Znacie Cross? Nie? To błąd. Szwedzka formacja założona przez Hansiego
Crossa jest jednym z najciekawszych zespołów tamtejszej sceny
progresywnej. Ich ostatni album album “The Thrill of Nothingness”
zawiera masę pięknych dźwięków i jest symbolem specjalnego okresu życia
Hansiego. Zadaliśmy muzykowi kilka pytań, zapraszamy do lektury.
Witaj Hansi, na początek zapytam Cię czy to pierwszy wywiad dla polskich mediów?
Witaj Piotr. Tak, myślę, że tak właśnie jest.
Niedawno ukazała się „The Thrill of Nothingness” ze względu na
okoliczności jej powstawania to chyba dość ważny dla Ciebie album?
Jeżeli wziąć pod uwagę, że cierpiałem na poważną utratę słuchu z
ogromnymi szumami usznymi i uświadamiałem sobie, że być może nigdy tej
płyty nie ukończę a nawet nigdy nie będę w stanie nagrywać, a może i
słuchać muzyki to TAK. Moment kiedy pouczyłem się na tyle dobrze by
dokończyć nagrania był najważniejszym okresem w moim życiu.
…no właśnie jak wygląda sprawa z Twoim zdrowiem?
Bardzo dobrze, dziękuję. Odzyskałem słuch w 85% i po dwuletniej przerwie
od muzyki jestem pełen pomysłów jak nigdy. Zapisałem już nawet pierwsze
szkielety utworów na kolejny album. Mam też w życiu nową miłość (Hansi
nie zdradził o co lub kogo chodzi – przyp. PM) tak więc wszystko jest
bliskie ideałowi (śmiech)
Jak „ The Thrill of Nothingness” jest odbierany na Świecie, jakie sygnały do Ciebie docierają?
Głównie pozytywne. Część recenzentów jęczy że album jest bardziej
„zwykły” w porównaniu z wcześniejszymi wydawnictwami Cross (porównując
nas do zespołów z grupy „pod wpływem Genesis”). Chcieliśmy żeby płyta
tak brzmiała i wiele osób czerpie z niej równie dużą przyjemność jak my.
Krążek ukazał się w dwóch wersjach 1-o i 2-u płytowej. Możesz powiedzieć coś więcej na temat wydawnictwa dwupłytowego?
Nagraliśmy około 110 minut materiału, który nam się spodobał. Czuliśmy
jednak, że niekoniecznie musi to być album dwupłytowy. Zdecydowaliśmy,
że na albumie znajdą się kawałki które stworzą jeden spójny album z
motywem przewodnim a pozostałe utwory zamieścić na płycie bonusowej dla
fanów, którzy chcieliby posłuchać wszystkiego co nagraliśmy.
Myślisz już może o kolejnym albumie zespołu? Z wiadomych przyczyn, na ten przyszło nam czekać wiele lat.
Oczywiście, mam obecnie niesamowitą wenę. Tym razem prawdopodobnie
wszystkie kawałki to będą moje kompozycje jednak zaaranżowane wspólnie z
zespołem. Wysłałem chłopakom pierwsze szkice i czekam na ich odzew. To
tak potrwa ze cztery miesiące. Oczekuję, że wszystkie utwory będą
napisane do kwietnia. Do studia chcielibyśmy wejść w okolicy czerwca.
Teraz
porozmawiajmy o czymś innym. Prowadzisz wytwórnię (Progress Records).
Jak podsumowałbyś 2009 rok pod względem wydawniczym?
Cieszymy się, że „The Thrill of Nothingness” ujrzało w końcu światło
dzienne. Wydaliśmy debiut holenderskiego Illumion, ciekawego zespołu z
którym wiążemy duże nadzieje. Kolejni Holendrzy – Silhouette oraz
Norwedzy z Adventure wydali swoje drugie albumy w Progress Records (ich
wcześniejsze nagrania należy raczej traktować jako ciekawostki, wydane
własnym sumptem). No i Brother Ape, których lubię od lat powrócili z
kolejnym, naprawdę wyśmienitym albumem.
