„Nie gramy za kasę” i chyba faktycznie zbyt często tak to
wygląda. Jeszcze w starym składzie chłopacy mieli grać koncert, jednak
po usłyszeniu naszego poziomu głośności podczas próby, organizatorzy
zapłacili nam za „nie granie”. A więc nie gramy za kasę” – De Indygo to
bez wątpienia jeden z najciekawszych reprezentantów młodej rockowej
sceny w Polsce. Między innymi o rewelacyjnym koncercie na tegorocznym
Przystanku Woodstock, dobrze przyjętej płycie „Mephobia” oraz planach na
przyszłość rozmawiamy z Kołtem, Speedim i Adamem.
Zdaje się, że w roku bieżącym obchodzicie 10-lecie istnienia? Gratulujemy 🙂 Czy z tej okazji planujecie coś specjalnego ?
Speedy: Chcemy zorganizować specjalny koncert
urodzinowy na początku grudnia tego roku w Kaliszu. Co do szczegółów
samej imprezy możemy zdradzić, że na pewno będzie tort. Nie wiemy
tylko jeszcze, kto będzie go rozdawał (zależy nam na Dodzie, ma świetne
rekomendacje). Będą też goście specjalni, byli członkowie zespołu,
znajomi z zespołów zapoznanych podczas wspólnych koncertów, wykonamy
wspólnie „parę” utworów i udamy się na afterparty, czyli kluczowy punkt
programu 😉
W połowie lipca bieżącego roku światło dzienne ujrzał nowy album
De Indigo zatytułowany „Mephobia”. To Wasza druga płyta i pierwsza
nagrana w nowym składzie. Może od składowych roszad zacznijmy…
Kołto: W ciągu 10 lat istnienia zespołu przewinęło o
sie przez niego kilka osób. Założycielami byli Dawid Staniek,
Aleksander Saczko (pierwszy perkusista) Arkadiusz Maciejewski (pierwszy
basist), których serdecznie pozdrawiam Dawid Staniek no i ja (Paweł
Marciniak lub Kołto ;)). Pierwsze lata to była raczej zabawa w zespół,
dużo imprez, czasy studiów, pijane koncerty itd., ale było wesoło. Od
początku sporo koncertowaliśmy nie tylko lokalnie. Po dość krótkim
czasie z przyczyn osobisto rodzinnych musiał opuścić nas Arek
Maciejewski. Dosyć szybko wymieniliśmy go na bardzo dobrego basistę
Huberta Staśkiewicza z Słupcy poznaliśmy sie na studiach Wychowania
muzycznego w Kaliszu
Od tego momentu rozpoczęliśmy tworzenie materiału do ” Światłocienia”
naszej pierwszej płyty. Wydaliśmy płytę własnym sumptem nadal sporo
koncertowaliśmy. Studia sie skończyły niektórzy z nas zaczęli myśleć
poważniej o życiu i w ten sposób rozstaliśmy sie z perkusistą Alkiem
Saczko który po przeprowadzce do Warszawy miał problemy z dojazdem na
próby i koncerty :). Kolejnego perkusistę zwerbował Hubert od siebie z
miasta. Młody chłopak ale mający doświadczenie koncertowe Kajetan
Jankowiak. Jednak nasza wspólna podróż nie trwała zbyt długo. Nadszedł
czas gdy zespół opuściła sekcja rytmiczna poróżniliśmy sie w kilku
kwestiach. Dalsza działalnosc zespołu stanęła pod znakiem zapytania,
zostałem sam z Dawidem. W tym czasie współtworzyłem jeszcze jeden
projekt muzyczny o nazwie Szokowirówka odbiegający stylistycznie od De
Indigo. Na próbę zwerbowałem perkusistę i basistę obecną sekcje
rytmiczną Adama i Piotrka po tych roszadach De Indigo odrodziło sie z
popiołów. Umowa była taka że nie gramy starego materiału tworzymy nowy,
no i sie zaczęło 🙂 Rozpoczęliśmy marsz do miejsca w którym znajdujemy
sie teraz zdobywając po drodze sporo nagród i doświadczenia zarówno
scenicznego jak i studyjnego.
Jeśli porównacie „Mephobię” do Waszej pierwszej płyty, jakie podobieństwa i różnice zauważacie?
Kołto: Tworząc „Światłocień” w starym składzie nie
wiedzieliśmy tak naprawdę czego oczekujemy od tej płyty każdy z nas
chciał grać tak naprawdę coś innego to, co wyszło jest zapisane na tej
pycie. „Mephobia” jest przemyślanym produktem, nad każdym kawałkiem
dyskutowaliśmy wspólnie i razem tworzyliśmy ich formy na próbach.
