ASGAARD – Hetzer (13.04.2012)

ASGAARD - Stairs to Nowhere

Asgaard to ewenement. Zaczynali jak wielu a dziś są jednymi z najbardziej intrygujących projektów na naszym muzycznym rynku. Wieloletnia przerwa, która ciągnęła się w nieskończoność i doprowadzała fanów na skraj rozpaczy została zakończona i od kilku tygodni do kupienia jest nowy album „Stairs to Nowhere”. Na nasze pytania odpowiadał Hetzer, gitarzysta formacji.


Trochę was nie było. Powiedz co robiliście gdy Asgaard milczał?

Witaj Piotrze. Faktycznie trochę się nam wydłużyła ta przerwa. Nie zakładaliśmy, że aż tyle czasu upłynie zanim pojawi się następca EyeMDX-tasy. W tym czasie Quazarre bardzo mocno zaangażował się w Devilish Impressions, Flumen również „romansował” z innymi zespołami, że wspomnę chociażby Hermh, a sesyjnie to obskoczył kilkanaście mniej lub bardziej znanych kapel. W końcu jednak udało się pokonać wszelkie przeciwności i wydać nową płytę Asgaard.


Czy na „Stairs to Nowhere” trafiły wyłącznie utwory „świeżynki” czy są tam też kompozycje, które postały tuż po nagraniu „EyeMDX-Tasy”?

Nigdy w Asgaard nie zdarzyło się, aby jakiś utwór nagrany w trakcie sesji nagraniowej nie ukazał się na tej płycie. Mamy zatem same nowe utwory. Przy czym proces ich komponowania trwał wiele lat, stąd daje się zauważyć, że niektóre utwory mogłyby stanowić prostą kontynuację EyeMDX-tasy, a niektóre są diametralnie inne od czegokolwiek, co dotychczas stworzyliśmy. Taki urok tej płyty.


Czy został jakiś materiał?

W sensie nagranego materiału nie pozostało nic, ale w trakcie selekcji motywów na nową płytę odrzuciliśmy kilkadziesiąt minut różnych fragmentów, które z jakichś względów nie pasowały nam do poszczególnych utworów, albo przestały się nam podobać. Teoretycznie gdyby je wszystkie zebrać moglibyśmy nagrać kolejną płytę w kilka miesięcy. Pytanie tylko po co?


Od ostatniej płyty, skład się nieco zmienił, powiecie coś więcej na ten temat? W zasadzie Ty, Flumen i Quazarre – czy to wciąż zespół, czy już bardziej projekt?

Asgaard nie jest zespołem w tym sensie, że nie gramy prób, nie gramy koncertów, nie mamy stałego składu, nie spotykamy się regularnie. Funkcjonujemy w tej chwili jako projekt, do którego dobraliśmy sobie pasujące nam elementy, czyli sesyjnych muzyków, którzy wzbogacili album „Stairs to nowhere” swoimi umiejętnościami gdy idzie o sekcję rytmiczną. Pozostałe instrumentarium i wokale zostały przygotowane przez nas.


Tytuł „Stairs to Nowhere” (schody do nikąd) to mam nadzieję nie zapowiedź tego, że powróciliście na chwilę i dalej nie ma drogi?

To bardzo możliwy scenariusz. W tej chwili czujemy się spełnieni jako artyści, jako muzycy, nawet jeśli to określenie nieco na wyrost. Ale tytuł jest tak wieloznaczny, że niekoniecznie należałoby go odnosić do tego co przed zespołem. Schody na okładce płyty są zawiłe, nie wiadomo gdzie początek drogi, a gdzie koniec, czy jesteśmy na górze, czy może na dole…


Asgaard

Na polskim rynku jesteście jednym z nielicznych zespołów podchodzących do muzyki w ten sposób, czujecie się jakoś wyjątkowi? Chyba można zaryzykować stwierdzenie, iż jest grono osób, dla których Asgaard to grupa kultowa.

