BLAZE BAYLEY (17.05.2017)

blaze-baner

– Infinite Enteltagment jest częścią trylogii. Skąd pomysł na nią?

Zaczęło się jako pomysł na opowieść. Kiedy robiłem album best of – „Soundtrack of my life”, chciałem mieć 2 nowe utwory. Jeden z nich był o zabijace [„Hatered” przyp. red.] a drugi pomysł nazywał się „Eating Children” [Pożeracz Dzieci przyp. red.], oparty na koncepcji naukowej, że kiedy powstawało Słońce, wtedy wszystko co pozostało w układzie słonecznym zbiegło się razem by uformować planety, więc Planety naszego układu są dziećmi naszego Słońca. A kiedy nasze słońce umrze stanie się Czerwonym Gigantem. Czerwony Gigant jest tak duży, że przyciągnie wszystkie planety więc niejako pożre swoje własne dzieci. I wyobraziłem sobie, że jeśli to się stanie, za milion lat w przyszłości, to ktoś będzie na tyle bogaty i będzie miał technologię, by uciec i znaleźć nową Ziemię i nowy układ słoneczny.
I zaczęło się od myśli – kim byłaby ta osoba? Jak by to się stało? Wydaje mi się, że nie byłaby to NASA, byłaby to elita planety Ziemi, która mogła by sobie pozwolić wybrać się na taką misję. Więc to był zalążek tego pomysłu. Że ktoś znajduje sposób by podróżować do jednej z planet odkrytych przez teleskop Keplera. I zabrać tam ludzi. Stworzyć tam nową kolonię, nową Ziemię.

– Czym jest tytułowe zaplątanie [Infinite Entanglement]?

Entanglement [Zaplątanie] to dwoje ludzi. W fizyce kwantowej to dwa elektrony, zawsze ze sobą związane, które zawsze od razu wiedzą, bez transmisji, gdzie jest ten drugi, co robi, zna położenie swojego partnera. Więc jeśli my jesteśmy zrobieni z elektronów, jeśli mamy elektrony w naszych ciałach, dlaczego dwoje ludzi, którzy się kochają, nie mieliby odczuwać takiej więzi jeśli nawet byliby po obu końcach wszechświata. I to było „Nieskończone Zaplątanie” Wszechświat jest nieskończony, o ile nam wiadomo.
I to jest sedno pomysłu.

– A sama historia?

Grupa udaje się statkiem kosmicznym na nową planetę i podróżują przez tysiąc lat, zostawiając za sobą wszystko co znali. Myślą że mają na sobie skafandry kosmiczne specjalnie zaprojektowane i dopasowane do ich ciał, ale odkrywają, że to nie stój, tylko maszyna. Ich świadomość została wgrana do maszyny, a teraz nawet nie wiedzą czy są ludźmi. Aby być człowiekiem, czy powinieneś być z krwi i kości, czy powinieneś myśleć jak człowiek? I to pytanie o tożsamość jest drugim jądrem. „Czy jestem człowiekiem”? Co to znaczy? Kto decyduje? I na koniec to pytanie zostaje wyjaśnione przez jednostkę, „Ja decyduję. Nawet jeśli mam ludzkie myśli i odczucia uwięzione w maszynie, mówię ci – ja jestem człowiekiem”. Tą jednostką jest główny bohater opowieści – ma na imię William Black. I śledzimy jego historię od początku, od rozpoczęcia podróży przez tysiąc lat do części drugiej, „Endure and Survive” jest końcem tej tysiąc-letniej podróży. Kim jest, co mu zrobili? On wie że ma ciało maszyny, w końcu próbują go wyeliminować, wyrzucić go, ze statku i z nowego świata.

– Dlaczego zdecydowałeś się publikować to w formie trylogii?

