Sobotni wieczór w Ośrodku Kultury „Andaluzja” w Piekarach Śląskich był kolejną już w tym sezonie atrakcją, której prawdziwi fani rocka progresywnego po prostu nie mogli odpuścić. Obiekt ten niestrudzenie kontynuuje misję propagowania niekomercyjnych nurtów muzycznych, a prog-rock bez wątpienia do takich właśnie należy. Trzy zespoły, trzy różne spojrzenia na ów gatunek muzyczny, trzy indywidualne możliwości ekspresji artystycznej i odmienny charakter twórczy. Klamrą spinającą obecność na scenie wszystkich wykonawców jest poszukiwanie w obrębie art-rocka własnych środków wyrazu. Każdy z nich akcentuje je po swojemu, czerpiąc z bogatych rockowych tradycji. Taka różnorodność to wartość dodana, na której niewątpliwie zyskali licznie przybyli do Piekar Śląskich słuchacze. A warto podkreślić, że pofatygowali się tam nie tylko miłośnicy gatunku z najbliższych okolic. Silną reprezentację stanowili na przykład goście z terenu ziem krakowskich, jak również z odległych rejonów Kujaw, czy Kłodzka. W historii „Andaluzji” to jednak nic nowego. Legendarny cykl „Progresywna Andaluzja” przyciągał swego czasu przybyszów z najróżniejszych zakątków naszego kraju. Dobrze widzieć, że w tej kwestii nic się nie zmieniło.
Z lekką obsuwą czasową jako pierwszy na scenie zawitał katowicki zespół HERE ON EARTH. Na samym początku ich koncertu, prosiło się o małe korekty, w ustawieniu suwaków, na stanowisku nagłośnieniowym. W dalszej jego części, dźwięk nabrał jednak odpowiedniej mocy, jaką wymaga muzyka prog metalowa. Trudno w to uwierzyć, ale grupa nigdy dotąd nie miała okazji zaprezentować się w tymże kultowym miejscu. Jeszcze trudniej jest przyjąć do wiadomości, że formacja obchodzi właśnie dziesiątą rocznicę założenia. Jakże ten czas leci! Na koncertowej set liście znalazły się kompozycje z trzech studyjnych płyt zespołu. Wokalista Krzysztof Wróbel kolejny raz udowodnił, że świetnie radzi sobie śpiewając zarówno po angielsku jak i w języku ojczystym. W odróżnieniu od dwóch pierwszych płyt: „In Ellipsis” i „Thallium”, na tej najnowszej – „Nic nam się nie należy”, znalazły się bowiem wyłącznie polskojęzyczne teksty. Fragmentów z tejże płyt było oczywiście tego wieczoru najwięcej. Nie zabrakło zatem numerów „Trzeba odejść”, „Wdzięczni” czy „Dopóki jeszcze”. Jak zwykle wyjątkowo zabrzmiała też singlowa ballada „K.A.T.E.”. Sporo dobrych kompozycji udało się im stworzyć w ciągu tej dekady. Niestety – radość z faktu obchodów okrągłej rocznicy działalności ostudziła deklaracja wygłoszona pod koniec występu, iż był to zarazem ostatni koncert Here On Earth w obecnym składzie. Grający na instrumentach klawiszowych Dawid Czekirda zdecydował się bowiem odejść z zespołu, przez co piekarska publiczność była świadkiem pożegnania skromnego kolegi przez resztę chłopaków. Jak widać – można się rozstawać godnie i z klasą. Zespołowi życzymy zatem udanych poszukiwań następcy oraz owocnych prac nad czwartą płytą. Z kronikarskiego obowiązku należy jeszcze odnotować, iż najsilniejsza frekwencja pod sceną miała miejsce właśnie podczas występu sympatycznych Katowiczan.
Po krótkiej przerwie technicznej na deskach „Andaluzji” rozgościli się orędownicy prog-rocka z Zagłębia. Mowa oczywiście o grupie PRO AGE pod kierownictwem niezmordowanego Mariusza Filoska. Ekipa ta miała już wcześniej okazję występować w Piekarach. Tym razem załoga zza Brynicy postawiła na set przekrojowy z silną reprezentacją kompozycji wywodzących się nie tylko z tegorocznego krążka „Purgatorium”, ale także z poprzednich „4 Wymiar” i „Coelum”. Klamrą spinającą ich godzinny występ były jednakże numery z debiutanckiego albumu „Odmienny Stan Świadomości”, czyli „Dwa słowa” na początek koncertu i jak zawsze ekspresyjny „Charlie Hebdo” na jego zamknięcie. Do scenicznego składu powrócił saksofon, którego bardzo brakowało podczas poprzednich koncertów zespołu. Dzięki saksofonowym partiom Janusza Mikrutata, muzyka zespołu jeszcze bardziej zyskała na atrakcyjności przekazu.
Ostatnim akcentem – i dla wielu głównym magnesem – był zamykający sobotnią imprezę recital formacji HIPGNOSIS z Krakowa. W tym przypadku również możemy mówić o powrocie do Piekar Śląskich po latach przerwy. Ich muzyka – jakże nietuzinkowa i praktycznie niemożliwa do zdefiniowania – charakteryzuje się dużą dozą otwartości kompozycyjnej. W utworach dominuje psychodelia, trans i silna uczuciowość, która niewątpliwie udzieliła się też słuchaczom. Na taki emocjonalny odbiór, ogromny wpływ mają wokalizy Ani Batko. Muzycznej pikanterii dodawały dodatkowe, wręcz growlowe partie wokalne Przemka Nodzeńskiego. Koncertowy set krakowskich, muzycznych hipnotyzerów, jakby klamrą spinały „Intro” i „Outro”. Pomiędzy nimi przeplatały się fragmenty w przeważającej mierze z ich ostatniego albumu „Valley of the Kings” („Macbeth”, „Love”, „Hyde Park”, „Depart Like a Tree”, „Heavy”, „Traveller”, ale nie zabrakło również kilku kompozycji z płyty „Relusion” („Dr What”, „Cold”), oraz jednego utworu z debiutanckiej „Sky Is the Limit” („Mantra”). Na bis Hipgnosis jeszcze raz zauroczył zahipnotyzowaną, piekarską publiczność, kompozycją „Cult of Cargo”.
Opisane powyżej zespoły nieczęsto można w ostatnim okresie usłyszeć na żywo, a już zwłaszcza razem na jednej scenie. Z pewnością każdy, kto zdecydował się poświęcić swój sobotni listopadowy wieczór na przybycie do „Andaluzji”, wyszedł stamtąd ubogacony duchowo. Bez cienia wątpliwości pełni pozytywnych wrażeń artystycznych opuścili też obiekt niżej podpisani autorzy tejże relacji. Było super i prosimy o więcej!
Tekst: Marek Toma, Michał Kass
Zdjęcia: Zygmunt Maczek