ACID DRINKERS – Ślimak (23.05.2013)

ACID DRINKERS - La Part Du Diable

Zapowiadaliśmy wywiad ze Ślimakiem jeszcze przy okazji relacjonowania koncertu w ramach trasy promującej nowy album ACID DRINKERS – „La Part Du Diable”…
Co się odwlecze to nie uciecze, zatem – zapis rozmowy z perkusistą zespołu znajdziecie poniżej…


Koniec roku był dla was niezwykle aktywny, a i teraz nie narzekacie na brak zajęć (druga część trasy). Jak samopoczucie i poziom sił w tak intensywnym okresie, jakie wrażenia po koncertach?

Wrażenia jak zwykle fantastyczne. Nigdy koncert w tym samym miejscu nie jest taki sam, a sił póki co nam nie brakuje!

Jednak nie wszystko jest do końca tak jak być powinno – wspominałeś o problemach zdrowotnych. O chodzi i kiedy będziesz w pełni sił, czego życzę Ci z całego serca.

Tak to prawda, mam problemy z lewą nogą i lewym okiem. Mam nadzieję, że owe dolegliwości są odrębnymi sprawami. W każdym bądź razie wszystko na to wskazuje. Lewą nogę mam „przećwiczoną” czy raczej „przegraną” ;-). Prawdopodobnie mam nadwyrężone i przemęczone mięśnie, więc muszę odpuścić dłuższe i intensywniejsze granie lewą nogą bo trochę tracę nad nią kontrolę. Jeśli chodzi o oko to mam tak zwany c.s.r czyli surowiczy, torbielowaty obrzęk plamki żółtej odpowiedzialnej za centralne widzenie (nieźle brzmi – przyp. MM). Powoduje to poważne zniekształcenie obrazu w lewym oku, a co za tym idzie duży dyskomfort w patrzeniu na ten przesiąknięty metalem świat.

Skupmy się trochę na płycie. Podczas jednej z naszych rozmów wspomniałeś, że „La Part Du Diable” to wypadkowa kilku ostatnich płyt. Czy taka idea przyświecała powstaniu nowej płyty? Jak w ogóle wyglądał proces twórczy premierowego materiału?

Tak to prawda. Jest to taka wypadkowa naszej twórczości, ale wnioski takie nasunęły nam się dopiero jak ten materiał powstał. Cóż… proces powstawania był taki jak zwykle, przychodziliśmy do kuźni i kuliśmy metal póki gorący ;-). Po ostatniej płycie wiedzieliśmy po prostu, że ma być czadowo – taka była idea, a cała reszta działa się sama.

Album promował chłodno przyjęty „Old Sparky” i jak się nie mylę wystosowałeś wówczas pewne (mocne) oświadczenie. Co czuliście, gdy ludziska kręciły nosem?

Czy ja wiem czy mocne… Jeden koleś mnie wkurzył swoimi wnioskami i „czepialstwem” (ostatnio „czepialstwa” coraz więcej – przyp. MM). Tak naprawdę przy każdej naszej płycie tacy się zdarzają i tyle. A co się działo jak wyszedł „Fishdick 2”… Prawie chcieli nas zjeść, a singiel przy „wersetach” również nie miał dobrych recenzji. Tak już będzie… Jednak (później) na koncertach utwory sprawdzają się znakomicie. Nosem kręcą ci co nie są otwarci na to, że Acid może sobie pozwolić na nagranie płyty takiej jaką chce. A już do białej gorączki doprowadza mnie ciągłe wracanie do tematu Litzy w porównywaniu naszych albumów. To się tyczy zarówno Acid jak i Flapjack. Kocham Litzę jak brata, ale on opuścił oba zespoły dawno temu i z tego powodu wielu fanów odwróciło się od Acid i Flapjacka. Wiele lat pracy musieliśmy włożyć, żeby zespół przetrwał i doszedł do takiego poziomu jak teraz. Flapjack nie przetrwał tamtego kryzysu i rozpadł się na kilka dobrych lat. Acid cały czas działał! Miło nam bardzo jak Litza z nami występuje na jednym czy drugim koncercie… Może będą jeszcze takie okazje (mam nadzieję) – czy to na sztuce czy w studio. Jednak Robert F. na chwilę obecną więcej z nami nie gra, niż grał – ten rozdział jest już zamknięty. Mam nadzieję, że prawdziwi fani Acids już dawno to pojęli… to znaczy jestem tego pewny. Widzieli na jakim etapie był Acid po odejściu Roberta, jak spadliśmy prawie na dno i powoli z mozołem z pomocą Perły, Olassa i Jankiela odbudowaliśmy ten zespół. Więc kręcenie nosem nie jest mi straszne. A jeśli chodzi o Litzę to niewykluczone, że jeszcze coś razem zrobimy…

Płyta zawiera genialnego wymiatacza, a mowa o „The Trick”, utwór szybki i niezwykle chwytliwy, niczym uwielbiany „Joker”. Z czyjej głowy wyszedł ten song? Jak dla mnie jest to najlepszy kawałek na płycie, a jak to wygląda z Twojej strony?