Kiedy pojawił się ten pomysł i zacząłem rozmawiać z Chrisem [Appleton, przyp red.], współtwórcą materiału, stało się jasne, że nie będzie to jeden album. Będą to trzy części wielkiej historii. Wiedziałem że to będzie jak książka. I te trzy albumy będą oparte na historii tego człowieka, co musi zrobić by przetrwać tą straszną podróż. Nie chciałem czekać na to aż pomysły będą gotowe, natychmiast ustaliliśmy premiery na kolejne trzy lata każdą na okolice 1 marca.

– Czy taka formuła nie byłą przeszkodą w procesie komponowania?


Oczywiście inspiracja jest tylko częścią, bo praca była bardzo ważna. A ja jestem osobą pochodzącą z klasy robotniczej, uwierzyłem, że jeśli będziemy mocno pracować sprawimy że pomysły będą gotowe. Więc pierwsza część pojawiła się w zeszłym roku, druga teraz pod koniec lutego, a na przyszły rok planujemy 30 koncertów, i pojawimy się także tutaj, z częścią trzecią. A na koniec tej trasy zarejestrujemy DVD. Z tym setem.

– Czy kwestia zarządzania własną wytwórnią była pomocna w takiej organizacji przedsięwzięcia?

Niemożliwe było umieszczenie tego wszystkiego na jednym albumie, jeśli chcielibyśmy to skondensować, musielibyśmy powycinać niektóre rzeczy, a dlatego że jestem niezależny, bo to ja jestem wytwórnią płytową, więc mogę powiedzieć tak to wydamy, w taki sposób będziemy koncertować. A mam wokół siebie mały team, trzymamy się razem i postanowiliśmy – tak, zróbmy to.

infinite entanglement

– Jaki jest odbiór materiału?

Jak na razie wsparcie fanów, które odebraliśmy z całej Europy i z Polski było fantastyczne. Wszystkim podoba się historia, wszyscy już pytają co stanie się w następnej części. I jest to ważne bo zdarzyło się w mojej karierze, czy też znałem takie zespoły kiedy zdarza się sytuacja że nie wiadomo było czy powstanie kolejny album. Bo kontrakt z wytwórnią wygląda tak: „należysz do nas przez pięć lat i jeśli nie będziemy chcieli wydać twojej płyty – nie musimy, nie musimy ci płacić za zrobienie płyty, jeśli będziemy chcieli żebyś zrobił płytę – powiemy ci.”
Kiedy zaczynałem wiele zespołów odstawiło swoje płyty do szuflady. Twój pierwszy album, twoje serce, dusza, marzenia, do szuflady, kilka taśm do magazynu, nie masz żadnych praw wszystko podpisałeś.
Więc jako bardzo mała wytwórnia, malutka, nie część mainstreamowej maszyny, ja mogę powiedzieć wtedy wyjdzie płyta, wtedy zagramy trasę, nikt mnie nie powstrzyma. Nie ma nikogo żadnej machiny między mną i fanami. Jesteśmy razem, w tym pomieszczeniu, tak blisko.

– Zajmujesz się osobiście swoją wytwórnią, ale czy to się opłaca?

Tak – teraz tak. Jestem dokładnie taki sam jak każdy mały biznesmen, nie ma znaczenia że to branża muzyczna, jestem taki sam jak każdy człowiek który pracuje na siebie. Każdy kto pracuje na siebie boryka się z problemami. Szarpiesz się by dostać kolejne zlecenie, by ludziom podobała się twoja praca, i by powiedzieli innym ludziom, że wykonałeś dobrze swoją pracę. Nieważne czy jesteś hydraulikiem elektrykiem, czy weterynarzem.
Zajęło mi sporo czasu by to osiągnąć. Ale obecnie mogę sobie pozwolić na niezależność bo mam wsparcie niesamowitych lojalnych fanów. Fani kupują płyty sygnowane nazwiskiem Blaze Bayley, nie wiedząc czy będą dobre czy nie, zamawiają je, a za te pieniądze ja nagrywam album. Fani kupują bilety – więc mogę pojechać w trasę. Zresztą wiele klubów w których gram jest kompletnie niezależnych, gdzie to właściciel decyduje o tym kto ma zagrać. Nie ma mnie w maistreamowej prasie, wszystko dzieje się przez media społecznościowe, to długa droga, ale fani których mam wynagradzają to.

