CAAMORA – Agnieszka Świta (19.03.2008)

Caamora – Journey’s End… an acoustic anthology

Kiedy świat obiegły wieści o nowym projekcie Cliva Nolana, który tworzy z Polką, byłem więcej niż zaintrygowany. Po jakimś czasie wybrałem się na koncert akustyczny – i muszę powiedzieć, że głos Agnieszki Świty zrobił na mnie duże wrażenie. Kiedy zbliżała się premiera „She”, byłem przekonany, że nie tylko mnie interesuje jej punkt widzenia na Caamora… Nie udało mi się uzyskać wszystkich odpowiedzi na intrygujące mnie pytania… Wydaje się, że Agnieszka woli mówić o muzyce niż o sobie… Zapraszam do przeczytania poniższego zapisu wywiadu.


Kim jest prywatnie Agnieszka Świta?

Dokładnie tą samą osobą , którą jest na scenie.

Czym zajmowałaś się przed zaangażowaniem w Caamora?

Próbowaniem dokonania czegoś, co stało się możliwe dopiero gdy Caamora powstała.

Czy masz za sobą jakąś przeszłość muzyczną?

Nic, o czym warto wspominać.

Czy posiadasz wykształcenie muzyczne?

Muzyka Caamory jest niesłychanie wymagająca. Kształcenie głosu było koniecznością, gdy stało się oczywiste, że powstanie album She. Jednak konkretnego wykształcenia muzycznego nie mam.

Jak to się stało, że nawiązałaś współpracę z Clivem Nolanem?

Czysty przypadek albo opatrzność, jak kto woli. Kiedy nas sobie przedstawiono spotkałam człowieka, którego polubiłam, a nie muzyka. Rozmawialiśmy i Clive opowiedział mi historie She. Zaczęliśmy razem grac jakieś przypadkowo wybrane utwory. Tego wieczoru stało się oczywiste, że będzie tej znajomości ciąg dalszy.

Jakie są Twoje zainteresowania muzyczne? Czy preferujesz muzykę progresywną, czy raczej inne klimaty?

Słucham wielu rożnych rzeczy. Może mnie zachwycić aria operowa, ballada pop, ciężki kawałek heavy metalowy, połamane rytmy progrocka…Nalepka nie ma znaczenia-jestem otwarta na rożną muzykę.

Czy Caamorę należy traktować jako zespół czy jako projekt? (spotkałem się nawet z określeniem duet…)

Caamora to muzyczne partnerstwo, duet, formacja, dwuosobowy zespół, amalgamat dwóch osobowości muzycznych. To dwoje ludzi, którzy się spotykają i razem tworzą.

Skąd wziął się pomysł na samą nazwę Caamora. Nazwa może kojarzyć się z włoską mafią.

Caamora to neologizm, który znaleźliśmy w pewnej książce. W kontekście fabuły oznaczał proces oczyszczenia przez wstąpienie do ognia. Ogień to ważny wątek w naszej twórczości , w historii She ogień daruje wieczność. Podobało nam się również brzmienie samego słowa.

Dlaczego zdecydowaliście się wydać aż 3 EPki przed wydaniem pełnego albumu?

Album powstawał trzy lata. W tym czasie graliśmy koncerty, na których ludzie prosili nas o jakiś namacalny dowód istnienia. Chcieli zabrać naszą muzykę do domu. Poza tym powstało dużo świetnych utworów , które widzieliśmy, nie znajda, się na She. Dlatego wydanie demówek było naturalną koleją rzeczy.

Czym różni się studyjna wersja „She” od koncertu zarejestrowanego w Teatrze Śląskim?

Wersja koncertowa to muzyczny zapis tego , co miało miejsce w nocy 31 października 2007. Można wrócić do przeszłości i posłuchać jeszcze raz.
Zapis studyjny to efekt kilku miesięcy pracy. Obydwie maja swój urok.

Byłem na koncercie, na którym rejestrowano „She” i muszę powiedzieć że zarówno muzyka jak i oprawa sceniczna zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Jakie są Twoje odczucia odnośnie tego występu?
… jak Wam się udało tak doskonale zorganizować to przedstawienie?


To były absolutnie magiczne dwie godziny! Każdy moment na scenie był dla mnie
drogi. Mnóstwo przygotowań i wysiłek wielkiej ekipy ludzi, którzy długo pracowali na ostateczny efekt. Scenografia, projekcje, oświetlenie, system nagłaśniający, kostiumy – za każdym z tych slow kryją się ludzie. Stół, przy którym jedliśmy posiłki, był tak długi, że nie widziałam wszystkich twarzy.

Na scenie byłam Ayeshą. Kompletnie dałam się ponieść emocjom Wszystko, co robiłam, jak śpiewałam było nieplanowane, ale wydawało się zupełnie dla mnie naturalnie. W scenie, gdy zabijam Ustane, zrobiłam to na tyle gwałtownie, ze Christina miała siniaki na ramieniu. Zupełnie nie zdawałam sobie z tego sprawy. A gdy zapadła kurtyna …,tej nocy emocje nie dały mi spać. Zasnęłam dopiero następnego dnia wieczorem.

Ayesha – główna bohaterka „She” nie jest postacią jednoznaczną. Można ją odbierać jako „czarny charakter”… Jak Ty postrzegasz tą bohaterkę?

