W świecie rocka są takie zespoły, które mimo gitarowej mocy, którą
posiadają, prezentują muzykę, która może podobać się każdemu. Jedną z
takich grup są legendarni Scorpionsi, których występ w gliwickiej Arenie
zgromadził publiczność złożoną z naprawdę rozmaitych grup społecznych.
Jednym z najlepszych dowodów na uniwersalność muzyki niemieckiej grupy
jest fakt, że patronat nad koncertem objęło radio Złote Przeboje, które
miało swój namiot przed Areną a jego wysłannicy raz po raz wychodzili z
mikrofonami do stojących w kolejce fanów aby zadawać im najbanalniejsze z
możliwych pytań w stylu „Jaki jest Twój ulubiony utwór grupy?” Jest też
jednak pozytywne świadectwo faktu ponadczasowości przebojów zespołu.
Dzięki takim piosenkom jak „Send Me An Angel” czy „Wind Of Change”
zatwardziali fani rocka łączą się ze „zwykłymi” ludźmi tworząc tym samym
jedną wielką rodzinę.
Zaczęli od „Going Out With A Bang” z ostatniej jak dotąd płyty „Return
To Forever” z 2015 roku. Ponieważ obecna trasa nie obejmuje już promocji
tego albumu (nawet jej nazwa, „Crazy World Tour”, nawiązuje do jednego z
klasycznych albumów grupy), toteż tego wieczoru poleciało z niego
jeszcze tylko „We Built This House”. Grupa zaprezentowała set
zdecydowanie przekrojowy, nie pomijając żadnego ze swoich największych
hitów. Za to pominęli, czy raczej potraktowali marginalnie, okres sprzed
„Lovedrive”, który był reprezentowany jedynie przez jeden dłuższy jam
złożony z fragmentów czterech numerów z różnych płyt, „Top Of The Bill” z
„In Trance”, „Steamrock Fever” z „Taken By Force”, „Speedy’s Coming” z
„Fly To The Rainbow” (ten utwór szczególnie wolałbym usłyszeć w całości)
oraz „Catch Your Train” z „Virgin Killer”.
Podstawę programu koncertu stanowił materiał z płyt wydanych w latach
1979-1990, z pominięciem „Savage Amusement”. Jest to oczywiście
zrozumiałe, ponieważ wymienione przeze mnie na wstępie przeboje, a także
wiele innych najbardziej rozpoznawalnych utworów grupy pochodzi właśnie
z tego okresu. Najliczniejszą reprezentację miał jednak nie „Crazy
World”, a „Love At First Sting”, z którego zagrali w sumie 5 utworów, z
czego „Bad Boys Running Wild” było „sklejone” z „I’m Leaving You”, na
zasadzie połowa z jednego, połowa z drugiego, a do tego jeszcze końcówka
z „Tease Me Please Me”. W całości zostały wykonane wszystkie trzy
single promujące ten album w epoce. „Big City Nights” zamknęło
podstawowy set, zaś „Still Loving You” i „Rock You Like A Hurricane”
poleciały na bis.
Szczególnym momentem koncertu była solówka perkusyjna Mikkey’a Dee, w
trakcie której były bębniarz Motörhead wjechał na swoim podeście pod sam
sufit. Robiło to niesamowite wrażenie. Ponieważ miałem to szczęście
widzieć na żywo poprzedni zespół Dee, na pół roku przed śmiercią jego
lidera, legendarnego Lemmy’ego Kilmistera, zwróciłem uwagę na różnice
pomiędzy grą perkusisty w Motörhead, a tym, co prezentuje w Scorpions.
Po moich dokładnych oględzinach jego spektakularnego popisu mogę śmiało
stwierdzić, że szwedzki mistrz definitywnie już okrzepł w nowych
barwach. Swoje pięć minut miał również gitarzysta Matthias Jabs, który
zaprezentował swoje popisowe „Delicate Dance”, w którym na gitarze
rytmicznej zamiast Rudolfa Schenkera wspomagał go jego techniczny, Ingo
Powitzer. Schenker natomiast dość często jak na „tylko” rytmicznego grał
rajcowne solówki w kilku utworach.
Niesamowite emocje wzbudziło również akustyczne wykonanie „Holiday” i
„Send Me An Angel”. Na tę okoliczność cała piątka muzyków Scorpions
zgromadziła się na progu sięgającego w głąb publiczności wybiegu, z
którego wcześniej spontanicznie korzystali tylko Klaus Meine i
gitarzyści. Schenker grał na komicznie wyglądającej akustycznej V-ce, a
Dee na naprędce podstawionych przez technicznych perkusjonaliach. Magia.
Należy wspomnieć również o supporcie w postaci warszawskiego Lion
Shepherd, ale czynię to wyłącznie z kronikarskiego obowiązku. Ich
propozycja, łącząca w sobie elementy psychodelii, rocka progresywnego,
muzyki orientalnej i muzyki świata nie przemawia do mnie w ogóle, a już
na pewno nie jest właściwym zespołem wspomagającym dla takiej hard
rockowej petardy jak Scorpions. Muzyka, którą wykonują ma przecież
swoich reprezentantów wśród wielkich nazw, których mogliby supportować.
Wciskanie ich przed legendę gitarowego grania, zapewne tylko po to aby
ich na siłę podpromować wg mnie mija się z celem.
Patryk Pawelec
Setlista:
1. Going Out With a Bang
2. Make It Real
3. Is There Anybody There?
4. The Zoo
5. Coast to Coast
6. Top of the Bill / Steamrock Fever / Speedy’s Coming / Catch Your Train
7. We Built This House
8. Delicate Dance (Matthias Jabs solo)
9. Holiday (akustycznie)
10. Send Me an Angel (akustycznie)
11. Wind of Change
12. Bad Boys Running Wild / I’m Leaving You / Tease Me Please Me
13. Mikkey Dee solo
14. Blackout
15. Big City Nights
16. Still Loving You
17. Rock You Like a Hurricane