2019.05.10 – GALLILEOUS, DEVIL IN THE NAME – Piekary Śląskie

gallileous_devil_in_the_name

To był wyjątkowo chłodny, majowy piątek. Wyraźnie czuć było w powietrzu ducha trzech ogrodników i zimnej Zośki. Do tego, aby skutecznie się ogrzać, posłużyć mógł bez wątpienia „Piekarnik”. W tym przypadku chodzi oczywiście o piekarski klub muzyczny. 10 maja miał się tam odbyć koncert, który był wyborną alternatywą, do organizowanego w tym dniu na Kopcu Wyzwolenia, festiwalu muzyki disco polo. Trochę szkoda, że tak mało osób, w piekarskiej aglomeracji, zamanifestowało otwartą niechęć do tego typu dźwięków i więcej ludzi nie pojawiło się wieczorową porą w „Piekarniku”.

Jako pierwszy na znajdującej się powyżej pubu, koncertowej sali, po godz. 20.00 wystąpił pierwszy z zespołów – Devil in the Name. Powstali w sierpniu 2013 roku w Katowicach, z inicjatywy Adama Bugajskiego i Tomasza ”Polewa” Plewako. Obecnie jest to kwartet, tworzą go: Tomasz ”Polew” Plewako – gitara, Marcin Barlik – wokal, Rafał ”RastaV” Buniakowski -bas i Adam ”Majos” Majewski – perkusja. Z pewnością najbardziej kojarzeni są z katowickim klubem „Faust”, w którym co roku organizują Stoner Doom Festival. Dokładnie rok temu ukazała się ich debiutancka płyta zatytułowana po prostu „Devil In The Name”. Muzyka którą wykonują , to prawdziwy konglomerat hard rockowego ducha, stoner rockowej ekspresji i doom metalowej, ciężkiej jak walec, motoryki. W obcowaniu z ich muzyką, każdy wymieni swoje skojarzenia, do których z pewnością należeć będą również takie jak: Black Sabbath, Danzig, Candlemass, Trouble czy Saint Vitus. Opary takich dźwięków, unosiły się właśnie wraz z tumanami sztucznego dymu, nad kameralną sceną piekarskiego klubu.

Zmiana scenografii – z małym opóźnieniem zniknęło monumentalne logo Devil in the Name, a pojawił się napis Gallileous. Nieco wcześniej na scenie pojawili się jednak: Ania- wokal, Stona – gitara, Cebull – bas i Michał – perkusja. Muzyka tej wodzisławskiej formacji wpisuje się w pewnym stopniu, w muzyczną konwencję ich poprzedników . To co ich jednak wyróżnia na pierwszy rzut oka, to postać wokalistki. Dzięki żeńskiemu wokalowi, muzyka Gallileousa, wydaje się mniej mroczna. Więcej tutaj, psychodelicznej przestrzeni i retro rockowej ekspresji. Gallileous promował jeszcze swój ostatni studyjny album „Stereotrip”, ale dał również próbkę premierowej muzyki z przygotowywanej płyty, która będzie nosić tytuł „Moonsoon”.

Pierwszy raz z muzyką tej wodzisławskiej formacji miałem przyjemność zetknąć się rok temu, w Warszawie, w ramach Warsaw Prog Days (http://www.rockarea.eu/articles.php?article_id=5124). Pewnie oba koncerty, zapisały się na trwałe w pamięci zespołu. Ubiegłoroczny w warszawskiej „Progresji”, w festiwalowej formule, zgromadził (tak przypuszczam) najliczniejszą jak dotąd widownię. Tegoroczny, w piekarskim „Piekarniku” – wprost przeciwnie, chyba najskromniejsze grono odbiorców, które policzyć można było na palcach, może nie jednej, ale dwóch rąk. Jednak to co działo się tego wieczoru pod sceną, bez wątpienia rekompensowało tak skromną frekwencję.

Chciałoby się powiedzieć – „cudze chwalicie , a swego nie znacie”. Parę miesięcy w pobliskim gmachu piekarskiej „Andaluzji”, odbywał się koncert szwedzkiej formacji Siena Root, który zgromadził całkiem sporą publikę. Podobne klimaty znaleźć można przecież w muzyce rodzimego Gallileousa, a solidny wokal i urok osobisty Ani Pawlus- Szczypior, może bez wątpienia konkurować z Lisą Lystam. Wodzisławianie, zapowiadają niebawem wydanie kolejnego albumu . Wierzę, że ta nowa płyta sprawi, że podczas ich koncertów, liczniej wypełniać się będą muzyczne kluby, czego zespołowi szczerze życzę.

Mark Toma.

Dodaj komentarz