Kilka tygodni temu ukazało się nowe wydawnictwo Devilish Impressions. Zespół promował je podczas nie tak dawno zakończonej trasy „Adventvs Tour 2014”. Między innymi o tym, jak również o innych sprawach opowiada mózg zespołu, „Quazarre”. Zapraszam do lektury, która momentami porusza dość „śliskie” tematy.
Jesteście świeżo po premierze EPki „Adventvs”, której prezencja, realizacja robią bardzo pozytywne wrażenie. Jak oceniasz efekt końcowy, jesteście w pełni usatysfakcjonowani?
Zdecydowanie, chociaż to zawsze działa na tej zasadzie, że dopiero z czasem potrafisz na własne dokonania spojrzeć z pewnym dystansem, własnej ocenie nadać większej dawki obiektywizmu. Wtedy za każdym razem pojawia się myśl, że to czy tamto można było zrobić zupełnie inaczej, że inaczej można było zaaranżować pewne elementy określonej kompozycji, w inny sposób te elementy potraktować na etapie miksu itd. Taka jednak kolej rzeczy. Jako istoty ludzkie, wiecznie i bezskutecznie goniące za ideałem nie stanowimy tutaj żadnego wyjątku. Tylko zadufani w sobie głupcy, własne dzieła określają mianem kompletnych.
Co by nie mówić, „Adventvs” posiada profesjonalnie wykonany booklet, świetną okładkę itd. Powiedz coś więcej o powstawaniu, realizacji wydawnictwa, nie tylko od strony graficznej.
Dla nas zawsze niezmiernie istotne jest, by ten finalny „produkt”, jaki ostatecznie trafia do rąk słuchacza w postaci płyty był możliwie najbardziej koherentny, by muzyka, teksty oraz oprawa graficzna każdego z wydawnictw sygnowanych logiem Devilish Impressions stanowiły swego rodzaju monolit. I w taki też sposób chciałbym, by wszystkie nasze wydawnictwa były komentowane, bo co tak naprawdę o czymś, nad powstaniem czego pracujemy długimi miesiącami może powiedzieć jakiś patafian mierzący swoją kolekcję w gigabajtach empetrójek zerżniętych z netu? Przecież taki ktoś nie zada sobie trudu, by wnikliwie zapoznać się z zawartością ‘Adventvs’ czy jakiejkolwiek innej płyty autorstwa Devilish Impressions. Nie wiem, czy jest sens zamęczać Ciebie i czytelników szczegółami dotyczącymi procesu powstawania tego wszystkiego. Bo to przede wszystkim niezliczone godziny spędzone przy telefonach i komputerach celem realizacji takiego, czy innego zamysłu. Samej zaś pracy twórczej, natchnienia, weny, czy cholera wie jak jeszcze można to określić, nie sposób ubrać w słowa… To się po prostu zdarza.
Tym razem zrezygnowaliście z nowinek technicznych na poczet naturalnego brzmienia, surowości. Skąd zamysł na właśnie taki ruch?
To nie jest tak, że kompletnie zrezygnowaliśmy z tych wspomnianych przez Ciebie technicznych nowinek. Nawet, gdybyśmy bardzo chcieli to, wbrew pozorom, by uzyskać naprawdę dobre, w pełni analogowe brzmienie, trzeba dysponować dziś nie lada budżetem… Chyba że wchodzisz do byle jakiej nory i nagrywasz na tzw. „setę” nie przywiązując jednocześnie wagi do tego, w jaki sposób ostatecznie zabrzmi to, co w taki sposób uda Ci się zarejestrować. Premierowe kompozycje, czyli te rozpoczynające ‘Adventvs’ nagrane zostały w oparciu o bardzo dzisiaj powszechne systemy ProTools, Nuendo, Cubase itp. Róźnica jednak polega na tym, że zrezygnowaliśmy chociażby z trigerrowania bębnów, zależało nam bowiem, by – wykorzystując fenomenalne wręcz warunki akustyczne nowego pomieszczenia w Hertz Studio – uchwycić ich prawdziwe, żywe brzmienie. Do tego w inny sposób podeszliśmy również do produkcji gitar. Nie dość, że z racji użycia „siódemek” materiał zrobił się cięższy i bardziej smolisty, to jeszcze chcieliśmy, by tym razem nie cięły one jak np. na nowoczesnych produkcjach thrashowych, ale by zachowując klarowność tworzyły przestrzeń jaką do tej pory zapełniały u nas instrumenty klawiszowe. Podobna wizja dotyczyła partii wokalnych oraz późniejszego miksu i masteringu, nad którymi z kolei pracowaliśmy już z Maltą w Sound Division. Mniej tego bezpośredniego jebnięcia w ryj, więcej natomiast przestrzeni i powietrza. No i piekła, diabła więcej, hahaha.
