Tag: Nuclear Blast
THRESHOLD – 2017 – Legends Of The Shires
Płyta Miesiąca / wybór redakcji –
(Wrzesień 2017)
THRESHOLD – 2014 – For the Journey
Wobec „For the Journey” miałem ogromne oczekiwania i skłamałbym gdybym powiedział, że się całkowicie zawiodłem. To dobry krążek, ale brakuje w nim jakiejś ikry i tego czegoś co miał chociażby poprzedni „March of Progress”.
THRESHOLD – 2012 – March Of Progress
Kto lubuje się w progmetalowej stylistyce, tego obowiązkiem jest degustacja wyśmienitego „March Of Progress”. Threshold udało się stworzyć bardzo dobry materiał, który zdaje się przebijać ich ostatnie dokonania. To wprost uczta dla uszu, pokaz finezji, wyczucia, polotu i progresywnej energii. Album wciąga, uzależnia – kto raz spróbuje, z pewnością będzie do niego wracał. To nie jest płyta jednego sezonu, a przyjaciel na lata – to pewne!
THRESHOLD – 2007 – Dead Reckoning
Zacznę z grubej rury, Dead Reckoning było dla mnie pewnego rodzaju rozczarowaniem. Niby płycie niczego nie brakuje, są charakterystyczne dla Threshold melodie, genialne solówki, sekcja rytmiczna pracuje aż miło, a jednak czegoś brak. Zespół niepotrzebnie wyostrzył brzmienie. Za dużo tu ciężkich riffów i nisko zestrojonych gitar. Gdzieś uleciała zwiewność wcześniejszych wydawnictw tej brytyjskiej formacji,
Therion – 2004 – Lemuria
Wiele osób śmieje się z Therion, że niby te orkiestry, chóry i cały patetyzm towarzyszący zespołowi są sztuczne, nadmuchane i nieco kiczowate. Jedno trzeba jednak przyznać,. „Lemuria” to było niewiarygodne przedsięwzięcie. W nagraniach, poza muzykami zespołu wzięło udział (nie liczyłem dokładnie) ze 150 osób – sam chór liczył około 70 głosów, a ogarnięcie takiej rzeszy ludzi i skoordynowanie wszystkich działań było nie lada sztuką.
THERION – 2018 – Beloved Antichrist
Ogromna to odwaga nagrać i wydać w dzisiejszych czasach płytę z taką ilością muzyki, która na pewno nie jest łatwa, przystępna i wymaga przynajmniej kilku przesłuchań. Może właśnie dopiero dzięki nim uda się gdzieś w tej plątaninie dźwięków znaleźć kolejną therionową perłę, na przykład na miarę „The beauty in black”?
THERION – 2010 – Sitra Ahra
Ten krążek w moim prywatnym rankingu umieściłbym w okolicy „Deggial” i „Secret of the Runes”. Jest słabo, żeby nie powiedzieć bardzo słabo. Marne melodie do tego niemiłosiernie wyjąca wokalistka. Album chyba z założenia miał być nieco bardziej metalowy od swych poprzedniczek, więcej tu gitar a produkcja jest nieco bardziej surowa. Niestety czegoś zabrakło.
THERION – 2009 – The Miskolc Experience (DVD)
Poza koncertem w Miszkolcu, na DVD znajdujemy materiał z przygotowań do wydarzenia, od przelotu samolotem po ostatnie chwile przed wyjściem na scenę i fragment zarejestrowany już po samym koncercie. Znajduje się tu również interesujący koncert rumuńskiej orkiestry symfonicznej wykonującej utwory Therion (!!).
THERION – 1998 – Vovin
Urzekła mnie ta płyta ponad dwadzieścia lat temu, urzeka mnie i dziś, chociaż po latach słyszę w niej kilka mankamentów. Niewątpliwie jest to zupełnie inny Therion, niż ten, który świat znał do tej pory. Tu mamy lekką nostalgię, magię innego wymiaru i nieco więcej rockowego (a mniej czysto metalowego) grania. Słychać, że Johnsson dopiero uczył się korzystać z klasycznych instrumentów i rozwijał pod tym kątem swoje kompozytorskie umiejętności.
THERION – 1996 – Theli
„Theli” to już klasyk, płyta ponadczasowa i kanon muzyki metalowej. W tej sytuacji ocena może być tylko jedna.
TESTAMENT – 2020 – Titans Of Creation
Na temat płyt takich zespołów jak Testament nie ma sensu się rozpisywać, trzeba po prostu posłuchać płyty. Z pewnością zadowoli ona zarówno fanów kwintetu jak i miłośników thrash metalu w ogóle. Teraz gdy Chuck walczy z koronawirusem trzeba puszczać muzykę jego grupy na full!
TESTAMENT – 2017 – Brotherhood of a Snake
Slayer ma swój znakomity choć nieco wymęczony „Repentless”. Exodus ma zwarty „Blood In, Blood Out”, co prawda lepszy od płyt z Robem Dukesem, ale od wcześniejszych dokonań z Zetrem niespecjalnie się różniący. „Brotherhood Of The Snake” zdecydowanie nad tym towarzystwem góruje. Nie kopiuje patentów z poprzednich płyt (poza nieszczęsnym „Black Jackiem”) i jawi się jako świadectwo grupy, która mimo spadków formy w przeszłości, dziś jest z powrotem na absolutnym szczycie.
TESTAMENT – 2012 – Dark Roots Of Earth
Testament wytoczył potężne działo, które bez dwóch zdań miażdży metalową mocą, pozostawiając w cieniu swojego poprzednika. Fani thrashu niech śpieszą do sklepów, bo nie wyobrażam sobie by taki krążek nie zasilił domowej kolekcji każdego szanującego się sympatyka metalu. Stara gwardia daje radę i udowadnia, że emerytura jeszcze nie dla nich.
TANKARD – 2014 – R.I.B. (Rest In Beer)
Reasumując, płyta „R.I.B.” to kolejna porcja porządnego thrash metalu. Jak zawsze w przypadku Niemców okraszone jest to sporą dawką humoru. Gerre i spółka po raz kolejny udowodnili wszystkim, że nie zważając na żadne trendy w muzyce, można nagrywać co dwa lata bardzo dobre albumy. Pozycja obowiązkowa dla wszystkich maniaków Tankard.