BESIDES (10.02.2020)

besides

Zespół BESIDES powstał w 2011 w Brzeszczach. W zaledwie trzy lata stał się jednym z najpopularniejszych zespołów na polskiej scenie post-rockowej. Kwartet, grający niszowy gatunek muzyki, podbił serca milionów ludzi w Polsce podczas telewizyjnego talent show – Must Be The Music, zdobywając główną nagrodę w ósmej edycji programu. W 2013 roku Besides wydał debiutancki album „We Were So Wrong”, świetnie przyjęty przez fanów i krytykę. Liczne pozytywne recenzje oraz koncerty o niepowtarzalnym klimacie, wzbogacone o wyjątkowąwizualizację, sprawiły, że zespół w krótkim czasie stał się jednym z czołowych przedstawicieli gatunku. Muzyka Besides rozbrzmiewała na falach czołowych rozgłośni w kraju: Trojki, Antyradia, RMF FM. Po dwóch latach od udanego debiutu powstał drugi album – „Everything is”. Płyta jest bardziej dojrzała i urozmaicona brzmieniowo. Tym razem zespół postawił na brudne brzmienie gitar oraz więcej elektroniki,co sprawia, że nie tylko znajdziemy na niej melancholijne muzyczne pejzaże, które przeważały na debiutanckim krążku, lecz także niespokojne, trzymające w napięciu partie dźwięków. Album zabiera słuchacza w emocjonalną podróż po bezdrożach wyobraźni, poza granice rzeczywistości. Zespół zagrał do tej pory około 200 koncertów w kraju i za granicą, m.in. z takimi formacjami jak: COMA, Tides From Nebula, Obscure Sphinx. Występ Besides na Dunk!Festival’18 – jednym z najważniejszych festiwali post-rockowych w Europie – spotkał się z niezwykle entuzjastycznym przyjęciem publiczności. 27 stycznia ukazała się trzecia płyta zespołu – „Bystanders”. O Kulisach powstania albumu i nie tylko, odpowiedzieli nam w interesującym wywiadzie Artur Łebecki i Piotr Świąder – Kruszyński:


Dominatorem rodzimej sceny post rockowej od lat jest niezmiennie TIDES FROM NEBULA. Nasz potencjał, jeżeli chodzi o zespoły grające podobną muzykę, jest jednak dosyć duży. Opróczwaszegozespołumożna by tutajwymienić np.: SOUNDS LIKE THE END OF THE WORD, NOVEMBER MIGHT BE FINE, AIDEN, DISTANT DREAM, YENISEY… Co powiecie o kondycji rodzimego post rocka, w stosunku do Europy?

Artur Łebecki: Na tle polskich zespołów TFN faktycznie zdecydowanie się wyróżnia. Nie wspominam o samej muzyce, ta oczywiście zależy od gustu, ale np. o technikaliach czy wkładzie pracy. TFN jest w pełni profesjonalne. W funkcjonowaniu tego zespołu wszystko wydaje się być dopracowane. Brzmienie jest znakomite, koncerty trzymają światowy poziom, promocja jest dobra, wielkie trasy koncertowe itp. Praca poświęcona na przygotowanie takiej machiny jest ogromna. Dla innych zespołów jest to o wiele trudniejsze do osiągnięcia, bo mało kto przy zdrowych zmysłach odważysię poświęcićrodzinę i w zasadzie wszystko w dość ryzykowne przedsięwzięcie. I chyba to nas też wyróżnia w Europie. Nas, w sensie polskie zespoły bez szczególnego zaplecza, bez wytwórni za plecami, bez poważnej promocji, zapożyczające się na koszty wyjazdu etc. A później jest nas po prostu w tej Europie mało.

Piotr Świąder – Kruszyński: Mnie się wydaje, że polskich zespołów post-rockowych jest coraz więcej w Europie i polska scena zaczyna być zauważana. A sam TFN – poświęcenie, konsekwencja, praca i praca – jak najbardziej zasłużone miejsce na rodzimej scenie.

