„Często powtarzam, że granie ambitnej muzyki w Polsce to hobby dla ludzi z kasą…”
Jacek,
od czasu debiutu grupy Arlon upłynęło trochę wody. Na koncertach
pojawia się sporo ludzi, jak na polskie realia. Niedawny zanotował
podobno 170 osób. Jak Was przyjmuje publiczność, dla której gracie?
W moim odczuciu pozytywnie. Nie wiem, czy najłatwiej, ale najlepiej gra
się dla swojej publiczności, dla osób które wiedzą, po co przyszły.
Coraz częściej zdarza się tak, że na koncercie pojawiają się fani,
którzy znają już naszą płytę i chcą nas usłyszeć i zobaczyć na żywo,
porozmawiać, podyskutować o muzyce, zrobić kilka zdjęć. Cały zespół
chętnie uczestniczy w takim spotkaniu. Szanujemy słuchaczy i gramy dla
nich zawsze na maksimum naszych możliwości, bez względu na to, ilu ich
przyszło. Każdy koncert jest dla nas bardzo ważny.
Skąd pomysł grania takiej muzyki?
Dużo osób o to pyta. Powstanie zespołu Arlon to splot wielu wydarzeń.
Zespół formował się przez dobrych kilka lat zanim w jego szeregach
została grupa muzyków oddanych progresywnym dźwiękom. W sumie nikt z nas
nie zakładał szczegółowych ram tego co robimy i tego co udało się
zrobić. Muzyka, którą tworzymy, jest wypadkową naszych muzycznych
planów, osobowości, kompromisem, ale przy wspólnej wizji w kierunku
szeroko pojętego rocka progresywnego. Ja w tym się odnalazłem. Pracując
nad utworami, żyje każdym dźwiękiem. Lubię próby, pracę nad materiałem,
koncerty i mam wrażenie, że pozostali Arlonowcy podobnie to widzą. W
moim życiu tak się poukładało, że muzyka towarzyszy mi na co dzień; w
domu i w pracy, jest moim zawodem, a jednocześnie wielkim hobby 😉
Kocham to, co robię, cieszę się, że udaje mi się połączyć pracę
pedagogiczną z działalnością artystyczną. Wcześniej realizowałem inne
projekty, rockowe, jazzowe, ale zawsze kręciły mnie rozbudowane, złożone
formy, tak więc pomysł grania rocka progresywnego gdzieś wisiał w
powietrzu. Tak się zdarzyło, że zacząłem pewnego dnia tym oddychać i
stało się: jest Arlon.
W Gniewkowie, po koncercie powiedziałeś mi, że nie jesteś zadowolony z
waszej płyty, że jest niedoskonała… Jeśli mówisz to po nagraniu tak
dobrego materiału jakim jest „On The Edge”, strach pomyśleć co będzie na
kolejnym albumie?.. 🙂 Poprzeczka została już i tak wysoko postawiona.
To, co powiedziałem, wynika chyba z mojego charakteru, bo nawet jeśli
zrobię coś bardzo dobrze, to gdzieś w myślach szukam odpowiedzi: czy nie
można było lepiej? Moi znajomi czasem narzekają, mówiąc że jestem
perfekcjonistą, chyba coś w tym jest… Wychodzę z założenia, że zawsze
może być lepiej. Lubię wszystko domknąć do końca, ja zawsze pracuje na
100%. Jeśli chodzi o kolejną płytę to chciałbym mieć więcej czasu, chcę
pracować nad nią spokojnie, bez pośpiechu i już teraz wiem, że tak
właśnie będzie, dlatego pierwsze utwory na nową płytę już są napisane.
Być może część Odbiorców wciąż zadaje sobie pytanie, o czym tak właściwie jest ta płyta?
Autorami tekstów są trzy osoby, Wiesiek Rutka, Paweł Zwirn i ja. Teksty
nie tworzą hermetycznej całości, były pisane w dużych odstępach czasu i,
tak jak powiedziałem, przez różne osoby, ale mówią o życiu w sytuacjach
przejściowych, traktują o tym, że mamy wybór i to od nas zależy, którą
drogą pójdziemy.
Piszesz, że teksty na płycie traktują o tym, że mamy wybór i to od
nas zależy którą drogą pójdziemy. Z drugiej strony nowy singiel
„Notching Changes” nawołuje jakby do czego innego.. Jak to rozumieć?
Nowe spojrzenie na rzeczywistość?
