Ostatni nasz wywiad miał miejsce dokładnie 5 lat temu w kwietni 2020 roku (https://www.rockarea.pl/wywiady/adam-jurczynski-m-s-oberschlesien-drakon-abysal/), od tamtego czasu trochę wody w Brynicy przepłynęło i trochę Twoich płyt przybyło. Najwyższa pora aby znowu trochę Cię wypytać.
Wywiad zacznę może znowu od cofnięcia się sporo wstecz, do początków naszej znajomości. Nie zapomnę przyjemności uczestniczenia w próbie Waszego zespołu ABYSAL, w jednej z piekarskich szkół. Wręczyłeś mi wtedy egzemplarz wydanej przez Was własnym sumptem płyty „Nowy Horyzont”. Na wydaniu, które jest do dzisiaj ozdobą mojej kolekcji, widnieje data sierpień 2002 r. Zespół oprócz Ciebie grającego oczywiście na gitarze, tworzyli wówczas: Marcin Kozioł (bas), Łukasz Tomanek (klawisze), Grzegorz Zawadzki (perkusja). W artykule który ukazał się w „Dzienniku Zachodnim” (25 kwietnia2003) można było przeczytać: „… muzycy nie chcą wskazywać lidera. Tworzą zespół, w którym każdy jest tak samo ważny. Każdy wnosi tyle samo do tworzonej muzyki. Żaden z nich nie chce być postrzegany jako najważniejszy…”. Czy masz jeszcze jakiś kontakt z byłymi kolegami z zespołu. Czy od tamtego czasu odwiesili instrumenty na kołku, czy później gdzieś działali jeżeli chodzi o muzykę?
Niesamowitą przyjemność sprawiłeś mi przesyłając wycinek z Dziennika Zachodniego. Mam z tym okresem działalności wiele miłych wspomnień. Był to czas w którym, można powiedzieć zaczęły się spełnić marzenia. Oczywiście nie od razu, trzeba było parę lat aby to wszystko się rozpędziło. Odnośnie chłopaków to wiem że Grzegorz Zawadzki udziela się w Black metalowym zespole THAW. Sporadyczny kontakt mam z Marcinem Kozłem, basistą. Wiem że Marcin i Łukasz wybrali inną drogę w swoich działaniach, nie muzyczną.

Po 18 latach zdecydowałeś się nagrać ten materiał jeszcze raz, pod szyldem ABYSAL THE ADAM JURCZYŃSKI PROJECT, tytułując płytę „Return to the live”, która ukazała się nakładem OSKAR RECORDS. Fajnie że to zrobiłeś, bo dzięki temu ten świetny materiał nie poszedł w zapomnienie i jest obecnie dostępny na szeroką skalę. Czy z wydanie tej płyty na nowo chodziło Ci po głowie od dawna, czy był to spontaniczny impuls? I jak wyglądał proces rekonstrukcji archiwalnego materiału?
Jeśli chodzi o reedycję ABYSAL „Nowy horyzont”, w dużej mierze jest to zasługa mojej partnerki Asi.
Ona namawiała mnie do ponownego wznowienia tego materiału. W zasadzie chyba tak miało być, któregoś dnia wybraliśmy się na koncert THE FLOWER KINGS i spotkałem się z Witkiem Andree z wytwórni Oskar Records. Tak od słowa do słowa i doszło do wydania tegoż materiału, oczywiście w nowej oprawie graficznej, nowym miksie i tradycyjnie musiałem coś zmodyfikować. To był mój zamierzony zabieg, usunąłem pierwszą kompozycję z myślą, że wypuszczę ją wraz z innym materiałem w innym czasie. Tak też się stało. Bardzo lubię tego typu zabiegi, w pewnym sensie podróżuję w czasie, chyba jestem sentymentalny. Na drugiej płycie ABYSAL – „Explorer of the world”, uważny słuchacz dostrzeże idealne odzwierciedlenie fragmentu jednego z pierwszej płyty. Uwielbiam tego typu zabiegi, jest w tym magia prog rocka .

Czytelnicy Rock Area bez wątpienia znają Twoje solowe przedsięwzięcia muzyczne, ale dla niewtajemniczonych, na szerszą skalę jesteś postrzegany jako gitarzysta OBERSCHLESIEN, a dokładnie mówiąc MICHAŁ STAWIŃSKI OBERSHLESIEN. Pewnie będzie to jedno z bardziej niewygodnych pytań. Rynek muzyczny zna wiele takich przypadków, kiedy po pewnych konfliktach, niedomówieniach, rozbieżnościach artystycznych, logistycznych (zwał jak zwał), na rynku funkcjonowały dwa równolegle działające zespoły (przykładowo: KOMBI, KAT, BATUSHKA…). Wam również to się przydarzyło, mamy bowiem OBERSCHLESIEN Marcela Różanki i OBERSCHLESIEN Michała Stawińskiego, w którym jesteś gitarzystą. Jestem daleki oczywiście od Tego aby namawiać Cię do obrzucania byłych kolegów z zespołu błotem. Wprost przeciwnie. Czy wasze relacje obecnie dalej są niewygodne, czy szanujecie, tolerujecie wzajemnie Wasze równoległe poczynania muzyczne. Jak postrzegasz przyszłość dalszego funkcjonowania obu zespołów? Jak wygląda proces twórczy w OBERSCHLESIEN, który Ty współtworzysz. Mas duży wpływ na komponowanie materiału?
Czas teraźniejszy, to oczywiście w dalszym ciągu praca z zespołem MICHAŁ STAWIŃSKI OBERSHLESIEN. Tu ostatnimi czasy bardzo mocno pracujemy nad nagraniami do nowego albumu. Muzykę skomponowałem już jakiś czas temu, trzeba było poczekać na dobrą wenę odnośnie tekstów. Sam jestem bardzo podekscytowany słuchając miksów ze studia, na pewno będzie to mocna dawka energii. W planie jest wydanie EP-ki, a z końcem roku całego albumu. Jeśli chodzi o kontakty z byłymi członkami zespołu, to powiem wprost – nie ma takich. Każdy podąża swoją ścieżką i mam nadzieję, że wszystkim się dobrze wiedzie.
Chciałem zapytać również o mniej znany epizod Twojej działalności muzycznej, nieistniejący od dawna zespół KOLBYSKRAY. W 2014 roku powstał Maxi singiel zespół. Musze się przyznać, że nigdy tego materiału nie słyszałem. Podobnie zresztą się ma do innych Twoich przedsięwzięć muzycznych: ERROR, IMPEKAKUANA. Powiedz coś więcej o działalności tych zespołów w których grałeś. Czy materiały muzyczne tych grup są gdzieś dostępne na dzień dzisiejszy?
W mojej przeszłości również były epizody w innych formacjach, jak wspomniałeś. IMPEKAKUANA (rok 95/96), pojawiły się nagrania zupełnie inne , to mocna forma muzyczna (noise , grind core), ERROR –BŁĄD SYSTEMU (new rock, metal), KOLBYSKRAY – 2014r EP (prog rock). Ostatnimi czasy powróciliśmy do tematu i prawdopodobnie w przyszłym roku podejmiemy prace nad projektem. Pytanie tylko pod jaką nazwą KOLBYSKRAY czy ERROR, w zasadzie można powiedzieć że to jest jeden projekt. Wspomniane wyżej materiały można swobodnie odnaleźć w Internecie, na YT, czy na moim kanale. Odnośnie jeszcze czasu teraźniejszego, równoległe pracujemy nad nowym projektem o nazwie VAKATH. Jest to projekt który powołaliśmy do życia wspólnie z Irkiem Lothem, jak wiadomo z perkusistą z historią mocno metalową w tym kraju. Jest to dość mocny oraz technicznych materiał, zabarwiony bardziej trash metalem. Prace trwają…

Twoje płyty sygnowane wyłącznie Twoim imieniem i nazwiskiem, zwłaszcza te dwie pierwsze: „Beyond the horizon” i „My love and my passion”, to już wyraźny ukłon w stronę gitarowej wirtuozerii z wpływami Satrianiego czy Vaia, oraz prog metalowej energii. Później na kolejnych Twoich płytach solowych muzyka ewoluowała, mieszając metalowy ciężar z progresywnymi przestrzeniami. Dałeś również upust Twojej fascynacji grupą PINK FLOYD (głównie na płycie „Breath”). Jaka muzyka dzisiaj kształtuje muzyczną osobowość Adama Jurczyńskiego. Czego najczęściej słuchasz obecnie, z czego jeszcze czerpiesz inspiracje? Czy gusty muzyczne z biegiem lat się zmieniają?
Odnośnie gustów muzycznych…, inspiracji…, to szeroki temat. Ja mam w tym temacie bardzo kolorowo, bo słucham muzyki instrumentalnej, metalowej, prog rocka. Ostatnio wracam do muzyki z dawnych lat – 80/90, to głównie trash, death. Wszystko zależy od nastroju, można powiedzieć jak kobieta w ciąży. Nie tak dawno dość mocno wróciłem do pierwszych płyt grupy GENESIS, dla mnie rewelacja, a dosłownie dzisiaj analizowałem ostatnią płytę CANIBAL CORPSE, no i jak tu jednym słowem skwitować co mi w duszy gra ?
Takie płyty jak: „My Love and My Passion”, „Explorer of The Worlds”, „Breath”, czy „Cold Winter” udowadniają, że świetnie radzisz sobie nie tylko jako gitarzysta, instrumentalista, kompozytor, ale także jako wokalista. Czy w przyszłości, na kolejnych płytach, pragniesz nadal realizować się wokalnie?
Temat wokalu z mojej strony. Nagrywając kolejne albumy, naturalne było dla mnie to, żeby sięgać dalej i odnośnie mojego wyrazu jako wokalista myślę że w danym czasie udało mi się dodać koloru w niektórych kompozycjach. Czy w kolejnych albumach wokal mojego wykonania się pojawi ? Myślę że jeśli tylko poczuje potrzebę lirycznego wyrazu, to zapewne do tego dojdzie. Natomiast nowy album ADAM JURCZYNSKI o nazwie „Astral Genesis”, który prawdopodobnie ukaże się w końcu roku, jest w całości płytą instrumentalną, to kolejny koncept album, myślę że z dużą dawką emocji. Płyta jest już w końcowej fazie masteringu. Więc jeszcze projekt graficzny, który generalnie mamy to, jak się to potocznie mówi.
Gitarowi wirtuozi, prog metal, metal industrialny, rock progresywny…. W swoich muzycznych poszukiwaniach przekroczyłeś kolejny rubikon, bo Twoja najnowsza produkcja ORBITAl SPHERES „The Univers Never Sleeps VOL 1” chyba zaskoczyła wszystkich? Można posłużyć się tutaj takimi wyrażeniami jak: ambient, minimal music, muzyka tła… Twoja nowa płyta mogłaby śmiało posłużyć jako ścieżka dźwiękowa do National Geografic, czy innego kanału poświęconego przyrodzie, bądź przestrzeni kosmicznej. Nadawała by się również do sesji terapeutycznej u psychoanalityka, czy po prostu dla relaksu i regeneracji w SPA czy grocie solnej? Co skłoniło Cię do takiej formy artystycznego wyrazu? ORBITAL SPHERES zawiera w tytule Vol 1, czyli niebawem możemy spodziewać się części 2, tego przedsięwzięcia? I czy w kwestii muzycznej będzie to kontynuacja tego bez wątpienia barwnego, minimalistycznego nurtu muzycznego?
ORBITAL SPHERES, to temat który sprawia mi wielką przyjemność. Pomysł narodził się już dawno i w odpowiednim czasie zrealizowałem zamysł. Projekt ma na celu wprowadzić słuchacza w nastrój, w którym mógłby się poczuć zrelaksowany i odprężony. Nie ma tu przesytu, mam na myśli „Orbital spheares vol. 1”. To zdecydowanie świadomy zabieg. VOl 2, będzie kontynuacja przestrzennej podróży, ale…. już okraszona instrumentami, które wprowadzą słuchacza w inne pokłady emocji duchowej. Projekt ten pozwala mi na eksperymentowanie z instrumentami w zupełnie inny sposób, bardzo nieograniczony.
Już o to pytałem podczas ostatniego wywiadu, ale trochę płyt solowych wydanych czy to dla OSKAR, czy to dla LYNX, w Twojej dyskografii od tamtego czasu trochę przybyło. Na dzień dzisiejszy Adam Jurczyński, czy ABYSAL, to jednak nadal tylko i wyłącznie projekty studyjne. Pytam po raz kolejny, bo marzy mi się zobaczyć Adama Jurczyńskiego na scenie, ze swoim autorskim materiałem. Czy jest szansa, aby to moje marzenie się kiedyś spełniło? Czy nie kusi Cię aby zaprezentować Twoją przebogatą ofertę muzyczną na żywo, angażując do tego celu grono konkretnych muzyków?
Występ na żywo – raz udało mi się zagrać w jednej z galerii, było to z akompaniamentem loopów do pierwszej płyty solowej. Odbiór był pozytywny, natomiast ja miałem niedosyt, wynikający z tego, że niestety nie obcuję z innymi muzykami, gdzie tworzy się niepowtarzalna atmosfera. Niestety na projekt live, póki co nie jestem w stanie się skusić z powodów ekonomicznych. Może kiedyś, kto wie…Póki co, scenicznie mogę powiedzieć, jestem spełniony w innych projektach. Jest muzyka jest radość
Dziękuję z wywiad i życzę jeszcze wielu muzycznych inspiracji i aby w przyszłości Twoja muzyka nadal nas zadziwiała, zaskakiwała i oczywiście nadal zachwycała.
Dziękuję Marku za możliwość muzycznej spowiedzi. Pozdrawiam Ciebie oraz wszystkich czytelników.
Pytał: Marek Toma