BOREALIS to jeden z najbardziej utalentowanych zespołów z pogranicza metalu progresywnego. Nie tak dawno Kanadyjczycy wydali swój nowy krążek, który bez wątpienia należy uznać z dokonanie wyjątkowe. O „The Offering” oraz innych tematach udało się porozmawiać z wokalistą zespołu, Mattem Marinelli.
Dla mnie „The Offering” to jedna z najważniejszych i najbardziej
wyczekiwanych płyt tego roku. Atmosferę skutecznie podgrzały dwa
przedpremierowo udostępnione kawałki. Teraz już wiem, że nowy materiał
to strzał w dziesiątkę, bardzo udany album. Jak wy oceniacie nowe utwory
i jakie opinie spływają do was na ich temat?
Dziękuję za miłe słowa. Uważam, że jest to nasz najlepszy i najbardziej
dojrzały album jaki zrobiliśmy do tej pory. Spędziliśmy mnóstwo czasu
próbując połączyć odpowiednią ilość nastroju/ klimatu w taki sposób by
album wciąż pozostawał ciężki i melodyjny zarazem.
Co stanowiło źródło inspiracji do powstania nowej płyty i czy
jej tworzenie było pracą zespołową czy też ktoś z was ma do powiedzenie
nieco więcej?
Głównym źródłem inspiracji był film “The Devils Hand”, horror z 2014
roku. To właśnie tematyka kultu natchnęła mnie do stworzenia opowieści
zainspirowanej tym tematem. Większość konceptu na ten album wymyśliliśmy
wraz z moją żoną. Przeważnie to zespół miał większy wkład w tej
materii, ale tym razem to ja miałem obmyślony prawie cały temat.
Muzycznie wszyscy w BOREALIS pracują razem, zawsze robiliśmy to jako
zespół.
W ogóle były jakiś problemy, nerwowe sytuacje związane z powstaniem „The Offering” czy też wszystko szło gładko i naturalnie?
Jedyna nerwowa sytuacja jaką musieliśmy przejść, była spowodowana
naszymi ograniczeniami czasowymi, trochę je naginaliśmy (śmiech), ale to
AFM było w tym najlepsze. Poza tym wszystko inne szło naprawdę
świetnie.
Muszę przyznać, że kiedy zobaczyłem okładkę „The Offering” byłem
mocno zaskoczony… Chodzi o to, że przywołuje ona na myśl wydawnictwa
black/deathmetalowe. Jak to skomentujesz?
Spotkaliśmy się już wcześniej z podobnymi opiniami. Myślę, że w ramach
tego konceptu nie mogliśmy zrobić innej okładki. Uwielbiam to co
stworzył Stan W Decker. On dokładnie wiedział czego szukamy. Rekomenduję
ludziom sięgnięcie po fizyczną wersje „The Offering”, która zwiera
sporo świetnych grafik, pomagających zrozumieć cały koncept.
Z tego co się orientuje, nowy materiał należy traktować jako
album konceptualny, gdzie poruszacie mroczne tematy – możesz to
rozwinąć?
“The Offering” opiera się na kulcie związanym ze składaniem ofiar z
dzieci, by tym sposobem udobruchać Boga. Album głównie skupia się na
dziecku i na tym jakie są jego przemyślenia, zanim zostanie złożony w
ofierze. Zwrot następuje wtedy gdy dzieci składają w ofierze
kapłana/przywódcę żeby przywrócić porządek i naprawić to co zrobili –
tak to wygląda w małym skrócie (śmiech).
Od jakiegoś czasu występuje z wami nowy basista, Trevor McBride,
a do składu powrócił również Ken Fobert (gitara). Jak układa się
wzajemna współpraca i na ile mieli oni wpływ na powstanie nowego
materiału?
Trevor
i Kenny są bardzo istotni w kwestii brzmienia nowego albumu. Oboje mają
różne gusta muzyczne, co rzeczywiście pomogło w tworzeniu nowej płyty.
To zaowocowało odmiennym spojrzeniem na to w jaki sposób utwory powinny
być komponowane.
Album jak na razie promują dwa lyric video („Sign Of No Return”
oraz „River”), a co z teledyskiem? Z pewnością nad czymś pracujecie –
mam rację?
Zgadza się, obecnie staramy się zorganizować sesję zdjęciową, ale trudno
jest znaleźć odpowiedni budżet, zwłaszcza, kiedy mamy tak mocny koncept
jakim jest „The Offering”. Chcemy się upewnić, że wideo będzie miało
ten sam poziom co muzyka. Nie chcemy żeby wyglądało to kiepsko. Jednak
coś planujemy (śmiech).
Nowy materiał został wyprodukowany i zmiksowany przez waszego
bębniarza Seana Dowella. Nie bierze on zbyt wiele na siebie? W ogóle
mieliście z tego tytułu jakieś problemy odnośnie priorytetowości danego
instrumentu – często bywa tak, że dany muzyk jest przekonany, że to
właśnie jego instrument ma być ustawiony głośniej (śmiech). Jak to
wygląda w BOREALIS?