Nie chcę w tej chwili odkrywać wszystkich kart i dźwięków nowego albumu,
ponieważ jest w trakcie realizacji, to tak jak opowiedzieć zakończenie
filmu przed jego obejrzeniem. Nie mamy jeszcze wszystkich tekstów,
kompozycji. Nowy singiel „Nothing changes” jest próbą odpowiedzi na
pytanie, czy jesteśmy w stanie swoim życiem zaznaczyć obecność w
zmieniających się świecie. Mimo wielkiego postępu cywilizacyjnego nic
się nie zmieniło. Przeciętny człowiek nie ma wpływu na przyszłość
świata. To nie on rozdaje karty. Przyjmuje postawę bierną zdając sobie
sprawę, jak niewiele znaczy…
…A okładka albumu On The Edge? Co chcieliście przekazać, zilustrować?
Pierwszy projekt okładki był bardziej oczywisty, był to wyrwany kawał
ziemi i na nim człowiek stojący na krawędzi. Tutaj jest kula. W tekstach
stawiamy wiele pytań i każdy z nas może na nie odpowiedzieć. Główne
przesłanie okładki nawiązuje do pierwszego utworu na płycie On The Edge;
żeby upaść nie musisz skoczyć, zawsze masz wybór. Ten utwór jakby scala
całą płytę, niesie największe przesłanie. My namawiamy do tego, żeby
nie zmieniać świata, tylko zmieniać siebie.
Nie sądzisz, że zmiana siebie to mimo wszystko zmiana świata, ludzi, otoczenia, spojrzenia na nasze problemy?
Tak, ale od czegoś trzeba zacząć, czasem jesteśmy za mali, żeby zmieniać
świat i nie chodzi wcale o to żeby się poddawać. „Chcesz zmieniać
świat, zacznij od siebie” Można to osiągnąć przez obserwacje,
zrozumienie, bez zbędnego oceniania, pochopnych komentarzy, przyklejania
etykiet, to moja recepta 😉
Są zespoły, które mają na koncie 2 lub 3 płyty i nie dorobiły się
klipu, jak do tego podchodzicie? Czy można się spodziewać, że Arlon
pokaże niebawem jakiś obraz do swojej muzyki?
Myślimy o tym. Pierwsza płyta za szybko powstała i nie zdążyliśmy :-),
ale nie wykluczamy podłożenia obrazów do niej. Co się wydarzy przy
drugiej tego jeszcze nie wiem, może teledysk, a może DVD koncertowe.
Jak na tak świeży zespół, macie spore uznanie. Pojawiliście się w
audycji Piotra Kosińskiego „Noc Muzycznych Pejzaży” w audycji „ 3
wymiary gitary” Piotra Barona w Trójce, stacji radiowej – która umówmy
się – jest dosyć wymagającą dla nowych zespołów…
Od początku wiedziałem, że jest to dobry materiał, ale rzeczywiście
obawiałem się zderzenia z krytykami, słuchaczami i chyba niepotrzebnie.
Nasza płyta zbiera pozytywne recenzje nie tylko w Polsce, ale także poza
granicami kraju, m.in., we Francji, Włoszech, Holandii, Egipcie,
Brazylii, Anglii, USA. To słuchacze nas oceniają i od nich wiele zależy.
Dużo osób pisze do nas maile z gratulacjami i pytaniami kiedy i gdzie
zagramy. Album On The Edge został nominowany w kategorii „Ulubiony album
roku 2013″ w plebiscycie organizowanym przez Noc Muzycznych Pejzaży w
Trójce i serwis artrock.pl. Trójka jest programem, który niejednokrotnie
wyznaczał nasze gusta muzyczne, tak więc uczestnictwo w nim jest dużą
satysfakcją.
Jakie są zagraniczne plany i czy są? Czy macie konkretne zaproszenia od zagranicznych wydawców, promotorów?
Plany są, ale chyba na tą chwile w sferze marzeń, a ponieważ marzenia
wyznaczają cel, więc niedługo może się spełnią. Na dzień dzisiejszy
chcemy pograć w Polsce, ale oczywiście nie zamykamy się na świat. Mamy
propozycje od promotorów z Holandii, Anglii i Włoch, ale nie podjęliśmy
jeszcze ostatecznych decyzji.
W planach nowa płyta, nad którą już pracujecie. Co możesz o niej powiedzieć, jaka jest wizja nowego materiału na płytę?