Tak to prawda to jeden z lepszych numerów na płycie – pomysłodawcą jest zdaje się Popcorn.

Poza głównym projektem (Acid Drinkers) praktycznie każdy z was działa coś na boku. Ty masz Flapjack, Titus Anti Tank Nun, a Popcorn nowy projekt Gomor. Nie koliduje to z planami macierzystej grupy? I jak w ogóle oceniasz projekty kolegów?

Takie projekty są przede wszystkim dobre dla psychiki każdego z nas, gdyż praca w takim zespole jak Acid wymaga bardzo demokratycznego podejścia do twórczości, ponieważ każdy z nas jest z innej bajki. Konsekwencja takiej demokracji jest często pewne niespełnienie, jeśli chodzi o muzykę jaką chciałoby się grać. To nie znaczy oczywiście, że Acid gra muzę, która nam się nie podoba, to byłaby total bzdura. Chodzi mi na przykład o marzenia o własnym zespole, gdy chwyciło się do ręki pierwszy instrument, czy muzę, którą inspirujesz się obecnie lub w przeszłości. To wszystko możesz sobie zrealizować we własnych projektach, tak jak chcesz…

flapjack

Poruszyliśmy wątek Flapjack, który w ostatnim czasie powrócił do żywych. Jakie wrażenia po trasie? No i jaki jest odzew na „Keep Your Heads Down”?

No cóż… powroty są jednak ciężkie, za długo to wszystko trwało. Można spokojnie stwierdzić, że Flapjack zaczyna prawie od początku. Starsi fani prawie zapomnieli, a nowych jeszcze brak ;-). No może przesadziłem, ale czeka nas dużo pracy żeby wyjść w miarę na prostą. Oprócz wcześniej wspomnianych „fanów Litzy”, którym nie podoba się nic co nie wychodzi spod jego ręki, płyta ma bardzo pozytywne recenzje. Mojemu szwagrowi także bardzo się podoba, a tych którzy mogą jeszcze tego nie wiedzieć informuję, że moim szwagrem jest Litza 😉

Wracając do Acidów, powiedz coś więcej o okładce, jest ona dość mroczna, podobnie jak obraz do „Verses Of Steel”. Co chcieliście przekazać ukazując obraz, że tak to nazwę „mrocznej świtezianki”?

Ta świtezianka jest mroczna? Przecież wygląda jak plakat do przedstawienia „przyjaciel wesołego diabła” ;-), ale tak poważniej to myślę że autorka chciała pokazać, że nawet z pozoru najdelikatniejsza piękna osoba może w jakimś tam stopniu lub jak kto woli cząstce, ulec złu. Ja to znowu patrzę na to trochę inaczej. Tak naprawdę często w życiu bywa tak, że pod przykrywką piękna czai się jakaś zgnilizna, zło. To jest bardziej niebezpieczne niż piekielny rogaty z kopytami ;-).

Obserwując wasze ostatnie dokonania (za wyjątkiem coverów) nie sposób nie zauważyć, że zaniechaliście kabaretowej otoczki, co prezentują, m.in. okładki waszych płyt. Co się stało, spoważnieliście?

A słuchałeś „Fishdicka 2”? Ta płyta jest naprawdę bardzo poważna, co ? 😉 (a „Fishdick 2” to nie covery? – przyp. MM ;)) Wiesz o to trzeba było się pytać już na „Infernal”, potem raczej nie było już wesołej, własnej twórczości, ale zależy to również od klimatu warstwy tekstowej i tematu albumu.

Podczas ostatnich koncertów przeważały rzeczy z cenionego „Infernal Connection” (tak było we Wrocławiu). Skąd pomysł na tak dużą liczbę kawałków właśnie z tej płyty. Nie czujecie tzw. piętna w/w albumu?

Piętno albumu? Nie do końca to rozumiem… Był to po prostu dobry album i klimatem pasuje do takich płyt jak „wersety” czy „diable”. Zresztą 6 numerów na 20 to wcale nie taka przewaga ;-).


Na koncertach obok Titusa, na wokalu można było usłyszeć Ciebie i Yankiela. Brakowało jedynie śpiewnych popisów Popcorna. W przeszłości można go było usłyszeć za mikrofonem, a teraz nie ciągnie go do śpiewania?

Widocznie nie ma takiego ciągu do mikrofonu jak do innych rzeczy 😉 (ciekawe o co chodzi 😉 – przyp. MM;)).

Zahaczmy trochę o Titusa – nie tak dawno uczestniczył on, jako juror w jednym z telewizyjnych show. Jak odebraliście jego udział w tym programie? A tak szczerze nie obrósł od tego czasu w piórka?

Titus i piórka? Przecież on czuje się w takich sytuacjach jak ryba w wodzie, a pióra dla metalowca to bardzo ważna sprawa ;-). Piórka to przydałyby się Popcornowi i mi – już od jakiegoś czasu jesteśmy łysi ;-).

