9 września w Legionowie, 23 km od Centrum Warszawy, odbyła się 8 edycja Prog Rock Festu. Wizytówką tegorocznej edycji stała się znakomita grafika Damiana Bydlińskiego, osoby której sympatykom muzyki progresywnej przedstawiać raczej nie trzeba. To nie tylko grafik, ale również lider formacji LIZARD, która miała przyjemność występować tutaj w 2018 roku. Historia legionowskiego festiwalu sięga 2015 roku i pamięta czasy, kiedy obok rodzimych formacji, gościły tutaj również gwiazdy zagraniczne (Trettioariga Kriges – 2017, Galahad – 2018, Mystery – 2019, David Cross Band -2022). Tegoroczny festiwalowy zestaw, złożony był jednak wyłącznie z rodzimych formacji. Lider organizacyjnego sztabu Legionowo Live Art – Mikołaj Madejak swoją wypowiedzią: ,,…tegoroczny festiwal jest wypadkową tego co mogło być, a tym co by się chciało …” dał do zrozumienia, o dużych organizacyjnych ambicjach, których realizacja niestety często musi zderzyć się z twardym murem ekonomicznych ograniczeń. Nie można jednak narzekać. Tegoroczny festiwal, bez gwiazd z zagranicy, okazał się bardzo atrakcyjny, o czym poświadczy chyba każdy z widzów, przybyłych do Legionowa praktycznie z różnych stron naszego kraju.
Legionowski festiwal nie jest imprezą plenerową, lecz zamkniętą w pięknym gmachu Sali Widowiskowej Urzędu Miasta. Obiektywnie patrząc, jest to duża zaleta. Nie krzywdzi bowiem młodszych zespołów, otwierających festiwalową imprezę. Nie muszą bowiem występować w słonecznym blasku, lecz na równi z gwiazdami, w wielobarwnej oprawie reflektorów.
Jako pierwsi z pięknej świetlnej oprawy skorzystali najmłodsi uczestnicy tegorocznej edycji, pochodząca z Warszawy formacja DISPELLED REALITY. W kwestii muzycznej, wymykają się jednoznaczny klasyfikacjom, mimo wszystko ich oryginalny styl bez wątpienia można wpisać w festiwalową konwencję, czyli Prog Rock. Muzyczny charakter kształtują tutaj saksofony Jakuba Kotowskiego (tenorowy tworzy klimat, barytonowy nadaje mocy), klawisze Karola Strojka, oraz gitara Pawła Weissa (prywatnie syna naczelnego redaktora kultowego magazynu Teraz Rock). Muzyczne łamańce byłyby niczym bez zgranej sekcji rytmicznej: Rafał Podleś – bas, Wojciech Śliwiński – perkusja. No i oczywiście bardzo ciekawy wokal Łukasza Jurkowskiego. Na scenie podchodzi do swoich wokaliz bardzo ekspresyjnie. Zespół ma na swoim koncie składająca się z 5 kompozycji Ep-kę „Świt” i mnóstwo pomysłów w głowie, o czym mogliśmy się przekonać, bo oprócz materiału z ich debiutanckiego mini albumu, zaprezentowali kompozycje jak na razie nigdzie nie zarejestrowane, a także cover Miry Kubasińskiej „Liście zabrał wiatr”.
Po krótkiej przerwie na scenie pojawiła się formacja, o nazwie która dla wielu stanowi problem, jeżeli chodzi o poprawną wymowę – EUPHORIZONE. To zespół równie młody stażem, choć pewnie nieco straszy wiekiem muzyków: Michał Gawroński (wokal), Krzysztof Mistur (gitara), Mariusz Tomaszewski (klawisze), Adam Majewski (bas), Maciej Gańczak (perkusja). Mówią o sobie, że pochodzą z „kujawsko-pomorskiego Trójmiasta: Bydgoszcz, Toruń, Inowrocław. Zaprezentowali materiał z debiutanckiej płyty „Invictus”. Ich muzyka to zaiste świetny mariaż łagodności i mocy. Delikatna elektronika świetnie współgra z gitarową siłą. Wokalizy podobnie jak w przypadku poprzedniej formacji, wykonywane są wyłącznie w ojczystym języku. Tam pikanterii muzyce dodawało brzmienie saksofonu, natomiast tutaj przepiękne epizody w postaci dźwięku trąbki w wykonaniu Leszka Mularza. Można jedynie żałować, że zespół nie pokusił się o szersze wykorzystanie tego instrumentu.