Trafnie to ująłeś, bo ja właśnie często tak tworzę, mam wizję utworu i
potem to przenoszę na dyktafon czy papier. Kiedyś przyśnił mi się utwór w
nocy, obudziłem się była pierwsza… Zacząłem coś nucić, podszedłem do
klawisza, odpaliłem dyktafon i tak powstał utwór LIES. Piszę utwory w
różnych dziwnych miejscach i czasie. Ważne są emocje, utwór musi być
szczery bo tylko wtedy trafi do odbiorcy. W momencie kiedy rozmawiamy,
to mogę pochwalić się dwoma nowymi utworami mojej kompozycji, z tekstami
Wieśka Rutki i oczywiście wspólnymi aranżacjami całego Arlon. Mamy już
pomysł na całą płytę i jak wszystko się spełni, to zaskoczymy naszych
fanów nowym instrumentarium….
Jak
współpracujecie ze sobą w zespole, czy jesteście zgraną drużyną? Czy
jest tak, że demokratycznie układacie partie instrumentalne utworów, czy
może jest lider, który wszystko trzyma „twardą ręką” 🙂
Jestem głównym kompozytorem w Arlon. Utwory do albumu On The Edge są
mojego autorstwa. Teksty moje, Wieśka Rutki i Pawła Zwirna. Z tego, co
pamiętam, to pierwsze kompozycje, jakie przyniosłem z trudem
aranżowaliśmy i trwało to długo. Szukaliśmy wtedy wspólnego mianownika.
Każdy z nas słucha nieco innej muzyki, ale mamy też tych samych idoli,
na których się wychowaliśmy. Przeważnie ja przynoszę utwór, Wiesiek
tekst, a aranżujemy wspólnie. Taki był plan pracy, a to wszystko po to,
żeby każdy z nas, nawet jeśli nie pisze muzyki czy tekstu, podczas pracy
nad utworem dodał swoją cegiełkę, dał kawałek siebie i to się udało na
pierwszej płycie. Dzisiaj, po tych kilku latach znamy się na tyle, że
najnowszy utwór zapowiadający drugą płytę „Notching changes”
zaaranżowaliśmy właściwie na jednej próbie. Drugi album zrobimy,
podobnie… przepraszam, drugi album robimy podobnie w sensie pracy, bo on
już powstaje 😉
Wiesiek Rutka, pokazał się z bardzo dojrzałej strony, jako
specjalista od pięknych solówek, wnosi brzmieniem gitary dużo
subtelności i gra z dużym wyczuciem. Maciej bardzo fajnie uzupełnia
klimat swoim basem. Paweł świetnie aranżuje tempo poszczególnych
utworów, Paweł odpowiedzialny za wokal, staje się wizytówką grupy i
kolejnym instrumentem wzbogacającym brzmienie Arlon, Ty z kolei,
doprawiasz dania niebanalnym brzmieniem klawiszy i – nad czym ubolewam –
małymi partiami saksofonu. Można powiedzieć, pokazaliście, że udało się
zbudować zespół oparty na indywidualnościach, które czerpią radość z
grania.
Dziękuję za tak wysokie oceny 😉 Arlon to grupa muzycznych zapaleńców.
Właściwie praca nad On The Edge, nagrania w studiu i koncerty pokazały,
jak ważnym elementem dla każdego z nas jest muzyka. Ja bez muzyki nie
wyobrażam sobie życia, bo jest ze mną wszędzie. Nawet teraz odpowiadając
na Twoje pytania, mam wrażenie, że coś mi w głowie gra, może z tego też
powstanie kawałek;) A ekipa Arlon to świetni muzycy, chyba nie do końca
odkryci, myślę że dopiero się rozkręcają. Trzeba tu jeszcze przedstawić
dwie osoby które pracują nad tym, aby nasze koncerty zabrzmiały i
wyglądały profesjonalnie: Ireneusz Zgłobicki – światła, obrazy
multimedialne i Paweł Gorczyca – dźwięk. Wszyscy jesteśmy przyjaciółmi i
myślę, że atmosfera ta przekłada się pozytywnie na próby, koncerty i
pracę w studiu.
Czego was nauczyły trasy koncertowe z AnVision..?