Sean naprawdę wiele wziął na siebie na tym albumie. Sądzę, że były
momenty, kiedy mógł tracić rozum, ale to jest coś co uwielbia robić i
zawsze dawał radę. Wierzę, że udowodnił swoje umiejętności poza
sceniczne. Nie tylko niezmiernie dogodne jest posiadanie własnego
domowego studia, ale również osoby w zespole, która potrafi zrobić miks i
mastering. Nikt inny nie pracowałby ciężej próbując osiągnąć najlepszy
efekt jak ktoś z zespołu. Mamy pełne zaufanie do jego pracy i jesteśmy
mu wdzięczni za to co zrobił. Jestem pewny, że podgłośnił bębny podczas
miksów (ŚMIECH).
Choć brzmienie jest mniej naturalne, bardziej nowoczesne to
trzeba przyznać, że pasuje zawartości muzycznej. Produkcja „The
Offering” przywołuje na myśl produkcje djentowe – taki był zamysł by iść
z duchem czasu? Czym się kierowaliście?
Djent jest dość popularny w Ameryce Północnej, dlatego prawdopodobnie
słyszysz ten styl przy naszej produkcji. Uważam też, że styl, który
wykonujemy musi mieć bardziej dopracowane brzmienie. Nie byłoby takiego
efektu gdybyśmy brzmieli bardziej surowo.
Jedyna rzecz, do której nie mogę się przyzwyczaić to zbyt duża
liczba wyciszeń końcówek utworów. Gdyby to był 1-2 kawałki to ok, ale na
„The Offering” takie rozwiązanie słychać aż w połowie numerów?! Możesz
to wyjaśnić?
To waśnie spodziewaliśmy się usłyszeć. Czuliśmy, że dużo kawałków po
prostu jest bardziej płynna przy zastosowaniu tych wyciszeń. Tego typu
rozwiązania nigdy mi nie przeszkadzały. To jest też takie w stylu lat
80’. Kiedy gramy na żywo, utwory mają normalne zakończenia, więc
domyślam się, że musisz przyjść nas zobaczyć (śmiech).
Zmieniając nieco temat, w zeszłym roku ukazał się ponownie
nagrany „World of Silence” oraz wznowienie nowszego „Fall from Grace”.
Skąd pomysł na zrobienie czegoś takiego?
“World of Silence” nagraliśmy ponownie, ponieważ uważaliśmy, że istnieje
taka potrzeba. Było to album wydany własnym sumptem, dlatego wiele
ludzi nie wiedziało nawet o jego istnieniu. Wznowienia tych wydawnictw
przez AFM jest dla nas świetnym rozwiązaniem. Jeżeli by tego nie
zrobili, album byłby naprawdę ciężko dostępny. Nowa wersja „World of
Silence” pozwala starszym fanom usłyszeć coś nowego, a nowym coś co
brzmi bardziej nowocześnie.
Odnośnie wytwórni – jesteście z Kanady, a związaliście się z
europejskim wydawcą. Jak do tego doszło i czy przyszłe działanie również
wiążecie z AFM Records?
Zostaliśmy im przedstawieni lata temu. To było w zasadzie wtedy, kiedy
szukaliśmy wydawcy dla „Fall From Grace”. AFM powiedzieli wtedy, że nie
szukają żadnych nowych zespołów w tym momencie, ale żebyśmy o nich
pamiętali przy realizacji kolejnego albumu. Kiedy kończyliśmy
„Purgatory” byli pierwszą wytwórnią, z którą się skontaktowałem. Pracuje
się z nimi wspaniale i mam nadzieję, że przy okazji kolejnych albumów
będziemy mogli kontynuować współpracę jako część rodziny AFM.
Powiedz jak wygląda progmetalowa scena w Kanadzie – możesz
wymienić jakiś ciekawe zespoły z waszego rejonu? Jakiś czas temu miałem
do czynienia z FRACTAL CYPHER, znasz ich może?
Tutaj scena progmetalowa wciąż się rozwija, ale zaczyna się też
powielać. O tym zespole jednak nie słyszałem, ale na pewno ich sprawdzę.
W okolicy mamy kilka świetnych zespołów jak np. Crimson Shadows,
Acendia, Sovereign Council, Solarus.
Wracając do promocji nowej płyty – co z koncertami, planowana
jest jakaś większa trasa czy też skupicie się na pojedynczych
koncertach? Jest szansa na wasz przyjazd do Europy, szczególnie do
Polski?
Zamierzamy wystartować z kilkoma pojedynczymi koncertami i miejmy
nadzieję, że wyruszymy na trasę pod koniec roku. Europa jest miejscem, w
które zawsze chcieliśmy pojechać, ale wydatki są dla nas sporym
utrudnieniem. Jeżeli zostaniemy zaproszeni, pojawimy się tam w mgnieniu
oka (śmiech).
Z mojej strony to byłoby na tyle – wszystkiego dobrego i mam nadzieję do zobaczenia w Polsce!
Dziękuję i również mamy nadzieję wystąpić tam już niebawem.
Wielkie dzięki za wywiad!
Dzięki, doceniamy chęć jego przeprowadzenia.
Pytał: Marcin Magiera
Tłumaczenie: Bartosz Tomczak (pytania i korekta), Marcin Magiera (odpowiedzi)