W waszym bio czytamy, że pierwszy raz na scenie pojawiliście się
dopiero w Must be the Music. Czy zatem zespół powstał specjalnie pod
ten casting… i „zażarło”?
Zuza: Oo nie nie nie! Staszek z Tomkiem od dawna
poszukiwali śpiewającego elementu i tak, na Youtub’ie, napotkali mnie..
Marosz – nasz rytmiczny olbrzym, dołączył tylko chwilkę później.
Pomysł spróbowania sił w wiadomym programie pojawił się po paru próbach.
Muszę przyznać, że na początku byłam zdecydowanie przeciwna… No a
później Tomek przekupił mnie pizzą. Pierwszy koncert, spora scena, spora
presja… Niezły chrzest. Ale chyba nie poradziliśmy sobie najgorzej,
zważywszy na reakcję jurorów…
Staszek: To jest ciekawa historia. Z tego faktu zdaliśmy sobie
sprawę dopiero po nakręceniu odcinka castingowego. To wszystko co działo
się wcześniej było tak dziwne a jednocześnie tak naturalne – nasze
spotkanie, próby, sesje w studio itd. Mieliśmy wrażenie, że znamy się
strasznie długo i występ w MBTM przed publicznością był czymś tak
normalnym jakbyśmy razem robili to od wielu lat.
Z jakimi intencjami pojawialiście się na scenie… czy zespół istniałby dalej gdybyście usłyszeli 3xNIE?
Zuza: Na przyszłość i rozwój tego bandu od początku mieliśmy
milion dwieście planów. Od A do Z. Program Must Be The Music miał być
jedynie pomocą w ich realizacji. Jesteśmy jednak bardzo z sobą zżyci i
jeszcze bardziej zdeterminowani – nawet 10xNIE nie powstrzymałoby
groove’dzilli.
Staszek: Udział w MBTM to tak naprawdę jeden z bardzo wielu
punktów promocji zespołu i naszej płyty. Podejmując decyzje o udziale w
programie mieliśmy pełna świadomość, po co tam idziemy. Od początku
musieliśmy brać pod uwagę nawet opcję 4xNIE. To wynika z koncepcji
programu. Spotkaliśmy takich uczestników, którzy nie byli przygotowani
na takie werdykty i widzieliśmy jak to boli. Nas spotkało coś myślę
trudniejszego do przełknięcia. Dostaliśmy 4xTAK a jednak nie znalazło
się miejsce dla nas w kolejnym etapie bez jednego komentarza. I tu
wracamy do Twojego pytania. Naszą intencją było przedstawienie zespołu,
że jest, że właśnie nagrał debiutancką płytę, że od samego początku
jesteśmy gotowi zmierzyć się z tym „nieprzyjaznym” światem.
Czy uważacie takie „talent show” za dobre miejsce dla zespołów rockowych?
Zuza: Jak już wcześniej zaznaczyłam, nie byłam szczęśliwa gdy
przegrałam w demokratycznym głosowaniu „IDZIEMY DO MBTM CZY NIE?”. Nie
oglądam tego typu programów, sama ich idea mnie odrzuca… Nie oszukujmy
się, muzyka rockowa nie jest muzyką którą usłyszymy w supermarkecie,
czy też w autobusie, więc zespoły cięższych klimatów startują ze
znacznie gorszej pozycji, zarówno ogólnie na rynku muzycznym, jak i w
takich programach, które nastawione są raczej na muzykę lepiej
przełykalną, by nie nazwać jej komercyjną.
Staszek: Ja uważam, że zdecydowanie tak. Jeśli rockowe zespoły
odpuszczą pole innym wykonawcom, to niech nie narzekają. Kto nie walczy –
nie wygrywa. A z drugiej strony to konfrontacja własnych wyobrażeń z
rzeczywistością. Ważna lekcja dla tych, którzy chcą się czegoś
dowiedzieć. Dla żądnych sukcesu chwila pokory, co programy już
wielokrotnie udowodniły.
Ile materiału było gotowe w momencie kiedy pojawiliście się w programie…
Staszek: Dokładnie cały. Byliśmy gotowi zagrać którykolwiek z
utworów znajdujących się na tej płycie. Dlatego od samego początku
mówiliśmy: jesteśmy gotowym zespołem, to nie eksperyment, nic nie
testujemy, to nie jest kolejny pomysł na siebie, to zespół bez
przeszłości, nazwisk a jednak z własną tożsamością.
Hipotetycznie… jeśli kiedyś w zespole za mikrofonem pojawi się jakaś „Kasia” zmienicie nazwę na BLACK BALL KATHY? 😉
To żart… 😉 ale skąd w takim razie „BLACK BALL” w nazwie?
