BRAIN CONNECT – Krzysztof Walczyk, Marcin Szlachta (08.10.2015)

brain connect 2015

„Warto było czekać na te piękne czasy” śpiewał kiedyś Jan Kaczmarek, i choć cytowane słowa dotyczą zupełnie innych wydarzeń, jak ulał pasują do faktu wydania debiutanckiej płyty BRAIN CONNECT. Nagranie albumu „Think Different” zajęło im lata, ale w końcu jest! I to jaka! Można by w tym miejscu przytoczyć sparafrazowane przemówienie Kiwaczka z radzieckiej bajki: nagrywaliśmy, nagrywaliśmy aż nagraliśmy, hurra!” O kulisach powstawania płyty i nie tylko, porozmawialiśmy z Krzysztofem Walczykiem i Marcinem Szlachtą.



W 2010 wydaliście Ep-kę „Get On Time” , w 2011 widziałem was na scenie siemianowickiego klubu, już wtedy robiliście wrażenie swoimi umiejętnościami, a potem cisza….. Na pytanie, co się dzieje z zespołem Brain Connect słyszałem zwykle odpowiedź: nagrywają płytę. Szczerze mówiąc, trochę wam zeszło. Dlaczego tak długo to trwało?

Krzysztof Walczyk: To nie było tak, że przez ostatnie iks lat nagrywaliśmy płytę. Nagrywana była częściowo i odkładana na półkę, dlatego tak się nam to przeciągało. W końcu udało się i mamy wreszcie gotowy produkt.

W między czasie pojawił się singiel , a na nim utwory z najnowszej płyty, jednak wersje się różnią…. Skąd te różnice i od kiedy macie skomponowany materiał ?

Marcin Szlachta: W zasadzie od trzech lat. Niektóre utwory z płyty, jak „Prognose” i „Brain onto this” powstały bardzo szybko : jedna próba jeden utwór. Na płycie są jednak też takie, których proces powstawania i ostatecznego zamykania całokształtu można liczyć w latach. Różnie to bywało. Na pewno niektóre kompozycje są już dość wiekowe i mocno ograne.

Wasze utwory są bardzo rozbudowane, zawarliście w nich sporo różnych emocji. Zastanawia mnie , jak komponujecie takie numery jak na przykład „Liberate Your life”?

KW: Utwory te powstają z biegiem czasu, jakby dojrzewają. Najpierw powstają pojedyncze pomysły, które zlepiamy w całość. Z próby na próbę dany kawałek nabiera muzycznego smaku. Potem dopracowujemy fragmenty, zawsze coś poprawiamy, zmieniamy i ostateczny efekt jest taki, jaki jest. Wymaga to po prostu pracy.

Jak powstają Wasze kompozycje? To praca zbiorowa, czy pomysł jednej osoby, nad którym potem pracujecie wspólnie?

KW: Nie ma reguły. Mamy utwory „jednoosobowe”, czyli ktoś przynosi gotowca, a my nad nim pracujemy, oraz takie, które szlifujemy wszyscy i każdy dokłada coś od siebie.

Czterech facetów w składzie i, jak sądzę- każdy ma swój muzyczny gust. Zgadzacie się pracując nad materiałem, czy każdy ciągnie w swoją stronę?

KW: W pewny sensie działamy w sposób hybrydowy. Na pewnym polu wszyscy się rozumiemy i dogadujemy, jesteśmy zgodni. Druga natura każdego z nas to absolutne przeciwieństwa i utwory powstają na zasadzie: czyja natura przeważy. Czasem od pierwszego strzału wszyscy się zgadzamy i jesteśmy pewni, że tak ma to wyglądać. Innym razem czy przez wiele tygodni prowadzimy delikatną walkę między sobą, w jakim kierunku w danym momencie będziemy podążać.

MS: Może się to wydawać dziwne, ale często zdarzało się , że dany utwór powstał od rytmu perkusyjnego. Nie miał zamysłu harmonicznego. Najpierw powstał rytm, a potem robiliśmy harmonię i całą resztę. Jednym zdaniem – jest to wypadkowa różnych podejść.

Nie ma z nami Janka Mitoraja, więc dziś musicie się za niego wytłumaczyć. Momentami słyszę w jego grze inspirację gitarą Pata Methenego. Dla was jest to tak samo słyszalne?

MS: Szczerze? Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Wiem, że Janek od początku, od chwili, kiedy zaczął z nami grać miał skłonności do jazzu. Jest wielu różnych wykonawców, których słucha i czerpie inspiracje, stara się jednak znaleźć swój styl. Trudno mi doszukać się w jego grze Pata Methenego, może jeżeli chodzi o brzmienie gitary. Natomiast frazowanie Janka jest dla mnie strasznie charakterystyczne. W ciągu jednej sekundy potrafi przejść z łagodnej jazzowej gitary do ostrego rockowego grania.

Teraz będzie pytanie szczególnie lubiane przez artystów. Moim ulubionym utworem z „Think Different” jest „Liberate Your Life”. Jakie są Wasze?

KW: W trakcie nagrywania albumu, a trochę to trwało, mój ulubiony utwór ciągle się zmieniał. W obecnej na pierwszym miejscu jest właśnie „Liberate Your Life”. Najfajniej mi się gra ten numer i zawsze robię to z wielkim entuzjazmem.

