Zima akurat w ten dzień zaczęła coraz odważniej pukać do drzwi…
chłodny listopadowy wieczór okazał się jednak niezwykle gorący, a to za
sprawą rosnącego w siłę GHOST!
Ciągnące się niczym wąż kolejki przed katowickim Spodkiem jasno dawały do zrozumienia, że o frekwencję obawy na pewno nie ma. GHOST z
zespołu klubowego zrobili krok naprzód i zaczynają podbijać hale….
czy uda im się ten najtrudniejszy krok, czyli przesiadka na stadiony?
Trudno powiedzieć, ale karierę robią iście imponującą!
Na początku wieczoru na scenie zaprezentowała się grupa TRIBULATION i
bardzo żałuję, że udało mi się zdążyć jedynie na dwa ostatnie utwory.
Mroczny image (corpsepaint), do tego ciekawa scenografia w połączeniu z
melodyjnym gothic/death metalem powodowały, że Szwedów oglądało i
słuchało się wybornie. Nieco krótko (do tego moje spóźnienie…co to za
czasy, ze zespoły grają zgodnie z rozpiską 😉 ), ale taka już rola
supportów…

Po krótkiej przerwie na scenie zainstalowało się trio ALL THEM WITCHES
i… nieco żałowałem, że nie zamienili się kolejnością z poprzednikami.
Ich ciężka muzyka, mocno podszyta psychodelią niespecjalnie odnajdywała
się takiej hali. Momentami wręcz dudniło co przy pewnej transowości
muzyki grupy (np. jeden prosty riff powtarzany przez kilka minut)
powodowało, ze robiło się nieco monotonnie…

Punkt 21:00 rozpoczęło show jakiego Spodek dawno nie widział! Scena
stylizowana za kościół, z witrażami, stopniami przed ołtarzem itd.
robiła wrażenie, a Cardinal Copia czuł się na niej niczym ryba w wodzie.
Rozpoczęli od intro „Ashes” po którym wybrzmiał znakomity, hard rockowy „Rats”. Nie zabrakło utworów z ostatniego Ep. zespołu „Seven Inches of Satanic Panic” czyli stylizowanych na lata siedemdziesiąte znakomitych „Mary on a Cross” oraz przebojowego „Kiss the Go-Goat”.
W koncertowych realiach nabrały one niemal metalowej mocy, tracąc
jednak nieco smaczków, które je wzbogacają. Fantastycznie wypadła
progrockowa, instrumentalna „Miasma” z solo na
saksofonie, które odegrał sam Papa Emeritus (dla niewtajemniczonych
wcześniejsze wcielenie lidera zespołu), a zaraz po nim nastąpił jeden z
moich ulubionych fragmentów w twórczości Ghost czyli przebojowy „Ghuleh/Zombie Queen”. Niezwykle mrocznie zrobiło się podczas „Year Zero” i
powiem szczerze, że zachodzę w głowę, jak to się stało, że żadne kółko
różańcowe nie protestowało przeciwko występowi zespołowi chociażby z
powodu tej jednej kompozycji – diabelski klimat, którego mogą
pozazdrościć GHOST zespoły black metalowe opanował halę w 100%! „Mummy Dust”
poprzedzony dłuższą konferansjerką Cardinala Copii pozamiatał
publiczność swoją metalową mocą, a na deser pozostały dwie wisienki. „Dance Macabre” i „Square Hammer”!
Lepszego zakończenia nie można sobie było wymarzyć. Publika oszalała,
oddając się zabawie niczym bohaterowie szalonego teledysku do pierwszego
z wymienionych!
GHOST na żywo widziałem po raz pierwszy i powiem
szczerze, że zrobili na mnie ogromne wrażenie. Na naszych oczach rodzi
się wielki zespół, sceniczna bestia, z pomysłem na siebie. To już nie
jest jedynie grupa prowokująca swoimi tekstami i image, to maszyna,
która rozkręca się coraz bardziej i bardziej… aż strach pomyśleć co
będzie za kilka lat!






Piotr Michalski