– Czy rozważałeś wydawanie płyt innych artystów?

Nie, to jest ślepy zaułek, to jeden z problemów branży muzycznej. Zgromadzenie wielu zespołów i zarobienie po trochu na każdym. Ale jeśli chcesz być rozpoznawalny i pokazać ludziom że jesteś tego warty musisz włożyć w to dużo pracy, a to bardzo trudne. Jeśli natomiast zdecydowałbym się cokolwiek wydać w mojej wytwórni, byliby to artyści akustyczni, piosenkarze, coś nie związanego z metalem. Ale nie mam na to czasu to wiele roboty, będę starcem zanim podpiszę z kimś kontrakt w mojej wytwórni.

– Po trzecim albumie „Blood & Belief” zmieniłeś szyld BLAZE na BLAZE BAYLEY, dlaczego?

Było wiele trudności. Ciężko jest utrzymać przy sobie zespół kiedy nie masz pieniędzy. Spłukałem się, włożyłem wszystko co miałem w próbę utrzymania zespołu, robienie płyt, koncertowanie i nie wypaliło. Straciłem wszystko. Musiałem więc rozpocząć wszystko od nowa, z niczego. I kiedy zmieniłem nazwę na BLAYZE BAYLEY, okazało się ze sporo ludzi z mojej przeszłości z Maiden czy Wolfsbane kojarzyło taki brand, nie kojarzyli zespołu BLAZE. Myślę, że jeśli działałbym pod nazwą BLAZE BAYLEY od początku, kiedy opuściłem Iron Maiden, być może odniósłbym nieco większy sukces. Ale nie wydaje mi się żeby to zmieniło coś w diametralny sposób. Obecnie, jako wokalista Blaze Bayley współpracuję z muzykami Absolva i innymi twórcami, i działa to najlepiej. Nie muszę utrzymywać zespołu w kupie, na koniec tej trasy chłopaki z Absolva robią swój album i jadą w swoją trasę.

– Kolejne plany koncertowe?

Po tej trasie mamy kilka koncertów w czerwcu, bodaj cztery, później trochę czasu na pisanie, potem jakieś festiwale i kilka sztuk w lipcu, w sierpniu jedziemy do Ameryki, a kiedy wrócimy ze Stanów planujemy akustyczną trasę i znowu wracamy do studia, robimy część trzecią i za rok wracamy tutaj.

– Byłeś zapraszany by zaśpiewać gościnnie w wielu zespołach i projektach, czy lubisz takie występy?

Tak, to sporo zabawy móc pracować z różnymi zespołami, i robić różną muzykę, to coś co sprawia mi frajdę, a do tego sprawia że czuję się dumny z tego, że ludzie uważają, że jestem godny być zaangażowanym w ich projekt. Więc to mi bardzo pochlebia.

– Jakie warunki powinien spełnić zespół by móc cię zaprosić, jakie są twoje kryteria?

cóż, najpierw muszą się skontaktować z moim managementem, wówczas patrzę czym się zespół zajmuje… bo nie robię nic co jest związane z polityką, moja twórczość jest osobista i moi fani nie usłyszą ode mnie politykowania, nie chcę więc też wyrażać czyjejś opini politycznej, więc nie może być to polityczne… i jeśli uważam że muzyka jest interesująca, to robię to… jeśli mam czas.

-Zaśpiewałeś wraz z Timem Owensem na płycie Geoffa Tate [ex Queensryche], a potem zagraliście razem koncert jako projekt Trinity, jaki wówczas zagraliście repertuar?

Zaśpiewałem Greatests Hits Maidenów, to był bardzo mały set, i zrobiłem to dla frajdy, świetnie było zaśpiewać z Timem, jest takim zabawnym kolesiem i świetnym wokalistą. Padł taki pomysł by zagrać koncerty z setem Maiden, Priest i Geoffa i świetnie się bawiliśmy, ale nie miałbym czasu tego powtórzyć.