Jeżeli chodzi o światowe marki, może nie tylko te stricte post rockowe, co stanowi największe źródło Waszej inspiracji?


Piotr Świąder – Kruszyński: W sumie trudno byłoby piękno muzyki docenić tylko przez jeden gatunek, stąd jest to oczywiste, że słuchamy bardzo różnej muzyki i każdy ma jakieś swoje inspiracje. Jeżeli chodzi o stricte post rockowe rzeczy, to nie słucham ich wiele – Caspian jest ok, szczególnie przedostatnia płyta – wybitna. Lubię stare Mono. To chyba tyle. A poza tym to wiele różnej muzyki od jazzu do popu, ale nie mam tak, że jakiegoś wykonawcę będę wynosić na piedestał.

Artur Łebecki
: Rozumiem, że mówimy o inspiracjach muzycznych? 🙂 Osobiście nie stawiam kapliczek. Kiedyś często wracałem do TOOLa, ostatnio w ogóle. Od 2 lat najczęściej słuchanym albumem jest Dust and disquiet zespołu CASPIAN, a od pół roku Nowherenowhere zespołu MONO. Ja zresztą nie słucham ostatnio zbyt wiele muzyki, zastępując ją stopniowo ciekawymi audiobookami. W itunes’ie mam obecnie zapisanych raptem 14 wykonawców i może 30 albumów…

Chciałem Was zapytać o przygodę z telewizją publiczną. Muszę się przyznać, że nie śledziłem Waszych poczynań w popularnym programieMust Be The Music. I kiedy wybrałem się na mójpierwszy Wasz koncert (z zespołem Spiral w katowickiej „Korbie”), byłem bardzo zdziwiony frekwencją. Podobnie było zresztą, z koncertami łódzkiej formacji Tune. Jak wspominacie ten epizod z historii zespołu po latach? Czy powtórzylibyście tą decyzję dzisiaj , by chociaż na chwilę poczuć komercyjny sukces, tej mało komercyjnej muzyki, jaką jest post rock?

A.Ł: Pamiętam ten koncert i super energię pomimo gęstego dymu papierosowego 🙂 Co do MBTM – dla mnie była to fajna i przede wszystkim ciekawa przygoda. Nawet jeśli uznać, że taki występ pozbawił nas jakiejś undergroundowej otoczki, to egoistycznie powiem: uważam, że warto było. Wiem, że w żadnej innej opcji nie miałbym możliwości ani zobaczyć od kulis takiej „produkcji”, ani wystąpić na „Sylwestrze w Polsacie”, bo najzwyczajniej nie miałbym ku temu innej okazji. Patrząc od strony zespołu – warto było wystąpić, bo kupiliśmy sobie lepszy sprzęt i pograliśmy przy okazji w wielu fajnych i czasami kultowych miejscach. I w zasadzie tyle. Dzisiaj to wszystko nie ma znaczenia, markę musimy budować cały czas i w ogóle mało kto pamięta o tym naszym występie.

P.Ś-K: Zdecydowanie nie żałuję tej naszej decyzji. Był to po prostu bardzo dobry kop promocyjny dla nas – dzięki temu nasza muzyka trafiła do o wiele większej liczby osób niż przed programem – główny cel został zrealizowany. Nie musieliśmy wymyślać jakichś łzawych, dziwnych historii, nie dobierano nam repertuaru – po prostu wyszliśmy i pokazaliśmy czym jest zespół Besides. Dzięki temu poznało nas wiele osób, które teraz przychodzą na nasze koncerty, słuchają muzyki i z którymi po prostu mamy kontakt. Jeżeli zbulwersowało to kogoś – trudno, widocznie nie muzyka była dla niego najważniejsza.

Długo kazaliście sobie czekać na kolejne wydawnictwo bo aż 5 lat. Czym było to spowodowane?