Staszek: Kiedy spotkaliśmy się z Zuzą pierwszy raz i zagraliśmy
pierwsze wspólne nuty, przed oczami wyświetlił mi się taki obraz
sytuacji. Mała dziewczynka o niewinnych oczach machająca czarną kulą na
łańcuchu. Taka kompletnie nieświadoma demolka w pięknym stylu. Kiedy
kilka tygodni później zastanawiałem się nad nazwą, pomyślałem – co
zobaczy publiczność na koncercie? I obraz wrócił. Więc nazwa to swego
rodzaju słowne streszczenie tego obrazka. Dlatego też Black Ball Suzi
jest czymś bardzo osobistym i przypisanym tylko dla tej konfiguracji.
Materiał na płycie jest polskojęzyczny… ale nie do końca…
myślicie o jakiejś promocji zagranicami? Choćby na Słowacji? A może
pokusicie się o wydanie angielskojęzycznej wersji albumu?
Staszek: Od samego początku zakładaliśmy wydanie anglojęzycznej
wersji płyty. Stąd też obecność utworu Downfall jako bonus. To nie jest
kwestia próbowania swoich sił za granicą. Tworzymy i chcemy się tym
dzielić z ludźmi. Więc angielskie teksty to tylko sposób ułatwiający
komunikację między zespołem a publicznością. My na co dzień to
przerabiamy w zespole. Ja rozmawiam z Maroszem po czesku, Marosz ze mną
po słowacku, Zuza z Maroszem po angielsku, Tomek wszystkimi tymi
językami na raz i jeszcze Marosz stara się mówić po polsku. Jeśli ludzie
chcą ze sobą nawiązać kontakt to zawsze znajdą sposób. Jest o wiele
przyjemniej kiedy wykona się taki gest w stronę publiczności. Więc tak
naprawdę to tylko kwestia możliwości twórczych, finansowych i chęci
nagrywania podwójnych płyt. Również dla naszych braci Słowaków
chcielibyśmy wykonać taki gest. Kto wie może kiedyś i po słowacku?
Czy modelka z waszej okładki miała problemy ze zmyciem tego makijażu? 😉
Zuza: Na okładce jestem oczywiście ja, choć może na to nie
wygląda.. Wyobraźcie sobie taką sytuację: Ja, zaraz po „czarnej” sesji
w okolicach Bielska. Na prysznic nie ma czasu, zaraz odjeżdża mój
autobus do Nowego Sącza. Mokre chusteczki wiele nie zdziałały.. Kierowca
autobusu wyglądał na przerażonego mimo kaptura na głowie.. Rock’n Roll
Staszek: No to była przygoda. Na początku zakładaliśmy udział modelki ale jak Zuza
zobaczyła koncepcję to sama wyszła z inicjatywą, że chce mieć taką
sesję. Ja nie miałem odwagi jej tego zaproponować. To było wyzwanie pod
każdym względem ale jak zwykle trud się opłacił.
Jak
tworzycie materiał i gracie próby? Mieszkacie w pewnych
odległościach… dla organicznego zespołu rockowego to chyba jednak
trochę problem…
Zuza: Było parę prób u mnie, w Nowym Sączu, jedna w Bratysławie..
Jednak zazwyczaj spotykamy się w połowie drogi. Miasto Strumień i nowy
emGOK to doskonałe miejsce z którego emanuje pozytywna energia
sprzyjająca tworzeniu i ogólnej integracji .
Staszek: Mieszkamy w sporych odległościach od siebie i dlatego
też na samym początku musieliśmy ustalić system pracy, który
gwarantowałby normalne funkcjonowanie zespołu. Ta sytuacja zmusiła nas
do pracy w sposób profesjonalny, to znaczy bardzo dużo pracujemy
indywidualnie. Zazwyczaj Marosz przyjeżdża do Polski ale mieliśmy już
próby w Bratysławie, jak również w środku lasu w Beskidzie Niskim
(śmiech). Taki zespół wymaga dużo dyscypliny, planowania, wyrozumiałości
a przede wszystkim pasji. Spotykamy się np. raz na 3 tygodnie i przez 4
dni i noce, gramy i spędzamy czas ze sobą. Dzieli nas nie tylko
odległość ale wiek, język, mentalność. Wszystkiego uczymy się trochę jak
dzieci ale sprawia nam to wielką przyjemność. Ta sytuacja nas hartuje i
przekonuje, że możemy wspólnie – wszystko.
Jaki jest wasz docelowy odbiorca? Czy macie jakąś strategię, jak
pozostać w świadomości widzów, którym spodobał się wasz występ w TV?