Nowe kompozycje jeszcze bardziej przybliżyły Was do skandynawskiej sceny black metalowej. Czy to oznacza, że jesteś głęboko wkręcony w podobne klimaty, a zespoły z tamtego rejonu stanowią dla Ciebie główną inspirację?
I tak i nie… Tak, bo to właśnie skandynawska scena black metal miała swego czasu na mnie zdecydowanie największy wpływ, nie, ponieważ źródłem inspiracji jest dla mnie masa innych rzeczy, niekoniecznie związanych z muzyką. W okresach pracy twórczej świadomie wręcz unikam kontaktu z muzyką, jeśli zaś jakiejkolwiek słucham, to nie są to dźwięki spod szyldu co się „metal” zowie…
Jak można wywnioskować, w twórczości Devilish Impressions teksty nie pozostają bez znaczenia. Co za ich pośrednictwem chcesz przekazać swoim słuchaczom?
Nie lubię i chyba przestanę opowiadać o tekstach… Są one wyrazem pewnych przemyśleń, czasem zapisem wizji, doświadczeń, emocji… I pozostawiam je do intepretacji tym, którzy kiedykolwiek będa mieli z nimi styczność. Nie przekazuję nikomu jedynie słusznych poglądów, nikogo też nie namawiam do tego, by podążał podobną mi ścieżką. Zajebiście, jeśli ktoś jest w stanie poświęcić uwagę warstwie tekstowej, nad którą za każdym razem pracuję naprawdę mocno. Tu też wróciłbym do poruszonego wcześniej zagadnienia dotyczącego spójności, konceptualności przekazu Devilish Impressions dokonywanego za pomocą dźwięku, słowa i obrazu. Każdy element ma tu swoje określone, uzasadnione znaczenie. Więc zabawę z tą osobliwą układanką pozostawiam tym, dla których słuchanie muzyki to nie tylko jej bzyczenie w tle do smażącego się na patelni schabowego…
Na
EPce znalazły się dwie kompozycje premierowe i od razu słychać, że
Devilish Impressions przeszedł metamorfozę, szczególnie jeżeli chodzi o
klimat. Możesz rozwinąć ten wątek?
Zmiana w pewnym stopniu dotyczy kwestii produkcyjnych, o których
rozmawialiśmy wcześniej. Niebagatelny wpływ na charakter tych nowych
utworów miało też ograniczenie do absolutnego minimum isntrumentów
wirtualnych. Absolutne minimum oznacza tu pojawienie się tych partii w
zaledwie kilku sekundach, do tego w miksie upchniętych tak, że trzeba
sporo odsłuchań, by zorientować się, o które momenty się rozchodzi.
Kompozycje natomiast są, jakie są. Już w momencie kiedy zacząłem je
pisać zauważyłem, że ich wydźwięk z każdą nadbudowaną frazą staje się
jakby bardziej mroczny, przesiąknięty innego rodzaju atmosferą od tej,
jaką można kojarzyć z wcześniejszymi naszymi dokonaniami. Nie wiem jak
to wyjaśnić, to po prostu się działo! Wiesz, zawsze piszę poddając się
fali natchnienia, nie zastanawiam się czy dany fragment wpisuje się w
określoną konwencję, ponieważ takowej nie przyjmuję. Owszem, wytyczam
sobie pewien kurs, dbając o to, by stylistycznie nie sprawiało to
później wrażenia obcowania z jaskrawo ubarwioną papugą. Wiesz co mam na
myśli? By ostatecznie nie był to jakiś przypadkowy zlepek dźwięków,
tylko ukierunkowany splot emocji ujętych przy pomocy tychże.
Czy poza „Meteoron” i „Adventvs Regis” podczas sesji powstało coś jeszcze?