A.Ł: Prozą życia. Nowymi dziećmi, zmianami pracy tej tzw. zarobkowej-codziennej, przeprowadzkami itd. W międzyczasie pracowaliśmy nad nowymi utworami (notabene jeden wypuściliśmy jako singiel w 2018 roku) i ustalaliśmy koncepcję wydania albumów. Nad Bystanders pracowaliśmy dosyć długo może też z powodu zmieniających się wizji samego wydawnictwa, oprawy koncertowej, udziału gości. Jeśli nałożymy na to wszystko o czym wspomniałem jeszcze granie koncertów z poprzednim materiałem, to w zasadzie i tak jesteśmy zadowoleni z tempa prac – mogło być gorzej 🙂

P.Ś – K: Nowa płyta, która właśnie wydaliśmy to było w sumie wyzwanie – długo nad nią pracowaliśmy, nie wszystko od początku podobało nam się, zmienialiśmy aranże, wyrzucaliśmy utwory, które nie przekonywały nas do końca. Praca nad koncept albumem i to jeszcze o takiej tematyce okazała się trudniejsza niż przewidywaliśmy. Do tego nie chcieliśmy tracić kontaktu z graniem na żywo – zrobiliśmy 2 trasy zagraniczne, graliśmy też koncerty w Polsce. Plus jak Artur wspomniał – proza życia. Niemniej, założenie było też takie, że nie śpieszymy się – robimy tak, by być zadowolonym z finału.

Nie jesteście pierwszym zespołem, który w swej twórczości sięga po trudne karty naszej historii . W ubiegły roku koncept album „Iskry w Popiele”,poświecony Powstaniu Śląskiemu, nagrał lider formacji Walfad Wojciech Ciuraj. W tym roku Wy wydajecie album inspirowanyhistoriami więźniów Auschwitz i losami mieszkańców okolicznych ziem, żyjących w cieniu obozu podczas II wojny światowej. Tematyka Holokaustu nigdy nie była najprostsza. Skąd pomysł na taki właśnie temat?

A.Ł: W zasadzie chciałem trochę już nawiązać do korzeni przy pierwszym pytaniu o nasze miejsce w Europie. Do tego, że być może nasze położenie w tej części Europy jest słyszalne w muzyce jaką tworzymy. Wierzę, że te korzenie, że jakiś lokalny czy regionalny duch nadaje pewien styl w kompozycjach. Z drugiej strony bliskość tych miejsc zagłady, to jakie piętno odbiły na mieszkańcach tych terenów, w ich świadomości, w naszej świadomości– chcieliśmy spróbować zmierzyć się z tym co każdy z nas o tym miejscu słyszał też w dzieciństwie, z opowiadaniami, różnymi historiami, czasem bohaterskimi, ale też czasem haniebnymi. To taki nasz wkład w zachowanie pamięci o pewnych wydarzeniach poprzez te parę opowiadań i poprzez formę muzyki, którą gramy, a która potrafi plastycznie przedstawić emocje w dodatku eksponując te nasze lokalne korzenie kulturowe.

PŚ – K: Dla mnie dwa czynniki są związane z wyborem tematu. Po pierwsze – mieszkam w Brzeszczach, miejscu które znajduje się w pobliżu Oświęcimia. My na co dzień stykamy się z tymi historiami, mijamy miejsca pamięci. W jakimś sensie cień tej tragedii towarzyszy nam od dziecka – można przechodzić wobec tego obojętnie oswajając historie, ale można również próbować odpowiedać sobie na pytanie : Dlaczego? Oczywiście odpowiedzi nie usłyszymy, ale sam fakt, że przepracowujesz ten temat, ma znaczenie. Nasz płyta ukazała się 27 stycznia to w tym dniu Marian Turski podczas obchodów wyzwolenia obozu powiedział te słowa : „Auschwitz nie spadło z nieba”. Trzeba o tym pamiętać i robić wszystko, by ta pamięć nie wyblakła, jeżeli coś takiego mogło mieć miejsce – może się powtórzyć. To też jest przesłanie tej płyty – wiem, nie jest to popularne i modne w dzisiejszych czasach – ale taką mieliśmy potrzebę.

