Pamiętamy Coal Chamber? W drugiej połowie lat
dziewięćdziesiątych zespół miał swoje „pięć minut”, sprzedawał płyty w
milionowych nakładach, grał widowiskowe koncerty. Zawitał również do
Polski. Kapela rozpadła się w 2003 roku, jednak niedawno wznowiła
działalność. Wkrótce Amerykanie przyjadą do nas po raz drugi. 25 czerwca
wystąpią na scenie katowickiego „Mega Clubu”. Na tę okoliczność
przepytaliśmy – dość oszczędnego w słowach – wokalistę formacji Deza
Fafarę.
– Jak wspominasz Waszą pierwszą wizytę w Polsce? W tym roku przypada dokładnie 15 rocznica występu w katowickim Spodku…
– Zagrać koncert, dzieląc scenę z Black Sabbath to wspomnienie, które
nie ma ceny. To super sprawa dla każdego młodego zespołu, jakim wówczas
byliśmy. Pamiętam, że mieliśmy w Spodku bardzo dobre przyjęcie.
– Ozzy Osbourne zaśpiewał gościnnie „Shock The Monkey” na Waszej
drugiej płycie. Dlaczego sięgnęliście właśnie po utwór Petera Gabriela?
– Wybrałem ten kawałek, ponieważ należał do naszych ulubionych, również
Ozzy jest fanem twórczości Petera więc wszystko zadziałało doskonale.
– Zachowałeś jakieś anegdotyczne wspomnienia ze wspólnej sesji lub pracy nad klipem?
– Nie, naprawdę nie. Ozzy po prostu pojawił się w studiu, nagrał swoje partie. To był dla nas prawdziwy zaszczyt.
– Kto wykonał pierwszy telefon, by znów zebrać Coal Chamber?
– Ja to zrobiłem…
– Początkowo mieliście wystąpić tylko na festiwalach w Australii. Co sprawiło, że zmieniliście zdanie?
– Reakcja publiczności na tych koncertach była tak dobra, więc stało się dla nas jasne to, że musimy kontynuować działalność.
– Dyskografia Coal Chamber to wciąż trzy płyty. Możemy
spodziewać się nowego materiału, czy też raczej pójdziecie drogą Rage
Against The Machine?
– Trudno mi składać deklaracje w punkcie, w którym obecnie znajdujemy
się jako zespół. Na pewno mamy kupę zabawy grając koncerty.
– A kiedy po ponad dekadzie słuchasz klasycznych albumów zespołu to…?
– Muza zdecydowanie broni się nadal. Wciąż uważam, że nasza trzecia
płyta „Dark Days” była najlepszą rzeczą, jaką wówczas nagraliśmy.
– Basistka to znak firmowy Coal Chamber, Chela jest już trzecią
kobietą, która z Wami gra. Potrafisz wyobrazić sobie ten zespół z
facetem na basie?
– Nie, z basistą to by nie zatrybiło. To ja zaprosiłem Chelę do wspólnego grania, poznałem ją dzięki wspólnemu przyjacielowi.
– W przeszłości często porównywano Was do Korna…
– Nigdy nie brzmieliśmy ani trochę jak oni. Te porównania były czysto marketingową zagrywką.
– Które kapele wywarły na Tobie szczególne wrażenie w ostatniej dekadzie?
– Słucham dosłownie wszystkiego, zarówno staroci, jak i nowości, więc
gdybym napisał pełną listę artystów, zabrakłoby miejsca w tym wywiadzie.
Generalnie uwielbiam Muzykę.
– Mógłbyś zaprosić polskich fanów na Wasz czerwcowy koncert w Mega Clubie?
– Wbijajcie i szalejcie z nami pod sceną. Będzie naprawdę świetna zabawa!
Pytał: Robert Dłucik