Wspólną cechą tych dwóch płyt jest to, że powstawały w dość długim
czasie.
Gdzie nagrywaliście nową płytę? Kto stał za produkcją i jak sami oceniacie efekt końcowy?
Speedy: „Mephobię” nagrywaliśmy w Vintage Records pod
czujnym uchem Szymona Swobody. Efekt końcowy bardzo nas cieszy, a
brzmienie, które tam osiągnęliśmy zbiera w całość różnorodny materiał,
który zaserwowaliśmy na tym albumie.

Płyta jest w całości do odsłuchu na Waszym oficjlanym kanale Youtube, prawda? Dlaczego zdecydiwaliście się na taki krok?
Speedy: Muzyka jest dla wszystkich. Nie mamy zamiaru
ograniczać ludzi w odbiorze naszej twórczości, nawet jeśli niekoniecznie
nam się to opłaca. Płyta już niedługo ukaże się fizycznie na krążkach,
ci co będą chcieli kupią ją i będą w ten sposób dalej wspierali nasze
działania. Dzięki temu wiemy też, ilu mamy zaangażowanych w nasze życie
fanów, świadomych i żyjących naszą twórczością.
Planujecie jakieś nowe klipy promujące „Mephobię”?
Speedy: Na razie nie. Mamy Diarrhea, Revoltę i
koncertowe Desires. Obecnie pracujemy nad kolejnym singlem nagrywanym w
Izabelin Studio we współpracy z Andrzejem Puczyńskim. Mamy tą możliwość,
dzięki nagrodzie otrzymanej w ramach Life On Stage Oświęcim Festival.
Wraz z tym singlem ukaże się teledysk, nad którym pracujemy od dłuższego
czasu. Idzie nam jak krew z nosa, ale efekt powinien to wszystkim
wynagrodzić.
Udało Wam się w roku bieżącym wystąpić na Przystanku Woodstock – jak wrażenia?
Kołto: Był to jeden z piękniejszych koncertów może
najpiękniejszy. Cała droga do zagrania tego koncertu (przypomnijmy, że
dostaliśmy sie tam z eliminacji ) była wspaniałą przygodą. Podczas
koncertu ze sceny widzieliśmy wiele znajomych twarzy, które przez
wszystkie te lata nas w jakiś tam sposób wspierały i zebrały sie w tym
jednym miejscu, żeby być z nami w tym ważnym dla nas momencie. Myślę że
zarówno oni, jak i my czekaliśmy na ten koncert bardzo długo 🙂
Zagraliście tam za darmo? Podobno nie zwyklliście nigdy tego robić? 😉
Speedy: Skomplikowana sprawa 🙂 Pewna historia
podsumowuje nasze podejście w zdaniu „Nie gramy za kasę” i chyba
faktycznie zbyt często tak to wygląda. Jeszcze w starym składzie
chłopacy mieli grać koncert, jednak po usłyszeniu naszego poziomu
głośności podczas próby organizatorzy zapłacili nam za „nie granie”. A
więc nie gramy za kasę 😉
Jak w ogóle wygląda Wasza aktywność koncertowa i plany na drugą połowę roku?
Adam: Marzymy o sylwestrze z Martyniukiem na rynku w Kaliszu, hahaha
Speedy: Tak na poważnie, ogarniamy temat, wszystkie
oficjalne informacje wrzucimy na fejsie, będą też dostępne na platformie
Gig Polska, z którą w ostatnio weszliśmy we współprace.
Podobno po Waszych koncertach dochodzi do bójek? 🙂
Koto: Tak Dawid i Spidi od czasu do czasu lubią
wyskoczyć na solo i dać sobie po ryju zwłaszcza, gdy koncert dostarczy
im zbyt mało emocji 😉
Speedy: Generalnie jesteśmy bardzo zaangażowani w życie
zespołowe, gorzej z nami niż z babami. Zdarza się, że pewne rzeczy
tłumaczymy sobie w prymitywny sposób, ale najważniejsze, że dochodzimy
do porozumienia.
Czego można życzyć De Indygo na następnych 10 lat muzycznej aktywności?
Adam: Dobrego stanu płynów… w busie.
Speedy: Pozdrawiamy serdecznie wszystkich którzy nam
sprzyjają tych którzy są z nami od początku i tych którzy są z nami od
niedawna. Zapraszamy na nasze koncerty!