2024.02.29 – Maciej Balcar – Siemianowice Śląskie, SCK

Wokół osoby Macieja Balcara zrobiło się ostatnio głośno. Pod koniec ubiegłego roku jak grom z jasnego nieba gruchnęła wieść o jego rozstaniu z grupą Dżem. Podsumowanie trwającej ponad dwie dekady wspólnej przygody artystycznej nastąpi już niebawem – na początku kwietnia. Zaplanowano je w katowickim Spodku przy okazji zbliżającego się jubileuszu 45-lecia działalności zespołu. Potem drogi wokalisty i reszty muzyków się rozejdą.

Sensacyjna wiadomość wywołała oczywiście wśród fanów lawinę komentarzy. Póki co, są to głównie plotki i domysły. Prawdziwych powodów decyzji o zakończeniu współpracy z legendą polskiego rocka prędko pewnie nie poznamy. Drobnych wskazówek mogły jednak dostarczyć lakoniczne wypowiedzi głównego bohatera całego zamieszania podczas czwartkowego koncertu w Siemianowickim Centrum Kultury.

Czas zmian w życiu wokalisty wiąże się niewątpliwie z podejmowaniem ważnych decyzji – również w odniesieniu do kariery indywidualnej. Stąd też nowa koncepcja dotycząca charakteru koncertów. Zapowiadana już od września trasa miała pierwotnie przybrać postać recitali w stylu „unplugged”. Przypominał o tym nawet afisz reklamujący wydarzenie na drzwiach SCK-u. Tymczasem artyści zaprezentowali się w zdecydowanie „elektrycznym” wydaniu. Niewątpliwie z korzyścią dla słuchaczy, gdyż aranżacje zyskały przez to mocniejsze, bardziej rockowe oblicze. Nieznacznie zmienił się też skład grupy towarzyszącej. Za perkusją zamiast Krzysztofa Krupy zasiadł tym razem Michał Czwojda. Od ubiegłego roku wiodące partie gitarowe po Macieju Mące przejął Łukasz Belcyr. Długoletnimi współpracownikami pozostają za to nadal basista Piotr „Quentin” Wojtanowski i skrzypek Jan Gałach.

Muzyka Macieja Balcara publikowana pod własnym nazwiskiem nie ma zbyt wiele wspólnego z klimatami bluesowymi. Oczywiście charakterystyczna barwa głosu wokalisty od razu kieruje skojarzenia w stronę Dżemu, ale na tym podobieństwa się kończą. Jest to twórczość o delikatniejszym zabarwieniu. Skrzyżowanie rocka z poezją śpiewaną. To drugie oblicze Balcara też ma liczną grupę zwolenników, o czym świadczyć może zarówno wysoka frekwencja podczas występu w SCK jak i gorąca owacja zgotowana przez fanów. Od kilku lat z regularnością godną szwajcarskiego zegarka pozadżemowe wojaże Balcara odbywają się właśnie u schyłku zimy. Siemianowicki ośrodek jest ich obowiązkowym punktem. Tym razem stał się miejscem inauguracji trasy koncertowej Anno Domini 2024.

29 lutego zdarza się raz na cztery lata, więc i koncert zagrany tego dnia był wyjątkowy. Otworzył go utwór „Ona przyjdzie” – tak zaczynała się pierwsza solowa płyta Balcara „Czarno”, licząca sobie już ćwierć wieku! Następnie zabrzmiała „Tęcza barw” i wzbogacona o ostrą solówkę gitarową „Moja rozmowa”. Jedynym reprezentantem ostatniego albumu „Plus” był tego wieczoru singlowy numer „Dean”. Zaskoczeniem okazała się za to niewątpliwie kolejna piosenka. Zapowiadając ją wokalista przywołał emocje towarzyszące mu przez ostatnie 23 lata spędzone w grupie Dżem i obiecał, że od teraz niektóre napisane z zespołem numery będzie też wykonywał na swoich koncertach solowych. Stąd obecność w setliście kawałka „Do przodu”. Jak się miało później okazać – takich retrospekcji przewidziano w programie więcej. Ale zanim to nastąpiło, artyści przypomnieli transową kompozycję „3 rano”, opartą na pulsującej linii gitary basowej. Była też „Ruletka”, w trakcie której Balcar nawiązał improwizowany dialog wokalny z publicznością. Patent stary jak świat, ale wciąż się sprawdza w takich sytuacjach. Po nastrojowym „Pokochaj” zabrzmiał uwielbiany przez fanów Dżemu „Partyzant”. Muszę podkreślić, że muzycy grupy towarzyszącej Balcarowi wyśmienicie udźwignęli dżemowy klasyk. Zwłaszcza Łukasz Belcyr ze swoim Gibsonem świetnie odnalazł się w partiach gitarowych Jerzego Styczyńskiego.

Zrelaksowani panowie co chwilę ubarwiali swój występ dowcipnymi dialogami. Oberwało się chociażby ekipie technicznej odpowiedzialnej za oświetlenie. Kompozycję „Niewiarygodne” poprzedził za to wątek osobisty. Wśród zgromadzonych słuchaczy znalazła się tego dnia autorka tekstu wspomnianej piosenki, Kamila Robaszyńska (prywatnie bratowa Jana Gałacha), co wiązało się z odpowiednią dedykacją wykonanego numeru. Potem usłyszeliśmy jeszcze „Między wierszami” i „Bądź jak”. Ten drugi przerodził się w kilkunastominutową improwizację, wzbogaconą o rozbudowane solówki wszystkich instrumentalistów. Ostatnim dżemowym akcentem siemianowickiego koncertu była przebojowa ballada „Do kołyski”. Oryginalną introdukcję fortepianową zastąpiła w niej delikatna zagrywka gitarowa, przez co większość rozpoznała ów utwór dopiero w momencie zaśpiewania przez Maćka pierwszego wersu.

Na tym zakończyła się właściwa część koncertu. Wywołani oklaskami artyści nie kazali zbyt długo na siebie czekać. Na bis zagrano najpierw cover Marka GrechutyWolność” a potem autorską „Wojnę”. Nie zabrakło oczywiście wspólnego zdjęcia z publicznością. I gdy wydawało się, że to już definitywny koniec, muzycy pojawili się na scenie jeszcze raz, aby wykonać „Znaki” oraz „Stop”.

Maciej Balcar żegnając się z fanami podkreślił, że SCK to miejsce, do którego zawsze wraca z sentymentem. Jego dotychczasowe występy solowe były tylko miłą odskocznią od całorocznej koncertowej harówki w Dżemie. Jak będzie teraz? Tego nie wiemy, ale na pewno będzie inaczej. Wszak – cytując refren piosenki „Niewiarygodne” idealnie pasujący do sytuacji – „wszystko dzieje się po coś, nic się nie dzieje po nic”.

Michał Kass

Dodaj komentarz