Ayesha jest postacią niejednoznaczna, kocha , nienawidzi, zabija I przywraca życie, skazuje na śmierć i ocala…Jest nieśmiertelną wszechwładną królową, która zamordowała swego ukochanego, bo nie mógł należeć do niej. Teraz czeka w nieskończoność na jego powrót w innym ciele. A gdy to ma się ziścić, Leo niemalże umiera na jej oczach a inna kobieta walczy o jego serce.
Ma więcej aspektów, niejednoznaczności. Musiałam ją polubić, oswoić się z nią, żeby móc ją wyśpiewać.

Pragnąc czegoś tak mocno ze można czekać wieczność, wiedząc że moment spełnienia może nie nadejść…
Każdy może Ayeshe odnaleźć w sobie.

Czy Clive Nolan miał od początku zaplanowaną obsadę „She”? Czy w grę mogły wchodzić inne osoby do odegrania ról Holly’ego i Ustane?

To był nasz wspólny wybór. Wszystko było juz zdecydowane, a my nadal nie mięliśmy Ustane. Chodziło nam o glos, który będzie brzmiał dobrze z moim, będzie jednocześnie zupełnie inny, ale równie silny. Ważna była osobowość, bo przed nami był koncert, gdzie miałyśmy śpiewać w duetach, w których Ustane sprzeciwia się woli królowej, mimo że wie, czym to grozi. Istotne wiec było, żeby to była wokalistka o silnej osobowości, która sobie ze wszystkim poradzi. Christina Booth była świetnym wyborem.
Allan Reed był prawie od początku głosem Hollego. Czasami tak się zdarza, że pewne kwestie są oczywiste. Tak było z Allanem.

Czy są już jakieś plany kolejnego wystawienia rock opery „She”?

Koncert w Katowiskim Teatrze był od początku częścią tego muzycznego przedsięwzięcia. Wiedzieliśmy, że chcemy bardzo żeby został zapisany, I tak się stało. Teraz oczywiście chcielibyśmy wystawiać She częściej. Zobaczymy. Na razie nic konkretnego nie mogę obiecać

Jakie są plany Caamora? Wydaje się, że głównym Waszym planem było zrealizowanie „She”. Czego możemy spodziewać się po Caamora w przyszłości?
Czy zamierzacie zająć się kolejnym dziełem konceptualnym, a może następną rock operą?


She była początkiem I powodem dla którego Caamora powstała. Powrócimy z kolejną muzyczną opowieścią.

Na akustycznych koncertach rok temu prezentowaliście utwory innych zespołów Cliva. Jak czułaś się w tym repertuarze? No i kto wpadł na pomysł grania utworu dedykowanego zielonym ogrom?;-)

Graliśmy utwory nie napisane dla Caamory, to prawda.
Ale tak naprawdę one były moje wtedy , kiedy je śpiewałam. Każdy opowiedział pewną historię, jakieś emocje, ból , strach, gniew. Tak rozumiem śpiewanie: to więcej niż tylko dźwięki i słowa. Wszystkie utwory, które śpiewam czuje, tylko takie podejście ma sens.

Halleluja to piosenka , którą graliśmy często tak po prostu, dla przyjemności. I pewnego razu stwierdziliśmy że ją zagramy dla innych. A że pamiętana jest z filmu, więc Clive kiedyś zażartował o ograch.

Wolisz takie kameralne występy w klubach, czy wielkie przedstawienia jak to w Teatrze Śląskim?

Koncert w Teatrze Śląskim… to była duża dawka adrenaliny. Wyobrażałam sobie ten dzień przez trzy lata! Widziałam siebie na scenie, wyobrażałam sobie scenografię, kostiumy. Nie wiedzieliśmy, jak ostatecznie wszystko będzie wyglądać, było tyle rzeczy, które mogły nie zagrać, ludzi, którzy mogli się pomylić. Nic takiego się nie stało, te dwie godziny na scenie to najpiękniejsze i najważniejsze dwie godziny mojego życia. No i coś co odbyło się tylko raz!
Występy kameralne są diametrycznie różne, i wcale nie łatwiejsze. To inna paleta kolorów, inny rodzaj doznań. Nie można tak po prostu jednoznacznie porównać. To dla mnie jak pytanie, czy wolisz szarlotkę czy napoleonkę.

Czy poza występami z Caamora planujesz pojawienie się na scenie rockowej, z innym zespołem a może solo? Szczerze mówiąc masz ku temu podstawy… jesteś już dość znana w „środowisku”.

Dopiero co się znaleźliśmy! Nie widzę powodu żeby się rozdrabniać. Clive rozumie mój glos i tworzy piękne rzeczy właśnie ze mną i dla mnie.

Który z zespołów, w których występuje Clive Nolan lubisz/cenisz najbardziej? (oprócz Caamora oczywiście 😉 )

Najbardziej cenie te nagrania, których nikt inny nie słyszał, bo nigdy nie zostały wydane. Pokryte kurzem demówki, trzymane głęboko w szafie …

Ludzie współpracujący z Clivem wydają się jedną wielką rodziną i pojawiają się często w różnych jego zespołach.
Jak myślisz, jest szansa usłyszeć jakieś Twoje gościnne występy na albumach Pendragon czy Areny?


Moj głos to głos Caamory. Razem tworzymy coś co jest inne, oryginalne…Nie jest dobrym pomysłem mieszanie czegoś, co ma swoją wyraźną tożsamość z poprzednimi dokonaniami.

Redakcja Rock Area życzy Ci wiele sukcesów.
Co chciałabyś przekazać na koniec naszym czytelnikom?


Miłego słuchania She.

Pytał: Piotr Spyra

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *