2023.07.29-30 – OSTRÓW ROCK FESTIVAL – Ostrów Wielkopolski

Emocje po tegorocznym OSTRÓW ROCK FESTIVAL już nieco opadły dlatego najwyższa pora aby napisać coś o tym wydarzeniu.

To już trzecia edycja festiwalu, który chyba już na stałe zadomowił się na koncertowej rockowej mapie naszego kraju. Organizatorzy z każdą edycją nabierają doświadczeń, można więc w 100 % powiedzieć, że  jest to festiwal progresywny, chociażby z tego powodu, że pod względem organizacyjnym zanotować można wyraźny progres. Z  koncertowego szyldu znikła jednak muzyczna szufladka progmetalrock, a pojawił się po prostu – rock, co dobitnie świadczy o tym, że festiwal ten ewoluuje i staje się bardziej wszechstronnym.

Miejsce:

Teren festiwalowy zlokalizowany w okolicy zalewu Piaski-Szczygliczka to idealne miejsce dla tego typu niedużego Festiwalu (podobny urok ma teren, na którym odbywa się katowicki OFF FESTIVAL). Scena umieszczona w dużym namiocie pozwala zapomnieć o potencjalnych problemach pogodowych (a w tym roku w oba dni festiwalowe pojawiły się opady – może nie jakieś długie, ale intensywne) a jednocześnie czerpać pełnymi garściami z uroków festiwalu na terenie otwartym. Był catering (znakomita karkówka 😉 ), było zimne złociste, leżaczki, parasolki i niezwykle czysty (przez cały czas) sanitariat – to nie jest normą na wszelakiej maści koncertach.

Dodatkowe atrakcje:

Bardzo ciekawie prezentowały się stoiska z płytami i merchem (można było zakupić prawdziwe perełki w śmiesznie niskich cenach). Do tego mieliśmy wystawę prac malarskich Agnieszki Napierały (pozdrawiamy); strefę promocji, w której wywiadów udzielały zaproszone zespoły, które nie występowały na scenie, a miały okazję się pokazać publiczności oraz stoisko z ciekawymi, nietuzinkowymi ubraniami.

Towarzystwo:

Dwudniowy festiwal zorientowany na klimatyczną muzykę, ale i na mocniejsze jej odmiany sprawił, że do Ostrowa zjeżdżali się fani nie tylko progresywnej muzy. Można było spotkać się z dawno niewidzianymi przyjaciółmi, ale również po raz pierwszy spotkać wirtualnych (do tej pory) znajomych. Festiwal miał zatem bardzo integracyjny charakter.

Organizatorzy:

Dla organizatorów należą się ogromne brawa za determinację! Co i rusz gdzieś pędzili aby wszystkiego dopilnować. Poziom stresu musiał sięgać zenitu, ale mogą być z siebie dumni! Robert Wojcieszak i wspomniana już Agnieszka Napierała, z szeroką grupą ludzi zaangażowanych w organizację, stworzyli wydarzenie wyjątkowe. Festiwal, który zachwycał organizacją i poziomem wykonawczym. Nawet kolejność zespołów wydaje się sprytnie przemyślana. Nie pozwalała bowiem na odpuszczenie ani fragmentu widowiska.

Wysoki poziom muzyczny musiał iść w parze z wyborną konferansjerką. W tym roku konferansjerskiej roli podjął się wielki muzyczny pasjonat, redaktor bydgoskiego Radia PIK, Adam Droździk.

Zastanawia tylko jedno! Festiwal, w nazwie ma słowo „Ostrów” a nigdzie nie było plakatu z logo miasta, nie było go też na materiałach promujących wydarzenie. Panie i Panowie, osoby, które odpowiadacie za promocję Ostrowa Wielkopolskiego. Tracicie wielka okazję do promocji waszego urokliwego miasta. Dla wielu z przybyłych, Ostrów Wielkopolski był do tej pory jedynie nazwą, do tego wzbudzającą wątpliwości jak się ją odmienia przez przypadki.

Występy:

29.07

Festiwal rozpoczęła formacja ALHENA, której występ mógł się podobać a gotycki sznyt nadawał całości ciekawego klimatu. Jak na zespół otwierający festiwal, grupa wystąpiła zupełnie bez tremy – zgromadzili pod sceną zaskakująco spory tłum, który nie pozwolił zejść im bez bisów. Zaraz potem FACE THE DAY. Zespół zza naszej południowej granicy (Czechy) zagrał nieco zachowawczo, choć sama muzyka jest godna polecenia wszystkim miłośnikom progresywnych klimatów. Mimo iż wydawało się, że ze względu na klimat być może są zespołem bardziej odpowiednim do odbioru w domowym zaciszu, ich występ sprawił, że zdecydowanie zapadli w pamięci. Muzycy nie do końca wiedzieli jakiego odbioru mogą się mogą spodziewać. Wypadli jednak ciekawie i w kuluarowych rozmowach nie byli pomijani. DISILLUSION swój występ rozpoczęli mniej więcej z momencie gdy nad terenem festiwalu rozpętała się ulewa. Siłą rzeczy frekwencję mieli znakomitą, ale i zagrali tak, że grzechem byłoby ich występ odpuścić. Było mocno, czasami bardzo mocno a perkusyjne kanonady wyrywały momentami trzewia. To był bez wątpienia najbardziej potężny brzmieniowo muzyczny akcent tegorocznej edycji, można rzec, miód dla fanów metalowych brzmień. Zespół wywoływał uśmiech na twarzach sympatyków metalowego rzemiosła. Jeśli ich nie znaliście, to był ten moment aby dodać ich albumy do kolejki do późniejszego wgryzienia się w nie. Występ MILLENIUM po wcześniejszym huraganie grupy Disillusion był niczym kojący balsam. W bogatym repertuarze krakowskiej formacji zaprezentował się jej nowy wokalista – Dawid Lewandowski. Brzmieli genialnie. Zarówno gitara jak i klawisze wyciskały emocje ze słuchaczy. Znakomity występ z fantastycznym zwieńczeniem w postaci „Drunken Angels”. Pierwszy dzień wieńczył występ THRESHOLD i w zasadzie można przyczepić się tylko do jednego – dlaczego tak krótko? Koncertowy set w większości składał się z kompozycji z dwóch ostatnich albumów zespołu: „Dividing Lines” i „Legends of the Shires”. Cieszy jednak, że Glynn Morgan nie unika repertuaru z czasów choćby „Subsurface”, czy „Dead Reckoning”, starsze kawałki w tym składzie robiły robotę. To był porywający występ, łącznie z grą na dmuchanej gitarze (kto był to wie o co chodzi).

30.07

Dzień nr dwa rozpoczął ATOMIC LOVE REACTOR. Ten mało znany szwedzki zespół odpalił taką petardę, że szczęki opadały i rozbijały się o podłogę. Ich hard rock opierający się mocno o muzykę z lat 70-ych po prostu porwał publiczność. Poruszali się w bardzo purpurowych klimatach, a wrażenie robiły wokalizy niejednokrotnie zaaranżowane jako chórki. Już po kilku utworach widać było ludzi udających się pospiesznie do merchu i wracających pod scenę z vinylami w rękach. Zaraz po nich pojawiła się OSADA VIDA, formacja która powróciła na muzyczne salony po długiej przerwie. Zagrali fenomenalnie! Kiedy rozpoczynali swój set, nadchodziła burza z piorunami, a na zewnątrz zrobiło się prawie ciemno. Publiczność zgromadzona pod festiwalowym namiotem, nie zrezygnowała jednak z występu Ślązaków, nawet po tym kiedy ponownie pojawiło się słoneczko. Radość grania płynąca od zespołu jest przeogromna. Jan Mitoraj, gitarzysta Osady to po prostu kosmita (chyba nie da się aż tak dobrze grać będąc ziemianinem 😉 ) a z głosów w strefie poza sceną wynikało, że dla wielu osób to było jedno odkryć tegorocznego festiwalu. Francuska ALTESIA, która w ostatniej chwili zastąpiła grupę Philosophobia czarowała prog metalowymi dźwiękami i na pewno ze swojej roli, zastąpienia innego zespołu, wywiązała się znakomicie. Oczywistymi kwestiami w odbiorze muzyki są osobiste preferencje, jednak wśród moich znajomych znaleźli się tacy, którzy twierdzili że to ALTESIA „zrobiła im dzień”. COLLAGE i RIVERSIDE zagrały zawodowe koncerty. Bartek Kossowicz (wokalista COLLAGE) co i rusz bawił się z publicznością zachęcając ją do okrzyków. Pogoda ducha udzielała się publiczności. Reakcje tłumu na wszelkie zachęty frontmana, były natychmiastowe i bardzo gromkie. Zespół zaprezentował nie tylko nowy materiał z albumu „Over and Out”, ale również utwory ze swoich wcześniejszych płyt – „Basnie” i 'Moonshine”. Bartek w roli wokalisty, to bez wątpienia gwarancja muzycznej jakości.  RIVERSIDE na zakończenie dnia dali wysoce energetyczny koncert, który kończył wiosenno/letnią promocję ich najnowszego wydawnictwa „ID.Entity”. Mariusz Duda sporo opowiadał, były zabawy z publicznością w tym krzyk szeptem – prawdziwa moc! Z biegiem dnia publiczność gęstniała i właśnie w tym kulminacyjnym momencie pod sceną pojawiły się nowe twarze, nie widziane dnia poprzedniego. Frekwencja publiczności pod sceną, to niezbity dowód na to, że pozycja zespołu na na muzycznym rynku, w tej mimo wszystko niszowej muzycznej dziedzinie jaką jest muzyka progresywna, pozostaje niezachwiana.

Piotr Michalski, Marek Toma, Piotr Spyra

Dodaj komentarz