DE INDYGO (19.09.2017)

de_indygo_rewolta

„Nie gramy za kasę” i chyba faktycznie zbyt często tak to wygląda. Jeszcze w starym składzie chłopacy mieli grać koncert, jednak po usłyszeniu naszego poziomu głośności podczas próby, organizatorzy zapłacili nam za „nie granie”. A więc nie gramy za kasę” – De Indygo to bez wątpienia jeden z najciekawszych reprezentantów młodej rockowej sceny w Polsce. Między innymi o rewelacyjnym koncercie na tegorocznym Przystanku Woodstock, dobrze przyjętej płycie „Mephobia” oraz planach na przyszłość rozmawiamy z Kołtem, Speedim i Adamem.


Zdaje się, że w roku bieżącym obchodzicie 10-lecie istnienia? Gratulujemy 🙂 Czy z tej okazji planujecie coś specjalnego ?

Speedy: Chcemy zorganizować specjalny koncert urodzinowy na początku grudnia tego roku w Kaliszu. Co do szczegółów samej imprezy możemy zdradzić, że na pewno będzie tort. Nie wiemy tylko jeszcze, kto będzie go rozdawał (zależy nam na Dodzie, ma świetne rekomendacje). Będą też goście specjalni, byli członkowie zespołu, znajomi z zespołów zapoznanych podczas wspólnych koncertów, wykonamy wspólnie „parę” utworów i udamy się na afterparty, czyli kluczowy punkt programu 😉


W połowie lipca bieżącego roku światło dzienne ujrzał nowy album De Indigo zatytułowany „Mephobia”. To Wasza druga płyta i pierwsza nagrana w nowym składzie. Może od składowych roszad zacznijmy…

Kołto: W ciągu 10 lat istnienia zespołu przewinęło o sie przez niego kilka osób. Założycielami byli Dawid Staniek, Aleksander Saczko (pierwszy perkusista) Arkadiusz Maciejewski (pierwszy basist), których serdecznie pozdrawiam Dawid Staniek no i ja (Paweł Marciniak lub Kołto ;)). Pierwsze lata to była raczej zabawa w zespół, dużo imprez, czasy studiów, pijane koncerty itd., ale było wesoło. Od początku sporo koncertowaliśmy nie tylko lokalnie. Po dość krótkim czasie z przyczyn osobisto rodzinnych musiał opuścić nas Arek Maciejewski. Dosyć szybko wymieniliśmy go na bardzo dobrego basistę Huberta Staśkiewicza z Słupcy poznaliśmy sie na studiach Wychowania muzycznego w Kaliszu
Od tego momentu rozpoczęliśmy tworzenie materiału do ” Światłocienia” naszej pierwszej płyty. Wydaliśmy płytę własnym sumptem nadal sporo koncertowaliśmy. Studia sie skończyły niektórzy z nas zaczęli myśleć poważniej o życiu i w ten sposób rozstaliśmy sie z perkusistą Alkiem Saczko który po przeprowadzce do Warszawy miał problemy z dojazdem na próby i koncerty :). Kolejnego perkusistę zwerbował Hubert od siebie z miasta. Młody chłopak ale mający doświadczenie koncertowe Kajetan Jankowiak. Jednak nasza wspólna podróż nie trwała zbyt długo. Nadszedł czas gdy zespół opuściła sekcja rytmiczna poróżniliśmy sie w kilku kwestiach. Dalsza działalnosc zespołu stanęła pod znakiem zapytania, zostałem sam z Dawidem. W tym czasie współtworzyłem jeszcze jeden projekt muzyczny o nazwie Szokowirówka odbiegający stylistycznie od De Indigo. Na próbę zwerbowałem perkusistę i basistę obecną sekcje rytmiczną Adama i Piotrka po tych roszadach De Indigo odrodziło sie z popiołów. Umowa była taka że nie gramy starego materiału tworzymy nowy, no i sie zaczęło 🙂 Rozpoczęliśmy marsz do miejsca w którym znajdujemy sie teraz zdobywając po drodze sporo nagród i doświadczenia zarówno scenicznego jak i studyjnego.


Jeśli porównacie „Mephobię” do Waszej pierwszej płyty, jakie podobieństwa i różnice zauważacie?