Tego, że nie ma konkurencji i współzawodnictwa. Każdy zespół ma swoich
słuchaczy i ma im coś do przekazania. Kiedy AnVision pierwszy raz
zaprosił nas na kilka koncertów jako support, wcześniej się nie znaliśmy
osobiście. Przed koncertem przywitali nas jak dobrych przyjaciół. Dużo
nam pomogli, w końcu byliśmy na początku drogi i jesteśmy za to bardzo
wdzięczni. Przyjaźnimy się do dzisiaj. Grając suporty z innymi zespołami
z tzw. „gwiazdami” ( choć po zachowaniu do gwiazd im daleko… ) mieliśmy
kilka bardzo przykrych zdarzeń …… Na całe szczęście były to nieliczne
przypadki, ale dzięki temu wiemy co to jest chamstwo, brak kultury na
scenie i bardzo mnie wkurza jak w media opisują takie zespoły w samych
superlatywach, wychwalają ich świetność, skromność i brak gwiazdorzenia
… Śmiać mi się z tego chce. Szkoda, że nikt nie opisze tego od
„kuchni”. Grupy takie mogą się uczyć od AnVision, bo: świetnie grają,
dają czadu na koncertach, a prywatnie i na scenie są na wielkim
poziomie. Pozdrawiam z tego miejsca całą załogę AnVision 😉
Czy śladami innych zespołów – myślę tu o grupie Lebowski, która
zaprosiła do współpracy znakomitego Markusa Stockenhausena – Arlon
również planuje jakąś współpracę z ciekawym muzykiem?
Nie chciałbym na tym etapie pracy o tym mówić, ale odpowiadając na
wcześniejsze pytanie powiedziałem o większym instrumentarium na kolejnej
płycie, a ponieważ nie gramy na wszystkich instrumentach; tak – będą
goście 😉
Jeżeli tak, czy rozmawiacie z kimś poważnie o współpracy?
Tak trwają już rozmowy i jak wszystko dopniemy do końca, to będziemy się tym chwalić.
Jak się przedstawiają plany wydania kolejnej płyty, czy jest
wytwórnia płytowa, która jest realnie zainteresowana wydaniem waszej
płyty?
Na dzień dzisiejszy nie prowadzimy jeszcze rozmów z wydawcą, ale
niedługo cała machina ruszy. Dla mnie teraz najważniejsze są
przygotowania do nagrań, dopięcie na ostatni guzik aranżacji, brzmienia i
całej otoczki z tym związanej, poza tym jesteśmy w trakcie trasy
koncertowej 2013/2014 promującej album On The Edge, tak więc na dzień
dzisiejszy tylko między koncertami pracujemy nad nowym materiałem.
Co sądzisz o kondycji polskiego showbiznesu, promowania polskich
Artystów na lokalnym rynku? Słyszy się powszechnie, że polskie zespoły
są doceniane na zachodzie, w Polsce tzw. „ambitna sztuka” jest
traktowana nie do końca poważnie?
Często powtarzam, że granie ambitnej muzyki w Polsce to hobby dla ludzi z
kasą i faktem jest, że wiele zespołów działających w Polsce, dopiero
kiedy zaistniało na zachodzie, kontynuowało działalność na naszym rynku
muzycznym i to z wielkim powodzeniem.
Nie tak dawno, właściciel dużego klubu muzycznego w Polsce zapytał mnie,
dlaczego nie gramy czegoś komercyjnego, czegoś co łatwo się sprzeda?
Powiedział, że dzisiaj ludzie nie mają czasu na delektowanie się
dźwiękami, analizowanie tekstów itp. No cóż … Każdy ma prawo do swojego
zdania i patrząc na to ze strony biznesu, pewnie tak jest, że popyt
nakręca podaż, ale moim zdaniem ambitna muzyka zawsze będzie miała
swoich odbiorców i jeśli nawet będzie to niewielka grupa, to ja chcę dla
niej tworzyć i grać, a jak się okazuje po premierze krążka On The Edge
grupa ta wcale nie jest taka mała i cały czas się rozrasta.
Mam pełną świadomość tego, że obracając się w kręgu rocka progresywnego,
promocja muzyki jaką gramy z Arlon nie jest łatwym kawałkiem chleba
i wymaga dużo ciężkiej, czasem mozolnej pracy, aby w końcu zdobyć
uznanie wśród określonej grupy odbiorców. Wybraliśmy drogę
niekomercyjną, zrobiliśmy to świadomie. Ja chcę grać to, co mnie kręci,
to, co czuję, a nie to, co muszę. Wszyscy wiemy, co promują komercyjne
stacje w Polsce, poziom niektórych utworów jest żenujący. Ciężko mi
oceniać kondycję polskiego showbiznesu, ja spotykam się z różnymi
głosami i wiem jedno, że z taką muzyką w Polsce mamy pod górę… ale ja i
tak robię swoje i nic tego nie zmieni.
Dziękuję za rozmowę, życzę wszystkiego dobrego i do zobaczenia na koncertach 🙂
Dzięki wielkie.
Rozmawiał: Waldemar Nawrot
Foto: Rafał Niebieszczański