– Czy rozważałeś zaproszenie Geoffa lub Tima by zaśpiewali w przyszłości na twoim albumie?

Tak, myślałem o tym, ale raczej nie stanie się to na części trzeciej, ale być może już na kolejnym albumie. Dlatego że lubię pisać materiał razem w jednym pomieszczeniu, czuć kontakt, nie lubię komponować przez internet, a to będzie dość ciężkie do zrobienia, bo Tim i Geoff mieszkają w Stanach, zawsze się przemieszczają, robią różne rzeczy, więc będzie ciężko to osiągnąć.

– Słyszałem nagrania projektu NYLON MAIDEN, zaśpiewałeś tam „Blood Brothers”. Dlaczego się na to zdecydowałeś?

To jedna z moich ulubionych jeśli nie najbardziej ulubiona piosenka Iron Maiden i nigdy nie miałem okazji jej zaśpiewać. Wyszła na „Brave new world” i naprawdę złamała mi serce. Miałem okazję śpiewać fantastyczny numer jakim jest „Clansman” ale nigdy nie miałem okazji zaśpiewać „Blood Brothers”. Tom [Thomas Zwijsen przyp. red.]jest moim wielkim rzyjacielem i współpracowaliśmy wiele razy, i kiedyś słyszałem jak gra ten kawałek – i powiedziałem mu, żróbmy to razem. Wyszło fantastycznie i mieliśmy wiele zabawy robiąc to.

-Kilka lat temu reaktywowaliście WOLFSBANE, nagraliście album. Więc jaki jest obecny status zespołu?

13 grudnia robimy kolejny reunion, i będziemy koncertować do 24 grudnia, mamy też nadzieje napisać nowy materiał, w planie jest kilka koncertów w UK. Będzie dobrze. Myślę że obecnie wszystko lepiej się układa mogę lepiej zarządzać czasem,

– Czy dziennikarze pytają cię wciąż o twój czas w Maiden?

Niektórzy tak, ale to proste pytanie, bo naprawdzę bardzo dobrze bawiłem się w Iron Maiden, to coś z czego jestem bardzo, bardzo dumny, nagrałem z zespołem świetne kawałki. Ale nagrałem już dziesięć swoich albumów i opuściłem Iron Maiden prawie dwadzieścia lat temu, mam wielu właśnych fanów, wielu z nich mówi, że nie obchodzi ich czy kiedykolwiek zaśpiewam kawałki Maiden, że lubią mój solowy materiał. Więc to kwestia równowagi. Gram wprawdzie rzeczy Wolfsbane, Maiden, ale głównie swoje utwory.

– Wiedziałeś że dziś jest dzień motocyklisty? [pierwszy piątek maja w tym roku 05.05, przyp. red.]

O, nie wiedziałem.

– Słyszałem że jeździsz.

Tak – mam Triumpha Boneville – Speedmaster, bardzo mi go brakuje kiedy jestem w trasie.

– Jesteś w jakimś klubie, czy jesteś samotnym wilkiem?

Tak, mamy klub, jest nas czterech, nazywamy to BBC (BLACK BIKE CLUB) – i jedyną zasadą klubu jest to, że musisz znać kogoś kto choć raz w życiu miał czarny motocykl. Więc sam nie musisz mieć czarnego motocykla 🙂
Kontaktujemy się ze sobą wysyłamy smsa, ciężko jest się złapać, bo każdy pracuje też w weekendy, jeden z nas jest rolnikiem, drugi policjantem, trzeci prowadzi studio nagraniowe i klub, ja z kolei śpiewam, więc chyba raz na dwa lata udaje nam się zebrać w komplecie. Ale uwielbiam jeździć, to dobry sposób by się odciąć od muzyki, ale nawet kiedy jadę wpadam na jakiś pomysł, wówczas muszę się zatrzymać i nagrać pomysł na dyktafon.

Pytał: Piotr Spyra

Dodaj komentarz