Publikacja tych dwóch numerów miała uświadomić zarówno fanom, jak i
wrogom zespołu, że faktycznie jesteśmy tworem nieprzywidywalnym… Że
nie tkwimy w swoim ciepłym kurwidołku lecz szukamy wciąż i nie boimy się
zmieniać. A czy powstało coś jeszcze? Ano powstało i to dośc sporo…
Oprócz premierowego materiału, wydawnictwo zawiera demo „Eritis
Sicvt Devs” z 2002 roku. Skąd pomysł na przypomnienie przeszłości?
Mając gotowe dwa nowe numery, o których mowa powyżej, wspólnie
stwierdziliśmy, że to idealna okazja, by puścić je jako Ep poszerzoną o
niepublikowane wcześniej demo. Dzięki temu ludzie mogą teraz porównać
twórczość Devilish Impressions z czasów, gdy był to raczej „poboczny
projekt” z tą, jaką prezentujemy dziś jako doświadczony studyjnie i
koncertowo zespół z krwi i kości. Całość odziana w – nie tylko moim
zdaniem – wspaniałą szatę graficzną autorstwa Marcina z Black Moon
Design (wcześniej działającego pod szyldem Upgrade Design).
Sentymentalny nie jestem, ale przecież „Eritis…” to, jakby nie było,
pierwsze dziecko Diabelskich Impresji. Nie do końca może udane, mające
sporo wad i niedociągnięć, ale przecież to jego śladem podążyła
debiutancka „Plurima Mortis Imago”, by poprzez „Diabolicanos” i
„Simulacra” doprowadzić nas do form jakie teraz serwujemy słuchaczom za
sprawą nowych tracków z „Adventvs”.
Jesteście w sumie świeżo po trasie „Adventvs Tour 2014”,
obejmującej dziesięć miast, podczas której towarzyszyło Wam doborowe i
liczne towarzystwo! Powiedz coś więcej o tym przedsięwzięciu i ogólnych
wrażeniach.
Ogólne wrażenia jak najbardziej pozytywne. Szczęśliwie obyło się bez
jakichś znaczących „fakapów”, może poza samym niemal startem, kiedy to
złapaliśmy gumę w trasie i utknęliśmy na trzy pieprzone godziny pomiędzy
dwiema oddalonymi od siebie o jakieś 20 km miejscowościami. W efekcie
do Olsztyna przyjechaliśmy w chwili, gdy na dechach dawno już powinna
odbywać się ceremonia. A tu burdel z merchem, z backdropami, nikt nic
nie wie, nie znasz większości ludków, nie wiesz do kogo po polsku, do
kogo po angielsku, gdzie to, gdzie tamto, gdzie sramto, do tego jakieś
cyrki z instrumentem jednego z muzyków… Ehh, działo się! Ale chwilę
później nadrobiliśmy i dalej było już tylko lepiej.
Było mi dane uczestniczyć w jednym z koncertów i byłem mile
zaskoczony supportami – rzadko się zdarza by ich poziom był tak wysoki. Z
drugiej strony byłem podirytowany, przygnębiony faktem, że frekwencja
była tak mizerna. Biorąc pod uwagę ogólny poziom, taki stan rzeczy
wydaję się wręcz niepojęty. Jak to skomentujesz?
Ponoć mowa jest srebrem, a milczenie złotem. Normalnie jestem zwolennikiem srebra, teraz jednak wybieram złoto…
Co teraz? Następne koncerty czy też zechcecie w najbliższym czasie rozpocząć realizację następcy „Simulacra”?
Hmmm, chyba najpierw jeszcze koncerty. Chociaż to tak naprawdę zmienia
się jak w kalejdoskopie. Dziś na tapecie koncerty w krajach A, B, C,
jutro oferta na X, Y, a w efekcie nim zapadną wiążące decyzje często
okazuje się, że nie będzie tych w A, B, C tylko np. w O, P, R. Więc może
nowy album jednak? Sam nie wiem, planów jest sporo, ale doświadczenie
podpowiada, by nie rzucać wiążących deklaracji. Czas pokaże.
Jak wspomniałem nowe kompozycje przynoszą nową jakość, nieco
odmienny klimat. Czy to oznacza, że na kolejnej płycie pójdziecie
właśnie tym tropem, a może szykują się inne niespodzianki?
