„Massive rock arena album” – tak wokalista Danny Rexon scharakteryzował nowe dzieło zespołu Crazy Lixx. Jeśli lubicie kapele grające melodyjny, hard rock w amerykańskim stylu – „New Religion” to propozycja właśnie dla Was. I jeszcze jedno: zespół pochodzi ze Szwecji, nie z Los Angeles, chociaż brzmienie mogłoby sugerować coś zupełnie innego…
Witaj Danny. Przede wszystkim gratulacje za nowy materiał kapeli.
Udało Wam się stworzyć solidną porcję rockowych, kopiących po tyłku
dźwięków. Ile czasu zajął Wam proces tworzenia „New Religion”?
Trwało to mniej więcej rok. Pierwsze demówki nagrałem jeszcze latem
2008 roku, z około dziesięciu takich demówek ocalały zaledwie dwie
kompozycje. Pierwszym kawałkiem, który zacząłem tworzyć i który
ostatecznie trafił na album był “The Witching Hour”. Innym utworem,
który przetrwał spośród tych surowych wersji jest “Blame it on love”, a
ściślej biorąc – jego refren. Pierwotny bridge z tej piosenki
dopasowaliśmy później do utworu “She’s Mine”. To nic nadzwyczajnego, że
bierze się fragmenty różnych nagrań demo i wykorzystuje się je później
jako bazę do różnych nowych pomysłów
Jak porównałbyś „New Religion” do debiutanckiego albumu?
Sądzę, że nowa płyta jest bliższa temu brzmieniu, jakie chciałbym
osiągnąć z Crazy Lixx. Jakość partii wokalnych, warstwy instrumentalnej
oraz warsztat kompozytorski z pewnością rozwinął się od czasów, gdy
nagrywaliśmy pierwszy materiał. Tym razem wszystkie utwory napisaliśmy
plus minus w rok w przeciwieństwie do debiutu, gdzie niektóre kawałki
pochodziły z pierwszego roku działalności kapeli. Oczywiście sam również
stałem się lepszym twórcą piosenek przez te sześć-siedem lat..
Słuchacze łatwo wyłapią w Waszych utworach wpływy Kiss, Def Leppard,
Bon Jovi czy Skid Row. Pół żartem zapytam, czemu właśnie ten kierunek
wybraliście, a nie melodyjny death metal wzorem wielu Waszych rodaków?
Po prostu to gatunek muzyczny, który zawsze najbardziej kochałem. Nie
podążamy za żadnym stylem, bądź trendem. Jeśli byśmy się zdecydowali na
taki krok, być może gralibyśmy coś nowocześniejszego, jak czyni to wiele
zespołów.
„New Wave Of Swedish Sleaze” – to faktycznie coś więcej niż tylko
szyld stworzony przez dziennikarzy? Czujecie się częścią jakiegoś
środowiska?
W pewnym sensie tak. Nie jestem pewien, kto pierwszy użył tego zwrotu,
ale wiem, że znalazł się on na naszym plakacie, który kolportowaliśmy
podczas Sweden Rock Festival w 2007 roku. Słyszałem tylko o terminie
Sweadish Sleaze. Ale dowiedziałem się, że są w Szwecji zespoły ze starej
szkoły takiego grania, takie jak Easy Action czy Nasty Idols, więc ta
nowa fala kapel potrzebowała jakiegoś wyróżnika. Przypomniała mi się
„New Wave of British Heavy Metal” i pomyślałem, że „New Wave of Swedish
Sleaze” zabrzmiałaby świetnie. Jak wspominałem nie jestem pewien, czy
to mój wynalazek, ale to całkiem prawdopodobne.
Jakie oczekiwania towarzyszą Ci w związku z wydaniem „New Religion”?
Próbujemy na razie zrobić pierwszy krok. W tym biznesie nigdy nic nie
wiadomo. Czekamy na premierę albumu, udzielamy wielu wywiadów, pierwszy
singiel z płyty “Rock and a Hard Place” trafił do szwedzkich stacji
radiowych. Mamy nadzieję, że wiosną nakręcimy teledysk do tego kawałka.
W okolicach kwietnia rozpocznie się trasa koncertowa i postaramy się
zagrać latem tyle koncertów, ile tylko się da. Po tych działaniach,
zobaczymy w jakim miejscu jesteśmy. Oczywiście mamy nadzieję, że nowy
album wyniesie nas na wyższy poziom kariery i głęboko wierzę w to, że ma
on ku temu potencjał.
Płyta ukaże się również w USA. Planujecie jakieś tournee za Oceanem?
Na razie jeszcze nic nie dzieje się w tej kwestii, ale mam nadzieję, że uda się tam pojechać.
Cofnijmy się w przeszłość. Jakie plakaty wieszał nastoletni Danny w swoim pokoju?
Miałem wiele plakatów takich zespołów jak Iron Maiden, Metallica i
Manowar. Ale myślę, że pierwszym jaki powiesiłem był plakat zrobiony z
okładki Heavy Metal Magazine, przedstawiający półnagą pannę z wielkim
mieczem, hehe…
Komu zawdzięczasz pierwszy instrument?
– Miałem gitarę kiedy byłem jedenasto- lub dwunastolatkiem. Sądzę, że
kupił mi ją tata. Ale chyba nawet wcześniej posiadałem już taką gitarę –
japońską elektryczną zabawkę. Nazywała się Hot Lixx, właśnie ją
wykorzystałem później, kiedy szukałem nazwy dla kapeli.
A Twoja pierwsza płyta i koncert?
Pierwszy kompakt to „A real LIVE one” Iron Maiden, ale wcześniej
kupowałem kasety magnetofonowe i pierwszą, którą pamiętam to było Skid
Row „Slave To The Grind”. Ale słuchałem takich rzeczy jeszcze wcześniej,
po prostu starszy brat kupował tego mnóstwo. Natomiast pierwszy koncert
na jaki się wybrałem to Bad Religion, którego supportował Green Day.
Dziś pewnie role by się odwróciły…
Gdybyś miał wskazać trzy najlepsze albumy w historii rocka, byłyby to…
– Zbyt trudne zadanie. Wymienię trzy płyty, które właśnie teraz
przychodzą mi na myśl. 1. Skid Row – Slave to the Grind 2. Guns n’ Roses
– Use your Illusion II 3. Judas Priest – Painkiller. Kolejność
przypadkowa…
Mam nadzieję, że wkrótce pojawicie się także w Polsce. Kila słów dla polskich fanów.
Jeśli „zaklepiecie” nam koncert – przyjedziemy…
Rozmawiał: Robert Dłucik