Zuza: Docelowy odbiorca..? Chcemy być słyszalni wszędzie! Co do
występu w TV i oczekiwań widzów.. Cóż, na scenie w MBTM pokazaliśmy
pazur, który dostrzec można w całej prezentowanej przez nas muzie.
Pokazaliśmy siebie i właśnie to zawiera pigułka naszego debiutanckiego
krążka.
Staszek: Naszym odbiorcą jest każdy kto słucha takiej muzyki.
Każdy kto w muzyce rockowej poszukuje poza rozrywką, treści – to o czym
jest ta piosenka. My po prostu robimy swoje. Występ w TV tak naprawdę
nie ma żadnego wpływu na nasze plany. Mamy takie czasy, że każdy kogo w
jakikolwiek sposób zaintrygował BBS może śledzić nasze poczynania na
profilu. W tej chwili zajmujemy się promocją płyty, przygotowujemy
jesienną trasę po Polsce i w ogóle chcemy grać jak najwięcej koncertów,
spotykać się z ludźmi i fanami.
Przeciętny odbiorca muzyki rockowej, niekoniecznie jest fanem
tego typu programów… nie boicie się macoszego potraktowania przez
„środowisko”?
Zuza: Muszę przyznać, że sama zawsze traktowałam tak zespoły
którym udało się zaistnieć w jakimkolwiek muzycznym talent-show. Kwestia
zazdrości? Nie sądzę, ale też nie wykluczam – podświadomość podstępna
sprawa. Myślę, że ten program ani trochę nas nie zmienił. Nie daliśmy
okroić się z surowości, którą osobiście cenię w rockowej muzyce –myślę,
że to daje innym podstawę do odpuszczenia sobie krzywych spojrzeń w
kierunku Black Ball Suzi
Staszek: Muzyka broni się sama. Z drugiej strony zespoły obrażają
się na publiczność, że nie przychodzi na koncerty tylko ogląda TV.
Takie mamy czasy i nie ma co kombinować. Co byśmy nie mówili media, mają
siłę opiniotwórczą a telewizja w szczególności. Jestem zdania, że
autentyczność i prawda sceniczna buduje zaufanie do artysty.
Jakie plany na przyszłość… tą bliższą i tą dalszą?
Zuza: Czekamy na ODBIUR tworzymy, nie pozwalamy uniesieniu
wyparować.. A przede wszystkim gramy. Jak dla mnie, 17-latki która czuje
się tym wszystkim zarówno przytłoczona jak i zachwycona, powinniśmy po
prostu trwać w swej determinacji. Bo muzyka się liczy.
Staszek: Najbliższe plany? Kilka koncertów przed wakacjami i
zasłużony urlop. To były bardzo pracowite miesiące. Przygotowujemy
trasę. Już zaczęliśmy pracę nad materiałem na drugą płytę. Mamy pomysły
na jakieś 12 numerów ale jesteśmy kreatywni i chcemy zrobić tę płytę
inaczej. Plan przewiduje skompletowanie ok. 30 pomysłów i wybranie tych
10-12 najlepszych. Chcielibyśmy za rok o tym czasie mówić o drugim
krążku. Energia aż kipi.
Ostatni akapit pozostawiam dla was, wszystkie chwyty dozwolone 😉
Staszek: O super. Mielibyśmy w tym miejscu pouprawiać trochę
polityki albo co najmniej pobiadolić, jak to zespoły rockowe nie mają
lekko – bla bla bla. Całe szczęście, to nie nasza bajka. To wszystko o
czym tutaj wcześniej mówiliśmy, wydarzyło się w przeciągu ostatnich
kilku miesięcy! W październiku będziemy świętować pierwszy rok
działalności, na trasie promującej płytę i to będzie najlepsza nagroda
dla nas. Spotkanie z fanami na koncertach, ta atmosfera – tęsknimy za
tym i nie możemy się doczekać. Wszystkich fanów rockowych brzmień
zachęcamy do zapoznania się z naszą płytą bo to dobry album. Oczywiście
możemy mówić tutaj o gustach i że nie jesteśmy obiektywni, ale jest to
płyta z gatunku – im dłużej słucham tym bardziej się mi podoba. To płyta
niepodobna do innych w Polsce, zresztą jak sam zespół ale o tym można
się przekonać tylko słuchając jej i przychodząc na koncerty.
Usłyszeliśmy mnóstwo budujących komplementów po opublikowaniu singli.
Ludzie, których nie znamy pisali nam, że to niesamowite, że to jakby o
nich samych te „piosenki” a to jest dowód, że ta muzyka komunikuje z
ludźmi i oto nam chodzi. Tak naprawdę Black Ball Suzi dopiero się
rozkręca i wszystko przed nami.
Pytał: Piotr Spyra