Koncept album to zawsze wyzwanie, któremu nie zawsze dany zespół podoła. Wam się ta sztuka udała. Wszystko jest spójne i oddaje klimat poruszonej tematyki. Muzyka post rockowa przeważnie kojarzy się z przestrzenią, a okazuje się, że idealnie oddaje również klimat odwrotny do przestrzeni – zniewolenia. Jak Wam się ta sztuka udała?


PŚ-K
: Być może dlatego, że wchodziliśmy w te historie na różnych płaszczyznach. Czytaliśmy, oglądaliśmy, zwiedzaliśmy – potem staraliśmy się wczuć w daną sytuacje, w emocje jakie mogą temu towarzyszyć – a to przechodziło w muzykę. To nie był jednorazowy zryw – robimy koncept album o takiej tematyce i tyle. To była praca – merytorycznie otrzymaliśmy wsparcie od Renaty Koszyk – przewodnia Państwowego Muzeum Auschwitz – Birkenau oraz Fundacji Pobliskie miejsca Pamięci Auschwitz– Birkenau – zapoznawaliśmy się z poszczególnymi historiami, odwiedzaliśmy miejsca z tym związane. To też miało wpływ na tak długi czas powstawania albumu.

A.Ł: W zasadzie sporo wyjaśniłem przy poprzednim pytaniu. Ja myślę, że to kwestia emocjonalności tej muzyki. Przestrzeń kojarzona z tym gatunkiem pozwala dotrzeć głębiej. Osobiście uważam, że idealny utwór właśnie, który bym ocenił jako „przestrzenny” to byłby taki, którego bym nie słyszał. W sensie, który od pierwszych dźwięków wprawiłby w odpowiedni stan emocjonalny (trans?). Muzyka post-rockowa właśnie posiada takie cechy.

besides

Po raz pierwszy w swojej historii zaprosiliście do swej muzyki sekcję smyczkową i pianino. Skąd pomysł na wprowadzenie tych instrumentów?

A.Ł: Długo pracowaliśmy nad koncepcją tego albumu. Natomiast kwartet smyczkowy był jednym z pierwszych pomysłów. Szczególnie w utworze o Szymonie, ostatnim Żydzie z Oświęcimia. Trudno o lepsze instrumentarium do zobrazowania tej historii. Smyczki też kojarzą się z muzyką klezmerską, choć pojawiły się niej dopiero w obecnych czasach. Naszą ideę podchwyciła Daria i chętnie zaaranżowała kwartet, co w naszym odczuciu idealnie dopełniło muzycznie ten album.

P.Ś-K: Dodam, że według mnie, smyki w bardzo dobry sposób potrafią oddać te emocje, o które chodziło nam przy komponowaniu. Więc wybór nie był trudny.

Jak zmiana w składzie zespołu wpłynęła na Waszą muzykę? Co nowego do zespołu Besides wniósł Janusz Bińkowski?


A. Ł
: Jeśli napiszę odrobinę szaleństwa, to tak jakbym Pawła (którego Janusz zastąpił) nazwał nudziarzem 🙂 Janusz wnosi wiele, w zasadzie bardzo wiele. Nie jest nową osobą w zespole. Nagrywał nam wraz z Adamem Celińskim dwa pierwsze albumy, kręcił nas na trasach zagranicznych, czasami zastępował Pawła na koncertach. Natomiast jest to osoba bardzo pozytywna z ogromnym optymizmem. Jest też niesamowicie utalentowanym multiinstrumentalistą. Jego gusta muzyczne są najdziwniejsze z jakimi się spotkałem :), ale może przez to jest w stanie wrzucać swoje ciekawe pomysły w tą muzykę. Poza tym jeździ Lanosem, czym wzbudza szacunek!

PŚ – K: Dodatkowo Janusz odpowiedzialny jest za nagranie albumu i jego miks – ja jestem bardzo zadowolony z efektów jego pracy. Podczas produkcji i nagrań miałem okazje przyglądać się jego podejściu do muzyki – nie idzie na skróty, próbuje różnych rozwiązań i cały się temu poświęca – polecam :).

