Na wstępie gratuluję solidnej i do tego bardzo melodyjnej płyty.
Osobiście, kiedy po raz pierwszy usłyszałem „The Blaze”, byłem
pozytywnie zaskoczony. Jak Wy odbieracie nowy album?
Wielkie dzięki! Oczywiście jesteśmy bardzo podekscytowani i szczęśliwi!
Odzew oraz recenzje (nowej płyty – przyp. MM) były świetne.
„The Blaze” to drugi album nagrany z udziałem Nitte Valo i
zapowiada się na to, że była wokalistka BATTLE BEAST zostanie z Wami na
dłużej. Jak na chwilę obecną układają się wasze relacje?
O tak, od początku było jasne, że nie będzie to BURNING POINT z
gościnnym udziałem Nitte Valo, ale że będzie ona pełnoetatowym członkiem
zespołu. W zasadzie od samego początku rozumieliśmy się zarówno na
poziomie personalnym jak i muzycznym. Jesteśmy niczym bracia i siostra
(śmiech).
Wraz z pojawieniem się Nitte, styl zespołu uległ pewnej zmianie.
Nie tylko wokalnie, ale również muzycznie zbliżyliście się do klimatu
BATTLE BEAST, co szczególnie słychać na nowej płycie. Nie obawiacie się
takich porównań? Pewnie nie jestem pierwszą osobą, która to mówi…
Nie, nie… Jeżeli słyszałeś nasze wcześniejsze albumy, pewnie
zauważyłeś, że nasz styl w ogóle nie uległ zmianie. Od pierwszej płyty
tworzymy ten sam typ muzyki. To jest tak, jakbyś przeniósł wokalistę z
charakterystycznym głosem do jakiegoś zespołu, a ludzie powiedzą, że to
brzmi jak to albo tamto, nawet jeżeli muzyka nie jest zbyt podobna.
Jeśli ludzie robią porównania to OK, BATTLE BEAST są świetnym zespołem
oraz naszymi przyjaciółmi, więc nie ma problemu.
Jak w ogóle czuje się Pete Ahonen, kiedy nie musi śpiewać i może się skupić wyłącznie na pracy gitar?
Czuję się nieco wyzwolony (śmiech)! I nie zrozum mnie źle, wciąż kocham
śpiewać i przejąłem obowiązki wokalne w naszym drugim zespole GHOST
MACHINERY. Przygotowuję również swój pierwszy solowy album. Tak dla
zabawy i śpiewam tam po fińsku.
Nowy album to druga płyta nagrana w tym samym, niezmienionym
składzie. Może to świadczyć o tylko tym, że zespół personalnie ma się
dobrze. Jak to faktycznie wygląda?
Dokładnie tak, tworzymy spójną całość, niczym dobrze naoliwiona maszyna (śmiech).
Zaskakuje fakt, że już rok po wydaniu „Burning Point” wydaliście
kolejny album. W obecnych czasach nie jest częstą praktyką. Skąd taki
pośpiech, czyżby nowy skład działał tak mobilizująco?
No cóż, bez przerwy piszę nowy materiał, więc utworów wciąż przybywa i
przybywa (śmiech). Prawie wszystkie numery z „The Blaze” były już
napisane w momencie, kiedy ukazał się „Burning Point”. Zdecydowaliśmy
jednak, że będzie to najlepszy sposób, by przedstawić Nitte naszym
fanom, prezentując na płycie coś starego oraz nowego zarazem. Ponadto
zaczęliśmy już nagrywać następny album, skoro już mamy tak wiele
gotowych kawałków (śmiech).
„The
Blaze” posiada ciekawą okładkę, która przedstawia płonącą skrzydlatą
postać. Przyznam, że jest to wasza najlepsza okładka. Może powiedzieć co
dokładnie ona symbolizuje?
Och dzięki! Została ona zrobiona przez Mario Mario Štrleka i szczerze
mówiąc, to było w całości jego dzieło. On po prostu wysłał nam kilka
pomysłów i nam spodobała się właśnie ta wersja.
W ramach promocji nowej płyty nakręciliście teledysk do utworu
„The King Is Dead, Long Live The King” w zimowej scenerii. Jak
wspominacie pracę na planie, pewnie nie było za ciepło (śmiech)?
Prawdę mówiąc, na planie nie byliśmy w ogóle (faktycznie tak było –
przyp. MM). Początkowy pomysł był taki, by zespół również pojawił się w
filmie, ale grupa odpowiedzialna za filmowanie pomieszała terminy czy
coś takiego i nagle nie było już czasu na zrobienie zdjęć z zespołem.
Oczywiście z początku byliśmy nieco rozczarowani, ale w sumie teledysk
wygląda dobrze.
Pokusiliście się o przeróbkę utworu LEE AARON „Metal Queen” – czyj to pomysł?
Myślę, że byliśmy dość wierni oryginałowi. Nie chcę robić żadnych
szalonych wersji pierwowzorów, ponieważ zazwyczaj są one idealne
(śmiech). Zasadniczo, chcemy tylko raz jeszcze wyciągnąć na światło
dzienne ukryte perełki lat 80 (śmiech).
Co z koncertami, szykuje się jakaś większa trasa czy też
skupicie się raczej na pojedynczych koncertach? Jest w ogóle szansa na
koncert w Polsce? O ile mi wiadomo, jeszcze was u nas nie było.
Plany? Tak! Ale czy dojdą one do skutku? Nie wiemy, mam nadzieję, że
tak! To jest zawsze kwestia pieniędzy. Trasy i koncerty poza Finlandią
wymagają sporych nakładów finansowych; w tej chwili nic jest
potwierdzone. Mamy całkiem sporo zapytań z całego świata odnośnie do
koncertów i mam nadzieję, że będziemy w stanie na te zapytania
odpowiedzieć.
Jeżeli chodzi o granie starszych kawałków na żywo, wszystko śpiewa Nitte czy też od czasu do czasu stajesz za mikrofonem?
W tym momencie Nitte wykonuje wszystkie wokale prowadzące. Ja i Sami
wykonujemy tylko chórki. Jeżeli, mam nadzieję, trasa dojdzie do skutku,
może również i ja coś zaśpiewam. Nie, nie, gramy wyłącznie nasze nowe
kawałki (śmiech).
Jak wyglądają dalsze plany na przyszłość? Tym razem zrobicie
sobie dłuższą przerwę, czy też już za kilka miesięcy pojawi się następca
„The Blaze”?
Jak wspomniałem wcześniej, jesteśmy w trakcie nagrywania nowej płyty
(śmiech). Obecnie promujemy „The Blaze” i staramy się zorganizować jak
najwięcej koncertów. Staramy się być cały czas w ruchu, nie robiąc
żadnych przerw (śmiech).
I to by było na tyle, życzę sukcesów i być może do zobaczenia pewnego dnia przy okazji jakiegoś koncertu! Wielkie dzięki!
Dziękuję bardzo za wywiad (śmiech). Również ogromne podziękowania dla was, którzy na wspieracie oraz dla fanów.
Pytał: Marcin Magiera
Tłumaczył (pytania): Shark
Korekta: Marcin Dymalski