W drugim dniu OFF FESTIWALU nad Doliną Trzech Stawów zaległy chmury. Na szczęście deszcz postanowił się wyszaleć przed 14:00, więc mokro nie było, za to panował przyjemny chłodek. Tylko w powietrzu, bo na scenach momentami było aż nadto gorąco. A gdy na estradzie pojawił się Iggy, Pop to zagotowało się w sercach ogromnej liczby widzów, którzy przyszli obejrzeć legendę rocka.
Wydawało mi się że będzie to spokojniejszy dzień bez takiej liczby wrażeń jak poprzedniego popołudnia. Myliłem się. To jest właśnie siła Off Festiwalu, nie znasz artysty? Posłuchaj, przekonaj się, mnie kupiło paru dla mnie nieznanych .

OXFORD DRAMA
W zasadzie zmierzałem na występ JAUBI, ale było jeszcze wcześnie, wiec na głównej scenie trwał koncert wrocławskiej formacji Oxford Drama. Z daleka usłyszałem niezłe, gitarowe granie. Przystanąłem i po chwili zacząłem żałować, że nie byłem obecny od początku. Oxford Drama jest projektem pary muzyków: Małgorzaty Dryjańskiej i Marcina Mrówki. Sami przyznają się do fascynacji Morriseyem ale w ich graniu usłyszałem jeszcze odrobinę Courtney Branett, a głos wokalistki był tak przyjemnie rozmarzony jak u Eddie Brickell. Natychmiast w sklepiku nabyłem ich najnowszy, trzeci album What’s The Deal With Time.\

JAUBI
Zespół JAUBI jest pakistańskim kwartetem, który połączył siły z polskim pianistą Markiem Pędziwiatrem. Na wspólnej płycie „Nafs at Peace” zaproponowali intrygującą mieszankę folku, jazzu i… hip-hopu. Na Offie zadbali o stopniowanie napięcia. Zaczęli od tradycyjnej muzyki folkowej by dokładając kolejne instrumenty ostatecznie eksplodować feerią dźwięków. Ciekawe, choć trochę żałowałem wyboru , bo w Namiocie Eksperymentalnym Mdou Moctar ponoć niemal zdmuchnął scenę swoją energią. Tak to już bywa na festiwalach.

LEX AMOR
Do tej pory nie do końca było mi po drodze z hip hopem, ale po występie Lex Amor pewnie się to zmieni. Wielką zaletą artystki, jest fakt, że nie opiera się jedynie na samplach, lecz dodtkowo towarzyszyło jej trzech muzyków, którzy momentami dryfowali w jazzowe rejony. Lex Amor zaś każdą z piosenek wykonała z ogromnym zaangażowaniem. Było w tym coś magicznego co trudno mi zdefiniować. Wiem, że z pewnością zgłębię twórczość Lex Amor.

THE ARMED
Nie pamiętam żeby coś takiego wcześniej się przytrafiło na Offie. Jest 10 minut po planowanym czasie rozpoczęcia koncertu, a zespołu na scenie nie ma. Wszystko przez problemy techniczne, które trapiły grupę przez cały niemal występ. Kiedy się już pojawili na scenie, to zrobili rozróbę jakie dawno nie widziałem. Nagle na deskach zapanował chaos, przy hałaśliwej, galopującej muzyce, wywrzeszczanych tekstach i w ciągłym biegu muzyków. Tak właśnie gra The Armed, ekstremalnie mocno i taki był ich koncert, ekstremalnie mocny .

DRY CLEANING
New Long Leg jest jedną z moich ulubionych płyt roku 2021. Płytę wydał brytyjski zespół Dry Cleaning. W tej sytuacji nie trudno się domyśleć, że na ich występ czekałem szczególnie. Podobnych do mnie było wielu, więc T-Tent pękał w szwach. Znów muszę powiedzieć, że jest to kolejny przykład kiedy zespół na żywo wypada jeszcze lepiej niż na płycie. Zdecydowanie więcej energii było w ich muzyce tego wieczoru. Wokalistka, Florence Show deklamując swoje teksty jakby stawała się nieobecna, natchniona. Ale w przerwach między utworami wracała na ziemię utrzymując świetny kontakt z publicznością pełny uśmiechów i wymiany zdań. Ze sceny padła zapowiedź: już w październiku nowa płyta. Yes!

MOLOCHAT DOMA
I oto nastała w Katowicach chwila, kiedy czas cofnął się do początku lat 80-tych. Białoruski Molochat Doma gra gotyk rocka, i dokładnie tak jak się to robiło przed czterema dekadami. Nie dokłada nic od siebie, proponując dosłowną mieszankę muzyki Joy Division, Bauhaus i jeszcze kilku innych artystów z tamtej epoki. Nie powiem było to stylowe i klimatyczne, w głównej mierze dzięki wokaliście Egorowi Shkutkowi, który na scenie często przyjmował wampiryczną pozę.

IGGY POP
Iggy Pop jest największą gwiazdą piętnastej edycji Off Festiwalu. Dlatego pod sceną zgromadziła się wyjątkowo liczna publiczność. Mam wrażenie, że padł frekwencyjny rekord. Mnie to nie dziwi, bo jego występy obrosły legendą. Na początku kariery zdarzało mu się schodzić ze sceny zakrwawionym. Dziś ma 75 lat i ciągle moc energii. Tak, walczył z ograniczeniami swojego starczego ciała, ale ostatecznie znowu wygrał. Publiczność porwał, zachwycił, zahipnotyzował. Pojawiły się łzy wzruszenia i łzy szczęścia. Long time ago I was young and dirty, now I’m only dirty.. powiedział ze sceny. W rzeczy samej Iggy jest uosobieniem rock’n’rolla, który jest ponad 80-cio letnim staruszkiem ale którego moc nie przemija wraz z wiekiem. Jest po prostu nieśmiertelny. Dziękuję ci Iggy za ten wieczór z całego serca.
Tekst i zdjęcia: Witold Żogał
Zdjęcie Iggy Popa : Michal Murawski