Skąd pomysł na strukturę klamrową płyty „Bystanders”? Ostatnio już coraz rzadziej stosuje się ten rodzaj nagrywania a Wy jednak go użyliście i to z piorunującym skutkiem.

A.Ł: No właśnie, czy wszystko ma swój początek i koniec, czy wręcz zatacza koło. Może to trochę pesymistyczne spojrzenie w kontekście znaczenia choćby słowa „bystanders” w odniesieniu do takich wydarzeń. A może to rodzaj apelu. Apelu o to, żeby nie pozostać „tym który stoi obok”.

Większość post rockowego rynku, to muzyk instrumentalna. Nie kusiło Was może i czy nie macie planów aby w przyszłości nagrać muzykę z wokalami jak zrobiły to np. takie formacje jak MOGWAI czy LONG DISTANCE CALLING?

A.Ł: Nie wykluczamy. Na pewno byłoby to ciekawe doświadczenie. Natomiast nie jestem w stanie sobie wyobrazić jakby to miało się odbyć. To znaczy w jaki sposób mielibyśmy rozpocząć granie takiej muzyki. No i skąd się bierze takich wokalistów 🙂

PŚ- K
: Wszystko musi mieć swoje uzasadnienie. Jeśli wyczujemy, że wokal w tym i w tym miejscu jest nieodzowny – pewnie to zrobimy. Natomiast przy Bystanders nie wyobrażałbym sobie wykorzystywanie wokalu, który miałby słowami podawać jakąś treść. Nie ta wrażliwość. Był pomysł na zastosowanie krótkiego utworu wokalnego wykonanego w nieistniejącym, podskórnym języku artysty, ale współpraca nie doszła do skutku. Myśleliśmy też o chórze w utworze Christmastree, ale wycofaliśmy się z pomysłu po nagraniach próbnych – jednak nie to.

Skoro ta płyta to hołd złożony więzionym w obozie Auschwitz Birkenau to czy jest szansa aby tę muzykę usłyszeć na żywo w tym miejscu?

A.Ł: Nie jest to prosty temat. Oczywiście rozważaliśmy takie możliwości, natomiast jest bardzo wiele różnych czynników, które należałoby brać pod uwagę. Szczerze mówiąc – nie wiem czy tak do końca byłoby to możliwe. Natomiast jest realna szansa na zagranie w miejscu mocno związanym z obozem. W kantynie. Kantyna stanowi odrębny budynek, w zasadzie przylegający do obozu Auschwitz, zbudowany przez więźniów dla obsługi obozu. To było miejsce, gdzie po „pracy” obsługa mogła udać się napić piwa, potańczyć, zrelaksować. Miejsce jest niesamowite, ma niebywałą akustykę oraz samo w sobie jest bardzo dobrym projektem architektonicznym (co ciekawe – spełniającym większość obecnych norm wymaganych dla nowobudowanych budynków). Tam właśnie nagrywaliśmy część ujęć do naszego teledysku „Ich bin wieder da” i tam może łatwiej byłoby zorganizować koncert. Natomiast nie byłoby to prędko, bowiem obecnie w budynku prowadzone są prace remontowe i konserwatorskie.

PŚ- K: Kantyna jest obecnie pod opieką Fundacji Pobliskie Miejsca Pamięci Auschwitz – Birkenau – docelowo ma być centrum kulturalnym poruszającym się w obszarze historii, holokaustu, praw człowieka i zajmować się dialogiem międzykulturowym. Trwają starania o pozyskanie środków na ten cel. To będzie idealne miejsce na tego typu przedsięwzięcia.

Jakie są ogólnie tegoroczne plany koncertowe zespołu? Gdzie i kiedy w najbliższym okresie, będzie można zobaczyć i usłyszeć Was na żywo?

A.Ł.: Oczywiście. Dopinamy wszystko. Będzie można nas usłyszeć i zobaczyć w większych miastach Polski. Szczegóły już wkrótce na naszym fanpage’u i stronie internetowej.

Pytał: Marek Toma i Michał Majewski.

Dodaj komentarz