiedzieć, że fajnie od czasu do czasu przeczytać o skojarzeniu innym niż „Harry Potter 30 lat później”, chociaż nie jesteś też pierwszą osobą, która skojarzyła tą postać z Gordonem Freemanem.
W ostatnim kawałku zamieściliście żartobliwy motyw wokalny – czyj to pomysł i czemu ten zabieg ma służyć?
Zabieg miał służyć przede wszystkim zagospodarowaniu wolnej godziny jaka została nam pomiędzy nagraniem ostatnich dźwięków chórków a umówioną godziną zwrotu pożyczonego mikrofonu (śmiech). Większość dodatkowych wokali na na Humagination nagraliśmy we dwóch, tzn Daniel i ja, w zaimprowizowanym domowym studio w domku pod Warszawą, w którym w tamtym czasie mieszkał Daniel, mieliśmy więc pełną swobodę, żeby eksperymentować z aranżami wokali bez żadnej presji, atmosfera była dość luźna. Sam motyw powstał spontanicznie w jakiejś przerwie w pracy jeszcze w HZ Studio, a po zakończeniu pracy nad chórkami w ciągu kilku minut dopisałem te kilka linijek tekstu i udało nam się nagrać to na tyle fajnie, że weszło na płytę w postaci „ukrytej ścieżki”.
Związaliście swoją przyszłość z MMP – jak oceniacie współpracę? Nie próbowaliście czasem zaatakować zachodnich wytwórni? Wiadomo, że nie jest to proste, ale a nuż się uda..
Właściwie z MMP związaliśmy tylko najbliższą przyszłość, bo umowa obejmuje wyłącznie ten album. Jeśli jednak przy następnej płycie nie pojawi się jeszcze lepsza oferta to pewnie nie będziemy się długo zastanawiać nad przedłużeniem tej współpracy. Płyta jak na razie ukazała się dopiero w Polsce, ale już teraz uwagę na nas zwracają liczne magazyny i portale, a także fani z całej Europy i nie tylko. Co prawda sami mocno na to pracowaliśmy – sami wyprodukowaliśmy album, zadbaliśmy o oprawę graficzną (to – poza frontem okładki – robota Daniela), nakręciliśmy i zmontowaliśmy klip do jednego z utworów (za to z kolei odpowiedzialny jest Misiek – nasz perkusista), ale nie ma co się oszukiwać – bez wsparcia ze strony MMP nie udałoby nam się dotrzeć tak szybko do wszystkich tych ludzi i płyta pewnie pozostała by gratką dla garstki koneserów śledzącyh polską scenę.
Udzielacie się również w innych zespołach (m.in. Leash Eye, Chain Reaction, Qube). Czy wzmożona aktywność Exlibris nie będzie przeszkodą w funkcjonowaniu innych formacji?
Właściwie każdy z naszych pozostałych zespołów planuje wzmożoną aktywność w najbliższym czasie. Będzie pewnie trochę gimnastyki przy ustalaniu terminów koncertów tak, żeby wszyscy byli zadowoleni, ale wierzę, że to wszystko jest do zrobienia.
Jak w ogóle tworzycie materiał? Czy pisząc dany motyw czy melodię, zastanawiacie się do którego z waszych bandów będzie pasował najlepiej?
W Exlibris muzykę pisze przede wszystkim Daniel Lechański i ja. W moim przypadku jest tak, że gdy coś wpadnie mi do głowy, to od razu wiem, którego zespołu to dotyczy – ale wiem, że Danielowi zdarzyło się w utworach Chain Reaction wykorzystać motywy niewykorzystane w pracy z Exlibris. Jeśli chodzi o to jak pracujemy nad materiałem, to odpowiedź brzmi… „różnie”. Czasem najpierw pojawia się jakiś riff, czasem melodia lub np refren. Zdarza sie, że taki motyw z początku donikąd nie prowadzi i „archiwizujemy go”, żeby wyciągnąć z szuflady w najmniej oczekiwanym momencie i uzupełnić nim numer tworzony 2 lata później. Najczęściej numery kończymy w wolnych chwilach w domu, przesyłając sobie nagrane na komputerze wersje robocze i już gotowy utwór przynosimy na próbę, gdzie z całym zespołem dopracowujemy szczegóły aranżu.