Hehehe, tutaj również pozostanę niemniej tajemniczy. Nowa jakość? Na
pewno w odniesieniu do tego, co robimy jako Devilish Impressions. Albo
poczekaj, inaczej… „Oczywiście, że nowy album przyniesie ze sobą sporo
niespodzianek. To będzie zdecydowanie najlepsza płyta w naszym dorobku,
płyta, która wywróci do góry nogami nie tylko krzyże lecz i świata tego
porządek. Płyta, która dla black metalu będzie tym, czym Adam Małysz
dla narciarskich skoków!” Może być?;-)
Poruszając wątek „Simulacra” – jak z perspektywy czasu oceniasz
ten album. Na mnie osobiście ów krążek zrobił spore wrażenie i nawet
teraz często do niego wracam.
Znalazło się na niej naprawdę sporo bardzo nośnych riffów i czytelnych,
zapamiętywalnych refrenów. Do tego jest to pierwszy nasz album, na
potrzeby którego partie klawiszy powstawały bez mojego udziału, ich
charakter zaś jeszcze bardziej zbliżył nas do nurtu symfonicznego black
metalu. W efekcie powstała płyta bardzo chwytliwa, by nie rzec
„przebojowa” nawet. Osobiście bardzo ją lubię, a część pochodzących z
niej numerów na stałe już weszła w program naszej koncertowej setlisty.
Jest to też dla mnie płyta bardzo ważna z tego powodu, że umożliwiła nam
powrót na dechy po kilkuletniej nieobecności. Mimo to, być może nieco
przewrotnie, postanowiliśmy uciec od łatki przypiętej nam za sprawą
„Simulacra”. Bo Devilish Impressions to z założenia zespół, którego
ostatnim celem byłoby zaspokajanie czyichś gustów… Dlatego też na
„Adventvs” ukazujemy inne oblicze.
Poprzednia płyta była wydana poprzez Icaros Records, która miała
dobry start, ale mimo to coś poszło nie tak. Co się stało, że
zaniechałeś tej działalności?
Cóż, zauważ, że w dzisiejszych czasach realia naszego rynku umożliwiają
funkcjonowanie w jego obrębie tylko tym, którzy są tutaj niemal od
zawsze… Mówię tu o działalności prowadzonej oficjalnie, z dystrybucją w
sklepach itp. Bo oczywiście można bawić się w prowadzenie wytwórni na
zasadzie dodatkowego zajęcia i właśnie takich „stajni” pojawia się u nas
coraz więcej. Chcąc jednak uprawiać tego typu działalność na większą
skalę potrzeba stałych, intensywnych działań, dla których zabezpieczenia
nieodzowny jest stały przychód niemałych środków… Mi w pewnym
momencie tych środków zwyczajnie zabrakło. Nie miało więc sensu brnięcie
w ślepy zaułek.
Nie da się ukryć, że prezencja/otoczka Devilish Impressions stoi
w opozycji z wartościami chrześcijaństwa. Skąd awersja do tej właśnie
religii, która wg mnie z założenia przynosi wiele dobrego. Jedyne do
czego można mieć zastrzeżenia to ludzie, którzy dla swoich korzyści
psują dobre idee, ale tak jest przecież w każdej dziedzinie, czyż nie?
Skąd ta niechęć?
Po pierwsze, z założenia jest jeszcze parę innych religii, które
przynoszą wiele dobrego… Po drugie pośród ludzi tych zawsze mnóstwo
będzie takich, którzy w imię swej „jedynie słusznej” wiary z krzyżykami
na szyjach gotowi mordować są wszystkich innowierców… Po trzecie,
śmiem twierdzić, że jako zadeklarowany antyklerykał oraz intelektualny
satanista swoją życiową postawą daję świadectwo bliższe uniwersalnym
wartościom moralnym, niż zdecydowana większość tych, co to się dumnie
nazywają chrześcijanami… Uwierz mi, mógłbym tak wymieniać w
nieskończonośc. Ja nie potrzebuję kogoś, kto samemu nawołując do ascezy
pasie swe obrzydliwe cielsko za datki wrzucane na tacę… Mój własny
imperatyw moralny nie potrzebuje innej, ludzkiej – podkreślam –
jednostki, by ta miała udzielać mi rozgrzeszenia za popełnione grzechy,
podczas gdy sama daleka jest od umartwiania swego ciała i umysłu…
Będąc
przy antychrześcijańskich zagadnieniach – jak oceniasz (wg mnie) mało
smaczny incydent Nergala, który moim zdaniem posunął się za daleko, drąc
Biblię podczas jednego ze swoich koncertów. Nie uważasz, że Darski
przesadził?
