Jan „Kyks” Skrzek to ikoniczna postać śląskiej sceny bluesowej. Był nie tylko charyzmatycznym wykonawcą ale też barwną osobowością lokalnego środowiska artystycznego. Od 2015 roku nie ma go już wśród nas, ale pamięć o nim jest wciąż żywa. Dowodzą tego różne inicjatywy mające na celu uhonorowanie jego dorobku. Doczekał się już popiersia na katowickim Placu Grunwaldzkim w towarzystwie innych zasłużonych Ślązaków. Tam też regularnie odbywają się koncerty plenerowe jego przyjaciół. Od kilku lat przyznawana jest Nagroda Artystyczna „Kyks” dla animatorów rodzimej kultury. Ponadto we wrześniu tego roku Szlak Śląskiego Bluesa zorganizował w Katowicach specjalny wieczór z piosenkami Kyksa w interpretacji przedstawicieli różnych nurtów muzycznych. Pamiętają o nim też oczywiście rodzinne Siemianowice Śląskie. Już osiem razy odbyła się tu cykliczna impreza Siemianowickie Bluesowanie imienia Jana „Kyksa” Skrzeka.
Tegoroczna, dziewiąta edycja Siemianowickiego Bluesowania była szczególna, gdyż zbiegła się z przypadającą zaledwie cztery dni wcześniej siedemdziesiątą rocznicą urodzin patrona koncertu. Tradycyjnie w programie wieczoru przewidziano występ Śląskiej Grupy Bluesowej (czyli artystów towarzyszących Kyksowi podczas jego wieloletniej muzycznej wędrówki) oraz zaproszonych gości specjalnych. W tym roku rola otwarcia imprezy przypadła w udziale zespołowi Black Sheep.
Chociaż nazwa Black Sheep może wydawać się nowa, nie są to debiutanci. Trzon grupy stanowią wokalistka Karina Giza i gitarzysta Olek Giza, którzy kilkanaście lat temu zaistnieli na lokalnej scenie bluesowej pod szyldem Droga Ewakuacyjna. Po wielu perypetiach natury artystycznej i osobistej wznowili w tym roku aktywność sceniczną. W styczniu miałem okazję słuchać ich pierwszego po latach koncertu w wersji kameralnej – na dwie gitary akustyczne i głos. Teraz nadeszła pora na powrót do pełnokrwistego elektrycznego grania. Sobotni występ w Parku Tradycji był zatem premierą aktualnego składu formacji, który obok wspomnianych wcześniej Kariny i Olka tworzą klawiszowiec Adam Nowak, basistka Marta Szampera i perkusista Mateusz Dohrmann.
Karina przywitała publiczność obietnicą: „będzie troszeczkę czegoś od siebie i troszeczkę czegoś innego”. Czyli pod tym względem było zupełnie jak kiedyś. Zestaw piosenek przygotowanych do zagrania podczas koncertu zawierał zarówno standardy bluesowe jak „Bring In Home To Me”, „Wade In The Water” czy spopularyzowany przez Erica Claptona „Nobody Knows You When You’re Down And Out” oraz w pełni autorskie kompozycje zespołu czyli „Give Me One Day”, „Reflections”, „Ballad Of Golden Birds” oraz jedyny polskojęzyczny w tym gronie „Blues o czarnym tryku”.
Nie zmieniły się też brzmieniowe tęsknoty za cudownymi latami 70-tymi. W grze Olka Gizy wciąż słychać echa dźwięków Breakout, Cream i Allman Brothers Band a w śpiewie Kariny fascynację Big Brother And The Holding Company – jej mocny głos chwilami zdradzał inspirację wokalizami Janis Joplin. Był również udany pojedynek gitarowo – klawiszowy Olka z Adamem. Do listy ulubionych wykonawców na pewno trzeba dopisać też nazwę Lynyrd Skynyrd. Udana wersja „Simple Man” wybrzmiała na koniec krótkiego recitalu Black Sheep.
Po przerwie technicznej występ gwiazdy wieczoru zapowiedział redaktor Marek Omelan. Parę słów od siebie dodał też stojący na czele Śląskiej Grupy Bluesowej gitarzysta Leszek Winder. Ciepło wspominając nieobecnego przyjaciela rzekł: „Janek był wesołym człowiekiem i my też jesteśmy pogodnymi ludźmi”. Zanim jednak ze sceny popłynęły pierwsze dźwięki stworzone przez Janka, artyści uczcili pamięć innego zmarłego kompana – Michała Giercuszkiewicza, wieloletniego perkusisty Śląskiej Grupy Bluesowej, który odszedł na wieczne jam session w lipcu 2020 roku. Od tego czasu każdy koncert ŚGB rozpoczyna się piosenką „Był sobie muzyk” napisaną właśnie ku pamięci skromnego kolegi.
Radosny nastrój powrócił po chwili za sprawą numeru „Wczoraj byłem w kinie”. Wokalistka Agnieszka Łapka dobrze odnajduje się w napisanych przez Kyksa kawałkach, mimo iż dysponuje zupełnie inną barwą głosu. Jak zwykle klasę pokazali też instrumentaliści. Błyskotliwe solówki klawiszowe Krzysztofa Głucha i harmonijkowe popisy Michała Kielaka trudno opisać przy pomocy słów, trzeba po prostu posłuchać! Wszystko trzyma w ryzach zgrana sekcja rytmiczna w osobach basisty Mirka Rzepy i perkusisty Maksa Ziobro. A całością dyryguje dyskretnie szef kolektywu, gitarzysta Leszek Winder, będący nie tylko wirtuozem swego instrumentu i cenionym kompozytorem ale też aktywnym animatorem śląskiego środowiska bluesowego.
Warto nadmienić, że zespół nie posiłkuje się wyłącznie klasykami autorstwa Kyksa. W ubiegłym roku ukazała się płyta „Tu i teraz”, zawierająca w pełni premierowy materiał. Podczas koncertu mieliśmy zatem okazję usłyszeć również dwie kompozycje z tego albumu – „Dni nie moje” i „Ty wybierasz”. Resztę programu wypełniły natomiast znane i lubiane evergreeny z repertuaru Janka Skrzeka. Pojawiła się wykonywana sporadycznie pieśń „Rajska kuźnia wujka Hanka”, było skoczne „Bo takie są dziewczyny”, był rozbudowany o długie solówki „Słodki dom” oraz – w pewnym sensie autobiograficzny – „Sztajger”. Nie mogło oczywiście zabraknąć „Modlitwy bluesmana w pociągu”, którą Kyks zwykł kończyć swe koncerty. Na bis zaś najpopularniejszy chyba utwór Jasia, który znają nawet osoby niespecjalnie przepadające za estetyką bluesową – „O mój Śląsku”, ozdobiony przejmującą solówką gitarową Leszka Windera.
Nim muzycy zniknęli na zapleczu, ze sceny wybrzmiała jeszcze zapowiedź prowadzącego koncert Marka Omelana o podjęciu starań odnośnie upamiętnienia osoby Jana Skrzeka w Siemianowicach Śląskich stosowną ławeczką. Jest to bardzo interesująca inicjatywa i mam nadzieję, że pomysł ten spodoba się również lokalnym władzom samorządowym. Wszak wielu zasłużonych artystów doczekało się już w swoich miastach takich dowodów pamięci. Kto wie, może przyszłoroczna edycja Siemianowickiego Bluesowania rozpocznie się uroczystym odsłonięciem ławeczki Kyksa? Byłoby wspaniale!
Michał Kass