DEMON JESTER (19.04.2017)

demon_jester_promo

„Nie wierzymy w nagły sukces, a sukcesywną pracę. Z zespołem jest jak z firmą. Trzeba dbać nie tylko o formę i jakość produktu, ale również o cały ekosystem, w którym dane przedsięwzięcie żyje”


Demon Jester to muzyczny kwintet z Wrocławia grający heavy metal w niecodziennym, cyrkowym wydaniu. Brzmieniowo jest im najbliżej do lat siedemdziesiątych. Na początku 2017 roku wydali debiutancki album „Welcome to the Show”.

Jesteśmy pod dużym wrażeniem Waszej najnowszej płyty zatytułowanej „Welcome To The Show” – jej klasyczne brzmienie urzeka. Album był nagrywany na setkę? Na jakim sprzęcie?

Dziękujemy i kłaniamy się nisko! Tak. Album był nagrywany na setkę. Potraktowaliśmy to, jak pewnego rodzaju sprawdzian. Łukasz gra na Jacksonach, co z połączeniem z 30-letnim Peaveyem dało brzmienie pełne dynamiki, a Adam na Legatorze, dość młodej marce gitar podłączonego do Labogi. Pomiędzy tym, w ramach balansu – Precision Bass lecący z Hartke.

Krążek zdaje się być jakby koncept albumem, co stanowiło inspirację do powstawania kolejnych utworów? Jak definiujecie wyraźny zamysł łączący muzykę z Waszą nazwą, treścią utworów, tytułem płyty a nawet jej okładką?

Wszystko zaczęło się od utworu „Psychocircus”, który nadał kierunek każdemu kolejnemu utworowi. Ten pierwszy kawałek był poniekąd dziełem przypadku, ale jego melodyjny riff tak nam się spodobał, że postanowiliśmy zgłębić pomysł. Muzycznie krążymy wokół motywów kojarzących się z cyrkową karawaną, błaznem i jego obecnością zarówno na karnawale, jak i dworze królewskim. Tekstowo zaś chwytaliśmy się różnych tematów – złudnego oczarowania w „Psychocircus”, odwrócenia się ról w „Laugh”, różnych perspektyw w „Beauty” czy przewrotności w „Desecrate the Carnival”. Wszystkim tym tematom przygląda się Błazen. Do samej postaci zainspirował nas obraz Jana Matejki „Stańczyk”. Mamy ten sam zamysł – jest widzącym pośród ślepych i mędrcem pośród głupców, ale dodaj do charakteru cynizm i wyrachowanie. Sama jednak postać przechodziła wiele iteracji.

Określacie się mianem zespołu heavymetalowego. Dlaczego? Osobiście w Waszej muzyce więcej odnajduję rocka, czy hard rocka niż metalu.

W zasadzie to nie narzucamy sobie ram jakiegoś gatunku muzycznego. Niewątpliwie gramy lżej niż dzisiejsze heavymetalowe zespoły. Bardziej nawiązujemy brzmieniem do lat 70 i 80. Wydawałoby się, że gramy dużo ciężej niż zespoły klasycznego nurtu, jak Dio, Black Sabbath, czy Judas Priest. Rozumiemy jednak skąd takie podejście. Oblicze heavy metalu zmieniło się na przestrzeni lat diametralnie. Tytułowy utwór Black Sabbath jest ciężki, powolny, ale nie jest tak ciężki, jak choćby „The Thing That Should Not Be” Metalliki, a już na pewno odstaje od takiego „Clenched Fist” Sepultury. Wydaje się nam jednak, że wciąż jesteśmy heavy metalem.

Jakie zespoły są dla Was największą inspiracją?

Przede wszystkim każdy z nas słucha trochę innej muzyki. Mamy pewien wspólny fundament, jakim jest Black Sabbath, jednak inspiracji szukamy w różnych gatunkach, co widać w tym, jak piszemy. Agresywne wokale i szybkie tempa to efekt fascynacji thrash metalem u naszego wokalisty, jaki prezentują Heathen, czy Death Angel. „Prelude to Mystery and Fascination” i „Entr’acte” są wynikiem zamiłowania do tworzenia specyficznego klimatu u Łukasza, które wywodzi się z różnorakiej elektroniki, jak np. Depeche Mode. Partie solowe Adama są szybkie, bo on z kolei uwielbia takie kapele jak Symphony X. Każdy z nas trochę inaczej postrzega muzykę. Czasem to może być powód do rozłamu zespołu, a czasem coś, co łączy ludzi jeszcze bardziej. Duży wpływ na nas miał także sukces Ghost B.C. Udowodnili, że w metalu jest jeszcze trochę do zrobienia i nie jest to kolejna, niższa struna w gitarze i coraz mniej zrozumiały wokal.

Czy poza Demon Jester udzielacie się w innych zespołach? Jak wyglądają doświadczenia muzyczne każdego z Was?

Aktualnie tylko Irek (perkusista) udziela się w innych zespołach. Pozostali pracują oraz niektórzy łączą to ze studiami. Generalnie jesteśmy samoukami swoich instrumentów z różnoletnim stażem. Część z nas grała wcześniej w mniejszych grupach, ale nic się z tego nie urodziło. Trzeba jednak pracować dalej.

Czy planujecie jakieś klipy promujące „Welcome To The Show”?

Nie, nie planujemy.

Startujecie wkrótce w kolejnej edycji konkursu dla zespołów Emergenza. Jakie macie oczekiwania w stosunku do tej imprezy?

Chcemy oczywiście ją wygrać. Jednak niezależnie od rezultatu traktujemy to jak wyzwanie i weryfikację odbioru naszego klimatu, który chcemy zaserwować odbiorcom na tym festiwalu. Interesuje nas wiedza na temat rynku, bo taki festiwal zapełnia jakąś lukę. Pytanie, w jaki sposób? Co konkretnego robią, że udało im się zapełnić tą lukę? Jak my możemy znaleźć taką lukę, którą my zapełnimy?

Jakie są Wasze ambicje? Co chcielibyście osiągnąć jako Demon Jester?

Przede wszystkim zbudować markę. Chcielibyśmy żeby każdy kojarzył muzykę i zespół, jako nierozerwalną całość. Nie wierzymy w nagły sukces, a sukcesywną pracę. Z zespołem jest jak z firmą. Trzeba dbać nie tylko o formę i jakość produktu, ale również cały ekosystem, w którym dane przedsięwzięcie żyje. Reklama, kontakty i płynność w ruchu po zdominowanym internetem świecie. Mówimy to raczej z cudzego doświadczenia. Dane jest nam być znajomymi gitarzysty Spaceslug, którzy wydali dwa fenomenalne krążki. Właśnie to chłodne, wykalkulowane podejście do rzeczy wokół muzyki sprawiło, że osiągnęli sukces. Zresztą, nie tylko oni. Przeczytajcie biografie wielkich zespołów i producentów.

Gdzie na bieżąco można śledzić Waszą aktywność?

Na facebooku. Tutaj macie adres: https://www.facebook.com/demonjesterband/
Mamy jeszcze instagrama: https://www.instagram.com/demonjesterband/

Dziękuję za rozmowę i ostatnie słowo oddaję Wam.

Dziękujemy. Jesteśmy oczywiście zaszczyceni. Do zobaczenia, bądź usłyszenia również na naszym bandcampie: https://demonjester.bandcamp.com

Chcielibyśmy zakończyć tą rozmowę prośbą. Abyście razem z nami bawili się w tej szalonej przygodzie, by ten diabelski karnawał trwał i trwał.

Na zawsze.

Dodaj komentarz