Zupełnie inaczej, na pełnym luzie uczestniczy się w koncercie, z którego nie trzeba robić relacji… W taki właśnie sposób podchodziłem do niedzielnego koncertu Riverside. Nie próbowałem notować w pamięci kolejności utworów, zamiast tego delektowałem się muzyką.
Po koncercie dopiero okazało się, że to ja powinienem opisać to wydarzenie.
Może i dobrze się stało, nie znajdziecie w tej relacji statystycznych danych podyktowanych kronikarskim obowiązkiem, raczej luźne spostrzeżenia i przebieg koncertu widziany oczami fana. No, może nie do końca, część koncertu przecież spędziłem na uwiecznieniu występu na zdjęciach…
W ramach trasy ADHD tour, niekwestionowany lider polskiej sceny progresywnej – Riverside odwiedzić ma 20 polskich miast. 11 października grupa zawitała do katowickiego Mega Clubu.
Pojawiliśmy się wraz ze znajomymi, profilaktycznie z godzinnym wyprzedzeniem. W klubie obecnych było już jakieś pół tysiąca osób, a my mieliśmy czas poudzielać się towarzysko.
Dźwięki zwiastujące pojawienie się grupy na scenie zabrzmiały już pięć minut po godzinie dwudziestej.
To co robiło wrażenie już od samego początku, to imponująca instalacja za perkusją, na której rozmieszczone było oświetlenie. Scena oraz zespół był dobrze oświetlony, co było gratką dla osób pragnących zrobić pamiątkowe zdjęcia.
Koncert rozpoczął się dźwiękami utworów z albumu „Rapid Eye Movement”, co od razu wprawiło publiczność w świetny nastrój. Stali bywalcy koncertów Riverside nie byli chyba zaskoczeni oszczędnymi komentarzami Mariusza Dudy. Nie odczuwaliśmy jednak, że kontakt wokalisty z publicznością był zdawkowy. Ludzie chętnie odpowiadali na zachęty, śpiewali wraz z zespołem refreny czy wskazane motywy.
Później, kiedy Mariusz zmienił koszulkę na czerwoną (z dowcipnym napisem), a nawet można było zauważyć, ze wśród oświetlenia częściej pojawiały się barwy czerwieni, zespół wykonał wszystkie utwory z albumu „Anno Domini High Definition”. Później w setliście nie zabrakło zapowiadanych utworów, których zespół nie wykonywał już dawno, lub nie wykonywał wcale.
Z twarzy muzyków biło zadowolenie, zarówno przyjęcie jak i frekwencja musiały napawać optymistycznie.
Wiwatująca po głównej części występu publiczność została nagrodzona. Koncert zwieńczyły dwa bisy…
Oprócz świetnego oświetlenia przy okazji opisu koncertu trudno pominąć doskonałe nagłośnienie. Wszystko brzmiało selektywnie – od blach, po gitary akustyczne. Jeśli chodzi o natężenie dźwięku – nie mogli narzekać nawet ci, którzy stali tuż pod głośnikami…
Jako, że podczas robienia zdjęć przemierzyłem klub wzdłuż i wszerz, mogę bez wątpienia stwierdzić, że z każdego miejsca w Mega Clubie odbiór koncertu był wyśmienity. Zarówno jeśli chodzi o widoczność, jak i jakość dźwięku.
Byłem na kilku koncertach Riverside. Co do prezentowanego repertuaru, ułożyć można by je w kolejności zależnych od preferencji i lubianych albumów. Jeśli chodzi natomiast o atmosferę. Ten koncert był z nich zdecydowanie najlepszy.
Żałować można tylko, że w Katowicach zabrakło, towarzyszących Riverside na trasie supportów.
Po gigu, osoby, które pozostały w klubie nie miały problemów ze zdobyciem kompletu autografów, czy porozmawianiem z członkami zespołu…
Piotr Spyra