Nie, wręcz przeciwnie! Moim zdaniem miał do tego absolutne prawo. Wiesz,
to były imprezy biletowane, a idąc na koncerty zespołu, który – jak
powszechnie wiadomo – za sprawą uprawianej przez siebie sztuki stoi w
opozycji do religii chrześcijańskiej należałoby się spodziewać, że kolęd
raczej nikt tam śpiewać nie będzie… To tak gdyby np. muzułmanin miał
teraz pretensje do całego kleru wchodząc do kościoła i widząc wiszący
nad ołtarzem olbrzymi krzyż, którego symbolika godzi w jego przekonania
czy prezentowane przeze niego wartości. Albo słysząc co bardziej
zapalczywych klechów piętnujących inne wyznania, bo przecież zjawiskiem
powszechnym jest ich bezwzględna krytyka względem chociażby świadków
Jehowy… Zabawne, że ludzie nie potrafią spojrzeć na to z innej strony.
Kto bowiem daje prawo katolikom do głoszenia wszem i wobec, że to
właśnie oni mogą tak bezkarnie piętnować innych? Czy to jest jakiś,
k…a, monopol na wiedzę i wyznanie?… Toż to wbrew konstytucyjnemu
prawu wolności słowa i wyznania, co zresztą szczęśliwie udało się
udowodnić w trakcie ciągnącego się zdecydowanie zbyt długo procesu. Gdy w
2008 u boku Behemoth właśnie graliśmy europejską trasę, darcie Biblii
stanowiło wówczas obowiązkowy element ich scenicznego show. I nie
zauważyłem, by ktokolwiek w którymkolwiek z krajów w jakich zagraliśmy
poczuł się z tego tytułu urażony. Nikt też nie pozywał ich za to do
sądu. Prawda jest taka, że to my żyjemy w mentalnie najbardziej
zaściankowym kraju Europy i że to właśnie ta skostniała mentalność daje
możliwość zaistnienia tak nijakim postaciom jak Nowak, który de facto
budował swoją pozycję niezłomnego obrońcy wiary m.in. na fali
procesowania się z Nerem, przyczepiwszy się do niego jak jakaś pieprzona
huba do drzewa… „Niech rzuci kamień ten, kto jest bez winy”… Niech
się lepiej Nowak i jemu podobni przyjrzą wszystkim grzechom, jakich
Kościół dopuścił się na przestrzeni wieków… Albo po cholerę tak
daleko, niech ustosunkują się wreszcie publicznie do będącej już
obiektem powszechnych żartów kwestii zamożności księży, czy też ich
seksualnych upodobań…
Oprócz Devilish Impressions udzielasz się m.in. w Assgard i Crionics – co się dzieje w obu zespołach?
Z Crionics kompletne echo, natomiast w Asgaard coś jakiś czas temu
drgnęło i wygląda na to, że powoli szukuje się następca płyty „Stairs to
nowhere”.
Na koniec małe wyzwanie… Mimo, że Rock Area jest mniej
nakierowana na death/black metalowe brzmienia, może spróbujesz zachęcić
jej czytelników do sięgnięcia po twórczość Devilish Impressions.
Jest taki kawał. Idzie sobie krowa ściężką i spotyka węża. Ten patrzy na
nią i mówi: „Ssssssss…” Krowa zerka na niego pytająco, a wąż dalej:
„Sssssssssssss…” Zdezorientowana podchodzi jeszcze krok, na co wąż:
„Sssssssssssspi….laj”, a krowa do niego: „Muuuuuuuuuuuszę?” 😉
Dzięki za wywiad i do zobaczenia przy następnej okazji w tzw.
„realu” – może następnym razem pojawi się sposobność dłuższej rozmowy.
Również dziekuję i do następnego. Czytelników zapraszam na nasze strony i
zachęcam do zapoznania się z zawartością Ep „Adventvs” i poprzednich
płyt Devilish Impressions.
http://www.devilish-impressions.com
http://www.facebook.com/devilishimpressions
http://www.devilishimpressions.bandcamp.com
http://www.devilishimpressions.8merch.com
Zdjęcia: Rafał Kotylak
Pytał: Marcin Magiera