Wasz debiut ukazał się w 2006 roku i na jego następcę przyszło czekać aż do teraz. Co było powodem tak długiej przerwy wydawniczej. Co robiliście w tym czasie, bo jak podejrzewam oprócz tworzenia premierowego materiału, zajmowaliście się również czymś innym.
Podstawą przyczyną były problemy z utrzymaniem stabilnego składu w zespole, co paraliżowało prace nad nowymi numerami. W efekcie przez kilka lat zespół praktycznie nie istniał na scenie, chociaż nigdy nie przestaliśmy grać prób. Myślę, że nasze działania na innych frontach przyczyniły się do tego, że zespół przetrwał – dzięki temu nigdy nie zniechęciliśmy się i czekaliśmy na właściwy moment, żeby skończyć materiał i wejść do studia. Ten moment w końcu nadszedł i naszym zdaniem cierpliwość się opłaciła.
Chciałem zapytać o zawirowania składu, z tego co wyczytałem w bio, kwestia wokalisty była niedopięta niemal do samej sesji.
Niezupełnie. Od początku 2007 roku wokalistą Exlibris był Marcin
Maliszewski, który nadal był członkiem zespołu, gdy zaczęliśmy nagrywać
Humagination. Dopiero w trakcie nagrań okazało się, że nie damy rady
skończyć płyty w takim składzie. Ostatecznie Marcin pojawia się w jednym
z numerów jako gość, a resztę utworów zaśpiewał Krzysiek Sokołowski,
który początkowo sam miał być takim gościem.
Jak przedstawia się promocja premierowego materiału na żywo – jest szansa na jakąś większą trasę?
Jesteśmy na etapie planowania koncertów, w tej chwili mamy potwierdzone
kilka dat i pojawiają się nowe – warto śledzić naszą stronę i profil na
Facebooku, bo staramy się dotrzeć w każdą część Polski. Jeśli
prześledzisz trasy polskich zespołów metalowych, to zauważysz, że w
dzisiejszych czasach nawet Acid Drinkers grają głównie w weekendy, na
chwilę obecną i my nie mamy właściwie wyjścia. Czekamy natomiast na
odzew po europejskiej premierze albumu i mocno liczymy na to, że uda się
trochę pojeździć po kontynencie.
Na razie dotarły do nas sygnały o pierwszych koncertach, na
których (przynajmniej na pierwszym) gracie cały nowy album. Jak to
będzie wyglądało później… pojawią się jakieś starsze utwory? A może
jakieś covery?
W chwili, gdy odpowiadam na to pytanie, jesteśmy po pierwszym koncercie
promującym album. Rzeczywiście informowaliśmy, że zagramy wszystkie
numery z nowej płyty, ale nigdy nie mówiliśmy, że setlista będzie
złożona wyłącznie z nich. W sumie zagraliśmy 16 utworów nie licząc
wszelkiego rodzaju intr, outr i wstawek instrumentalnych – w tym jeden
utwór ze Skyward i kilka niespodzianek. To wszystko składa się na około
90 minut koncertu. Na najbliższych koncertach zestaw będzie podobny, ale
już teraz myślimy co by jeszcze zagrać. W wolnej chwili zaczniemy też
pracę nad zupełnie nowymi numerami, żeby na następcę Humagination nie
trzeba było czekać kolejnych 6 lat.
Planujecie jakiś atak na zachodnie festiwale, gdzie heavy/power metal
jest bardziej popularny? A może myśleliście już o wizycie u naszych
południowych sąsiadów?
