BRIGHT OPHIDIA – Czarek Mielko (21.12.2010)

BRIGHT OPHIDIA - Czarek Mielko

Bright Ophidia to jeden z najciekawszych zespołów jakie pojawiły się na polskiej scenie w ostatnich latach. Mimo, że grupa – jak to zwykle z ambitnymi kapelami w Polsce bywa – miała do tej pory raczej „pod górkę” nie poddała się i po pięciu latach przerwy od „Red Riot” do sklepów trafił trzeci album w ich dyskografii – „Set Your Madness Free”. O nim, a także o paru innych sprawach opowiedział RA perkusista i lider Bright Ophidia Czarek Mielko.


– Dla kogoś, kto zna Bright Ophidia tylko dzięki – debiutanckiej płycie „Coma”, pierwszy kontakt z „Set Your Madness Free” może być niezłym szokiem. Tam spory wpływ technicznego death/thrash metalu – tutaj mocno „kornowe” brzmienie. Czasem aż się zastanawiam, czy aby nawet nie za bardzo poszliście w ślady Jonathana Davisa i spółki?

– W między czasie był jeszcze album „Red Riot”, który stanowił swoisty pomost pomiędzy debiutem, a SYMF (Set Your Madness Free). Widzisz na „Comie” zespół był rzeczywiście zafascynowany death/thrashem, chociaż już wówczas ciągnęło nas w kierunku muzyki progresywnej. Drugi album był wręcz nasycony zakręconymi dźwiękami i połamanymi rytmami. Z perspektywy czasu chyba aż za bardzo. Porównujesz nas do Korna…może faktycznie brzmieniowo i wokalnie czasami występuje jakieś podobieństwo, w pewnym stopniu z powodu Adama, który rzeczywiście ma pewne wstawki Davisa , ale nie kompozycyjnie. Utwory na SYMF zupełnie różnią się od tego co robi KORN. SYMF jest bardziej różnorodnym albumem, który ciężko jest zaszufladkować. Zależało nam aby nowy krążek był przede wszystkim dojrzalszy od poprzedniego i stanowił pewną całość.


– Konsekwentnie stawiacie na język angielski w tekstach. Nie sądzisz, że zespołowi byłoby łatwiej zaistnieć w szerszym kręgu fanów rocka, gdybyście wykonywali utwory po polsku?

– W szerszym kręgu z taka muzyka jak nasza to trudne ale przejdźmy do meritum. Jak na razie Adamowi lepiej się śpiewa w języku angielskim, może przez to, że jest bardziej rytmiczny i łatwiej odnajduje się w riffie. Kiedyś mieliśmy zamiar nagrać utwór w języku ojczystym ale skończyło się na esperanto…ha, ha. Nagraliśmy „Girl Inside” na składankę „VAERDA DISCO” wydanej z okazji Światowego Kongresu Esperanto organizowanym w Białymstoku. Nawet ciekawie to wyszło.


– Czyją zasługą są te jazzowe wpływy w niektórych kompozycjach?

– Zapewne masz na myśli BRAINSCAR w którym jest najwięcej elementów jazzu za sprawą Klaudiusza, który gościnnie zagrał na saksie. Dzięki temu rzeczywiście nasza muzyka momentami nabrała innego klimatu. Jeśli chodzi o wpływy jazzowe u członków BO to każdy z nas miał do czynienia z tą muzą. Ja, Przemek i Miachał swego czasu graliśmy w projekcie jazzowo – rockowym DRAFT z którym nawet nagraliśmy demo „Everythig we do”. Niestety z braku czasu projekt został zawieszony, niemniej jednak wpływy jazzowe przelały się na niektóre utwory z SYMF. Również Adam i Marek mieli swój epizod w muzyce „improwizowanej”. Myślę, ze dobrze że w naszej muzyce jest miejsce na różne inspiracje, bez ograniczeń. Staramy się być nieszablonowi.


– Trzecia płyta porusza bardzo nośny i skomplikowany zarazem temat. Można potraktować ją jako „concept album”? I jaki jest Twój sposób na „uwolnienie szaleństwa”?

– Osobiście nie odbieram tej płyty jako „concept albumu” , pomimo tego, że teksty utworów krążą wokół jednego tematu – świadomości ludzkiego umysłu, muzycznie utwory są różnorodne. Teksty doskonale uzupełniają muzykę tworząc energetyczną mieszankę wybuchową, oddając emocje w jakich znajduje się człowiek w różnych sytuacjach życiowych. Płyta jest dosłownym lekiem na całe zło. Możesz jej słuchać zarówno kiedy jesteś szczęśliwy lub kiedy jesteś totalnie wkurzony. Posłuchaj ostatnich trzech numerów jeszcze raz, a będziesz wiedział co mam na myśli.

– Niedawno w Bright Ophidia doszło do zmiany na -stanowisku gitarzysty. To efekt konfliktów personalnych, czy po prostu tak zwana proza życia (czyli niemożność pogodzenia prób i koncertów z codzienną pracą zarobkową i życiem rodzinnym)?


