Artysta, który grał na wyprzedanych stadionach… Królował na listach
przebojów i zjeździł pół świata z Paulem Youngiem… Gość, którego
gitarę słychać chociażby na solowej płycie Richarda Wrighta z Pink
Floyd… I facet z takim artystycznym CV, w chłodny czwartkowy wieczór, w
domu kultury „Andaluzja” w Piekarach Śląskich, gra ci niemal pod nosem
„Jumpin’ Jack Flash” Stonesów. Brzmi surrealistycznie?
To był niesamowity moment tego koncertu. Steve „Boltz” Bolton
poprosił o zapalenie świateł, wziął do ręki klasyczną gitarę dobro i
przechadzając się wśród publiczności wykonał najpierw parę bluesowych
standardów, by potem płynnie przejść do wspomnianego wyżej klasyka
Jaggera i Richardsa.
Chociaż… Trudno nazwać czwartkowy występ Boltona koncertem w
tradycyjnym tego słowa rozumieniu. To było raczej muzyczne spotkanie z
ciekawym człowiekiem. Fascynujące spotkanie… „Nie mam gotowej setlisty. Jestem jak szafa grająca, z której wyskakują kolejne utwory”
– powiedział w pewnym momencie. I prezentował historię rocka, country,
bluesa i muzyki pop ostatnich kilku dekad. Tylko głos, gitara i czasem
gitarowy efekt wah-wah. Czułem się na tym koncercie, jakbym oglądał
archiwalne odcinki „Top Of The Pops” lub kultowego niemieckiego programu
„Beat Club”.
„San Francisco”, „Folsom Prison Blues”, „California Dreamin’”, „I
Fought The Law”… Piękna wersja „Paint It Black”, czyli Stonesi raz
jeszcze. Bolton to nie tylko znakomity gitarzysta, dysponujący ciekawym
wokalem, ale również gawędziarz na całego. Wplatał między kolejne
piosenki pyszne anegdoty ze swojej kariery i życia prywatnego…
Zero gwiazdorzenia. Ot, chociażby taka scenka – już po koncercie.
Bolton wyszedł do publiczności, chętnie podpisywał płyty i pozował do
wspólnych fotek. Ale wcześniej, na scenie zrobił sobie wspólne zdjęcie z
supportującą go formacją TakaKarma, mówiąc: „To mój nowy zespół”. A
TakaKarma – z waltornistą w składzie – zaprezentowała się z ciekawej
strony, mimo totalnie różnego stylu od gwiazdy wieczoru. Natomiast
Boltona chętnie zobaczyłbym i posłuchał w „Andaluzji” raz jeszcze – tym
razem w „elektrycznym” wydaniu z reaktywowanym Atomic Rooster…
Tekst: Robert Dłucik
Foto: Grzegorz Galuba