Po sześciu latach czekania wreszcie jest – „Muza”, nowy album legendy
polskiego rocka i bluesa, czyli zespołu Dżem. To druga płyta nagrana z
Maciejem Balcarem za mikrofonem, a pierwsza z nowym klawiszowcem
Januszem Borzuckim w składzie. O kulisach pracy nad „Muzą”, a także o
paru innych sprawach opowiedział gitarzysta Dżemu Jerzy Styczyński.
– „Muza” to tytuł prosty i wieloznaczny zarazem…
– „Muza” jako muzyka, jako natchnienie. Myślę, że ten tytuł pasuje do
tej płyty. Wcześniej jeszcze był gotowy projekt graficzny, do niego też
pasuje, nie kłóci się z niczym. Poza tym na płycie jest numer „Leci
muza”… Nie jest to na pewno wydawnictwo „Muza”, które kiedyś wydawało
płyty (śmiech). Tak więc.. wszystko jest jasne.
– Nagrywaliście ten album w studiu Radia Katowice, tam gdzie powstały
pierwsze single Dżemu. Również sposób pracy nad płytą był powrotem do
dawnych czasów…
– Staraliśmy się jak najwięcej nagrać „na setkę”. To co się udało –
zostawiliśmy, to co się nie udało – dograliśmy jeszcze w studiu w
Katowicach, a resztę dogrywaliśmy później w Warszawie i tam miksowaliśmy
tą płytę. Utwory dojrzewały poprzez wspólne granie, wspólny aranż.
Wiadomo że zamysł kompozytora jest określony ale w zespole jest sześciu
ludzi, każdy dołoży coś od siebie i ten numer siłą rzeczy staje się
inny. Ale to chyba dobrze, bo tak powstawały praktycznie wszystkie nasze
numery.
– Zbyszek Szczerbiński chyba Was zaskoczył, tym że po 18 latach
grania w Dżemie po raz pierwszy odważył się zaproponować własne utwory.
– Mało tego, że nas zaskoczył, to jeszcze zrobił chyba jedne z
najładniejszych numerów na płycie. Jesteśmy co do tego zgodni. Bardzo
się cieszymy z tego, że w Zbyszku obudził się kompozytor. Może te płyty
będą teraz inaczej wyglądały. To dobrze, że jeszcze jeden człowiek
komponuje. Zresztą Jasiu Borzucki też zaczął komponować, dorzucił jeden
numer. Dobrze to wróży na przyszłość.
– Tak bluesowo jak w otwierającym płytę utworze „Koniecznie” Dżem już dawno nie brzmiał…
– To jest taki powrót do korzeni, taki ukłon w stronę bluesa. Fajnie się to gra, bardzo przyjemny numer się z tego zrobił.
– Tym razem płyty nie promuje ballada, lecz szybki, optymistyczny kawałek „Zawsze do przodu”.
– Uznaliśmy razem, że ten numer będzie pasował do promocji. Nie ma
reguły: czy ballada, czy szybki numer. Akurat wybraliśmy ten, bo wydawał
nam się najbardziej odpowiedni.
– Podczas sesji pracowaliście z Piotrem „Dzikim” Chancewiczem, który
sam jest muzykiem, ale raczej kojarzonym z hardrockowym, czy nawet
metalowym graniem.
– No ale wykazał się naprawdę weną realizatorską, parę ciekawych
pomysłów nam podpowiedział. Fajnie się pracowało. Tutaj nie ma reguły,
że ktoś kto nagrywa bluesa musi to robić według jakichś wzorów. To jest
właśnie fajne, że można mieszać w tym wszystkim różne doświadczenia z
różnych gatunków muzyki i można z tego robić zupełnie inne rzeczy.
– Obecnie większość artystów skrzętnie ukrywa nowy materiał do daty
premiery płyty. Wy od dłuższego czasu graliście te kompozycje na
koncertach.
– Ale my całe życie tak robiliśmy. Zanim nagraliśmy pierwszą płytę,
przez kilka lat prezentowaliśmy ten repertuar na scenie, tak więc ludzie
znali już te numery z koncertów. Zawsze tak robiliśmy, to jest nasza
polityka. Poza tym nowa płyta jest bardzo koncertowa, właśnie dlatego,
że w dużej części została nagrana „na setkę”.
– Na kolejny album Dżemu znów trzeba będzie czekać sześć długich lat?
– Sądzę, że nie. Natomiast jest to normalne, że zespoły po trzydziestu
latach pracy nie nagrywają płyt z częstotliwością co rok, czy co dwa
lata. Różnie to wychodzi: raz jest szybciej, raz wolniej. Raz jest
zdrowie, raz go nie ma i trzeba przełożyć sesję. Tak było w tym
przypadku kilka razy. Różne warunki składają się na to, że ta płyta
została nagrana teraz, a nie wcześniej.
– Niedawno ukazał się opasły boks dokumentujący urodzinowy koncert w „Spodku”, teraz „Muza” – trochę ścigacie się sami ze sobą.
– Dlaczego? Nadrabiamy zaległości wydawnicze, które właśnie przez te
parę lat się nagromadziły. Mieliśmy zamiar wypuścić jeszcze w tym roku
koncertowe DVD z Ryśkiem, ale uznaliśmy, że to byłoby trochę za dużo.
DVD ukaże się w przyszłym roku.
– Czego mogą spodziewać się po nim fani Dżemu?
– To będzie taki przekrój przez te lata z Ryśkiem. Stare, również
niepublikowane materiały, niespodzianek parę. Nie ma jeszcze takiego
wydawnictwa w naszej dyskografii, więc chcemy to zrobić.
Rozmawiał: Robert Dłucik