Kołto: Tworząc „Światłocień” w starym składzie nie wiedzieliśmy tak naprawdę czego oczekujemy od tej płyty każdy z nas chciał grać tak naprawdę coś innego to, co wyszło jest zapisane na tej pycie. „Mephobia” jest przemyślanym produktem, nad każdym kawałkiem dyskutowaliśmy wspólnie i razem tworzyliśmy ich formy na próbach. Wspólną cechą tych dwóch płyt jest to, że powstawały w dość długim czasie.


Gdzie nagrywaliście nową płytę? Kto stał za produkcją i jak sami oceniacie efekt końcowy?

Speedy: „Mephobię” nagrywaliśmy w Vintage Records pod czujnym uchem Szymona Swobody. Efekt końcowy bardzo nas cieszy, a brzmienie, które tam osiągnęliśmy zbiera w całość różnorodny materiał, który zaserwowaliśmy na tym albumie.

Płyta jest w całości do odsłuchu na Waszym oficjlanym kanale Youtube, prawda? Dlaczego zdecydiwaliście się na taki krok?

Speedy: Muzyka jest dla wszystkich. Nie mamy zamiaru ograniczać ludzi w odbiorze naszej twórczości, nawet jeśli niekoniecznie nam się to opłaca. Płyta już niedługo ukaże się fizycznie na krążkach, ci co będą chcieli kupią ją i będą w ten sposób dalej wspierali nasze działania. Dzięki temu wiemy też, ilu mamy zaangażowanych w nasze życie fanów, świadomych i żyjących naszą twórczością.


Planujecie jakieś nowe klipy promujące „Mephobię”?

Speedy: Na razie nie. Mamy Diarrhea, Revoltę i koncertowe Desires. Obecnie pracujemy nad kolejnym singlem nagrywanym w Izabelin Studio we współpracy z Andrzejem Puczyńskim. Mamy tą możliwość, dzięki nagrodzie otrzymanej w ramach Life On Stage Oświęcim Festival. Wraz z tym singlem ukaże się teledysk, nad którym pracujemy od dłuższego czasu. Idzie nam jak krew z nosa, ale efekt powinien to wszystkim wynagrodzić.


Udało Wam się w roku bieżącym wystąpić na Przystanku Woodstock – jak wrażenia?

Kołto: Był to jeden z piękniejszych koncertów może najpiękniejszy. Cała droga do zagrania tego koncertu (przypomnijmy, że dostaliśmy sie tam z eliminacji ) była wspaniałą przygodą. Podczas koncertu ze sceny widzieliśmy wiele znajomych twarzy, które przez wszystkie te lata nas w jakiś tam sposób wspierały i zebrały sie w tym jednym miejscu, żeby być z nami w tym ważnym dla nas momencie. Myślę że zarówno oni, jak i my czekaliśmy na ten koncert bardzo długo 🙂


Zagraliście tam za darmo? Podobno nie zwyklliście nigdy tego robić? 😉

Speedy: Skomplikowana sprawa 🙂 Pewna historia podsumowuje nasze podejście w zdaniu „Nie gramy za kasę” i chyba faktycznie zbyt często tak to wygląda. Jeszcze w starym składzie chłopacy mieli grać koncert, jednak po usłyszeniu naszego poziomu głośności podczas próby organizatorzy zapłacili nam za „nie granie”. A więc nie gramy za kasę 😉


Jak w ogóle wygląda Wasza aktywność koncertowa i plany na drugą połowę roku?

Adam: Marzymy o sylwestrze z Martyniukiem na rynku w Kaliszu, hahaha
Speedy: Tak na poważnie, ogarniamy temat, wszystkie oficjalne informacje wrzucimy na fejsie, będą też dostępne na platformie Gig Polska, z którą w ostatnio weszliśmy we współprace.


Podobno po Waszych koncertach dochodzi do bójek? 🙂

Koto: Tak Dawid i Spidi od czasu do czasu lubią wyskoczyć na solo i dać sobie po ryju zwłaszcza, gdy koncert dostarczy im zbyt mało emocji 😉
Speedy: Generalnie jesteśmy bardzo zaangażowani w życie zespołowe, gorzej z nami niż z babami. Zdarza się, że pewne rzeczy tłumaczymy sobie w prymitywny sposób, ale najważniejsze, że dochodzimy do porozumienia.


Czego można życzyć De Indygo na następnych 10 lat muzycznej aktywności?

Adam: Dobrego stanu płynów… w busie.
Speedy: Pozdrawiamy serdecznie wszystkich którzy nam sprzyjają tych którzy są z nami od początku i tych którzy są z nami od niedawna. Zapraszamy na nasze koncerty!

Dodaj komentarz