Po kolejne krótkiej przerwie, festiwal przeszedł do drugiej fazy. Pierwszą część stanowiły formacje, które są na początku swojej batalii o popularność. Natomiast część druga to zespoły, o których można bez wątpienia powiedzieć – ikony rodzimej muzyki progresywnej. Wiadomo, MR GIL oraz BELIEVE, to równoległe projekty gitarzysty Mirka Gila, który niegdyś współtworzył repertuar kolejnej progresywnej legendy – COLLAGE. Współtworzył oczyścicie debiutancki album tej formacji – „Baśnie”, wraz z wokalistą Tomkiem Różyckim i basistą Przemkiem Zawadzkim, którzy tego wieczoru obok Mirka Gila pojawili się na scenie. Do składu Mr Gila, dołączył nowy perkusista Dawid Leszczyk. Nie mogło być inaczej musiało tego wieczoru zabrzmieć coś „Baśniowego”. I zabrzmiały, wyjątkowej urody nowe wersje kompozycji „Dalej, dalej” i „Kołysanki”. Gro repertuaru stanowiły jednak kompozycje z ostatniego studyjnego albumu Mr. Gila – „Love Will Never Come”. Był również akcent, właściwie można powiedzieć kwadrans z repertuaru Believe – „Hope to See Another Day”. Na bis zabrzmiała nigdzie nie publikowana kompozycja Tomka Różyckiego i Roberta Sieradzkiego ,,Never By Alone”. Kto był na tegorocznym festiwalu w Gniewkowie, ten pewnie takiego repertuaru mógł się spodziewać. Mirek Gil kolejny raz udowodnił, że jego gitarowy warsztat jest tak wyjątkowy, że nie można pomylić go z żadnym innym, chyba podobnie jak Gilmoura, Latimera czy Hacketta.
Ostatni punkt tegorocznej edycji to zespół, którego również nie można sobie wyobrazić rodzimej sceny progresywnej, dowodzone przez Ryszarda Kramarskiego, krakowskie MILENNIUM. Obecnie zespół występuje w składzie: Ryszard Kramarski (klawisze), Piotr Płonka (gitara), Krzysztof Wyrwa (bas), Grzegorz Bauer (perkusja) i młody wokalista Dawid Lewandowski (wcześniej śpiewał w FIZBERS). Widać, że Dawid coraz pewniej czuje się w roli frontmana. Z muzycznymi pomysłami i projektami Ryśka Kramarskiego jest trochę podobnie jak z projektami Mirka Gila, jest ich oczywiście wiele (TRK PROJECT, FRAMAURO…). Przywykliśmy do tego, że MILLENIUM był formacją raczej studyjną, i rzadko można ich było zobaczyć na żywo. Trochę się to zmieniło. Obecny rok wyglądał u nich wyjątkowo bogato koncertowo, występowali nie tylko w Polsce ale również za granicą. Miałem przyjemność oglądać Millenium dwa miesiące wcześniej, podczas Ostrów Rock Festiwalu, mogłem więc spodziewać się wspaniałego koncertu i taki oczywiście był. Lista utworów podobnie jak w Ostrowie potraktowana została dość przekrojowa, zawierała zarówno materiał z ostatniej płyty, „Tales of Imaginary Movies”, ale również utwory z czasów, kiedy obecnego wokalisty Millenium, nie było jeszcze na świecie, chociażby „Drunken Angels” z „Deja Vu”, który zabrzmiał na zakończenie koncertu. Zagrali również utwór zadedykowany ofiarom wojny na Ukrainie – „The Sounds of War”, oraz wyjątkowej urody „The Web pt.3”.
Można powiedzieć, historia zatoczyła koło. Millenium jest jedynym zespołem, który zagrał na tej scenie powtórnie. Po raz pierwszy wystąpił tutaj, podczas pierwszej festiwalowej edycji w 2015 roku. Kto wie, może zagra kiedyś ponownie, chociażby podczas jakiejś edycji jubileuszowej? Zapał i determinacja z jaką Legionowo Live Art, wraz z partnerem wydarzenia – Samorządem Województwa Mazowieckiego podchodzą do kwestii organizowania tej imprezy, żywi nadzieję na kontynuację. Można jedynie życzyć organizatorom możliwości sprowadzania takich zespołów, jakie im się tylko wymarzą.
Marek Toma