2022.06.12 – WHITESNAKE, EUROPE – Kraków

Jak śpiewał klasyk „W życiu piękne są tylko chwile”… i dla tych chwil warto żyć! Koncert WHITESNAKE, który w towarzystwie EUROPE zagrał w krakowskiej Tauron Arenie przeszedł już do historii, ale jestem pewien, że każdy kto w nim uczestniczył ma w sobie przekonanie o jego wyjątkowości. Bo o ile panowie z EUROPE to „młodziki” (dobiegają raptem do sześćdziesiątki) to David Coverdale, niekwestionowany lider WHITESNAKE jest już panem po siedemdziesiątce i kto wie czy zgodnie z nazwą trasy „The Farewell Tour” nie była to ostatnia okazja aby zobaczyć go, wraz z zespołem, na polskiej ziemi.

Koncert rozpoczął się co do sekundy, punktualnie o 19:30… zabrzmiały dźwięki intro do „Walk the Earth” i tak rozpoczął się koncert EUROPE. Trzeba to jasno powiedzieć – zespół jest w życiowej formie. Joey Tempest zaśpiewał po prostu rewelacyjnie (a na kilku koncertach Szwedów już byłem), do tego widać było, ze wspólne granie sprawa muzykom frajdę i radość. Zaprezentowali przekrojowy materiał a w godzinnej pigułce, bo tyle czasu dostali, pojawiły się nieśmiertelne hity w postaci: „Rock the Night” czy „Carrie” (o „The Final Countdown” nawet nie wspominam – za każdym razem, gdy słyszę na koncercie ten utwór to mam ciarki). Nie zabrakło też „Superstitious”, znakomicie zagranego „Cherokee”, dynamicznego „Hole in My Pocket” czy półballady „Open Your Heart”, którą to zespół prezentuje w wersji znanej z albumu „Wings of Tomorrow” (dla niewtajemniczonych – utwór ten był ponownie nagrany i umieszczony na płycie „Out of this World”). Z niezwykle ciepłym przyjęciem spotkał się podniosły „Last Look at Eden” a „Scream of Anger” czy, zagrany na dwie gitary elektryczne „Ready or Not” wręcz porwały publiczność. Ten drugi utwór każdorazowo uświadamia mi jak bardzo brakuje w koncertach Europe drugiego gitarzysty. Owszem Mic Michaeli dogrywa partie gitar na klawiszach, ale gdyby w składzie był jeszcze na przykład Kee Marcello – ech, pomarzyć zawsze można… EUROPE, niedawni jubilaci 1 miliarda wyświetleń „The Final Coundown” na YouTube to sceniczne bestie – jest radość z grania, energia, znakomita interakcja z publicznością a Joey Tempest, choć z biegiem lat jego głos pokrył się „patyną” jest obecnie jednym na najlepszych hard rockowych wokalistów na tej planecie. Godzina z EUROPE to stanowczo za mało, ale też apetyt na więcej i trzymam lidera zespołu za słowo gdy powiedział, że ma nadzieję wkrótce do Polski wrócić…

Chwila przerwy pozwoliła zerknąć na stoisko z merchem, porozmawiać ze znajomymi, spotkać się z osobami, których nie widziało się lata albo znało jedynie wirtualnie i…. już trzeba było pędzić na salę gdyż WHITESNAKE rozpoczęli kilka minut przed czasem – no przyznaję, że czegoś takiego jeszcze „nie przerabiałem” – obsuwy kiedyś były normą, ale żeby zaczynać wcześniej? 😉.

Od razu było widać kto tu jest gwiazdą – scena prezentowała się zacnie a i światła, z których korzystał WHITESNAKE w niczym nie przypominały skromnego oświetlenia poprzedników. Zastanawiałem się, jak poradzi sobie David Coverdale, gdyż na temat jego formy wokalnej mówi się sporo. Powiem tak – było nieźle – doły ma wciąż fantastyczne, a górki atakuje krzykiem. Najważniejsze, że upojony własną legendarnością nie próbuje udowadniać światu, że ma wciąż głos 30-o latka gdy nie ma (w przeciwieństwie do Jona Bon Jovi). Nagłośnienie koncertu WHITESNAKE (z początku nieco zbyt dudniące) nieco chowało niedostatki lidera, ale dzięki wsparciu wokalnemu Dino Jelusica  koncert wypadł bardzo dobrze. Przejdźmy może do samej muzyki, a było czego słuchać! Tu klasyk, gonił innego klasyka. Były „Love Ain’t No Stranger”, „Fool for Your Loving”, „Crying in the Rain”, „Here I Go Again”, zakochani mogli się pościskać podczas „Is This Love” a na koniec dwie petardy…. O nich jednak za chwilę bo nie można nie wspomnieć o gitarowym pojedynku, który odbyli Reb Beach i Joel Hoekstra, zjawiskowej basistce Tanyi O’Callaghan i niegdysiejszym wokaliście grup Vision Divine i Secret SphereMichele Luppim, który w WHITESNAKE odpowiada za instrumenty klawiszowe. Osobny temat to muzyczny Zwierzak (to ten z Muppetów) Tommy Aldridge! To co wyprawiał za swoim zestawem perkusyjnym było po prostu kosmiczne. Podczas popisowego solo tylko czekałem kiedy uderzy w któryś werbel głową, albo odgryzie kawałek talerza – sceniczne monstrum (a ten gość ma 71 lat!!).

Wracam do petard, o których wspomniałem kilka zdań temu…. Mowa o „Still of the Night”, które niemal rozniosło salę i  kolejnym –  „Burn”, które tylko dopełniło dzieła zniszczenia….chóralne „buuuuuuuurn” wydobywające się z tysięcy gardeł było imponujące.

Na koniec ciekawostka z gatunku wiedzy bezużytecznej. Pod koniec koncertu pod prawą stronę sceny podjechał samochód, do którego zaraz po ostatnim utworze udał się mr. Coverdale i odjechał unikając korków 😉

Wspaniały wieczór, wspaniała atmosfera i całkiem spore grono publiczności w wieku w okolicy 20 lat – to cieszy, bo pokazuje, że taka muzyka wciąż ma przed sobą przyszłość wbrew temu co bajdurzy Gene Simmons (KISS) twierdzący, że rock jest martwy…

[supsystic-gallery id=42]

Piotr Michalski

1 thought on “2022.06.12 – WHITESNAKE, EUROPE – Kraków

  1. Europe jak zwykle niesamowity. Glos Joey’a nadal powala. Dla mnie nie tylko ta godzina to za malo, bo nie ważne ile by grali to wciaz chcialabym jeszcze! A Whitesnake, no coz glos Davida nie powala, ale solo na perkusji zwala z nóg. Oba zespoły rewelacja i pozostaje mieć nadzieję że Europe zagra Polsce raz jeszcze w tym roku!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *