Połowa lutego. Sezon koncertowy 2024 dopiero powoli się rozkręca. Jednym z pierwszych jego akcentów był piątkowy występ projektu Adam Bul Trio & Bernard Maseli w siemianowickim Parku Tradycji. Tercet czyli kwartet – można by powiedzieć. Wydarzenie wszakże anonsowane było jako koncert Trio z gościnnym udziałem pana Maseli, w rzeczywistości jednak mieliśmy do czynienia z pełnoprawnym tworem czteroosobowym. Zresztą panowie w tym układzie personalnym prezentują swój program w miarę regularnie, zatem omawiany właśnie koncert był kolejną odsłoną ich artystycznej przygody.
To może pokrótce o bohaterach wieczoru. Za sterami okrętu stoi Adam Bul, doświadczony śląski instrumentalista, absolwent Akademii Muzycznej w Katowicach, laureat wielu konkursów gitarowych i założyciel Siemianowickiej Szkoły Gitary. Od lat partneruje mu wszechstronny perkusista Przemysław Borowiecki oraz równie uzdolniony Dominik Sławiński na kontrabasie i elektrycznej gitarze basowej. Natomiast Bernard Maseli to bez cienia przesady „człowiek-instytucja”, zasłużony dla polskiego jazzu wibrafonista, którego aktywność muzyczna wykracza daleko poza granice uprawianego gatunku. Dość wspomnieć, że ma na koncie współpracę z takimi postaciami jak Grzegorz Skawiński, Michał Urbaniak, Jose Torres, Anna Maria Jopek, Mieczysław Szcześniak czy Zbigniew Preisner a aktualnie wspomaga na koncertach z cyklu „unplugged” grupę Lady Pank. Ma na koncie kilkadziesiąt nagranych płyt. Do legendy przeszły jego podróże z zespołem Walk Away, dzięki którym miał okazję otwierać występy samego Milesa Davisa! Lepszej laurki artystycznej nie można sobie wyobrazić.
Zważywszy na niszowy charakter takiej muzyki trzeba z uznaniem podkreślić, że sala Parku Tradycji szczelnie wypełniła się słuchaczami. Na otwarcie wysłuchaliśmy utworu w wykonaniu samego Trio ale już od drugiej kompozycji dołączył do nich anonsowany gość specjalny z nieodłącznym cylindrem na głowie. W układzie kwartetu muzycy pozostali już do końca występu. Nie zeszli za kulisy nawet na czas krótkiej solowej prezentacji gitarzysty, który siadł przodem do publiczności na samej krawędzi sceny.
Program koncertu oparty został o materiał pochodzący z autorskich płyt nagranych przez Adama Bula z udziałem swoich kolegów. Wybrzmiały zatem kompozycje przygotowane przez lidera a także swobodne interpretacje standardów. Zwyczajowo dużo miejsca poświęcono twórczości nieodżałowanego Esbjorna Svenssona, który od dawna jest czołową inspiracją siemianowickiego gitarzysty. Nie zabrakło także słynnej „Kołysanki” Krzysztofa Komedy, zamykającej główną część wieczoru i poprzedzającej bisy.
Panowie sprawiali wrażenie wyjątkowo zrelaksowanych. Adam Bul na zmianę z Bernardem Maselim (nie używając mikrofonów) dowcipnie zapowiadali poszczególne motywy jak również przytaczali anegdoty. Komentowali też częste zmiany instrumentów. Faktycznie, Dominik Sławiński niemal co utwór sięgał na przemian po kontrabas lub bas elektryczny podczas gdy Adam Bul zmieniał swoje gitary do każdej wykonywanej kompozycji – a zabrał ze sobą aż trzy różne! Oczywiście każde sięgnięcie po instrument wymagało jego nastrojenia, co z kolei prowokowało do następnych zabawnych dialogów między wykonawcami.
Szef zespołu obsługuje gitarę klasyczną, która po podłączeniu do efektów przetwarzających dźwięk uzyskuje specyficzne, przestrzenne brzmienie. Również muzyka proponowana przez trio-kwartet charakteryzuje się wyjątkową dozą przestrzeni, jest wielobarwna i nieoczywista. Wolno płynąca, spokojna, wręcz relaksacyjna. Można zamknąć oczy i odpłynąć, wyobrażając sobie w myślach cudowne krajobrazy. Dlatego trochę szkoda, że zabrakło tym razem ekranu z wyświetlanymi pejzażami, co stanowiło ciekawe urozmaicenie podczas poprzedniego koncertu Adama Bula z przyjaciółmi w tym samym obiekcie w czerwcu ubiegłego roku. Mam zatem cichą nadzieję, że ekran jeszcze kiedyś powróci. Może podczas kolejnego występu, którego już teraz nie mogę się doczekać.
Tekst: Michał Kass
Foto: Marek Toma