…jakie plany ma wytwórnia na rok 2010?
Jedyne co wiem na 100% to album Magic Pie, który ukaże się na przełomie
marca i kwietnia. Jest też szansa na nowy album Brighteye Brison,
kolejny Illumion oraz kilka innych.
Jak oceniasz kondycję szwedzkiej sceny progresywnej. Trzeba przyznać,
że zespoły pochodzące z Twojego kraju mają charakterystyczny styl –
nazwijmy to „szkołą szwedką”:-)
Zgadzam się z Tobą, że spora grupa szwedzkich zespołów ma w swej muzyce
coś co można nazwać “Szwedzkością”. Oczywiście nie oznacza to, że
wszystkie brzmią tak samo, trudno określić jaki element tak sprawia… tak
„szwedzka szkoła” całkiem mi się podoba. Wiem co masz na myśli, wydaje
mi się, że to samo można powiedzieć o scenie polskiej. Obserwujemy
eksplozję polskich zespołów na początku tego millenium (co na myśl od
razu przywodzi mi grupę Millenium wśród nich). Wiele z nich ma to coś co
mógłbym nazwać „szkołą polską”.
Szwecja przeciętnemu Polakowi (ale pewnie i nie tylko) muzycznie
kojarzy się z Abbą i Europe. Jak oceniasz te zespoły? Co by nie mówić
rozsławiały (a Europe po reaktywacji robi to dalej) Szwecję w świecie.
Dwa zespoły, które odniosły sukces, których nie słucham. Czasem wydaje
mi się, że jestem jedyną osobą na Świecie, która nie lubi Abby. Dla mnie
są niesamowicie nudni, właściwie w pewnym sensie „tani” ale wielu moich
znajomych (także osoby z progresywnej sceny) ich lubi, tak więc myślę,
że musieli być dobrzy.
Wróćmy jednak do Cross, myślisz o koncertach, czy może ze względu na Twoje problemy zdrowotne jest to raczej wykluczone?
W tym momencie to jest niemożliwe. To by mogło zniszczyć to co udało mi
się osiągnąć. Tak jak mówiłem powróciłem do zdrowia w 85 procentach i
jest coraz lepiej. Cieszę się z tego jak jest i nie koncentruję się na
moim zdrowiu ale chcę dać sobie szansę na to aby zrobić co w mojej mocy
by dojść do perfekcji. Jeżeli uznam, że sytuacja jest już ustabilizowana
być może zagramy kilka koncertów – wspaniale byłoby przyjechać do
Polski – ale teraz ja i pozostali członkowie zespołu, koncentrujemy się
na kolejnej płycie. Jak już zauważyłeś, pomiędzy „The Thrill of
Nothingness” i „Playground” minęło 5 lat, 4 lata były pomiędzy
„Playgrounds” i „Secrets” (ale z innych powodów). Jednym z nich było to,
że nasz perkusista mieszka w USA, a po 11 września wiele tam się
zmieniło. Naszym celem jest wydanie kolejnego materiału w przyszłym
roku.
Dziękuję Ci za poświęcenie paru chwil na ten wywiad. Wszystkiego
dobrego w 2010 roku, ostatnie zdanie do naszych czytelników należy do
Ciebie.
Dziękuję Ci Piotr. Dziękuję również wszystkim fanom, którzy wspierają
muzyków kupując ich muzykę czym mogą się odwdzięczyć za przyjemność
słuchania jej. Dzięki temu tworzy się obustronna wymiana, rodzaj
połączenia pomiędzy artystą a odbiorcą gdzie każda ze stron na dłuższą
metę zyskuje. Życzę wszystkim wspaniałego roku 2010.
Pytał: Piotr Michalski