Był 28 września 2013 roku, kiedy wybrałem się do zabrzańskiego klubu CK Wiatrak na „Metallica Night” organizowane przez nasz rodzimy tribute band amerykańskich klasyków, czyli Alcoholikę. Duet gitarowy rozgrzewającego publiczność młodego zespołu Another World już wtedy zwrócił moją uwagę. Dziś obaj Panowie są podporą reaktywowanej po latach legendarnej grupy Destroyers, z którą właśnie nagrywają album. Na spytki wziąłem więc Dudiego.
Dołączyłeś do Destroyers na miejsce Waldemara Lukoszka. Czy dla
Ciebie jako młodego muzyka nagłe wskoczenie do zespołu będącego niegdyś w
słynnej „Stajni Dziubińskiego” było wyzwaniem?
Za każdym razem gdy mam szansę udzielić się czy to gościnnie czy
bardziej długoterminowo jest to dla mnie wyzwanie co wynika z tego, że
chcę zagrać zadany repertuar na tym samym poziomie, a powiedziałbym
nawet lepiej niż mój poprzednik wsadzając w to wszystko swoje
przysłowiowe 3 grosze. W Stajni Dziubińskiego były znakomite kapele,
więc uczucie poziomu wyżej niż dotychczas dawało jeszcze większego kopa
do działania. Powiedzmy, że jakieś doświadczenie w graniu w kapelach
mam, więc zielony w to nie wchodziłem. W związku z tym nie miałem obaw,
że nie dam rady, bo wiem na ile mnie stać i na co się piszę.
Marek Łoza w wywiadzie dla What The Fuzz?! Podcast wspomniał o
nazwijmy to „hierarchii” w stajni Dziubińskiego w tym czasie oraz
zaznaczył, że priorytetowym zespołem dla Dziuby zawsze był Kat, a oni
byli na końcu. Niemniej jednak Twój akces do Destroyers można chyba
porównać do historii Jacka Hiro, który, jak przyznał mi w wywiadzie, był
na swoim pierwszym koncercie Kata w 1992 roku i nawet nie marzył o
graniu w tego rodzaju zespole. Dziś jest głównym współpracownikiem
Romana. Czy w Twoim przypadku odczuwasz zatoczenie koła historii? Czy
zanim dołączyłeś do Destroyers to był on jednym z Twoich ulubionych
zespołów? Odnosisz wrażenie, że bierzesz udział w czymś wielkim?
Kiedy zaczynałem przygodę z gitarą jakakolwiek kapela dla mnie była
marzeniem. Jakby ktoś się przeniósł w czasie i na tamtą chwilę mi
powiedział „będziesz grał w Destroyers”, to wtedy bym chyba zemdlał
(śmiech), dlatego też kiedyś nie pomyślałbym, że będę tu gdzie jestem
teraz. Na pewno jest to dla mnie duże wyróżnienie i bardzo się cieszę,
że mogę być małym kawałkiem tej historii. Apetyt rośnie w miarę jedzenia
i ciągle masz ochotę na coś więcej, grać z coraz lepszymi i samemu
takim się stawać. Będę szczery, nie znałem dobrze Destroyers, może
dlatego, że słuchając lata wstecz „Nocy królowej żądzy” zraziłem się
przez jakość utworów, nie mam też tylu wiosen żeby mieć sentyment z
Metalmanii itp. Głównie słyszało się o istniejących kapelach z tamtego
okresu. Kiedy w końcu przesłuchałem dokładnie wszystkiego, a na próbach
słyszałem o czym są teksty to czułem, że umknął mi kawał zajebistej
muzyki. Z drugiej strony się cieszyłem, że odkryłem coś nowego, miałem
co posłuchać i jeszcze mogę grać to z nimi!
Chyba naprawdę zżyłeś się z tą muzyką, bo teraz w trakcie
kwarantanny zorganizowaliście z Tomkiem naprawdę przyzwoite playthrough
dwóch jak dotąd numerów z repertuaru Destroyers. Przygotowując coś
takiego trudno Ci było odwzorować linie Grzegorza Fredyka? Moim zdaniem
wyszło świetnie.
Domyślam się, że chodzi ci o „Czarne okręty”. Jestem nauczony gry ze
słuchu, według mnie bardzo rozwija skilla. To trochę jak jazda
samochodem – jak jedziesz na GPSie to zazwyczaj drogi nie pamiętasz ale
jest łatwiej, tak samo jest z uczeniem się z tabów cały czas. Idąc tym
tropem nauczyłem się „Czarnych okrętów” ze słuchu, jednak z tych starych
nagrań Destroyers naprawdę ciężko usłyszeć wszystko idealnie, jakość
zostawia wiele do życzenia. Całe szczęście, że Adam Słomkowski pamiętał
wszystko dokładnie i wprowadził do mojej gry lekkie korekty.
No właśnie, Adam Słomkowski. Z tego co wiem, to przez to, że
teraz mieszka w Niemczech, niezbyt miał czas na gigi w Polsce. Jak dużą
spuściznę zostawił Wam z Tomkiem kiedy odszedł z kapeli? Czy oprócz
„Czarnych okrętów”? dał Ci więcej rad odnośnie artykulacji, dynamiki czy
agogiki tych numerów?