MS: Ja też skłaniam się w tę stronę, ponieważ utwór jest złożony i ma w sobie dużo zmiennych, zmienia się w trakcie trwania jego charakter. „Liberate Your Life” jest dla mnie perełką.

KW: Co najciekawsze, ten utwór w pewnej części jest dokładnie ustalony od początku do końca, a ma też części zupełnie improwizowane. Wykonywany na żywo nie zawsze jest taki sam. To jego zaleta. Nie we wszystkich utworach pozwalamy sobie puszczać wodze fantazji i grać to, co nam w danym momencie przyjdzie do głowy.

Brzmi zachęcająco, trzeba zatem wybrać się na wasz koncert! Otwieracie trzecią edycję Rock Area On Stage. 10 października zagracie w Katowicach w klubie Katofonia. Jaki będzie Wasz set koncertowy?

KW: Generalnie mamy zamiar zagrać całą płytę, być może dorzucimy coś z utworów poprzednich. Może zagramy coś z utworów, które znajdą się na następnej płycie, bo już mamy takie.

MS: Dokładnie tego jeszcze nie ustaliliśmy, ale priorytetem jest płyta.

KW: To będzie pierwszy koncert po wydaniu płyty, więc przygotowujemy się do niego bardzo dokładnie.

W utworze „Eridanus” pojawił się Michał Szafraniec grający na saksofonie . Jak to się stało?

MS: Przyczynił się do tego Janek (Mitoraj przyp. WZ), który zna Michała. Mieliśmy pomysł, żeby pojawiło się w tym utworze jakieś solo na instrumencie, którego w składzie nie posiadamy. Padło akurat na saksofon.

„Heroin is Hidden in Ochódzki’s Luggage” – jak to się stało że Rysio Ochódzki trafił do Waszego repertuaru?

KW: Wcześniej tytuł tego utworu był zupełnie inny, nawiązywał do budowy kompozycji i jego klimatu. Niestety, z pewnych względów nie mogliśmy użyć tamtego tytułu. Powstał pomysł alternatywny, który nam się skojarzył z muzyką zawartą w utworze.

Właśnie jak to jest? Powstaje muzyka i do niej szukacie tytułu? Czy macie w głowach temat będący impulsem do stworzenia muzyki a potem rozwijacie go muzycznie?

KW: Z tym bywa różnie. Na przykład teraz pracujemy nad utworem, no już będzie chyba drugi rok, który od samego początku ma tytuł. Wiadomo, że choć wciąż jest „na warsztacie” i w trakcie obróbki – tak będzie się nazywał.

Używasz organów Hammonda, instrumentu uwielbianego przez klasyków rocka. Co Ty w nim widzisz wyjątkowego?

KW: Jest według mnie jednym z niewielu instrumentów klawiszowych, o ile nie jedynym , na którym można zagrać naprawdę ostro. Inne klawisze mają taką charakterystykę i taka jest specyfika tych instrumentów, że wstawia się tło, czasami jakiś temacik. Natomiast, żeby tak naprawdę ostro przywalić to tylko na Hammondzie i właśnie takie brzmienie bardzo lubię.

Teraz zadam pytanie z mojego ulubionego tematu. Kto ze znanych muzyków jest dla was wzorem do naśladowania. Marcinie, który gitarzysta basowy?

MS: Właśnie że jeżeli o mnie chodzi to nie bas, bowiem moim ulubionym wykonawcą jest Tangerine Dream i muzyka elektroniczna :Klause Schulze, a przede wszystkim Edgar Froeze. Może wydawać się to dziwne, ale to są ludzie, którzy ukształtowali moje uczucia muzyczne.

To jak to się stało, że bas trafił w Twoje ręce?

MS: Ponieważ ten instrument przypadł mi do gustu, gram także na klawiszach, ale ten po prostu lubię. Wydaje mi się ,że instrument ma drugorzędną rolę, najważniejszy jest pomysł, który znajduje się w głowie. Instrument jest później.

Jakie są Twoje preferencje muzyczne Krzysztofie?

KW: Staram się słuchać każdego rodzaju muzyki, to się na przestrzeni lat cały czas zmienia. Takim najbardziej pojemnym gatunkiem jest rock, wszelkiego rodzaju odmiany rocka. Ostatnio również troszeczkę jazz, ale też nie gardzę muzyką klasyczną i tutaj mam kilka takich kierunków w muzyce, do których bardzo chętnie wracam.

Jest szansa żebyś nam uchylił rąbka tajemnicy jakie to kierunki muzyki, jacy artyści są najbliżsi sercu?

KW: Jeśli chodzi o muzykę rockową jest to Kieth Emerson, którego wykonań najchętniej słucham. Z muzyki klasycznej.. W szkole muzycznej kazano nam słuchać różnych rzeczy i zawsze miałem problem z Mozartem, wręcz go nie lubiłem, ale ostatnio to się odmieniło. Nie są to jakieś formy bardzo rozbudowane, ale jednak talent i wykonawstwo to jest dla mnie coś niesamowitego.

(Również Jan Mitoraj ma wykształcenie muzyczne, studiował w Akademii Muzycznej w Katowicach, specjalność realizację dźwięku – przp. WZ)

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: Witold Żogała
foto: Kamil Kowalski

Dodaj komentarz