BURNING POINT – Pete Ahonen (13.03.2017)

burningpoint-band

Na wstępie gratuluję solidnej i do tego bardzo melodyjnej płyty. Osobiście, kiedy po raz pierwszy usłyszałem „The Blaze”, byłem pozytywnie zaskoczony. Jak Wy odbieracie nowy album?

Wielkie dzięki! Oczywiście jesteśmy bardzo podekscytowani i szczęśliwi! Odzew oraz recenzje (nowej płyty – przyp. MM) były świetne.

„The Blaze” to drugi album nagrany z udziałem Nitte Valo i zapowiada się na to, że była wokalistka BATTLE BEAST zostanie z Wami na dłużej. Jak na chwilę obecną układają się wasze relacje?

O tak, od początku było jasne, że nie będzie to BURNING POINT z gościnnym udziałem Nitte Valo, ale że będzie ona pełnoetatowym członkiem zespołu. W zasadzie od samego początku rozumieliśmy się zarówno na poziomie personalnym jak i muzycznym. Jesteśmy niczym bracia i siostra (śmiech).

Wraz z pojawieniem się Nitte, styl zespołu uległ pewnej zmianie. Nie tylko wokalnie, ale również muzycznie zbliżyliście się do klimatu BATTLE BEAST, co szczególnie słychać na nowej płycie. Nie obawiacie się takich porównań? Pewnie nie jestem pierwszą osobą, która to mówi…

Nie, nie… Jeżeli słyszałeś nasze wcześniejsze albumy, pewnie zauważyłeś, że nasz styl w ogóle nie uległ zmianie. Od pierwszej płyty tworzymy ten sam typ muzyki. To jest tak, jakbyś przeniósł wokalistę z charakterystycznym głosem do jakiegoś zespołu, a ludzie powiedzą, że to brzmi jak to albo tamto, nawet jeżeli muzyka nie jest zbyt podobna. Jeśli ludzie robią porównania to OK, BATTLE BEAST są świetnym zespołem oraz naszymi przyjaciółmi, więc nie ma problemu.

Jak w ogóle czuje się Pete Ahonen, kiedy nie musi śpiewać i może się skupić wyłącznie na pracy gitar?

Czuję się nieco wyzwolony (śmiech)! I nie zrozum mnie źle, wciąż kocham śpiewać i przejąłem obowiązki wokalne w naszym drugim zespole GHOST MACHINERY. Przygotowuję również swój pierwszy solowy album. Tak dla zabawy i śpiewam tam po fińsku.

Nowy album to druga płyta nagrana w tym samym, niezmienionym składzie. Może to świadczyć o tylko tym, że zespół personalnie ma się dobrze. Jak to faktycznie wygląda?

Dokładnie tak, tworzymy spójną całość, niczym dobrze naoliwiona maszyna (śmiech).

Zaskakuje fakt, że już rok po wydaniu „Burning Point” wydaliście kolejny album. W obecnych czasach nie jest częstą praktyką. Skąd taki pośpiech, czyżby nowy skład działał tak mobilizująco?

No cóż, bez przerwy piszę nowy materiał, więc utworów wciąż przybywa i przybywa (śmiech). Prawie wszystkie numery z „The Blaze” były już napisane w momencie, kiedy ukazał się „Burning Point”. Zdecydowaliśmy jednak, że będzie to najlepszy sposób, by przedstawić Nitte naszym fanom, prezentując na płycie coś starego oraz nowego zarazem. Ponadto zaczęliśmy już nagrywać następny album, skoro już mamy tak wiele gotowych kawałków (śmiech).

the blaze

„The Blaze” posiada ciekawą okładkę, która przedstawia płonącą skrzydlatą postać. Przyznam, że jest to wasza najlepsza okładka. Może powiedzieć co dokładnie ona symbolizuje?

Och dzięki! Została ona zrobiona przez Mario Mario Štrleka i szczerze mówiąc, to było w całości jego dzieło. On po prostu wysłał nam kilka pomysłów i nam spodobała się właśnie ta wersja.

W ramach promocji nowej płyty nakręciliście teledysk do utworu „The King Is Dead, Long Live The King” w zimowej scenerii. Jak wspominacie pracę na planie, pewnie nie było za ciepło (śmiech)?

Prawdę mówiąc, na planie nie byliśmy w ogóle (faktycznie tak było – przyp. MM). Początkowy pomysł był taki, by zespół również pojawił się w filmie, ale grupa odpowiedzialna za filmowanie pomieszała terminy czy coś takiego i nagle nie było już czasu na zrobienie zdjęć z zespołem. Oczywiście z początku byliśmy nieco rozczarowani, ale w sumie teledysk wygląda dobrze.

Pokusiliście się o przeróbkę utworu LEE AARON „Metal Queen” – czyj to pomysł?

Myślę, że byliśmy dość wierni oryginałowi. Nie chcę robić żadnych szalonych wersji pierwowzorów, ponieważ zazwyczaj są one idealne (śmiech). Zasadniczo, chcemy tylko raz jeszcze wyciągnąć na światło dzienne ukryte perełki lat 80 (śmiech).

Co z koncertami, szykuje się jakaś większa trasa czy też skupicie się raczej na pojedynczych koncertach? Jest w ogóle szansa na koncert w Polsce? O ile mi wiadomo, jeszcze was u nas nie było.

Plany? Tak! Ale czy dojdą one do skutku? Nie wiemy, mam nadzieję, że tak! To jest zawsze kwestia pieniędzy. Trasy i koncerty poza Finlandią wymagają sporych nakładów finansowych; w tej chwili nic jest potwierdzone. Mamy całkiem sporo zapytań z całego świata odnośnie do koncertów i mam nadzieję, że będziemy w stanie na te zapytania odpowiedzieć.

Jeżeli chodzi o granie starszych kawałków na żywo, wszystko śpiewa Nitte czy też od czasu do czasu stajesz za mikrofonem?

W tym momencie Nitte wykonuje wszystkie wokale prowadzące. Ja i Sami wykonujemy tylko chórki. Jeżeli, mam nadzieję, trasa dojdzie do skutku, może również i ja coś zaśpiewam. Nie, nie, gramy wyłącznie nasze nowe kawałki (śmiech).

Jak wyglądają dalsze plany na przyszłość? Tym razem zrobicie sobie dłuższą przerwę, czy też już za kilka miesięcy pojawi się następca „The Blaze”?

Jak wspomniałem wcześniej, jesteśmy w trakcie nagrywania nowej płyty (śmiech). Obecnie promujemy „The Blaze” i staramy się zorganizować jak najwięcej koncertów. Staramy się być cały czas w ruchu, nie robiąc żadnych przerw (śmiech).

I to by było na tyle, życzę sukcesów i być może do zobaczenia pewnego dnia przy okazji jakiegoś koncertu! Wielkie dzięki!

Dziękuję bardzo za wywiad (śmiech). Również ogromne podziękowania dla was, którzy na wspieracie oraz dla fanów.

Pytał: Marcin Magiera
Tłumaczył (pytania): Shark
Korekta: Marcin Dymalski

Dodaj komentarz