Nowa płyta ukazała się również pod banderą coraz prężniej działającej wytwórni Mystic Production, posiadającej w swojej stajni sporo znanych wykonawców, którzy jak daje się zaobserwować coraz częściej ruszają na podbój zachodu. Czy jest jakaś realna szansa na wybuch acidowego szaleństwa w innych krajach. Macie wszystko co trzeba, a jednak coś stoi na przeszkodzie. O co kurde chodzi?

Sam nie wiem… może brak szczęścia lub zainteresowania takim akurat gatunkiem metalu na zachodzie. Jedno jest pewne – polskie media tego nie ułatwiają. Wszyscy ciągle narzekają, że mało mamy eksportowych zespołów, a media nawet te, które mają w nazwie słowo „„rock&rdquo”; odrzucają nasze utwory, bo są w języku angielskim i tłumacza się tym, że jeśli maja puścić coś w tym języku to wolą zespół zagraniczny. Z kolei w programach tematycznych z polskimi wykonawcami nie mamy miejsca bytu ze względu na język. Jak się nie obrócisz tam dupa z tyłu.

Gracie już wiele lat. Powiedz szczerze, jak w chwili obecnej dużo czasu poświęcacie na doskonalenie techniki, ćwiczenie. Poza tym znacie się jak łyse konie, czy w wolnym czasie zdarza wam się spotkać na przysłowiowym piwku, czy też macie siebie już dość?

Spotykamy się dwa razy w tygodniu na próbach przed koncertami. Jak robimy płytę to prawie codziennie. Do tego dochodzą koncerty i wspólne spędzanie czasu pomiędzy nimi. Myślę, że to jest wystarczający czas, który możemy sobie poświęcić i nie trzeba spotykać się jeszcze dodatkowo.

Po wydaniu „Infernal Connection” jak i po „Plastelinach” cieszyliście się sporym zainteresowaniem. Na koncerty waliły tłumy, a kilka lat później nastał pewien niewyjaśniony marazm, mniejszy popyt na wasze dokonania. Od czasów wydania „Verses Of Steel” znów nabraliście wiatru w żagle. Jak to wygląda z Twojej perspektywy?

O tym wspominałem już wcześniej. Spadek popytu był po części spowodowany odejściem Roberta jak i ogólnym kryzysem koncertów w Polsce. My mieliśmy słabo, ale były też zespoły, które rozpadły się ze względu na ten kryzys i nie mówię tu o Flapjacku tylko dużo bardziej popularnych formacjach.

W ostatnim czasie daje się zaobserwować tendencję wśród znanych grup (m.in. Metallica, Megadeth, Slayer), które na żywo odgrywają kompleksowo swoje najlepsze płyty. Czy nie myśleliście o podobny posunięciu, tak trasa pod banderą „Are You A Rebel” albo „Dirty Money, Dirty Tricks”?

Jest to bardzo prawdopodobne. Nawet Litza ostatnio zasugerował, że chciałby coś takiego z nami zagrać.

Wielu tęskni za Litzą, który od pewnego czasu powrócił w bardziej rockowe brzmienia (Luxtorpeda). Jak oceniasz jego ostatnie działania muzyczne i czy po śmierci Olassa nie było spekulacji o powrocie Roberta w szeregi AD?

Cieszy mnie, że Litza wziął się za zespół, który w pełni i z powodzeniem spełnia jego muzyczne oczekiwania. Natomiast spekulacji na temat jego powrotu nie było. Myślę, że Luxtorpeda, Behemoth i Decapitated to najlepsze koncertowe zespoły w tym kraju, jeśli chodzi o wykon.

Następcą Olassa został Yankiel, który w zespole chyba zadomowił się na dobre. Jak układa się wzajemna współpraca z tym człekiem? Obserwując go przed koncertem, sprawiał wrażenie bardzo skromnego i spokojnego osobnika.

Cicha woda brzegi rwie ;-). Jego osoba to najlepsze, co mogło nas spotkać po doświadczeniach, które dotknęły nas w ostatnich latach.

Być może obecnie na to za wcześnie, ale co jeszcze planujecie na rok biężący. Macie jakieś konkretne plany? Może kolejna odsłona „Fishdicka”, koncert z orkiestrą, płyta unplugged.. hehe..

„Fishdicka” na razie stało się za dość. Plany są, ale nie teraz o nich mówić 😉

Na koniec może kilka słów dla czytelników Rock Area. Nadmienię, że konkurs, gdzie do wygrania była wasza ostatnia płyta, cieszył się sporym zainteresowaniem.

W takim razie miejmy nadzieję, że tak zostanie, więc i wy zostańcie z nami, bo nie ma to jak miedzy nami metalami. Pozdro 😉

Dzięki za wywiad i życzę szybkiego powrotu do zdrowia!

Pytał Marcin Magiera

Dodaj komentarz