Pojawianie się Waszych pełnych, studyjnych albumów rządzi się
pewnymi prawami (ASTRAL PHASE – 2012r., NEW WORLD – 2016r., LOVE &
HATE – 2020 r.). Wydajecie płyty bardzo regularnie, chodź przerwa
między nimi jest dosyć długa – co 4 lata, czy jest to dziełem
przypadku, czy świadoma polityka zespołu?
Materiał na płytę gotowy był ponad rok temu, ale realizacja nagrań,
obróbka z tym związana pochłonęła resztę czasu. Nie był to zabieg
zamierzony, widocznie taki mamy cykl.
Od długiego czasu działacie praktycznie w niezmienionym
składzie, można by tutaj zacytować tytuł jednej z Waszych kompozycji
„Family Ties”. Bo AVision jest chyba taką wielką, długotrwałą muzyczną
rodziną. W przypadku kapeli o takim stażu, monogamia wydawać by się
mogła bardzo trudna, jednak trzyma cie się do kupy? Jak Wam się to
udaje? Nie ma kłótni w zespole jak to w rodzinie?
Nie, raczej się nie kłócimy. Staramy się na ile to możliwe dzielić
zadaniami. Staż faktycznie imponujący. Na początku naszej drogi
musieliśmy się rozstać z niektórymi członkami zespołu, ale obecny skład
jest na tyle stabilny i skrystalizowany że śpię spokojnie.
Pewnie ważnym momentem Waszej muzycznej historii był wspólna
trasa koncertowa z Tarją. Jak ją wspominacie? Może podzielicie się
jakąś anegdotą, ciekawą sytuacją która może przydarzyła się Wam podczas
tej trasy?
Tak, to przygoda życia. Wspominamy bardzo ciepło i chętnie to powtórzymy
jak tylko będzie okazja. Sam fakt akceptacji naszego zespołu przez
Management Tarji to już dowód na to że osiągnęliśmy pewien poziom. To
było ogromne wyzwanie, bo nigdy wcześniej nie graliśmy trasy przez kilka
krajów. Wyzwanie logistyczne i techniczne. Musieliśmy z marszu wskoczyć
do rozpędzonej „koncertowej machiny” i stać się na blisko dwa tygodnie
jej trybikami, bo wszystko musiało grać jak w zegarku. Dla przykładu to
co ekipie Tarji podczas instalacji na scenie zajmowało ponad 5 godzin,
my musieliśmy zrobić w 50 minut, a po koncercie odinstalować się i
zniknąć w 15 minut.

Jak
wygląda u Was proces twórczy? Materiał rodzi się na próbach podczas
wspólnego jamowania, czy wizja powstaje w Waszych głowach a potem
wszystko zbieracie do kupy? Pierw powstaje muzyka potem teksty, czy
jest z tym różnie?
Wszystkie warianty które wymieniłeś. Czasem ktoś przynosi prawie cały
numer, a czasem utwór powstaje na jednej próbie z jednego tematu. Nie ma
na to reguły.
Poprzednie okładki płyt były bardziej złożone, bogate wizualnie.
Teraz postawiliście na prostotę. Okładka jednak idealnie współgra z
tytułem płyty. Kto wpadł na taki pomysł graficzny?
Myślę że w tym przypadku prostota jest jak najbardziej na miejscu.
Tematyka „Love & Hate” to temat morze i nie wymagał obszernej
grafiki. Projekt okładki zaproponował MarQus, a przelał na papier Piotr
Szafraniec dodając wiele od siebie.
Tarnów nie jest wielką aglomeracją. Wasze miasto może poszczycić
się jednak jeszcze jedną prog metalową marką na europejskim poziomie –
Perihellium. W ubiegłym roku ukazała się również nowa płyta projektu
Gerarda Wróbla. Co powiecie o materiale Waszej lokalnej „konkurencji”?
Świetna płyta. O ile muzycznie jak można się było spodziewać na wysokim
poziomie, o tyle chyba po raz pierwszy możemy usłyszeć vocal Gerarda
który jest po prostu świetny. Powiem że nawet najbardziej spójny z
całością niż inne vocale na poprzednich płytach. Wsadził w to wiele
serca.
Koronawirus pokrzyżował plany praktycznie wszystkim. Wszelkie
plany koncertowe poszły w łeb. Macie jakąś wizję koncertów promujących
nowa płytę, kiedy już sytuacja się unormuje?
Tak. Management już prowadzi rozmowy i rezerwuje terminy w kraju i za granicą. Końcówka roku może być bardzo intensywna.
W imieniu portalu Rock Area i słuchaczy Waszej muzyki życzę Wam wielu sukcesów i realizacji muzycznych planów.
Pytał: Marek Toma