Wiem, że na pewno kosztowałoby go masę energii przylatywanie co chwilę
na koncerty, łatwo sobie wyobrazić całą sytuację. Trochę szkoda, bo
naprawdę równy i fajny facet z niego. Przed moim pierwszym koncertem z
Destroyers przyleciał parę dni wcześniej żeby przegrać ze mną cały
materiał i trochę rozbieżności było. Z agogiką nie było najmniejszych
problemów, głównie chodziło o rozbieżności w samych dźwiękach.

Przywołam po raz kolejny przykład Kat & Roman Kostrzewski i Jacka Hiro, ponieważ oni przez lata nie wydali premierowej płyty, a gdy w zespole pojawił się Jacek, który może nie jest już dwudziestokilkulatkiem, ale wciąż jest niemal pokolenie młodszy od Romana, stał się głównym kompozytorem i siłą napędową zespołu, dzięki czemu w zeszłym roku w końcu pochwalili się rewelacyjną płytą „Popiór”. Czy Ty spełniasz taką rolę w Destroyers? Ile spośród materiału, który ukaże się na planowanym nowym albumie wyszło spod Twoich palców?
Zaczęliśmy z Markiem komponować bodajże we wrześniu tamtego roku i ta współpraca polegała na tym, że Marek mi nucił swoje pomysły, a ja to przenosiłem na gryf. Czasami to ja przynosiłem pomysły i tak się dopełnialiśmy. Bardzo dużo pomysłów jest autorstwa Marka, którym ja tylko nadałem kształt. Były momenty, w których nie zawsze do końca mieliśmy pomysł na to, co gdzie ma być albo tych pomysłów było za dużo na raz. Takie sytuacje idealnie klarował Tomek. Tym sposobem we trzech skomponowaliśmy 8 utworów.
We wspomnianym wywiadzie z What The Fuzz?!, który ukazał się w listopadzie Marek zaniechał ujawnienia tytułów większości utworów. Czy dzisiaj to wciąż tajemnica?
Na tę chwilę mogę ci jedynie powiedzieć, że nie zabraknie tematyki takiej, jak na poprzednich dwóch albumach, więc tytuły jak łatwo się domyśleć będą traktować o seksie, przemocy i historycznych aspektach.
Powiedz mi, co się stało z Another World? Nigdy nie ogłosiliście rozpadu, tylko powoli zanikliście. Ty i Tomek gracie w Destroyers, Dziobak całkiem nieźle radził sobie w Pathfinder, a Szolo w Mechanicznej Ćmie, choć ich społecznościówki również wymarły. Czy jest szansa na ponowne zjednoczenie? Nie szkoda Ci takich świetnych numerów jak np. „Wielki młyn”?
Bardzo miło wspominam czasy kiedy grałem w Another World, nie raz myślami wracam do tamtego okresu. Oczywiście, że jest mi szkoda, że to umarło jakąś dziwną śmiercią. Chłopaki się porozjeżdżali, ale był plan ciągnąć to dalej. Niestety nie daliśmy rady działać na odległość. Był pomysł koncertu pożegnalnego, ale to też nie wypaliło. Ja jestem gotów nawet teraz wziąć udział w koncercie pożegnalnym po 5 latach ciszy (śmiech). Reaktywacja myślę, że jest raczej niemożliwa.
Kat z Romanem już ogłosił nowe daty kolejnej, pokwarantannowej odnogi promującej „Popiór”, zaś Dragon, tak jak Wy, wyszywa reaktywacyjny album. Jest szansa, że zagracie coś wspólnie z którymś z tych zespołów tak jak to było na drugiej edycji Metal Doctrine?
W obecnej sytuacji jest mi ciężko odpowiedzieć ci coś konkretnego na to pytanie, na pewno byśmy chcieli. Zobaczymy co czas pokaże i co manager temu poradzi.
Jakie macie plany odnośnie własnych koncertów po zakończeniu tych dziwnych, panujących obecnie czasów?
Zacznę od tego, że wątpię, że w tym roku uda się jeszcze gdzieś zagrać ale mam cichą nadzieję, że los nam będzie sprzyjał i akurat po wydaniu albumu będziemy mogli tak jak planujemy zagrać co najmniej 20 koncertów w całej Polsce i nie tylko.
Na koniec zapytał o obecny skład Waszej grupy. Bezpośrednio po reaktywacji w skład Destroyers wchodzili jedynie muzycy z dawnych lat. Kwestię gitarzystów mamy już naświetloną, ale kilka dni temu odszedł również perkusista Wojciech Zięba, który zdążył zarejestrować partie bębnów do dwóch utworów na nową płytę. Czy utrata kolejnego muzyka was nie wyhamuje? Macie już kogoś na jego miejsce? A jeśli nie to czy celujecie w jakiegoś weterana czy bardziej w świeżą krew taką jak Ty i Tomek?
Byłoby bezsensem wyhamować w chwili w której już wystarczy wejść do studia i zarejestrować owoc naszej kilkumiesięcznej pracy. Cokolwiek by się nie stało, będziemy chcieli dojść do celu jaki sobie postawiliśmy. Oczywiście odejście Wojtka na chwilę przed studiem jest dużą stratą, jednak życie pisze różne scenariusze, a my musimy sobie z nimi radzić. Wojtek z tego co czytałem na Facebooku zajął się jakimś swoim projektem. Udało nam się znaleźć kapitalnego perkusistę do studia w sile wieku, więc nie weteran, ani nie świeża krew. Czas pokażę czy zostanie z nami na dłużej.
Rozmawiał: Patryk Pawelec
Fot. Tomasz Woźniak (www.wozniaktomasz.pl)