Zdecydowanie chcielibyśmy pojawić się na festiwalach, najlepiej na
wszystkich (śmiech). W tej chwili niestety nie jesteśmy w stanie podać
żadnych konkretów w tej kwestii. Natomiast swój pierwszy koncert w
Czechach zagramy już dziewiątego listopada. Jako że regularnie zdarza
nam się jeździć do Czech w charakterze słuchaczy (przede wszystkim od
lat na festiwal Masters of Rock), to wiem, że poza dobrym piwem możemy
tam liczyć na dobre przyjęcie – bo uprawiana przez nas odmiana metalu
jest tam bardzo popularna. W związku z tym jesteśmy pewni, że koncert w
Brnie będzie pierwszym z wielu występów w tym kraju.
„Humagination” wzbudza dość pozytywne opinie w metalowym
światku, co na pewno nakręca was do dalszego działania. Być może na to
za wcześnie, ale czy macie już jakieś konkretne plany na najbliższą
przyszłość.
Jak już wspomniałem – przede wszystkim nie chcielibyśmy, żeby na
następną płytę trzeba był czekać równie długo. Nasz obecny plan zakłada,
że następny album Exlibris powinien być gotowy za około 2 lata – tyle
powinno nam wystarczyć, żeby napisać i dopracować kilkanaście nowych
utworów. No i oczywiście planujemy, że będzie on jeszcze lepszy
(śmiech).
Rodzima muzyka (chodzi o jej medialne wcielenie) jest ciekawa
niczym oferta programowa krajowych stacji telewizyjnych. Jak wy
oceniacie poziom rodzimej sceny, nie tylko tej medialnej?
Od dziesięciu lat z bliska przyglądam się polskiej scenie rockowej i
metalowej i generalnie wniosek jest jeden: postęp jest bardzo duży. Nie
mówię tu o muzyce obecnej w popularnych mediach, bo to jest temat
niewarty rozpisywania się (mimo że są jeszcze ludzie, którzy chcą
promować dobre granie). Kiedy zaczynaliśmy swoją „karierę” niełatwo było
znaleźć naprawdę dobry zespół, który nie grał death metalu. Nie mówię,
że ich nie było, ale było ich niewiele. Obecnie mamy naprawdę fajne
bandy grające wszystkie odmiany rocka i metalu – wiele z nich przy
odpowiednim wsparciu mogłoby swobodnie konkurować z podobnymi zespołami z
innych części świata. Tylko z tym wsparciem właśnie jest gorzej.
Większość polskiej publiki nie jest świadoma jak dobre zespoły grają na
ich własnym podwórku, bo z góry zakłada, że nie jest to godne uwagi. My
sami po publikacji pierwszych zajawek albumu bardzo często słyszeliśmy
„nie mogę uwierzyć, że to zostało nagrane w Polsce przez polski zespół” i
podobne stwierdzenia. Z jednej strony – to wyraz, że zostaliśmy
docenieni… z drugiej jednak pokazuje jaki jest stosunek do rodzimej
sceny – z góry zakładane jest, że polskie nagranie nie dorówna światowym
standardom. To jednak powoli chyba się zmienia i mam nadzieję, że my
również do tej zmiany się przyczyniamy. Jednocześnie „lokalnym” zespołom
trudniej jest dziś zgromadzić publikę na koncertach, ale okazuje się,
że nie jest to niemożliwe. Wydaje mi się, że od kiedy w polskich klubach
generalnie więcej się dzieje – przyjeżdża coraz więcej zagranicznych
gwiazd – słuchacze zwyczajnie stali się bardziej wymagający – i to
zarówno w kwestii wykonywanej przez zespół muzyki jak i tego, jak zespół
potrafi do takiego słuchacza dotrzeć. Krótko mówiąc – w Polsce nie
brakuje talentu, zespoły nie mają różowo, ale dużo można osiągnąć
wystarczająco ciężką pracą.
Na koniec jeszcze dwa słowa do czytających: śledźcie nas na Facebooku,
piszcie komentarze, każde słowo się dla nas liczy! Do zobaczenia na
koncertach.
Pytania: Marcin Magiera / Piotr Spyra