– Nie ma żadnej zmiany, a wręcz przeciwnie wzbogaciliśmy się o nowego gitarzystę Igora, znanego z zespołu RIMA. Zdecydowaliśmy się na drugie wiosło, ponieważ Michał nasz klawiszowiec postanowił odpocząć od BO. Chłopak zamierza poświecić się swojemu projektowi RED EMPREZ i ja to rozumiem, życzę mu oczywiście powodzenia. Wracając jednak do Igora, razem z Przemkiem wspólnie aranżujemy tak utwory, aby część istotnych partii klawiszy przejęła druga gitara. Dodatkowo opracowujemy loopy, które zastąpią elektronikę Michała. Osobiście się cieszę, że idziemy w tym kierunku ponieważ od zawsze byłem większym zwolennikiem grania gitarowego tzw.”riffowego” niż klawiszowego, a poza tym będziemy brzmieć agresywniej…:). Uuu, jak to zabrzmiało prawie jak black metalowa kapela (ha,ha…)


– „Set Your Madness Free” to płyta, która ukazała się po pięciu latach przerwy od wydania „Red Riot”. Aż tyle czasu zajęło Wam uwolnienie się od kontraktu z poprzednią wytwórnią?

– Rzeczywiście rozwiązanie kontraktu z MMP trwało dość długo i to w pewnym stopniu nas „zamroziło”, ale na szczęście ten etap mamy już za sobą. Nowy krążek ukazał się nakładem Revolution Records i myślę, że jak na tamten okres zmiana wydawcy pozytywnie wpłynęła na zespół. Przede wszystkim nowe kompozycje wyszły spod powierzchni i album dostępny jest na rynku. Żałuje tylko, Że jak dotąd nie zagraliśmy porządnej trasy promującej SYMF. Tym bardziej, ze na żywo te numery brzmią rewelacyjnie. Miejmy nadzieje, ze rok 2011 będzie dla nas bardziej koncertowy.


– „Set Your Madness Free” ukazał się w 2009 roku. Macie już gotowe jakieś kompozycje, stworzone z myślą o kolejnym albumie?

– Pewne pomysły już powstają, niemniej jednak koncentrujemy się na aranżacji starych numerów na dwie gitary. Aktualnie dotarcie z Igorem jest dla nas priorytetem tak abyśmy mogli w pełni koncertować jako silna i zgrana kapela. Oczywiście w miedzy czasie pojawiają się nowe pomysły, ale są to dopiero pewnego rodzaju zalążki. Mam nadzieję, że w przyszłym roku uda się nagrać demo z nowymi numerami plus być może jakieś ulubione covery.


– Rok 2010 powoli dobiega końca, można więc pokusić się o pewne podsumowania. Jakie płyty były dla Ciebie objawieniem na scenie muzycznej w ostatnich 12 miesiącach? Co było największym rozczarowaniem?

– Na pewno Avenged Sevenfold i ich ostatni album „Nightmare”. Muzycznie i brzmieniowo genialna płyta, nie wspominając o bębnach Mike’a, który zagrał zupełnie inaczej niż w DT. Prosto i na temat adekwatnie do muzy. W wolnej chwili sięgam po Opeth i ich ostatnie dziecko „In Live Concert At The Royal Albert Hall” – niesamowita produkcja i wspaniały klimat koncertu.


– Jesteś związany nie tylko z Bright Ophidia. Co aktualnie słychać w Cochise i Dominium?

– Z Cochise mamy już praktycznie siedem numerów na nowy album i właśnie jesteśmy przed sfinalizowaniem umowy z nowym wydawcą. Na wakacjach przyszłego roku zamierzamy wejść do studia. Przyszły rok zaczynamy od koncertu w ramach WOŚP-u w Brukseli, natomiast na przełomie lutego i kwietnia planujemy parę koncertów w większych miastach naszego kraju. Również prowadzimy rozmowy w sprawie występu COCHISE podczas letnich festiwali. Dominium aktualnie jest w zawieszeniu. Mam cichą nadzieję, że jeszcze na ten zespół przyjdzie czas. Tym bardziej, że przed przerwą nagraliśmy „The Mohocks Club”, album który nadal brzmi bardzo świeżo i cieszy się uznaniem, a świadczą o tym chociażby maile, które wciąż otrzymuję od fanów Dominium – jeszcze jacyś są.


– Na koniec poproszę o kilka słów dla Czytelników portalu RockArea…

– Cieszę się, że są ludzie zafascynowani muzykę progresywną, szukający czegoś więcej w muzyce rockowej niż tylko paru solidnych riffów. Mam nadzieję, że sięgając po album „Set Your Madness Frez” każdy odnajdzie coś dla siebie. Zachęcam do wyrażenia swojej opinii na temat płyty na forum www.brightophidia.com. Jestem przekonany, że przyszły rok będzie dla nas owocny i wspólnie z Igorem stworzymy parę interesujących numerów. Do zobaczenia na koncertach. Pozdrawiam i życzę wszystkim optymizmu w nowym oku.

Pytał: Robert Dłucik
Zdjęcia: materiały zespołu

Dodaj komentarz