Nie czujemy się wyjątkowi, nie jesteśmy nadludźmi, nie jesteśmy najlepszym zespołem na świecie, najlepszymi instrumentalistami itp. Niemniej mamy poczucie własnej wartości, wiemy że muzyka jaką proponujemy nie jest najłatwiejsza w odbiorze, ale jest wartościowa, trzyma pewien poziom. Zawsze w bardzo drobiazgowy sposób dbaliśmy o sposób komponowania, aranżacje, nasycenie wszelkimi detalami i niuansami, które usłyszysz może za 3, a może za 10 przesłuchaniem. Zawsze ogromną rolę przywiązywaliśmy do produkcji naszych płyt. Tak jest i obecnie, ta drobiazgowość i dążenie do perfekcji stało się wręcz naszą wadą, ale z drugiej strony dzięki temu słuchacz otrzymuje płytę dogłębnie przemyślaną, po której słychać, że nie była wymyślana w studiu nagrań. Co do pytania o „kultowość” to z pewnością jest grupa ludzi, którzy są z Asgaard praktycznie od początku, posiadają pełną dyskografię i znają historię zespołu lepiej ode mnie.


Czego słuchacie na co dzień? Muzyka Asgaard to collage stylów i zabawa dźwiękiem.

Mamy dosyć podobne gusta muzyczne, słuchamy muzyki bardzo różnorodnej od jazzu, poezji śpiewanej, piosenki aktorskiej poprzez muzykę klasyczną, a skończywszy na rocku, alternatywie i metalu, chociaż tego ostatniego chyba najmniej.


Z jakim odbiorem i reakcjami spotykacie się w związku z premierą nowego albumu?

Jak dotychczas reakcje na naszą płytę przerosły nasze najśmielsze oczekiwania. Obawialiśmy się powrotu po tylu latach, nie do końca mieliśmy dystans do tego materiału i nie wiedzieliśmy czego się spodziewać po recenzjach. Jak na razie płyta zbiera świetne opinie, ponadto kilka osób, których nie podejrzewam o chęć przypodobania się określały płytę mianem oryginalnej, niepospolitej czy wręcz zjawiskowej. Dla mnie to znak, że warto było nagrać następcę EyeMDX-tasy.


Planujecie jakieś koncerty?

Za wcześnie jest o tym mówić. W chwili obecnej dopiero rozkręca się machina promocyjna, pojawiają się wywiady, recenzje, reklamy. Niewykluczone, że na jesieni zagramy jakieś koncerty, pewne rozmowy są już prowadzone. Jesteśmy w stanie przygotować się do grania na żywo, chociaż przy tak rozbudowanych kompozycjach nie jest to łatwe.


Icaros Records to już Wasz trzeci wydawca – jak wspominasz współprace z poprzednimi?

Cieszę się że mogliśmy współpracować z największymi firmami w Polsce. W tamtym czasie mieliśmy niezłe kontrakty, duże środki na sesje nagraniowe, fotograficzne, oprawy graficzne. Nieco gorzej niestety było z promocją zespołu. Na przestrzeni lat zmienił się jednak bardzo muzyczny rynek i w naszej sytuacji lepiej jest być priorytetowym zespołem w niewielkiej, ale prężnej wytwórni. Taką jest niewątpliwie Icaros Records.


To chyba najładniej wydany album Asgaard, czy element graficzny ma dla was duże znaczenie?

Zawsze dbaliśmy o poziom edytorski naszych wydawnictw. Nie inaczej jest i tym razem. Jesteśmy szalenie zadowoleni z pracy jaką wykonał Xaay. W założeniach płyta miała być minimalistyczna, ale intrygująca, zbliżona charakterem raczej do płyt jazzowych. Wyszedł bardzo ładny, na swój sposób ekskluzywny i elegancki digi pack. Zawsze chcieliśmy wydać płytę w takim formacie. Myślę, że również z tego względu lepiej jest odżałować 30 złotych i kupić płytę niż kraść miernej jakości mp3.


Dziękuję za wywiad.

Dziękuję Piotrze za wywiad oraz patronat medialny. Wszystkich którzy przebrnęli ten wywiad zapraszam do wejścia na schody do nikąd. Wspierajcie Asgaard oraz Icaros Records!!!

Piotr Michalski
zdjęcie: materiały zespołu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *