2023.11.12 – KARAŚ / ROGUCKI – SCK, Siemianowice Śląskie

Współczesna muzyka rozrywkowa to swoisty tygiel kulturowy. Przenikają się w nim wzajemnie różne wpływy z przeszłości i zacierają granice między gatunkami. Od kilku lat sporym powodzeniem cieszy się moda na tak zwane „ejtisy”. Niezorientowanym wyjaśniam, że chodzi tu o brzmienie retro, odwołujące się do dźwięków charakterystycznych dla muzyki popularnej w latach 80-tych XX wieku. Okresu, gdy kończyła się post-punkowa Nowa Fala a rodził nurt znany jako New Romantic. Pokolenie obecnych dwudziestolatków odkrywa na nowo analogowe syntezatory, automaty perkusyjne i zasłuchuje się w klasycznych płytach New Order, Duran Duran, OMD czy Classix Nouveaux, wyniesionych dawno temu przez rodziców do piwnicy. Chłoną te archaiczne brzmienia bez poczucia obciachu. Nie mają przecież negatywnych skojarzeń z epoką schyłkowego PRL-u, w którym omawiana muzyka święciła największe triumfy. Ot, zwyczajnie zachwycają się prostymi, tanecznymi piosenkami, niosącymi nierzadko wartościowy przekaz liryczny.

Działalność duetu twórczego Karaś/Rogucki to dobry przykład „ejtisowości” w nieco ambitniejszej odsłonie. Począwszy od debiutanckiej płyty „Ostatni bastion romantyzmu”, wydanej w roku 2020, tandem ten eksploruje po swojemu ścieżki wydeptane przez Joy Division, New Order czy wczesne The Cure. Już same nazwiska twórców zwiastują zderzenie dwóch światów muzycznych. Piotr Rogucki jest wszakże cenionym wokalistą, któremu ogromną popularność przyniosła (nieistniejąca już niestety) rockowa grupa Coma. Kompozytor i producent Kuba Karaś to z kolei przedstawiciel młodszego pokolenia, znany z (również już nieaktywnego) electro-popowego zespołu The Dumplings. Niebanalne, nierzadko mroczne teksty zilustrowane przebojową, taneczną muzyką. Czyli tygiel kulturowy w rodzimym wydaniu.

Przekrój pokoleniowy publiczności wypełniającej salę siemianowickiego SCK-u mógł sugerować, że zjawiło się jednak więcej fanów The Dumplings niż Comy. Dało się wprawdzie zauważyć trochę osób mogących pamiętać początki działalności grupy Roguckiego, przeważały natomiast dwudziestoletnie dziewczyny. Program koncertu oparty został głównie na piosenkach pochodzących z drugiej płyty duetu – „Czułe kontyngenty” wydanej w ubiegłym roku. Usłyszeliśmy aż siedem kompozycji reprezentujących ów album. Już na wstępie zabrzmiał numer „Latem pływam nago w czystej wodzie” a tuż po nim „Jutro spróbujemy jeszcze raz”. Wokalista przywitał się ze słuchaczami i przedstawił resztę składu. Bo w wydaniu koncertowym projekt Karaś/Rogucki rozrasta się do rozmiaru kwartetu. Poza śpiewającym (i czasami łapiącym za gitarę) Piotrem i obsługującym gitarę basową Kubą jest jeszcze miejsce dla gitarzysty Kamila Kryszaka oraz perkusistki Wiktorii Jakubowskiej, która nie tylko wspomaga kolegów wokalnie ale też miewa partie solowe na flecie poprzecznym.

Aktualnie artyści pracują już nad swoim trzecim krążkiem, który zatytułowany będzie „Atlas iskier” a jego wydanie – zgodnie z zapowiedzią wokalisty – planowane jest na luty przyszłego roku. Przedpremierowo wykonano więc piosenkę „Niedźwiedzie polarne”. Po niej „Resztę zostawmy na jutro” z drugiego albumu. Kuba Karaś chwalił publiczność za uprzejmość i wyrozumiałość, porównując to żartobliwie do diamentowej odznaki u taksówkarza. Radość biła też z twarzy Roguckiego, który w pewnym momencie oświadczył „nie musimy wypełniać stadionów, żeby czuć się szczęśliwi, ponieważ śpiewamy prosto z serca”. W tym duchu zabrzmiał więc kolejny numer zapowiadający trzeci album a nazwany roboczo „Dyskont dla szaraków”. Jego melodia oparta jest na mocno zarysowanej linii gitary basowej w stylu Joy Division. W ogóle koncertowe wersje piosenek duetu brzmią bardziej zadziornie, nowofalowo – podczas gdy w aranżacjach studyjnych dominuje jednak przywoływany już wcześniej New Romantic. O stylizacji retro świadczyć mogą też stroje wykonawców, zwłaszcza biały podkoszulek Karasia, w którym przypomina on zmęczonego kierowcę Żuka (taki kultowy pojazd dostawczy z epoki późnego socjalizmu), że nie wspomnę już o trzy rozmiary za dużego garnituru Roguckiego i jego nienagannie białej koszuli z żabotem, pożyczonej zapewne od własnej cioci. No i nieodłączna czepeczka z daszkiem. Taki celowo przerysowany image – czytelny zapewne tylko dla starszego pokolenia słuchaczy.

Ciepło przyjęta została „Marianna”, zadedykowana tego wieczoru wszystkim młodocianym fanom. Był też zwieńczony solówką fletu „Bezpieczny lot” a następnie powrót do debiutanckiej płyty duetu za sprawą chóralnie odśpiewanego przez żeńską część publiki skocznego numeru „Kilka westchnień”. „Prawdopodobnie gdybyśmy mieli przeżyć z jakąś publicznością koniec świata to wybralibyśmy Siemianowice” – kokietował nas Rogucki. Ostatnią przedpremierową piosenką okazał się „Pusty piksel”. Mocno naszpikowany elektronicznymi tłami ma szansę być prawdziwą ozdobą nadchodzącej płyty. Ledwo godzinny set podstawowy zamknięty został dwoma kawałkami z drugiego albumu – „Film” i „Zobacz jak się pięknie pali”. W trakcie długiej solówki gitarowej wokalista jeszcze raz przedstawił występujących muzyków i podziękował za ciepłe przyjęcie.

Długo kazali się wywoływać na bis. Po prawie pięciu minutach wyczerpującego klaskania siemianowicka publiczność ujrzała wreszcie swych ulubieńców ponownie na scenie. Lata osiemdziesiąte powróciły za sprawą pamiętnego przeboju grupy Rezerwat – „Zaopiekuj się mną”. A na pożegnanie wybrzmiała długa, ponad dziesięciominutowa wersja „Ciociosanu”, rozbudowana o dodatkową solówkę gitarową Kamila Kryszaka i agresywny atak Wiktorii Jakubowskiej na swój zestaw perkusyjny. „Dzisiejszy wieczór należy zaliczyć do udanych, cieszmy się tym, ponieważ nie każdy wieczór da się do takich zaliczyć” – przekonywał dowcipnie Piotr Rogucki, chociaż byliśmy tego pewni nawet bez powyższej deklaracji.

Michał Kass

Dodaj komentarz