2023.09.20 – GERRY JABLONSKI AND THE ELECTRIC BAND – Piekary Śląskie, O.K. Andaluzja

Pierwszy po wakacyjnej przerwie koncert w Ośrodku Kultury „Andaluzja” stanowił mocne otwarcie sezonu. W ramach cyklu „Piekarskie Wieczory Bluesowe” zaprezentowała się grupa Gerry Jablonski And The Electric Band. Zespół mimo wielokrotnego występowania w naszym kraju nie miał dotąd okazji zagrać w Piekarach Śląskich. Fakt ten podkreślił wygłaszający słowo wstępne Piotr Zalewski – były dyrektor ośrodka, zaproszony na scenę przez swoją następczynię, Małgorzatę Szendzielorz. Świeżo upieczony emeryt nie krył radości z obietnicy, że pod nowymi rządami jego ukochane miejsce nadal będzie pielęgnować tradycję organizowania koncertów bluesowych i progresywnych.

W środowy wieczór frekwencja nie przyprawiała może o zawrót głowy ale wśród kilkudziesięciu przybyłych na występ słuchaczy bez wątpienia znaleźli się koneserzy gatunku. A czekał na nich rasowy blues o mocnym zabarwieniu rockowym. Rzekłbym nawet, że zdecydowanie hard-rockowym. Jeśli miałbym szukać skojarzeń muzycznych to dobrym tropem byłoby wczesne wcielenie ZZ Top. Czasami pobrzmiewa też Gary Moore i Gov’t Mule. Może jednak jest to zbyt wielkie uproszczenie, gdyż zespół Gerry Jablonski And The Electric Band posługuje się własną, szeroką paletą barw dźwiękowych. Ten wywodzący się ze Szkocji skład w obecnym zestawieniu personalnym istnieje już kilkanaście lat. Może się pochwalić kilkoma udanymi płytami studyjnymi oraz dwoma albumami „Live”. Założycielem formacji jest skromny człowiek o nieprzeciętnych możliwościach wydobywania dźwięków ze swej gitary. Przy okazji także całkiem niezły wokalista. Nawet bez zaglądania w metrykę widać, że graniem bluesa zajmuje się już dobre kilkadziesiąt lat. Gerry mimo nadwiślańsko brzmiącego nazwiska nie posługuje się jednakże ojczystym językiem swoich przodków. Podczas koncertu zwracał się do nas mową Szekspira, robiąc wyjątek jedynie dla powitalnego „cześć” i pożegnalnego „dzięki”. Osoba lidera to nie jedyny rodzimy akcent w The Electric Band. Poprzez jazgot gitary elektrycznej dzielnie przebija się młody, uzdolniony harmonijkarz – Piotr Narojczyk, kolejny rodak na emigracji. Tu wypada dodać, że Polska ma bogate tradycje wirtuozerskie tego na wskroś bluesowego instrumentu, jakim jest harmonija ustna (R. Skibiński, I. Dudek, S. Wierzcholski, M. Kielak). Sekcja rytmiczna grupy składa się natomiast  z doświadczonego basisty Gregora Leslie’go (koledzy zwracają się do niego „profesor”) i młodego perkusisty Lewisa Frasera. Ten ostatni zasługuje na dodatkową pochwałę za swoje ogromne możliwości wokalne. Ośmieliłbym się nawet zaryzykować stwierdzenie, że dysponuje o wiele lepszym głosem niż szef grupy, no ale cóż – ktoś musi przecież siedzieć za garami. Niemniej Lewis podczas bębnienia dzielnie wpiera swym śpiewem Gerry’ego w większości refrenów. Bywa też, że sam staje w świetle reflektorów i przejmuje na moment główny mikrofon.

Artyści pojawili się w Piekarach Śląskich w ramach trasy promującej ostatni jak dotąd album Jablonskiego i spółki noszący tytuł „105”. Repertuar występu oparto więc w dużym stopniu o kompozycje pochodzące z tejże płyty. Interesująco wypadła zwłaszcza rozbudowana wersja utworu „Koss” poświęconego pamięci zmarłego  młodo gitarzysty grupy Free – Paula Kossoffa. Dobrze zabrzmiały też numery „Breaking The Stones”, „Strange Love” i „Dark Island”. Ten ostatni okazał się pretekstem do bardzo długiej solówki gitarowej lidera, dając kolegom z zespołu chwilę odpoczynku na zapleczu. W zestawie piosenek przygotowanych na ten wieczór usłyszeliśmy tylko jedną pełnowymiarową „cudzą” kompozycję. Ale za to jaką! Była to przepiękna interpretacja ballady „Little Wing”, stworzonej przez największego z największych rockowych gitarzystów XX wieku – Jimiego Hendrixa.

Podczas koncertu nie zabrakło oczywiście starszych piosenek Gerry’ego. Grupa zagrała między innymi „Two time lover” czy przejmująco zaśpiewaną przez perkusistę Lewisa Frasera kompozycję „Anybody”. Nieźle rozbujał też oparty na motorycznym rytmie basu utwór „Black Rain” . Podczas kolejnej rozbudowanej solówki Gerry wplótł  tu fragment „Summertime” George’a Gershwina, nie zabrakło też elementów reggae przecinanych szybkimi heavy rockowymi zagrywkami. Prawdziwie wybuchowa mieszanka stylów.

Zanim artyści zniknęli w garderobie żegnani gromkimi brawami piekarskiej publiczności, ze sceny popłynęły jeszcze dźwięki „Trouble with the blues”. Gitarzysta pokusił się o rozbudowanie solówki o cytat z melodii „Nessun Dorma”  pochodzącej z włoskiej opery Giacomo Pucciniego. Historia rocka zna takie przypadki. Myślę, że w tej sytuacji było to oczywiste nawiązanie do nieżyjącego już Jeffa Becka, który miał przecież ów klasyczny motyw w swoim repertuarze. Być może Gerry Jablonski postanowił w ten sposób złożyć hołd jednemu ze swych gitarowych idoli.

Trwający nieco ponad półtorej godziny koncert przemknął w okamgnieniu. Solidna dawka żywiołowego blues-rocka w wykonaniu fachowców nie zmieni już raczej historii muzyki rozrywkowej, ale nie o to przecież w takim graniu chodzi. Liczy się dobra zabawa oraz czerpanie przyjemności z przekazu artystycznego płynącego ze sceny. Tego z pewnością mieliśmy pod dostatkiem. I pozostaje się cieszyć, że ta formuła będzie miała swoją kontynuację pod skrzydłami nowego kierownictwa piekarskiego ośrodka „Andaluzja”.

Michał Kass

Zdjęcia: Zygmunt Maczek

Dodaj komentarz